Temat: Nowa kampania Prudencial - Poszukiwanie klientów sprzed...
Dawid C.:
Jarosław K.:
Jeśli to jest prawda, to mieli świetny pomysł budujący zaufanie. Ale też nie dowierzam. Już zwykłe rozruchy są standardowo umieszczane w wyłączeniach niemal każdej polisy - a co dopiero wojna światowa!!! Być może te polisy były jakiegoś bardzo wyjątkowego typu. Standardowej niemal na pewno nikt by po wojnie nie zrealizował.
Jeżeli masz typową życiówkę - racja, niemal każde TU ma w wyłączeniach śmierć w wyniku wojny. Ale primo - tu chodzi o polisy, które można określić ogólnym mianem oszczędnościowych, secundo - jeśli jakaś polisa była życiówką plus jakaś część składki szła na oszczędność, a klient przed wojną płacił i wojnę przeżył, to wojna niekoniecznie musiała być elementem totalnie dyskwalifikującym późniejszą wypłatę. Możemy tu gdybać - bo nie wydaje mi się żeby wśród nas był ekspert w zakresie OWU dawnych polis :) Moim zdaniem kampania dobra, ale może wyjść Prudentialowi i całemu rynkowi ubezpieczeń bokiem. Dlaczego? Bo zaraz znajdzie się kupa malkontentów, którzy wyjdą z założenia, że jeśli ich przodkowie gdzieś komuś przed wojną płacili, to teraz im się należy kasa. A jak kasy nie dostaną - to będą głośno krzyczeć o ściemie i kolejnym oszustwie...
Ale w którymś z filmów mówią wyraźnie: "pradziadek miał polisę NA ŻYCIE..." - i wtedy ta teoria upada.
Moim zdaniem niebezpieczeństwo takiej kampanii nie polega na tym, że znajdą się ludzie żądający pieniędzy. Ocalałe w ich archiwum nazwiska znajdują się na liście, którą można znaleźć w necie. Jestem przekonany, że ta lista była konstruowana pod dyktando prawników, tak, żeby nikt nie mógł się czepić, że jego tam nie ma.
Trudność jest innego rodzaju - taki insight (rzeczy, o które gdzie indziej musisz walczyć, u nas dostajesz w standardzie) bardzo radykalnie podnosi poprzeczkę oczekiwań wobec towarzystwa. Po takiej kampanii wszyscy będą się spodziewać, że idą ze swoją niehistoryczną, świeżą polisą (np. samochodową albo mieszkaniową) do Prudentiala, a on im wypłacą kasę z uśmiechem na ustach, bez wątpliwości, żądania dodatkowych dokumentów itd. No i że nie będzie rozczarowań dotyczących np. wypłacanych kwot, wyłączeń, oceny rzeczoznawców...
To typowy przykład podmiotu, który wchodzi lub niedawno wszedł na rynek - obiecuje wyjątkową jakość - i na początku dotrzymuje słowa. Ale potem pospolitość skrzeczy - klientów coraz więcej, koszty trzeba obcinać, bo konkurencja siedzi na karku, przełożeni w Londynie wymagają odpowiednich zysków już teraz, żeby akcje nie spadły. No i jakość siada. Tylko że ludzie pamiętają obietnice...
Dlatego ja bym takiej kampanii nie rekomendował żadnemu dużemu, międzynarodowemu koncernowi.