Temat: COWORKING - czy trenerzy freelencarzy potrzebują...
Tomasz Piotr Sidewicz:
Magda B.:
W biznesie wygląda to wedle mej najlepszej wiedzy nieco inaczej. Wiedza jest towarem, jej praktyczne zastosowanie jest bezpośrednio przekładalne na rezultaty finansowe
I tu dotykasz sedna sprawy - wiedza jest towarem. O tyleż wartościowszym o ile można z niej zrobić konkretny użytek. Czy zawsze biznesowy? Hmmm. W zasadzie tak - ponieważ zawsze można znaleźć kogoś, kto będzie chciał tę wiedzę kupić (tak, tak, wiem, jestem skażony, na wszystkim chcę zrobić kasę - ale co w tym dziwnego?)
Biznes częściej kupi wiedzę w twardym, monetarnym sensie. Nauka - zamiast "kupić" powie "zdobyć", by odnosić dzięki niej nie zawsze wymierne, nie zawsze bezpośrednie, ale też ważne korzyści.
Nie przebywam w świecie naukowców, przebywam w świecie ludzi biznesu, którzy mając swoje działy R&D strzegą swojego Know How. Być może w świecie naukowców, gdzie nie dotarł jeszcze biznes, wiedza jest dobrem ogólniedostepnym. Postawię tezę, że wiedza ogólna z pewnością tak, ale już ta o znaczeniu strategicznym nie.
Dlatego właśnie, bazując na własnych doświadczeniach stania jedną nogą w światku akademickim, starałam się opowiedzieć o jego odmiennościach i różnicach względem biznesu.
Co do rywalizacji w świecie nauki - naiwnym trzeba być aby sądzić, że w świecie nauki naukowcy ze sobą nie rywalizują.
Aaa, tego nie powiedziałam... Chyba żadna działalność zawodowa człowieka nie jest wolna od choćby nuty rywalizacji. Oczywiście, że są wyścigi - o granty, awanse, funkcje, tytuły. Wybory rektorów, teraz także już w Polsce, zaczynają przypominać kampanie prezydenckie - debaty, programy i obietnice, komitety poparcia. Natomiast w samym tworzeniu, "produkowaniu" wiedzy i dokonań naukowych rywalizację widać znacznie mniej. Może dlatego, że tryb tej "produkcji" silnie jest wpisana kooperacja, dzielenie się zasobami, kolegialny feedback. Albo i dlatego, że pracownicy naukowi to często eksperci w tak wąskich działeczkach, że w swoim najbliższym grajdołku zwyczajnie nie mają się z kim siłować na rękę ;)
Myślę też, że dużo rzadziej w środowiskach akademickich niż innych można spotkać osoby o skłonnościach do rywalizacji. Owszem, są to osoby silnie nastawione na osiągnięcia, profesjonalizm, prestiż - ale chcą te rzeczy osiągać w swoim tempie i na swoich zasadach, niekoniecznie ścigając się z innymi. W dużym, acz obserwowalnym uproszczeniu: harpagany idą na tzw. rynek - uczelnie wybierają ci, którym się marzy więcej świętego spokoju w życiu. Mnie samej marzyło się to drugie, dopóki zasady współpracy i ścieżka rozwoju kariery zaproponowana przez uczelnię nie rzuciła mnie do tzw. "przyziemnej roboty", więc czuję się uprawniona do takiego skrótu myślowego ;) Akademicy często nie kryją tego, że etat na uczelni to dla nich ważna strefa komfortu życiowego i że nie wyobrażają sobie siebie gdzie indziej (problem w tym, że tego "gdzie indziej" często nie znają, ale to już inna bajka).
Paradoksalnie, mam poprowadzić szkolenie dla naukowców z technik prezentacji i sprzedaży.
Tomasz, bez cienia ironii - trzymam kciuki :) Będzie to dla Ciebie, mam nadzieję, ciekawe doświadczenie trenerskie samo w sobie, może nie pozbawione trudności, zaskoczeń czy rewizji różnych dotychczasowych Twoich koncepcji, ale ciekawe to na pewno.