Monika S.

Monika S. ciągle szukam wyzwań

Temat: Rozbiory uratowały Polskę?

"Czym był dla szlachcica patriotyzm?

- Miłością własną. Szlachta całkowicie utożsamiała Rzeczpospolitą ze sobą, mimo że stanowiła tylko 10-20 proc. ludności ją zamieszkującej. Trzeba jej pogratulować pomysłowości, konsekwencji i bezwzględności w realizowaniu własnego interesu grupowego."

http://wyborcza.pl/magazyn/1,134728,14919359,Polska_ur...

konto usunięte

Temat: Rozbiory uratowały Polskę?

Tworzy Pani w grupie Historia prowokacyjny tytuł wątku i wstawia link do płatnego artykułu z GW, która w żadnym razie nie może być wiarygodnym źródłem analiz historycznych??? Czy Pani jest przedstawicielem handlowym GW i bierze za to pieniądze? Żenada.
Renata Ż.

Renata Ż. Marketing Manager

Temat: Rozbiory uratowały Polskę?

Monika, wklej treść jak masz dostep, poczytam bo ciekawe.

konto usunięte

Temat: Rozbiory uratowały Polskę?

Chyba jak by miała to oby od razu wkleiła, nieprawdaż? Trzeba płacić :)
Monika S.

Monika S. ciągle szukam wyzwań

Temat: Rozbiory uratowały Polskę?

Przepraszam bardzo, ale ja mam Gazetę, bo ją dzisiaj kupiłam papierowo i mam dostęp do Piano, zapomniałam, że nie widać całego artykułu, zaraz przekleję.

Panie Szczurowski, więcej wiary w ludzi, zakupy robiłam, pranie, sprzątanie, dzieci mi w domu płaczą, nie siedzę w internecie 24 h jak pan ;P
Monika S.

Monika S. ciągle szukam wyzwań

Temat: Rozbiory uratowały Polskę?

Bez suwerenności w polityce wewnętrznej i zagranicznej, bez sprawnej, centralnej władzy - już na długo przed rozbiorami Polska istniała na mapie, ale jakby jej nie było. Rozmowa z kulturoznawcą Janem Sową
Dorota Wodecka: ''Atakuję formę polską, ponieważ to jest moja forma'' - pisał Witold Gombrowicz. Przywołuje pan ten cytat w swojej książce ''Fantomowe ciało króla'' będącej reinterpretacją historii Polski. To z obawy, że podniesie się krzyk oburzonych?

Jan Sowa: Tezy, jakie stawiam, nie są łatwe do uzgodnienia z tradycyjnym, prawicowym patriotyzmem, który chce dominować w przestrzeni społecznej. Ale nie bałem się agresywnych ataków, bo książka nie jest łatwa, co ogranicza liczbę czytelników. Nie jest lekturą dla kiboli. Gombrowicza zacytowałem z rozmysłem, bo nie chciałem, aby książka została odebrana jako zamach na polską historię. Krytykuję formę polską, ponieważ to jest moja forma. Jestem częścią tej wspólnoty, jakkolwiek ona funkcjonuje i cokolwiek mi się w niej nie podoba.

Dowodzi pan, że Rzeczpospolita była państwem fantomowym.

- Odwołuję się do koncepcji dwóch ciał króla opisanej przez historyka Ernsta Kantorowicza. Pokazuje on, że zgodnie z wczesnonowoczesną koncepcją teologiczno-polityczną monarcha miał dwa ciała: swoje własne, biologiczne, i - jako władca - ciało wspólnotowe, polityczne. Można powiedzieć, że państwo było jego ciałem.

Problem I Rzeczypospolitej polegał na tym, że król został przez szlachtę, właściwego suwerena, pozbawiony swego ciała politycznego - zniszczone zostały struktury i mechanizmy gwarantujące istnienie państwowości. Dlatego I RP była państwem fantomowym, takim jak np. amputowana kończyna: mogło się wydawać, że istnieje, jednak w rzeczywistości go nie było.

Stało się takie po śmierci ostatniego z Jagiellonów.

- Wtedy definitywnie zakończył się ciąg dynastii i sukcesji, a zaczął rozkład Rzeczypospolitej prowadzący do rozbiorów. W nowoczesnej Europie tylko te państwa, które potrafiły wykształcić silnie funkcjonującą władzę absolutystyczną, były w stanie utrzymać się w ładzie międzynarodowym wyznaczonym przez pokój westfalski. Rzeczpospolita takim państwem nie była. Była urojeniem i wyobrażeniem.

Istniała na mapie.

