Wypowiedzi
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy FSL
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Szybownictwo
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Szybownictwo
-
Witam!
Tak a propos - dzisiaj w nocy na TVP1 był "Otik" (Otesánek) Jana Švankmajera. -
Olgierd Swida:
[...]
szkoliłem się w szkole latania w Fort Lauderdale na Florydzie .... szkolenie szło równolegle praktyczne i teoretyczne, tak więc latało się od pierwszego dnia i równolegle przerabiało sie materiał teoretyczy wieczorami i z instruktorem. Bardzo pragmatyczny system, typowy dla USA.
Z tego co się oreintuję to szkolenie szybowcowe w Czechach też przebiega w podobny sposób - nie ma podziału na kurs praktyczny i teoretyczny a ponadto szkolenie podstawowe kończy się licencją. -
Piotr J. Осhwаł:
[...]Piotr Stoły:
To może coś po ostrawsku?
nie było:
'plyn' - po naszemu gaz
Vikend plny seksu a plynu
Piotrze - piękne - masz jeszcze więcej takich kawałków?
:-) -
Witam!
Kopię, kopię i kopię i znowu coś mam :-)
Pod wodą
Artykuł z opisem -
Witam!
I jeszcze - zdjęcia części wraku i opis badań nad nim
Simplified preliminary study report -
Witaj!
Dominiku - znalazłem tyle:
"Przez wiele lat dokładny los samolotu Antoine de Saint-Exupéry nie był znany, krążyły też różne teorie odnośnie przyczyny jego śmierci. W 1998 rybak wyłowił z Morza Śródziemnego w okolicy Marsylia (miasto) bransoletkę należącą do pisarza, a kawałki jego samolotu znaleziono w 2000 i ostatecznie zidentyfikowano 7 kwietnia 2004 dzięki numerom seryjnym. Jego samolot typu Lockheed P-38 Lightning , wpadł do wody blisko wyspy Frioul, niedaleko Marsylii. Najprawdopodobniej został on zestrzelony przez niemiecki myśliwiec Focke-Wulf Fw 190 pilotowany przez Roberta Heichelle, który zgłaszał zestrzelenie atakującego go Lightninga 31 lipca ok. godz. 12.06"
http://duckfish.pl/pl/Antoine%20de%20Saint-Exup%C3%A9ry
W ogóle Antoine przeżył wiele wypadków lotniczych. Oto zdjęcie jednego z nich
Opis poszukiwań wraku jest tutaj:
Fishing for Saint-ExAndrzej Gab edytował(a) ten post dnia 16.11.07 o godzinie 21:06 -
Adrian B.:
[...]Ale jeśli od momentu wszczęcia alarmu do momentu pojawienia się na miejscu pierwszej motorówki minęło 13 minut (tak gdzieś wyczytałem), to jest to całkiem niezły czas według mnie.
[...]
13 minut - czas ogólnie niezły - problem w tym, że te 13 minut w większości zostało zjedzone nie na dotarcie motorówki na miejsce, ale na przepływ informacji w odpowiednie miejsce. Co do czasu dotarcia już uruchomionych służb raczej nie mam uwag, bo zwykle jest to fizyka, z którą nie da się walczyć, ale obieg informacji można przyspieszyć dzięki koordynacji - cały czas nie powstała skoordynowana służba ratownictwa, o której się mówi od wielu lat. Szczególnie, że wypadek był w samym środku największego miasta w Polsce, gdzie służb ratowniczych jest najwięcej.
Czy ktoś wie jakie są standardy tego typu akcji w innych krajach? -
Cezary Adamiak:
Dzisiaj wiadomo, że wrak zostal wydobyty. Jako praktyk w ratownictwie zdaję sobie sprawę, że działania te moga być już spóźnione. Mam jednak nadzieję, że PKBWL majaca doswiadczenie w tego typu sprawach rozwikła ten problem i wnioskami Swoimi przyczyni się do tego aby przepisy dotyczące wykonywania lotów oraz bezpieczeństwa lotów słuzyły Miłośnikom lotnictwa i powodowały ich wykonalność.
W mojej opinii ta tragedia powinna stanowić początek dyskusji na temat warunków szkolenia lotniczego w aspekcie trudności terenowych.
A w mojej opinii powinna stanowić początek dyskusji na temat niskiej adekwatności wymogów (np. bezpieczeństwa) jakimi państwo obarcza szkolonych i szkolących do tego co samo potrafi właśnie w przypadku konieczności ratowania życia swoich obywateli zaoferować.
Wyobraźmy sobie bowiem podobny w skutkach wypadek:
z powodu awarii hamulców samochód jadący Wałem Miedzeszyńskim wpada do Wisły. Jakimś cudem kierowca zdążył zawiadomić przez CB-radio na kanale ratunkowym innych o sytuacji. Wie już o tym i policja i pogotowie ratunkowe oraz straż pożarna. Kierowca nie utonął w samochodzie - wyszedł na jego dach i czeka na pomoc. Mijają minuty Kiedy jednak auto niebezpiecznie się zanurzyło postanawia sam dotrzeć do brzegu i tonie.
Prawie to samo - przy czym jestem przekonany, że i reakcja ze strony służb ratowniczych mogłaby być inna w obu przypadkach, jak i reakcja opinii publicznej - pewnie przy samochodzie oburzenie a przy samolocie, jak mogliśmy obserwować, obawa czy następnym razem nie spadnie mi na głowę...
i biorąc jeszcze pod uwagę to, że ludzie latający są zwykle ubezpieczeni (lub ich sprzęt) i koszty ewentualnej akcji ratunkowej można byłoby pokryć z ubezpieczenia...
Stworzyć prywatną firmę ratunkową dla takich przypadków?!?Andrzej Gab edytował(a) ten post dnia 15.11.07 o godzinie 17:09 -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy LOTNICTWO
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy LOTNICTWO
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy LOTNICTWO
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy LOTNICTWO
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy LOTNICTWO
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy FSL
-
Witam!
Urodziłem się i przez większą część swojego życia mieszkałem, chodziłem do szkoły, studiowałem i cieszyłem się życiem w Opolu. Uważam to miasto za jedno z najlepszych do mieszkania i życia w Polsce. Wciąż mam bardzo bliskie kontakty z moim ukochanym miastem i bardzo chętnie bym się znowu w nim znalazł na stałe, bo mi go brak.
Z radością wspominam wszystkie dobre chwile jakich byłem świadkiem, widoki i sytuacje.
Z wielką radością też odwiedzam moje miasto kiedy tylko mogę. Chodzę na wyspę Pasiekę lub Bolko po prostu by tam być. Wyciągam przyjaciół na naleśniki do Grabówki, siadam na lodach i kawie u Włocha na pl. Wolności. Z zamiłowaniem porzucam samochód i chodzę na piechotę - wtedy właśnie czuję świetnie to miasto. Szalenie mnie cieszy spotykanie znajomych po drodze i drobne pogaduszki z nimi. Już nie mówiąc o tym, że wieczorem lub w nocy jest bardzo przyjemnie wracać do domu spacerkiem :-) -
Joanna Białek:
Widzisz mianem hlídka określono człowieka; hlídka ve stožáru - wartownik w bocianim gnieździe, ale wydaje mi się, że on się jakoś po polsku nazywa. Myślę teraz, że chodzi o majtka.
niekoniecznie - chodzi ogólnie o marynarza. Mógł być to majtek, ale niekonicznie musiał - stanowisko majtka (w hierarchii na statku) nie oznaczało automatycznie siedzenia w bocianim gnieździe.
Patrz: http://pl.wikipedia.org/wiki/Bocianie_gniazdo