Temat: Media
Agnieszka K.: Sama współpracuję ze stowarzyszeniem Ojcowie z Trójmiasta (http://ojcowie.pl) Tam prezes, Krzysiek Gawryszczak służy mi swoją nieocenioną wiedzą i pomocą. Dzięki niemu powstał jeden tekst, teraz powstają kolejne i kolejne... Zatem chętnie wysłucham, ale przede wszystkim postaram się o sprawie napisać tak, żeby dobro dzieci stało na pierwszym miejscu.
Agnieszka
W dniu 3 października w Zakopanem odbył się Kongres Stowarzyszenia Sędziów Sądów Rodzinnych.
Na tym Kongresie pojawili się "Ojcowie z Trójmiasta" i nie tylko.
Została wręczona petycja wraz z postulatami nt. orzekania w sprawach rodzinnych.
Pikanterii temu wydarzeniu dodaje fakt ze żadna sędzia w rozmowach kuluarowych nie wiedziała co to jest SYNDROM GARDNERA.
O zgrozo...to jak Ci decydenci mają funkcjonować???Jak decydować o losach naszych dzieci???
Oto tekst wspomnianej petycji:
Gdańsk, dn. 03.10. 2007 r.
Stowarzyszenie
Na Rzecz Poszanowania
Prawa Dzieci i Rodziny
„Ojcowie z Trójmiasta”
Stowarzyszenia Sędziów
Sądów Rodzinnych w Polsce
Drogie Panie Sędziny i, rzadko spotykani i cenieni w tym gronie Panowie, Sędziowie Sądów Rodzinnych!
Nie zjawiamy się tu z naszymi postulatami po to, by wywoływać emocje lecz by zaznaczyć, że w polskich rodzinach, niestety często tych rozbitych, są - nie tylko najważniejsze dla nas wszystkich - dzieci, ich matki, ale także my, ojcowie.
Jesteśmy tu po to, by zwrócić Państwa uwagę na możliwość kierowania się nie tylko literą prawa, ale także by zawsze można było w nim dostrzec także potężnego i wiele mogącego ducha prawa.
Proszę się nie dziwić, że często powodują nami emocje, którym upust dajemy także na salach rozpraw. Ale przemawia przez nas troska, miłość i fizycznie wręcz boląca izolacja od własnych dzieci zasądzana na Waszych salach, a mierzona godzinkami spotkań na wiele tygodni ich rozłąki. Po wielu miesiącach i latach tułania się po salach sądowych bezwład i bezduszność systemu którego jesteście przedstawicielami, nawet u anioła wywołałby złość niezrozumienia.
Do tego głosu przyłączają się nasi zrozpaczeni rodzice – kochający niewidywane wnuczęta dziadkowie, nasi bracia, siostry, znajomi, ale także ich dzieci, które nie mogą pojąć dlaczego świetnie rozumiejący się kuzyni, kuzynki i kumple są teraz niedostępni.
Nasz protest to nasza walka, ale lepiej, by toczyła się ona (jeśli nie ma innego wyjścia) tu, na argumenty niż na oczach naszych dzieci, które są nam wydawane jak kozy, gdy stoimy z kwitami w ręku w towarzystwie zdegustowanych sytuacją policjantów i przez zamknięte drzwi prowadzimy jałowe dyskusje z matkami, którym nie na rękę jest akurat wypełniać postanowienie sądu.
Dziś czujemy się pariasami w wolnym państwie równych praw. Naszą winą jest to, że kochamy nasze dzieci, a na dziś sędziami w naszych sprawach, na dobrą sprawę nie jesteście Wy, drodzy Sędziowie Sądów Rodzinnych, ale kobiety, które w naszych osobach odreagowują swoje problemy używając dziecka jako karty przetargowej.
Dla wielu ojców, przede wszystkim tych gorzej radzących sobie ekonomicznie bywa czasem kłopotliwe realizowanie obowiązku alimentacyjnego. Postawieni w roli jedynie płatnika, czujemy się jak bankomaty, których inwencja zostaje ograniczona do zdobywania i wysyłania pieniędzy. A przecież mając szansę bycia z dziećmi potrafimy, gdy trzeba, wypruć żyły, by do zasądzonych kwot dołożyć znacznie więcej. I możemy dać jeszcze coś innego, czego nie da się przeliczyć na żadną walutę świata. Miłość, radość, i poczucie stabilizacji.
I tych wartości tkwią w nas nieprzebrane pokłady.
Ofiarami takiego stanu rzeczy nie jesteśmy my – ojcowie, ale przede wszystkim dzieci. Nie tylko te nasze, nam najbliższe, ale i te z najbliższej rodziny; koleżanki i koledzy ze szkół i przedszkoli, które często muszą w swoich główkach budować wytłumaczenie zastanej sytuacji.
Wielu z nas musi walczyć z zarzutami o molestowanie własnych dzieci. Bywa tak, gdy nie można nam dokopać w inny sposób. Oczyszczenie się nie jest trudne samo w sobie, ale zabiera całe miesiące, w których dziecku wtłacza się okropności na temat ojca, któremu do tej pory ufało. Taką sytuację, o zgrozo, świadomie forsuje matka, a dziecko, w obliczu jej ślepej furii ni jak nie może osłonić swojej psychiki. Wiadomo, że nie jesteśmy seryjnymi mordercami, ale wikłanie nas w absurdy powoduje przedłużającą się izolację. To wpływa na postrzeganie ojca przez córkę czy syna. A matki naszych dzieci, mimo czasem silnych osobowości, chyba same ulegają forsowanym przez siebie wizjom. One przecież też są podatne na stres. Im też potrzebna jest pomocna dłoń. Tak ciężkie zarzuty powinny być przyjmowane w obecności psychologa, a za fałszywe zarzuty powinno się w takiej sytuacji pociągać do odpowiedzialności.
Złamaną rękę się składa, chory organ operuje, ale złamaną wrażliwą psychikę dziecka w majestacie prawa i w oparciu o niekiedy dziwaczne decyzje RODK pozostawia się swojemu losowi. Tej traumy czasem nie widać gołym okiem, ale rzutuje ona na kolejne lata rozwoju naszych pociech i już dziś wypacza ich dorosłość i kładzie się ponurym cieniem na losach ich przyszłych rodzin.
A rozwodów coraz więcej. Mamy szansę i musimy - tu i dziś - budować przyszłość następnych pokoleń.
W związku z powyższym postulujemy także:
- obligatoryjne nieizolowanie ojców w sytuacjach rozstania rodziców, wywołujące u dziecka nieufność w stosunku do taty, a także do swojego dotychczasowego zachowania,
- niezasądzanie nieproporcjonalnych czasów przebywania rodziców z dzieckiem z rażącą dysproporcją na niekorzyść ojców,
- zdecydowane zabezpieczenie możliwości odbywania postanawianych spotkań już w momencie ich ustanawiania, ukracając w ten sposób samowolę matek w tym obszarze.
pozdrawiam wszystkich czytających i zapraszam na
http://ojcowie.pl