- Tak, ale to nie oznacza, że była państwem. Zgodnie z założeniami ładu westfalskiego cechami państwa są: suwerenność w polityce wewnętrznej i zagranicznej, sprawna, centralna władza, która jest w stanie nakładać podatki i zorganizować siły wojskowe do ochrony swojego terytorium i która ma monopol na stosowanie przemocy. Król polski był tego pozbawiony: nie był w stanie nakładać podatków i ich ściągać, prowadzić samodzielnie polityki międzynarodowej (magnaci chętnie wchodzili w sojusze z obcymi władcami przeciw niemu), nie sprawował kontroli nad terytorium i jego mieszkańcami, co pokazywało wiele rokoszy polskich możnowładców.

Pokój westfalski zawarto w 1648 r. Znamienne, że to także rok powstania Chmielnickiego - początku definitywnego upadku I RP.

Dlaczego według pana to znacząca zbieżność?

- Ponieważ rok 1648 to zarazem moment triumfu pewnego porządku na zachodzie Europy i porażki innego pomysłu na organizację społeczeństwa i polityki, wedle którego funkcjonowała Rzeczpospolita. Rzeczywiście I RP, tak jak chcą jej dzisiejsi apologeci, była alternatywą ustrojową wobec rodzącego się zachodniego nowoczesnego, demokratycznego porządku. Ale ta alternatywa przegrała, bo nie była w stanie dopasować się do nowych, westfalskich reguł.

Skąd ta niemożność?

- Rozbieżność między Wschodem a Zachodem sięga czasów, kiedy ekspansja kultury rzymskiej osiągnęła kres na granicy Łaby. Tam też mniej więcej kończą się wpływy Karolingów i tzw. klasycznego feudalizmu, odmiennego od średniowiecznego porządku społeczno-politycznego obowiązującego na wschód od Łaby.

W naszej części Europy dominuje tzw. własność alodialna, w odróżnieniu od lennej nie do zbycia. Ziemia jest własnością szlachcica, której nikt nie może go pozbawić. Tymczasem na Zachodzie monarcha feudał ma nad nią kontrolę. Każde nowe pokolenie musi odnawiać przed nim śluby i składać mu przyrzeczenia. Na Wschodzie ziemia to własność dziedziczna.
Stąd u nas fundamentalna niezależność szlachty i niemożność ukonstytuowania się monarchii absolutystycznej z silną centralną władzą. Powstają niezależne dominia magnackie, quasi-państwa. Np. ordynacja Zamoyskich miała powierzchnię 70 tys. km kw. To jest ok. jednej czwartej dzisiejszej powierzchni Polski!

Grzechem szlachty była chciwość.

- Jednym z wielu, i nie chodzi tylko o ziemię. W I RP efektywne opodatkowanie dochodów i majątku szlachty to ok. 5 proc., bo szlachta była zbyt mocna i władca nigdy nie był w stanie skutecznie opodatkować poddanych. Ci, którzy postulują, by Polska stała się rajem podatkowym, powinni pamiętać, że już nim była i król nie miał pieniędzy na prowadzenie jakiejkolwiek polityki. Szlachta uważała, że to dobrze, bo król powinien być słaby. Jak to się skończyło, wszyscy wiemy.

Król nie miał ani pieniędzy, ani władzy, ani wojska, które pomogłoby mu po tę władzę sięgnąć.

- Artykuły henrykowskie zakazywały królowi posiadania więcej niż 3 tys. żołnierzy, i tak było aż do końca I RP, gdy ościenne państwa miały po 100 tys. Wojsko w Rzeczypospolitej było prywatne, szlacheckie. Szacuje się, że np. Wiśniowiecki miał stale pod bronią 10 tys. ludzi. Wojska takie walczyły czasem wraz z królem polskim w interesie państwa, a czasem po stronie innego władcy przeciw polskiemu państwu. To kolejny objaw nieistnienia państwa polskiego.

Czym był dla szlachcica patriotyzm?

- Miłością własną. Szlachta całkowicie utożsamiała Rzeczpospolitą ze sobą, mimo że stanowiła tylko 10-20 proc. ludności ją zamieszkującej. Trzeba jej pogratulować pomysłowości, konsekwencji i bezwzględności w realizowaniu własnego interesu grupowego.

Jan Kazimierz zrezygnował w 1668 r. z korony polskiej, bo nie był w stanie przeprowadzić reform umożliwiających skuteczne rządzenie państwem. Kilka lat wcześniej w mowie sejmowej przewidywał, do czego doprowadzi opór szlachty przeciw reformom. Mówił: ''Moskwa i Ruś odwołają się do ludów jednego z niemi języka i Litwę dla siebie przeznaczą; granice Wielkopolski staną otworem dla Brandenburczyka (). Wreszcie Dom Austriacki, spoglądający łakomie na Kraków, nie opuści dogodnej dla siebie sposobności i przy powszechnym rozrywaniu państwa nie wstrzyma się od zaboru''. I tak właśnie się stało niemalże dokładnie 100 lat później.

Co odpowiedziała mu wtedy szlachta?

