Jacek Straszak Szef działu HR
Temat: Konwent inaczej - czyli nauka na własnych błędach
Pozwoliłem sobie założyć wątek, aby podzielić się tym co ciekawego dowiedziałem się od innych surwiwalowców i co sam zauważyłem.Po pierwsze - orientacja:
Wprawdzie niemal każdy miał ze sobą mapę, ale wielu z nas miało problemy z jej czytaniem. Najczęstsze pytanie jakie padały to chyba: "gdzie teraz idziemy?" "gdzie jesteśmy?" "daleko jeszcze?". Trochę to smutne, bo jak na leśnych ludzi to trochę za często się gubiliśmy. Tak właśnie większość z nas łażących wychodziła "na krowy" zamiast na czeskie piwo. Przyznam bez bicia że i ja padłem ofiarą tych magnetycznych krów ;) Dlaczego tak się działo? Chyba głównie dlatego że część z nas do mapy w ogóle nie zaglądało, lub posługiwało się nią byle jak - rzut oka na mapę, "to chyba tam" i w drogę.
Po drugie - kondycja:
Strach pomyśleć co by było gdybyśmy taszczyli wszystkie swoje klamoty na plecach, zamiast wrzucać je Tomkowi na pakę... Musimy się wziąć za siebie ;) Szczególnie podobała mi się jedna z sytuacji - "daleko jest do strumienia?", "a z 200m", "eee… a ma ktoś może wodę?" szczyt lenistwa ;)
Po trzecie - nadbagaż:
Wiem że przezorny zawsze ubezpieczony, ale ja osobiście naliczyłem ok. 1,7kg sprzętu, który dźwigałem zupełnie zbędnie. To 1,7 stanowi ok. 1/4 całego dźwiganego złomu. Jak wiele niepotrzebnych rzeczy można by zatem znaleźć w 15kg plecaku? Choć z drugiej strony nie zauważyłem delikwenta (choć wszystkim na ręce nie patrzyłem) który byłby źle przygotowany na spędzenie dwóch nocy w lesie.
Po czwarte - bardzo zaimponował mi Rafał i łatwość z jaką rozpalił ogień ręcznym świdrem. Wiem co potrenować przy najbliższej okazji. Choć te bąble i obolałe łapy o których mówił nie brzmią zbyt zachęcająco ;)
Po piąte - żarcie
Pojawiło się kilka fajnych pomysłów na żarcie w terenie - jedne niezmiernie "ekonomiczne" i sycące, inne bardziej wyuzdane choć proste do przygotowania przy ognisku, ale na pewno muszę się podciągnąć z roślin jadalnych - przecież nie będę wszędzie ciągał Wojtka ;)
Po szóste - przyporząd do wyciągania kleszczy to świetny wynalazek i wart swojej ceny (ok. 30zł). Na razie złapałem dwa ośmionogi, dobrze się obejrzyjcie.
Po siódme - jestem pełen podziwu jak wiele kreatywności wykazali konwentowicze przy budowie schronień. Trzeba będzie przetestować samemu mniej standardowe rozwiązania.
A jakie Wy macie przemyślenia, uwagi, wnioski surwiwalowe?