konto usunięte
Temat: Jak miasta ratują polskie kluby
Jestem w trakcie tworzenia artykułu o tym jak miasto Koszalin, główny udziałowiec AZS Koszalin daje ponad 1 mln na długi klubu. Sytuację można przenieść analogicznie na inne dyscypliny. Przeczytajcie koniecznie co do powiedzenia ma prezydent Koszalina, Mirosław Mikietyński.Akademicy zakończyli sezon na siódmym miejscu. O ile wynik sportowy do najgorszych nie należy, to sytuacja finansowa, kolejny rok z rzędu, pozostawia wiele do życzenia. Zobowiązania koszalinian za obecny sezon sięgają blisko miliona złotych. To bardzo dużo biorąc pod uwagę fakt, że od nowego sezonu, by grać w koszykarskiej ekstraklasie trzeba mieć gwarantowany budżet w wysokości 2 milionów złotych.
„Czarodzieje z wydm” o przyszłych długach pomyśleli w trakcie sezonu i za zgodą zawodników obniżyli im pensje. Kiedy Kotwica działała, prezes AZS, Krzysztof Szumski ze spokojem zapewniał, że teraz nie będą o tym myśleli i jak zakończy się sezon, to zajmą się problemem. Problemem się zajęli, tylko nie ci ludzie co trzeba. Ciężar spłacenia wszystkich zobowiązań wzięło na siebie miasto. Z pieniędzy przeznaczonych na promocję Koszalina, AZS otrzymał 1,1 miliona złotych. Pieniądze te niemal w całości pokryją długi akademików. Mało tego, dodatkowo AZS otrzyma jeszcze ponad pół miliona z budżetu przeznaczonego na sport. Łącznie ponad 1,5 miliona złotych. Gest szlachetny, bo właśnie dzięki tym pieniądzom kibice w Koszalinie będą mogli kolejny rok cieszyć się koszykówką na najwyższym poziomie. Pytanie jest jednak, czy miasto powinno pomagać w tak dużym zakresie spółce akcyjnej jaką jest AZS Koszalin.
Dlaczego miasto zdecydowało się dać aż ponad milion?
Mirosław Mikietyński, prezydent miasta Koszalin: To jest proste i oczywiste. Na finansowanie koszykarzy i piłkarek ręcznych wydawaliśmy do miliona złotych rocznie. W tym roku, euro i dolar poszybowały w gore i budżet który był na 2,4, zrobił się na 3. Sponsor, który miał dać wiec dal mnie. Dylemat był taki, ze albo dajemy na koszykówkę i ja utrzymujemy przy życiu, ale nie dajemy i pozwalamy umrzeć koszykówce. Nie było innego wybory. Zdecydowałem się dać pieniądze, bo jest sponsor dla AZS, który ma podpisana umowę na dwa lata. Dodatkowo w tym roku, będzie przyjęta ustawa o sporcie kwalifikowanym. Oznacza to, ze będziemy mogli otrzymać dofinansowanie rządowe. Rezygnować w takim momencie z koszykówki będzie głupotą. Gdyby nie ustawa i sponsor, prawdopodobnie w koszykówkę bym nie wszedł. Miasto jest głównym sponsorem AZS Koszalin od wielu lat.
Czy to nie jest tak, że teraz działacze nie będą się przejmowali i nic nie robili, bo będą mieli świadomość tego, że miasto zawsze da i zawsze pomoże?
- To nie jest prawda. Co to znaczy nic nie robi? Klub mając jeden z najniższych budżetów w lidze zajął siódme miejsce w lidze mając krótką ławkę. Zapraszam każdego, który stwierdzi ze zrobi to lepiej i niech przyjdzie i to zrobi. Były ogłaszane konkursy na prezesa. Wcześniejsi prezesi uciekali szybciej niż przychodzi. Znaleźć sponsorów w mieście takim jak Koszalin jest niezwykle trudno. Nie wiem jakim cudem gramy tak długo w ekstraklasie nie zostawiając za sobą horrendalnych długów. Krzysztof Szumski ma dobre relacje w PLK, z agentami i czuje koszykówkę. Dodatkowo podpisuje wszystkie dokumenty i bierze odpowiedzialność karną za to wszystko.
Jest dobry bo bierze odpowiedzialność? Przecież taka jest jego praca i za to otrzymuje pieniądze.
- Robi to jak umie.
A co z budowaniem wizerunku? Zatrudnieniem rzecznika prasowego? Osobą która zna się na marketingu sportowym?
- Marketing i rzecznik prasowy? To są tylko koszty i jeszcze raz koszty. Liczy się jedynie wynik sportowy i widowisko.
Czy miasto dołoży jeszcze pieniądze z budżetu przeznaczonego na sport?
- Oczywiście, że miasto da. Musi dać. Bełchatów daje na samego Wlazłego 1 milion złotych. Wiec nasze pieniądze nie są takie duże.
Spółki miejskie ile dają na AZS?
- Niewiele, to są kwoty rzędu 30 tysięcy.