- Że takie są wyroki niebieskie: tak jak Chrystusa zamordowano, tak Polska musi upaść, ale zmartwychwstanie, bo opiekuje się nią Bóg. Późniejszy mesjanizm romantyczny jest w dużej mierze echem takiego myślenia szlachty. Była to jednak tylko ideologiczna obrona jej własnej pozycji, w którą godziły reformy Jana Kazimierza.

Jednak jej dzieci kształciły się na Zachodzie. Nie przesiąkały duchem reformatorskim?

- Kiedy w XVIII w. szlachta zauważa, że powracający z Francji czy Włoch młodzi szlachcice przywożą nowe idee, zgłasza projekt prawa, które zakazuje wyjazdów na Zachód. Żeby rozumów nie psuć.

Szlachta, która nie dawała sobie odebrać ani krzty wolności, sama chciała się ograniczyć, bo rozpoznawała w tym swój interes. Zdobywanie doświadczenia i najnowszej wiedzy za granicą zostało uznane za niebezpieczne dla tradycyjnego porządku. Przyczyniła się do tego antyintelektualna postawa szlachty, która rezonuje do dzisiaj w polskim dyskursie publicznym.

Wystarczy przypomnieć jeden z ikonicznych elementów projektu IV RP, kategorię ''wykształciuchów''. PiS odważył się na jej użycie, wiedząc, że większość temu przyklaśnie, bo w Polsce brak poważania dla inteligencji. To paradoks, bo z jednej strony badania świadczą o tym, że najbardziej prestiżowym zawodem jest profesor uniwersytetu, a z drugiej - jesteśmy kulturą głęboko antyintelektualną, w której panuje przekonanie, że zbytnia ilość spekulacji, wiedzy, namysłu, racjonalności jest szkodliwa.

To jedyne relikty sarmatyzmu?

- Bynajmniej. Wystarczy wspomnieć hasło kampanii prezydenckiej Bronisława Komorowskiego.

''Zgoda buduje''.

- Ono oddaje głęboki rys naszej kultury - przekonanie, że lepiej artykułować brak kontrowersji, bo konflikty są dowodem słabości. Nacisk pada na jednomyślność, nie na pluralizm.

Dziś w Polsce mały jest szacunek dla negocjacji, deliberacji i kompromisu. O ile Anglicy mówią o ''wzniesieniu się do kompromisu'', tak jakby mówili o zdobyciu górskiego szczytu (to reach a compromise), o tyle w Polsce kompromis kojarzy się z przegraną (pójść na kompromis). Dzisiejsze społeczeństwa są zbyt zróżnicowane, aby dać się zamknąć w jednomyślności. Jeżeli nie pozwolimy na wyartykułowanie antagonizmów w przestrzeni publicznej i nie zgodzimy się na ich starcie na poziomie symbolicznym, jednomyślność stanie się kołem napędowym dla ekstremizmów.
Prawicowych i lewicowych.

- Zrównywanie lewicowego i prawicowego ekstremizmu to gigantyczne nadużycie. Jarosław Gowin zarzucił lewicy, że wydaje dzieła Lenina, ale nie zauważył, że lewica nie jest w stanie wyprowadzić na ulicę 20 tys. chuliganów, którzy demolują centrum Warszawy, tak jak dwa lata temu 11 listopada. Żadne bojówki lewicowe nie robią u nas tego, co rasiści.

Cechą afirmowanej demokracji szlacheckiej był egalitaryzm.

- Ale wyłącznie w obrębie jednego stanu - szlachty. Dla innych była albo marginalizacja (mieszczaństwo), albo niewolnictwo (pańszczyzna chłopów). Szlachta kultywowała sarmacki mit o swoim pochodzeniu. Według niego wywodziła się od rycerzy i wojowników, którzy przyszli z południa lub wschodu Europy i zastawszy ludność uprawiającą ziemię, wzięli ją w panowanie. Określenie ''Polak'' odnosiło się do szlachcica, chłop był tylko niewolnikiem.

Tu widać wielką różnicę między demokracją szlachecką a parlamentaryzmami, które powoli kształtowały się na Zachodzie. W nowoczesnej demokracji parlamentarnej miejsce władzy jest puste. Żadnej grupy nie można identyfikować z całością bytu państwowego. W demokracji szlacheckiej miejsce władzy było doskonale wypełnione przez kolektywne ciało szlachty. Do tego egalitaryzm obecny w zawołaniu ''szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie'' był tylko maską ideologiczną, bo różnice statusu czy majątku między najbiedniejszym a najbogatszym szlachcicem były ogromne.

Kiedy na Zachodzie pańszczyzna odchodzi w przeszłość, w Rzeczypospolitej następuje jej zaostrzenie.

- Już od XVI w. na zachód od Łaby poddaństwo chłopów powoli znika. Powodów było wiele - zmiany demograficzne, odkrycia geograficzne dające możliwość zainwestowania zasobów i wysiłku w handel, a nie rolnictwo, bunty chłopów itp. Pańszczyzna przestaje być opłacalna. Pojawiają się nowe klasy społeczne, np. miejski proletariat.

