Temat: Nie polecam głosowania 7 czerwca.
Monika Boroń:
Jak tylko dostałam dowód osobisty jestem na każdych wyborach. Traktuję to jak przywilej, a nie jak obowiązek. Może mój głos jako jeden nie ma znaczenia. Jednak społeczeństwo to nie jeden głos, a 20 milionów uprawnionych. I gdyby jednak 20 milonów wyszło z założenia, że jednak ma znaczenie ich głos, to juz mozna coś zmienić.
Problem jest o wiele bardziej złożony.
Otóż jak właściwie wszędzie w życiu tak i tutaj podstawą działań i ogólnie podejmowania decyzji powinno być doświadczenie życiowe. A to uczy nas, że pomimo, że ludziska głosują - masowo lub mniej masowo - efekt jest wciąż ten sam. Nie ma dokłądnie żadnego znaczenia która partia wygrywa, bo i tak zawsze mamy podobną dawkę niekompetencji, niechlujstwa, braku zainteresowania interesem Polski i lekceważenia swoich własnych obietnic wyborczych.
Czyli logicznym wnioskiem jest to, że to bez sensu. Nie ma żadnego znaczenia czy się głosuje, czy nie, efekt jest ten sam. No, chyba że komuś zależy na tym, żeby być oszukiwanym akurat przez tego, a nie tamtego.
Branie udziału w głosowaniu to legitymacja dana temu, który dorwie się do koryta. To powiedzenie mu "TAK, WŁAŚNIE CIEBIE CHCIAŁBYM NA ZŁODZIEJA, KTÓRY MNIE OKRADNIE, NA KŁĄMCĘ, KTÓRY MNIE OKŁAMIE". I to bez względu na to, czy na niego głosowaliśmy, czy nie - sam udział w głosowaniu świadczy o tym, że zgadzamy się na taki wynik, jaki będzie.
Ja doskonale rozumiem, że młodzi, ambitni ludzie głosują, bo mają głowy wypełnione JESZCZE różnymi idealistycznymi wizjami. Ale warto zwyczajnie rozejrzeć się wokół siebie i zadać sobie pytanie - CZY KIEDYKOLWIEK, KTÓRYKOLWIEK POLITYK MNIE NIE OSZUKAŁ?
Ja (bez opowiadania się po jakiejkolwiek stronie) widzę w całej historii III RP tylko jednego - Marka Jurka, który zrezygnował ze stanowiska marszałka Sejmu dla zachowania swoich przekonań. To naprawdę nie jest byle jaka decyzja... Ale efekt tego jaki jest - każdy widzi. Facet wylądował na śmietniku historii i już się z niego nie podniesie.
Głosowanie to przyłączenie się do balu hipokrytów, który trwa wciąż wokół nas. A muzyka na tym balu jest tak głośna, że nawet już własnych myśli nie słychać...