Adriana Legowicz

Adriana Legowicz head hunter, hr
business partner

Temat: Skuteczność kształcenia_Czy Polskie uczelnie to fabryki...

Polskie uczelnie to fabryki bezrobotnych - powiedział "Gazecie" Andrzej Klesyk prezes PZU SA. Z jego opinią, choć surową, zgadzają się sami studenci. Zwłaszcza kierunków humanistycznych. Co z polskimi uczelniami jest nie tak?

Praca dla studentów W poniedziałkowej "Gazecie Wyborczej" pracodawcy bezlitośnie rozprawiają się ze skutecznością kształcenia. Oprócz Klesyka umiejętności absolwentów polskich uczelni komentuje m.in. Henryk Orfinger, współwłaściciel Laboratorium Kosmetycznego "Dr Irena Eris", Według nich uczelnie wyższe nie dają studentom umiejętności potrzebnych na rynku pracy. Co gorsza, tezę tę potwierdzają w rozmowie z nami sami studenci.

Kamil Kamiński, absolwent Uniwerystetu Wrocławskiego (licencjat ze stosunków międzynarodowych) i student Warszawskiego (magisterium na tym samym kierunku) przyznaje, że surowa ocena wystawiona przez pracodawców jest w pełni uzasadniona: - Na pewno studia nie dały mi żadnych umiejętności, które poprawiłyby moją sytuację na rynku pracy. Muszę polegać na cechach wrodzonych i wiedzy, którą sam zdobyłem - tłumaczy. Nie pomagają też obowiązkowe staże. - Mogę odbyć praktyki gdziekolwiek i robić dosłownie cokolwiek, np. parzyć kawę. Liczy się tylko dostarczenie odpowiedniego kwitka - wzrusza ramionami. Był stażystą m.in. w jednym z wrocławskich urzędów. Jak to ocenia? - Nie sądzę, żebym kiedykolwiek jeszcze marnował czas na podobne praktyki - komentuje krótko.

Nie najlepiej sytuację ocenia też Maciek Markowski, student politologii, z Katowic, dorywczo pracownik agencji reklamowej. - Kiedy patrzę na to, jak łatwo jest prześlizgnąć się na kolejny semestr, nawet renomowanej uczelni, to niestety muszę się zgodzić z opiniami przedstawionymi w "Gazecie" - mówi i dodaje, że o nauce praktycznych umiejętności na studiach nie ma mowy. Konkretnych umiejętności musiał szukać na własną rękę, poza uczelnią - uczestniczył w szkoleniach z cyklu "kuźni liderów" adresowanych m.in. do młodych biznesmenów czy dziennikarzy. Jego zdaniem studentom kierunków humanistycznych brak także umiejętności miękkich, które chętnie przypisują im różni specjaliści od rynku pracy. - Już na pierwszej rozmowie kwalifikacyjnej wychodzą straszne braki w tym zakresie: niektórzy nie potrafią się zwięźle zaprezentować, nie umieją rozmawiać, nie znają swojej wartości - tłumaczy.

Nie wszyscy jednak winią uczelnie. - Studenci zapisują się na te przedmioty, które łatwiej zaliczyć, a nie te, które mogą się przydać w przyszłości - wyjaśnia nam Łukasz, 23-letni student informatyki na Politechnice Warszawskiej. Przyznaje jednak, że jest w lepszej sytuacji niż np. absolwenci kierunków humanistycznych, bo wiedza, którą zdobył na studiach, jest potrzebna na rynku pracy. Jak pokazują dane firmy Work Service, w przyszłości to właśnie w branży informatycznej będzie najwięcej wakatów. Tylko pod koniec najbliższej dekady będzie w niej nieobsadzonych aż 40 proc. wszystkich stanowisk. Łukasz jednak przekonuje, że problemem pozostałych studentów jest fakt, że po prostu "idą na łatwiznę". - Nie chce im się myśleć, uczą się terminów na pamięć, a gdy trzeba z wiedzy zrobić praktyczny użytek, okazuje się, że tego nie potrafią. Do tego często nie chcą wykorzystać możliwości, które daje im uczelnia - ocenia. W większości jednak studenci narzekają na uczelnie i - w kontekście tego, co usłyszeliśmy - trudno im się dziwić.

Nasi rozmówcy przekonują, że polskie szkolnictwo wyższe można stosunkowo łatwo uleczyć. Najczęściej wymieniana recepta? Odpowiednia dawka zajęć praktycznych. - Powinno być więcej warsztatów, nie z kadrą profesorską a ze szkoleniowcami - mówi Maciek Markowski. Kamil Kamiński dodaje, że inaczej powinny też wyglądać staże studenckie. - Warto rzucać studentów na głębszą wodę, nie tylko ograniczać ich do wyszukiwania informacji, wysyłania maili i parzenia kawy.