Na wschód od Łaby wręcz przeciwnie. Od połowy XVI w. pańszczyźniane zobowiązania chłopów stale rosną, osiągając w wieku XVIII w niektórych częściach RP dziesięć dni w tygodniu: rodzina też musiała pracować na zobowiązania narzucone na chłopa. Nie dziwmy się więc, że w czasie rozbiorów chłopi zaciągani do armii zaborczych walczyli przeciw szlachcie przekonani, że ''bronią cesarza przed Polakami''. Powstanie styczniowe na Kresach przegrało w dużej mierze dlatego, że chłopi uważali, że to jest powstanie Polaków, czyli szlachty, która chciała bronić swoich interesów, m.in. prawa do wyzyskiwania chłopów. Dzisiaj dla nas powstanie Polaków znaczy - powstanie narodu polskiego, ale wtedy znaczyło - sprawa szlachty.

Rozbiory były jedyną szansą na utworzenie nowoczesnego państwa?

- Rozbiory są skutkiem tego, że I RP nie umie się odnaleźć w porządku westfalskim. I znów mamy ciekawą zbieżność dat. Rozbiory wypadają mniej więcej wtedy, kiedy ma miejsce rewolucja amerykańska i francuska - dwa wielkie triumfy nowoczesności. Moim zdaniem były trzecim triumfem - eliminacją resztek tego, co przednowoczesne i antynowoczesne.

Triumfem Polski?

- Pod wieloma względami oznaczały postęp i modernizację. Oczywiście w każdym zaborze było inaczej, ale nie zgadzam się z tezą, że w rosyjskim była wyłącznie rujnacja i plądrowanie. Przecież obszar Warszawy i Łodzi był jednym z najlepiej rozwiniętych gospodarczo obszarów całego Imperium Rosyjskiego. To tu powstały pierwsze masowe, nowoczesne partie polityczne.

Dopiero zaborcy opodatkowują masowo szlachtę i konstruują mechanizm administracyjny. Dopiero oni znoszą pańszczyznę, wyzwalając ''polskich'' chłopów od Polaków. Reformują gospodarkę.

Polska gospodarka opierała się na eksporcie zboża, co było głównym źródłem dochodów szlachty. Historyk Witold Kula pokazuje, że paradoks tej gospodarki polegał na tym, że była oparta na niskowydajnej produkcji zboża. Mniej więcej od XVI w. na Zachodzie wydajność ta jest coraz większa, a na obszarze RP jest albo stagnacja, albo wręcz spadki. Dopiero w czasie zaborów wydajność wzrasta - zaborcy byli w stanie produkować zboże w Polsce lepiej niż Polacy.

Pod zaborami na terenie byłej I RP rozwija się infrastruktura i zmieniają się stosunki społeczne. Ale następuje też zmiana społeczno-kulturowa - nowoczesność kształtuje się jako siła antagonistyczna wobec tradycyjnej tożsamości polskiej. Antagonistyczna nie tylko dlatego, że te wszystkie zmiany wprowadzają zaborcy, lecz także dlatego, że reformy dotykają tradycyjnych wzorów życia: relacji między szlachtą a resztą mieszkańców, związków między miastem a wsią, pozycji administracji państwowej itp.

Zaborcy przeprowadzają jednak te reformy ze względu na swój własny interes.

- Zgoda. Dążyli do osłabienia polskiej szlachty, żeby skutecznie rządzić podbitymi terenami. Ale ze względu na pasożytniczą pozycję szlachty działania skierowane przeciw niej miały pozytywne skutki. Dla wszystkich.

Proszę zauważyć, że w dwudziestoleciu międzywojennym, gdy Polacy mają wreszcie własne państwo, problem wsi i rolnictwa powraca. Przez 20 lat nie zostaje skutecznie przeprowadzona reforma rolna. Chłopi, w wielu częściach II RP skrajnie biedni i głodujący, domagali się parcelacji majątków. Pod ich wpływem w 1920 r. przyjęto pierwszą ustawę w tej sprawie, dość radykalną i wychodzącą naprzeciw oczekiwaniom chłopstwa, jednak jej przeciwnikom udało się ją obalić. Następną reformę przeprowadza Sejm w 1925 r., jednak jej wprowadzanie idzie opornie. Szacuje się, że w 1939 r., a więc prawie 15 lat później, udaje się rozparcelować niewiele ponad połowę majątków, których dotyczyła reforma. Ostatecznie problem rozwiązuje dopiero manifest PKWN w 1944 r., którego decyzje szybko, bo w ciągu trzech, czterech lat, zostają wprowadzone w życie. Czyli znowu obcy musieli nam pomóc.
Teoretyczka kultury Gayatri Spivak, analizując panowanie brytyjskie w Indiach, zaproponowała pojęcie enabling violation , gwałtu, który niesie pozytywne skutki. Oto w wyniku gwałtu kobieta zachodzi w ciążę, decyduje się urodzić dziecko i ostatecznie obdarza je szczerą miłością. Dziecko jest dla niej źródłem szczęścia, co nie znaczy, że sam gwałt był dobry; jednak pewne jego skutki można uznać za pozytywne.

