Temat: dlaczego miałbym zagłosować ?
Z upeerowskiej witryny
D. Sośnierz: coś uczynił, Korwinie... ?
sobota, 03 lipca 2010 01:00
Wspieranie człowieka, który od lat lepiej od Napieralskiego rozkręca antywolnościową koniunkturę w społeczeństwie jest kpiną z własnych wyborców i każe żałować wyrażonego dla JKM poparcia. A jeśli już bawić się w strategiczne operacje na jednym głosie, to z punktu widzenia wolnościowców korzystniejsze jest raczej zwycięstwo Komorowskiego.
Brazylia przegrywa z Holandią, a Janusz Korwin-Mikke – ze słabością do Kaczyńskiego i zaleca głosować w drugie turze na zakamieniałego socjalistę. Świat staje na głowie...
Pan Janusz często się chwali, że nie ogląda telewizji, ale może tym razem pomogłoby mu to zorientować się, do czego przykłada rękę. Może warto, żeby obejrzał wyborcze audycje, w których „mniejsze zło” centralny motyw uczyniło z lżenia liberalizmu. I wcale nie o to chodzi, że jakoś szczególnie należy wierzyć w szczerość tego, co polityk mówi przed wyborami. Można spokojnie założyć, że Kaczyński jest tak samo bezideowym, cynicznym oszustem jak Komorowski.
Problem w tym, że działalność Kaczyńskiego z biegiem czasu jest coraz bardziej szkodliwa właśnie w sferze werbalnej i ideowej. Wspieranie człowieka, który od lat lepiej od tow. Napieralskiego rozkręca antywolnościową koniunkturę w społeczeństwie jest kpiną z własnych wyborców i po raz kolejny każe żałować publicznie wyrażonego dla JKM poparcia.
Trudno mi uwierzyć, że JKM kupuje jeszcze frazesy o walce z agenturą od kogoś, kto wraz ze swoją ekipą pogrzebał szansę na lustrację i utajnił raport z likwidacji WSI. Naprawdę, oglądając umizgi do tow. Gierka trudno chyba traktować go inaczej niż jak krętacza bez skrupułów, bez żadnych poglądów, zdolnego do wszystkiego, żeby tylko znowu móc się ponapawać władzą.
Korwin-Mikke na pewno zdaje sobie sprawę z tego, że różnice między kandydatami PO i PiS są równie nieistotne, jak różnice między całymi tymi partiami i że są to rozbieżności tego rodzaju, że na nasze życie wpływ będą miały zerowy. Jest obojętne, kto z nich będzie rządził i nie ma sobie czego po żadnym z nich i bandach obiecywać. Ale nie jest obojętne, w imię jakich haseł to zwycięstwo osiągnie.
Gdyby Kaczyński skupiał się jak kiedyś na opowiadaniu o walce z korupcją, układami i obronie rodziny, to – choć na pewno bym się nie wygłupiał z głosowaniem na niego – życzyłbym mu powodzenia w starciu z eurofilem na usługach WSI. Ale w tej chwili to właśnie Kaczyński ustawił optykę sporu tak, żeby w sferze propagandowej była to walka Polski liberalnej z solidarną. Dlatego życzę mu upokarzającej klęski, szybkiej politycznej emerytury i żeby jeszcze kot mu zdechł. Na pohybel oszczercom wolności!
Poza wszystkim, niektórzy z nas mają jeszcze w pamięci postawę JKM z AD 1995, kiedy nie chciał poprzeć Wałęsy przeciw Kwaśniewskiemu, kiedy mówił o dżumie i tyfusie, kiedy z właściwą sobie ciętą inteligencją zauważał, że prawdopodobieństwo, że nasz głos o czymkolwiek zdecyduje jest mniejsze, niż że po drodze do lokalu wyborczego przejedzie nas tramwaj – więc głosowanie „strategiczne” wbrew sumieniu i przekonaniom nie ma po prostu sensu. Szkoda, że JKM najwyraźniej o tym zapomniał i teraz głośno roztrząsa zalety tyfusu.
Zwracam też uwagę, że jeśli już mamy się bawić w strategiczne operacje na jednym głosie – to z punktu widzenia ruchu wolnościowego korzystniejsze jest raczej zwycięstwo Komorowskiego. Po pierwsze, co by nie mówić, niektóre usiłowania PO blokowane przez PiS i Prezydenta, będą teraz mogły być przegłosowane bez przeszkód – np. zmiana w finansowaniu partyj politycznych.
Po drugie, obecna polaryzacja sceny pomiędzy PO a PiS jest skrajnie niekorzystna dla wszelkich oddolnych inicjatyw. Póki trwa święta wojna farbowanych liberałów z łże-patriotami, angażuje ona praktycznie całą uwagę wyborców. A klęska Kaczyńskiego, najlepiej sromotna, ma szanse rozpocząć rozpad PiS – co z kolei odbierze Platformie główną rację bytu i odbierze poparcie tych, którym antyPiS-owska fobia zupełnie odbiera teraz zdolność trzeźwej oceny sytuacji.
A poza wszystkim – popieranie Kaczyńskiego jest fatalną zagrywką marketingową. Skojarzenie z moherami jest nam akurat najmniej teraz potrzebne. Siłą nośną UPR jest wywrotowy liberalizm, a nie siermiężny opiekuńczy pseudokonserwatyzm, z jakim kojarzy się Jarosław Kaczyński.
Dobromir Sośnierz