Temat: Raport strachu
Paweł Ragan:
Mam pewną propozycję dot. zmiany nazwy tzn. "Raport strachu"
o ile pamiętam u nas nazywano to "raportem potencjalnego zagrożenia"
Pomysł dobry i może być skuteczny, ale Tak jak Sławek zauważył wymaga pewnej kultury organizacyjnej.
Ja niestety obserwowałem kiedyś jak tego typu praktyka może się nie przyjąć. Raporty z wypadków i "near miss-ów" były rozsyłane globalnie i nie zawsze były adekwatne do miejscowej kultury.
Szczytem ubawu dla załogi był raport po "near miss" (wciągnięcie odzieży) w meksyku pokazujący jak nie należy się ubierać na wydziale montażu. Zawierał on zdjęcia robotników "złapanych" na zakładzie w raperskich spodniach, butach koturnach, z ramionami obwieszonymi setką bransolet, w ekstremalnych miniówkach itd..
Ogólne obśmianie kilku takich "raportów z marsa" spowodowało, że załogi nijak nie dało się przekonać do uczestnictwa w tego typu działaniach. Nawet gdy potem nastąpiła ogólna poprawa i dostosowanie raportów do naszych warunków, nikt nie był w stanie zatrzeć pierwszego wrażenia ogólnego ubawu - ludzie na "spotkania z bezpieczeństwem" przychodzili nastawieni jak na dobrą komedię.
Dlatego zanim decydujecie się wprowadzić takie narzędzie upewnijcie się że zrobicie to na tyle profesjonalnie aby go nie zdewaluować.
Z mojej praktyki - dobre efekty przyniosło ustalenie imiennej odpowiedzialności operatorów za stanowiska pracy. Obowiązkiem takiej osoby jest analizowanie zgłoszeń o zagrożeniach i inicjowanie działań korygujących. Każdy wpis o nieprawidłowości musi być przez "właściciela" oceniony i pociągać za sobą konkretne działania, których postępy są potem monitorowane.