Spivak odnosi pojęcie enabling violation do dyskusji na temat modernizacji Indii w czasach kolonialnych. Obrońcy kolonializmu wskazują na wiele inwestycji i reform społeczno-ustrojowych, które okazały się korzystne dla późniejszych niezależnych Indii - to budowa linii kolejowych, stworzenie namiastki parlamentu itp.

Tak samo proponuję odczytywać rozbiory - dawka przemocy, która była konieczna do ich dokonania, nie zasługuje na pozytywną ocenę, jednak można wskazać wiele pozytywnych skutków. Bo czy zniesienie pańszczyzny było złe? Wszak równało się zniesieniu niewolnictwa i w tym sensie czymś dobrym było zniszczenie elementu tradycyjnej tożsamości kultury polsko-sarmackiej, której by nie było bez darmowej, niewolniczej pracy chłopów.

Jak rozumiem, pana zdaniem rozbiory nie są skutkiem doraźnej konfiguracji polityczno-wojskowej w XVIII w.?

- Nie są. Są skutkiem procesów społeczno-kulturowych, które należy rozpatrywać przy założeniu tzw. długiego trwania: oto pewne podstawowe formy organizacji społecznej, kulturowej czy gospodarczej mają tendencję do trwania przez długi czas - 200, 500, a nawet 1000 lat - i aby ocenić ich wpływ i skutki, trzeba przyjąć podobną perspektywę czasową. 200 lat to ogromnie dużo z punktu widzenia indywidualnego życia, jednak w trwaniu społeczeństwa czy narodu - stosunkowo niewiele. Dlatego możemy z powodzeniem połączyć wydarzenia, które dzielą dwa wieki, w jeden związek przyczynowo-skutkowy.

W ten sposób proponuję rozważać łącznie początek i koniec I RP, czyli - mniej więcej - pierwszą wolną elekcję i rozbiory. Te drugie przypieczętowują coś, co ta pierwsza rozpoczyna, dzieli je właśnie 200 lat. Królestwo, a później Rzeczpospolita, było potężnym państwem, może najpotężniejszym w Europie. Przecież to czas, kiedy eliminujemy Krzyżaków, zawiązujemy unię z Litwą, podbijamy olbrzymie tereny na Ukrainie i dochodzimy aż do Moskwy. Tak potężne państwo nie może zniknąć ot tak, od razu. Gigantyczne ciało musi długo gnić. Pierwsza Rzeczpospolita to czas gnicia struktury, która była potężna, ale nie mogła już funkcjonować, bo zmieniły się realia wokół niej. Rozbiory to moment kulminacyjny, ostateczny. Od tego czasu Polski nie ma już na mapie, ale tak naprawdę nie było jej o wiele wcześniej, z grubsza od końcówki XVII w.

Z perspektywy długiego trwania należy przypuszczać, że gdyby nie rozbiory, to i tak Rzeczpospolita zniknęłaby z mapy Europy, bo nie była państwem nowoczesnym?

- Na pewno byłyby gigantyczne problemy ze stworzeniem spójnego i nowoczesnego państwa i narodu. Zresztą jeszcze w czasie rozbiorów niektórzy zdawali sobie z tego sprawę: Słowacki notował w 1847 r.: ''Polska, gdyby się była utrzymała, byłoby tak, jak dziś w Hiszpanii. - Skrzyn [ecki] jak dyktator - Chłopicki i Krukowiecki jak Narwaezy. () - Wilno z Mickiewiczem poszłoby pod prawo wojenne jak Barcelona. Autor Nieboskiej bruździłby i zawichrzał pałacem - sądząc, że dramat z królami odgrywa. - Sejm gadałby jak kortezy''.

Problematyczne byłoby też zapewne skonstruowanie powszechnie podzielanej tożsamości narodowej. Kategoria ''Polak'' istniała długo przed XIX w. Obejmowała jednak, powtórzmy, tylko szlachtę. Trzeba by więc było nie tyle stworzyć od zera pewną kategorię, ile odtworzyć już istniejącą, ale hermetyczną i definiującą się wręcz przez tę hermetyczność. To byłoby większe wyzwanie niż konstrukcja narodowych tożsamości w krajach Zachodu. Łatwiej jest utworzyć nową grupę z ludzi, którzy nie tworzą żadnej konkretnej całości i w której nikt nie ma silnej tożsamości, niż skłonić już istniejącą do tego, żeby się otworzyła na innych. Rozbiory poniekąd ułatwiły zadanie, tworząc zewnętrzne zagrożenie, wobec którego prościej było wygenerować wspólną tożsamość opozycyjną.

