Temat: Kot do adopcji
Adam S.:
Według mnie. Pewnie powiem coś bluźnierczego - lepiej zostawić na ulicy. A następnym razem nie brać.
Zdecydowanie znalezienie domu dla kota jest trudne, jeśli wpadnie on już w kleszcze sytemu - schronisko, domy tymczasowe... itp. Ja nie mogłem znaleźć kota chociaż przeżyłem wizytę wolontariusza, który zaopiniował mnie pozytywnie. Odpowiedziałem na szereg ankiet. Przebadałem na obecność białaczki na własny koszt i w końcu zapytano mnie czy planuję dzieci i czy moja dziewczyna ma/miała toksoplazmozę. A w końcu nie udało mi się dostać żadnego kota.
Weterynarz powiedział: "Bo Pan jest panem i pewnie nie wzbudza Pan zaufania". Czyli zostałem zdyskryminowany ze względu na płeć - tak wnioskuje. Oj, nie jest łatwo o dom dla kota.
Na ulicy będzie mu łatwiej o znalezienie domu. A już na pewno będzie szczęśliwszy niż w schronisku.
Kot to towarzysz na 20 lat!
To żart prawda? Ot tak wywalić na ulicę i jak nie jest sterylizowana, to niech się rozmnaża ? ! Niech ciągnie sie dalej bezmyślne rozmnażanie a Fundacje są przepelnione kotami własnie z takich ,,nieznajomych" miotów, których zycie jest często zagrozone.
Wierzyć się nie chce... nie ma rozwiązania i wyrzucic zabawkę? Już nie liczy się, że to zwierze tez przecież CZUJE.
Po kilku ładnych latach mieszkania w domu z czlowiekiem nagle musi polować, co może mu nie wychodzić jak należy, nie zna zagrożeń już nie wspominając, że nie wie o co chodzi, co ma robić, gdzie jest jego dom i jego człowiek? On tego nie rozumie. To dosłownie tak jakby nas ktoś, kto nie umie się z nami porozumieć, nie zna psychiki wywalił nas na ulicę albo oddał. Nie rozumiem słów takich jak ,,To zwierze, poradzi sobie" otóż niestety prawda nie jest tak optymistyczna.
Fundacja bardzo dokładnie przepytuje kandydata na własciciela kota zdarza się, że osoba kotka nie dostanie i nie jest to kwestia dyskryminacji. Jesli powiedział Pan coś podobnego na takiej rozmowie, to sie nie dziwie, że nie dostał Pan kota. Ja też bym nie oddała zwierzaka w Pana ręce. Opieka i lekarstwa to sporo i nie każdego na to stać (wiem jakie to poświęcenie nie raz pomagałam obcym kotom na własny koszt i jeśli trzeba nadal to robię) więc tutaj sto punktów ale Fundacje oprócz pełnej miski i domu interesują takie sprawy jak to czy kociak będzie wypuszczany wolno, co nie jest wskazane, czy będzie poddany zabiegu kastracji/ sterylizacji i mase innych wynikających z życia pytań czy wrazie kiedy będzie się walić i palić czy zwierzęcia to nie dotknie. Pytaja o plany finansowe, mieszkaniowe o to, co zrobimy z kotkiem kiedy nam zycie niespodziankę sprawi, co się z nim stanie i czy nie spotka go własnie schronisko.
Chodzi o dobry dom dla kota i jednocześnie zapobieganie kolejnym nieszczęściom.
Fundacjom chodzi o to, żeby potrzeby kota były brane pod uwagę przede wszystkim. Są to bardzo duże wymogi ale nie ma się co dziwić, to co ludzie z fundacji widzą i z czego wyciagają te zwierzęta skłania własnie do tego, by ludzie wiedzieli, ze zwierze to odpowiedzialność na całe życie a nie jak cos będzie nie tak, to kotka trzeba oddać albo własnie wyrzucić na ulicę.
Też miałam problemy mieszkaniowe i finansowe ale nigdy w życiu nie oddałam kotki, nigdy nie odczuła tego w swojej misce czy w dawce ruchu i nigdy nie zawaliłam szczepień mimo, że sami jedliśmy ziemniaki z jajkiem.
chodzi o to, żeby kot miał dom prawdziwy a nie tylko jak jest wszystko dobrze.
Kontaktowal sie Pan z Fundacją już? Oni czasem mają więcej możliwości pomocy, chociaz nie jest to regułą.
Jakieś wieści?
Kasia Kłosowicz edytował(a) ten post dnia 21.08.12 o godzinie 20:21