Temat: Survival a komercja
Jakub Łochowicz:
Jacek Aleksander G.:
Na tematykę wojenną wszedł Kuba..
Bo mam wrażenie, że cały czas wchodzisz na warunki ekstremalne.
Nazwij to może - odmienne od tych , które spotykasz na codzień.
Napisałeś,że nie chodzisz na wypady do lasu w pobliże poligonów,lotnisk itp.
Czy to oznacza,że masz dokładną wiedzę gdzie się znajduja WSZYSTKIE" tego typu obiekty ?
Ja nie mam, ale nie widzę też takiej potrzeby. Jak gdzieś mam nie włazić, bo jest teren wojskowy, prywatny czy jakikolwiek, to na pewno napotkam tabliczkę. Oddalę się od tego miejsca i będzie ok.
Nie zawsze masz tabliczkę ...a lotniska,bazy i inne niejawne miejsca nie są przecież obwieszone tablicami...bo to byłoby bez sensu.
I wiesz również, gdzie są WSZYSTKIE anomalie magnetyczne, masz mapy podziemnych kabli enegretyczno-komunikacyjnych,rurociagów, a nawet cieków wodnych ?
Wiesz co może zrobić kompas jeśli staniesz na skrzyżowaniu żył wodnych , a niedaleko jest zakopany węzeł sieci energetycznych ?
Jak wygląda roślinność w tych miejscach ?
Jakie są w takich miejscach różnice temperatur?
Itp.
No właśnie. Powiedz mi jaki jest problem, jeśli idziesz do lasu, tak ot, zwykła codzienność, żadne ćwiczenia - załóżmy że jesteś na wakacjach i nie znasz terenu. Jakimś cudem się gubisz, wyciągasz ten cholerny telefon, bo ma gps - z jakichś przyczyn nie działa, tzn. głupieje (pokazuje prędkość 200km/h, czy to, że jesteś w Afryce, a nie w pobliżu Koszalina) albo nie łapie sygnału. Rozum mi podpowiada, że poszedłbym gdziekolwiek, ze 2km dalej i spróbował raz jeszcze, albo po prostu szedłbym i obserwował co się dzieje. W końcu przecież załapałby ten sygnał. A jeśli nie, to wystarczy znaleźć kamień w lesie, który numeruje drogę (nie wiem jak on się nazywa).
Ja wiem :)
Zadzwonić do nich i się dowiedzieć
gdzie jesteśmy. Mój znajomy tak zrobił w te wakacje na Mazurach. Poprowadzili go jak po sznurku. A jeśli telefon padnie to iść, aż się gdzieś dojdzie lub kogoś spotka.
Liczę zawsze tylko i wyłącznie na siebie.
Reasumując - wychodząc w teren jestem ZAWSZE nastawiony na najgorsze.
Zależy co masz na myśli mówiąc "wychodząc w teren".
Teren - czyli poza miejsce gdzie mam świadomość braku jakichkolwiek odstepstw od normy.
Rozumiem,
że na Twoich szkoleniach tak jest i super. Ale jak idziesz z rodziną na grzyby to też?
Też...tyle,że grzyby mam jakies 30-50 metrów od domu :)
Jeśli tak, to czego najgorszego się
spodziewasz? Tak z czystej ciekawości :-)
Na przykład ...załamanie pogody i hipotermia w lipcu,kiedy w dzień jest 40 stopni , a kilka godzin potem jest załamanie pogody i spadek temperatury do 8 stopni,poza tym ściana wody...
I dwójka Twoich ludzi ( załapanych w survivalu) zaczyna po prostu umierać na hipotermię...a Ty masz kilka minut na podjęcie decyzji.
Być może dlatego - przynajmniej do dzisiaj - wracam w całości i moja ekipa/kursanci/uczniowe są zawsze w komplecie i bez strat ?
Pewnie tak jest, nawet na pewno, ale przecież Ty sztucznie wywołujesz im warunki ekstremalne. A ja cały czas piję do stwierdzenia, że niesolidne oferty survivalowe są w stanie zaszkodzić późniejszemu bezpieczeństwu ludzi biorących w nich udział. Uważam, że tak nie jest, bo taka oferta w moim rozumieniu nie jest szkoleniem do dalszych działań w naszym życiu, a dawaniem ludziom radości z tego, co się dzieje tu i teraz.
Dlatego nie daję rozwiązania...ale wzór na działanie.
Coś jak w matematyce.
Różni się to od szkoleń żołnierzy, policjantów,
strażaków czy lekarzy, gdzie błąd podczas szkolenia skutkuje jeszcze większym błędem w przyszłej pracy, do której przygotowuje to konkretne szkolenie. Z survivalem tak nie jest, bo inaczej dziedzina ta byłaby certyfikowana i nie każdy mógłby używać słowa "survival" w nazwie swojego szkolenia.
Gdyby te służby były uczone myślenia, a nie tylko działania wg.sztywnych procedur ustalanych przez urzędasów, to nie byłoby tylu fauli.
Survival to umiejętność myślenia...a nie tylko nauczenie się technik w dobrych warunkach .
To umiejętność wykonania wszelkich wariacji na temat....przewidywania...przysłowiowe ukręcenie bata z piasku.
Jacek - absolutnie nie chcąc Ci dokuczyć, uważam, że poprzez charakter swojej pracy (byłej pracy?) wszędzie widzisz zagrożenie, którego w 99% nie ma i nie będzie.
Zagrożenie jest dokładnie dookoła...
Przecięcie tętnicy na butelce wyrzuconej przez jakiegoś gnoja...obtarcie pięty..burza w środku upalnego dnia....złapanie kapcia na autostradzie...czy też natknięcie się na ćpuna na głodzie.
Rachunek prawdopodobieństwa po prostu :)
Świetnie, że
jesteś gotowy na wszystko, ale czy to nie odbiera Ci luzu i zabawy, że przy przejściu się plażą jesteś gotów stawić czoła nadlatującym myśliwcom?
A jest taka możliwość ?Bo chyba nie w tym kraju.
Ja bym po prostu nie dał rady
się wyluzować przy takim podejściu i podziwiam.
Spokojna głowa....ci co mnie znają z tej grupy , wiedzą,że nie skradam się obwieszony żelastwem i nie czekam na atak armii wrogów.
Jak jest problem , to włączam opcję " działanie w warunkach extreme" ... i nic poza tym :)
Pozdrawiam,
Kuba
:)
Również pozdrówka
ps. Kuba...wpadnij do mnie...zobaczysz być może inne ( nie lepsze,ale inne)podejscie do tematu.