W czasie zaborów Polska przestaje być bytem fantomowym, mimo że na mapach jej nie ma.

- Przestaje być fantomem, bo jej nieistnienie staje się już ewidentne dla wszystkich. Rozpoznanie rzeczywistości przez romantyków jest o wiele trafniejsze niż wcześniejsze wizje potęgi Rzeczypospolitej: zaborcy byli silniejsi, zniszczyli nas, polskiego państwa nie ma!

To bardzo polskie podejście - myślenie o sobie w kategoriach ofiary.

- Tymczasem w dużej mierze sami to sobie zrobiliśmy, a właściwie elity państwa całej reszcie. Było tak w wielu wymiarach, nie tylko politycznym. Zwróćmy np. uwagę na mit rozpijania narodu przez zaborców i okupantów. Szlachta zrobiła to znacznie wcześniej. Tylko i wyłącznie ona miała prawo do produkcji alkoholu i nakładała na chłopów obowiązki dotyczące jego konsumpcji. I jeśli np. chłop się żenił, musiał kupić od pana określoną ilość alkoholu. Nie mógł pić w karczmie w wiosce, która nie była własnością jego pana, ale wyłącznie tam, gdzie zyski z jego picia czerpał pan. W interesie szlachty było rozpijanie chłopstwa. Pomyślmy, jaki był nasz własny wkład w ukształtowanie tego rodzaju rzeczywistości społecznej. To samo dotyczy rozbiorów, peryferyzacji Polski i jej upadku gospodarczego.

Po wydaniu ''Fantomowego ciała króla'' zarzucano panu, że przepisywanie polskiej historii nie ma sensu.

- Są historycy, którzy uważają, że historia to zespół faktów, które się wydarzyły, i koniec. Dla mnie jako kulturoznawcy taka perspektywa jest nie do przyjęcia. Bliższa jest mi wizja Marii Janion, według której zjawy z przeszłości nawiedzają nas, a ich pozycja jest wręcz silniejsza niż żyjących.
I co by nam dziś te zjawy chciały powiedzieć?

- Podpowiadają nam np. tzw. ideę jagiellońską, czyli przekonanie, że Polska powinna być regionalnym hegemonem, zwłaszcza na obszarze dawnych Kresów. Tymczasem zza naszej wschodniej granicy dociera do nas wiele sygnałów, że mieszkańcy naszego niegdysiejszego imperium nie tylko nie chcą w nas widzieć protektorów czy opiekunów, ale aktywnie nas nie lubią. Wskazuje na to opór wobec polskiej pisowni nazwisk i nazw miejscowości na Litwie czy niedawna afera z obrzuceniem jajkami Bronisława Komorowskiego na Ukrainie.

Zbyt łatwo zapominamy, że ''idea jagiellońska'' dla naszych wschodnich sąsiadów oznacza ''ideę kolonialną''. Co gorsza, jej zwolennicy w Polsce widzą w niej alternatywę dla integracji w obrębie Unii Europejskiej, gdzie nasze państwo nie ma szans na pozycję podobną do pozycji np. Niemiec. Tego typu rojenia o potędze były podstawą polityki zagranicznej PiS-u i Lecha Kaczyńskiego, stąd np. jego obsesyjne zainteresowanie Gruzją.

Zgodnie z tą logiką Polska prezentuje się zawsze wobec państw leżących na wschód od niej jako mediator między Wschodem a Zachodem.

To błąd?

- To następstwo historycznego myślenia np. na temat roli Polski na Kresach i przekonania, że była państwem, które przynosiło lepszą kulturę. Tymczasem projekt kolonialny Polski był nie tylko etycznie wątpliwy (francuski historyk Daniel Beauvois pokazuje, że polska ekspansja na wschód oznaczała nasilenie się tam relacji o charakterze niewolniczym), ale też niewydajny.

Zapisana w unii lubelskiej decyzja o ekspansji na teren południowego wschodu, Ukrainy, była bezsensowna. Powstanie Chmielnickiego, które było skutkiem m.in. fatalnej polityki społecznej prowadzonej przez polską szlachtę na Kresach, okazało się porażką i dla Polaków, i dla Kozaków. Ci drudzy postawieni między młotem a kowadłem musieli wybrać alians z Rosją, żeby walczyć przeciw Polsce. Ten sojusz szybko zamienia się w rosyjską dominację. Polska zaś między połową XVII w. a końcem II wojny systematycznie traci kontrolę nad tymi terenami.

Przy tak skrajnie niewydolnej administracji centralnej, rozczłonkowaniu politycznym trudno było przeprowadzić projekt kolonizacji. Polska nie miała aparatury administracyjno-polityczno--społecznej do tego, żeby utrzymać tak duże imperium.

Dostrzega pan inne skutki fantomowości Rzeczypospolitej w dzisiejszym życiu społecznym?

- Mamy historycznie głęboko zakorzenione przyzwolenie, żeby oszukiwać swoje państwo, bo ono nigdy nie było nasze. Mimo że ktoś kantuje na podatkach, niesłusznie pobiera rentę, idzie na lewe zwolnienie lekarskie, nie jest uznawany za oszusta. Polska ma np. wyjątkowo wysoki odsetek rencistów. Nie dlatego, że jesteśmy pokiereszowani fizycznie, tylko dlatego, że wiadomo, jak to się u nas załatwia: łapówka albo kolega, albo ktoś w rodzinie. Ile razy na kopercie dla niepełnosprawnych parkuje wypasione auto, z którego wysiada młody, wysportowany japiszon?

To jest emanacja postawy, że państwo to element pasożytniczy, który nam szkodzi i zagraża. I że im bardziej je oszukujemy, im więcej pieniędzy zostawiamy sobie w kieszeni, tym lepiej, bo państwo by je tylko zmarnowało. Oczywiście rozbiory, okupacje i PRL, kiedy państwo było rozpoznawane jako obiekt obcy, też się do takiego podejścia przyczyniły, jednak jego źródeł należy szukać dużo wcześniej.

*dr hab. Jan Sowa - ur. w 1976 r., socjolog i kulturoznawca. Adiunkt w Instytucie Kultury Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wydał m.in. książki ''Ciesz się, późny wnuku! Kolonializm, globalizacja i demokracja radykalna'' (2008) i ''Fantomowe ciało króla. Peryferyjne zmagania z nowoczesną formą'' (2011)
Monika S.

Monika S. ciągle szukam wyzwań

Temat: Rozbiory uratowały Polskę?

Tam jest jeszcze kilka filmików z youtuba:

http://www.youtube.com/watch?v=ZUNrxcxKQO8
Monika S.

Monika S. ciągle szukam wyzwań

Monika S.

Monika S. ciągle szukam wyzwań

Monika S.

Monika S. ciągle szukam wyzwań

Monika S.

Monika S. ciągle szukam wyzwań

Temat: Rozbiory uratowały Polskę?

No teraz to Pani Monika "przeciąża" bazę GoldenLine. :)

Jeśli już jesteśmy tak "dopieszczani" to jeszcze przydałaby się na początku jakaś Pani synteza artykułu (dla leniwych), gdy mnie to zaciekawi to poczytam szczegółowo. :)
I Pani wnioski/tezy wtedy jeśli coś zacznie mi w duszy "grać" to coś "skrobnę".

konto usunięte

Temat: Rozbiory uratowały Polskę?

Monika S.:

Panie Szczurowski, więcej wiary w ludzi, zakupy robiłam, pranie, sprzątanie, dzieci mi w domu płaczą, nie siedzę w internecie 24 h jak pan ;P

Pani Straszewska, więcej przyzwoitości, a mniej mizernych uszczypliwości.

Po tych wklejkach to już wolę zapłacić te 9,90 żeby tego nie czytać.

Prośba o wnioski i konkretne tezy jak najbardziej zasadna. Chyba, że to taka wrzutka jak z Mazowieckim - a może się pokłócą. A tu nic. Mam nadzieję, że i w tym przypadku podaż idiotów będzie znikoma i znowu się Pani rozczaruje.

Temat: Rozbiory uratowały Polskę?

Piotr S.:
Monika S.:

Panie Szczurowski, więcej wiary w ludzi, zakupy robiłam, pranie, sprzątanie, dzieci mi w domu płaczą, nie siedzę w internecie 24 h jak pan ;P

Pani Straszewska, więcej przyzwoitości, a mniej mizernych uszczypliwości.

Po tych wklejkach to już wolę zapłacić te 9,90 żeby tego nie czytać.

Prośba o wnioski i konkretne tezy jak najbardziej zasadna. Chyba, że to taka wrzutka jak z Mazowieckim - a może się pokłócą. A tu nic. Mam nadzieję, że i w tym przypadku podaż idiotów będzie znikoma i znowu się Pani rozczaruje.
No miejmy trochę więcej tolerancji i łagodności. :)
Wszystko się uczymy i każdy robi błędy. Dla mnie ważne jest aby było ciekawie i bez agresywnych wypowiedzi.Ten post został edytowany przez Autora dnia 09.11.13 o godzinie 20:16

konto usunięte

Temat: Rozbiory uratowały Polskę?

Piotr B.:

No miejmy trochę więcej tolerancji i łagodności. :)

Toż przecież jestem tolerancyjny i łagodny :)
Wszystko się uczymy i każdy robi błędy.

A jak zrobimy błąd to przepraszamy, a nie wykręcamy kota ogonem siląc się na mizerne złośliwości.
Dla mnie ważne jest aby było ciekawie i bez agresywnych wypowiedzi.

A dla mnie ważne jest żeby było uczciwie i mądrze. Pan chyba nie widział zbyt wielu agresywnych wypowiedzi ;) A po wklejkach ma Pan ciekawie, zatem proszę się delektować, nie będę przeszkadzał :)
Luděk V.

Luděk V. tłumacz
polsko-czeski

Temat: Rozbiory uratowały Polskę?

Przeczytałem całość, dla mnie bardzo ciekawe. Rozumiem, że taki wywiad może wywołać polemikę i też bym chętnie poczytał, szczególnie jeżeli byłaby tak samo spójna i ciekawa.
Monika S.

Monika S. ciągle szukam wyzwań

Temat: Rozbiory uratowały Polskę?

Piotr S.:
Monika S.:

Panie Szczurowski, więcej wiary w ludzi, zakupy robiłam, pranie, sprzątanie, dzieci mi w domu płaczą, nie siedzę w internecie 24 h jak pan ;P

Pani Straszewska, więcej przyzwoitości, a mniej mizernych uszczypliwości.

Po tych wklejkach to już wolę zapłacić te 9,90 żeby tego nie czytać.

Prośba o wnioski i konkretne tezy jak najbardziej zasadna. Chyba, że to taka wrzutka jak z Mazowieckim - a może się pokłócą. A tu nic. Mam nadzieję, że i w tym przypadku podaż idiotów będzie znikoma i znowu się Pani rozczaruje.

Ad rem panie albo się pożegna pan z grupą. Chciał pan artykułu? To ma go pan, proszę przeczytać i się do niego odnieść, ale rzeczowo.
Koniec off-topu.Ten post został edytowany przez Autora dnia 09.11.13 o godzinie 20:38
Monika S.

Monika S. ciągle szukam wyzwań

Temat: Rozbiory uratowały Polskę?

Luděk V.:
Przeczytałem całość, dla mnie bardzo ciekawe. Rozumiem, że taki wywiad może wywołać polemikę

Przede wszystkim ciekawe jest podejście, że rozbiory wcale nie były tragedią dla Polski tak jak się to zwykle przedstawia. Wszystkie podręczniki są pełne Targowicy, Kościuszki i żalu za utraconą Polską szlachecką. A jeśli spojrzeć na to z innej strony to okazuje się, że rozbiory były wybawieniem dla Polaków.Ten post został edytowany przez Autora dnia 09.11.13 o godzinie 22:48
Luděk V.

Luděk V. tłumacz
polsko-czeski

Temat: Rozbiory uratowały Polskę?

No właśnie. Trochę mi to przypomina dyskusje czeskich historyków, którzy przez ostatnie 20 lat kwestionują 200 lat obowiązującą tezę, że husytyzm był pozytywny (bo czeski), a epoka pobiałogórska z kolei jednoznacznie negatywna (bo związana z utratą państwowości). Pozwala to patrzeć na historię i wydarzenia (czy to w Czechach, czy w Polsce) z innego punktu widzenia i dostrzegać inne aspekty.
Artur Królica

Artur Królica "Droga przesady
wiedzie do pałacu
mądrości (William
Blake)

Temat: Rozbiory uratowały Polskę?

Temat pasjonujący, bolesny i stawiający zasadnicze pytania o model patriotyzmu. Problem polega na tym, że obecnie w Polsce nie ma miejsca na dyskutowanie o modelu patriotyzmu, bo spór toczy się na linii: patriotyzm a "patriotyzm to rasizm".
Te same argumenty, co przytoczone w wywiadzie, przywoływali w dyskusji o polskiej historii rodzimi nacjonaliści, np. Jan Stachniuk: http://www.toporzel.republika.pl/teksty/dziejef.html (polecam zwłaszcza rozdział XVII - Deformacje "katolickiej harmonii socjalnej" w okresie niewoli.
Nie da się ukryć, że okres niewoli to intensywny rozwój gospodarczy oraz eksplozja demograficzna, zwłaszcza tam, gdzie zaborca trzymał nas krótko, tzn, w zaborze pruskim/niemieckim i rosyjskim.
Ciekawe jednak, że Gaz. Wyb. popularyzuje te same poglądy, które głosili tak znienawidzeni przez nią polscy nacjonaliści. Wyjaśnienie tej ciekawostki nie jest trudne. Przed wojną był to spór między sentymentalnym, naiwnym i bałwochwalczym patriotyzmem a realistycznym, dojrzałym nacjonalizmem - dzisiaj jest to narzędzie pedagogiki wstydu i realizacja "doktryny Palikota", żeby Polakom obrzydzić polskość na ile się da, a także alibi dla postkolonialnych elit "cywilizujących" tubylców zgodnie z wytycznymi z metropolii.
Akcja "zabory były cool" to doskonały pomysł Gaz.Wyb. promowania Unii Europejskiej i godne uczczenie zbliżającego się Święta Niepodległości ;)

Następna dyskusja:

Jak Niemcy zareagowali na n...




Wyślij zaproszenie do