Stonowane samorządy

Łagodniej swoje uczelnie oceniają samorządy studenckie. Ich zdaniem problem nie leży jedynie w ośrodkach akademickich, tylko w przestarzałym systemie blokującym innowacyjne rozwiązania.

- Dzisiaj żaden student nie ma gwarancji, że dyplom da mu pracę - mówi Dominika Wajda, przewodnicząca samorządu studentów Politechniki Warszawskiej. - Akurat u nas jest dużo zajęć praktycznych, więc czujemy się przygotowani do wejścia na rynek. Większość moich znajomych już rozpoczęła karierę zawodową - dodaje. Wajda nie ma jednak złudzeń co do idealnego dostosowania studentów do wymogów pracodawców, choć przyczyn tego zjawiska dopatruje się w specyfice rynku, a nie błędach uczelni. - Musimy się wdrażać, bo każda firma działa na innych zasadach i kładzie nacisk na różne komplety umiejętności - tłumaczy.

Marek Szpręga, wiceprzewodniczący samorządu studenckiego Szkoły Głównej Handlowej zwraca uwagę na problem bliższy argumentom Klesyka i postulatom samych studentów - Polskie szkolnictwo wyższe jest skostniałe. Chcielibyśmy, żeby było więcej zajęć praktycznych, staży, praktyk. Żebyśmy uczyli się rozwiązywać realne, a nie podręcznikowe problemy. Dzisiaj szansę na zdobycie takich umiejętności mają te osoby, które łączą naukę z pracą - przekonuje.

Co na to uczelnie prywatne? - Jako samorząd studentów Akademii Leona Koźmińskiego nie zgadzamy się z opinią prezesa Klesyka, która wydaje się być przesadzona - oponuje Agata Kaczmarek, przewodnicząca zarządu samorządu. - Nasza uczelnia przykłada dużą wagę do praktyki, ma podpisane umowy z firmami i instytucjami, dzięki którym już studenci pierwszego roku odbywają staże i zdobywają doświadczenie.

Kaczmarek powodów niezadowolenia pracodawców dopatruje się w systemie szkolnictwa. -Dotychczas największym problemem były narzucone przez Ministerstwo wymogi w standardach kształcenia, które były niedostosowane do potrzeb pracodawców. Obecnie Krajowe Ramy Kwalifikacji umożliwiają tworzenie uczelnianych programów kształcenia, co powinno dać nam efekt zadowolenia Pracodawców i Absolwentów.

Pytanie, jak długo na ten efekt przyjdzie studentom czekać?

konto usunięte

Temat: Skuteczność kształcenia_Czy Polskie uczelnie to fabryki...

Lebo Recruitment Adriana Legowicz:
Pytanie, jak długo na ten efekt przyjdzie studentom czekać?
jeszcze długo. I KRK nic tu nie poprawi.

I winni są wszyscy interesariusze tego układu, ale ich znajdowanie niczego nie zmienia.

Chcę też zauważyć, że sami studenci i pracodawcy również należą do tego układu. O tym, jakoś rzadko się wspomina. Bezimienny system został już dokładnie obrzucony błotem i tu chyba nie ma nikt złudzeń, że należy go uzdrowić. Jednak nie zauważyłam ogólnopolskiej debaty uwzględniającej inne strony tego układu.

Studenci- tacy, jak ten w przytoczonej wypowiedzi - to, że można się przeslizgnąć, nie znaczy, że trzeba to robić. Efekt sam nie przychodzi. Chirurg stojący nad pacjentem nie może powiedzieć "sorry, na tym wykładzie/ćwiczeniach nie byłem"

Pracodawcy - scholaryzacja niebotyczna, z jakiś mi nie znanych powodów wszyscy poszukują wyższego wykształcenia wśród pracowników, więc i wszyscy chcą je mieć. Większa liczba osób z wyższym wykształceniem, to więcej bezrobotnych w tej grupie - co wiele lat temu było nie do pomyślenia. Skoro nic nie potrafią Ci z wyższym wykształceniem, to niech pracodawcy zatrudniają innych - przywrócimy znowu sens zawodówkom (zauważcie, słowo "zawód" tu się pojawia) i technikom (zawodowym!).

A w ogóle, moim osobistym zdaniem, trudność polega na tym, że zrównano wyższe wykształcenie, inteligencję i zawód. Dziś, (znowu moim zdaniem błędnie) wyższe studia to synonim uczenia się zawodu.
Myślę, że nieporozumienie bierze się właśnie stąd - zawód to nie wykształcenie. Tradycyjnie - "inteligencja" miała zupełnie inny posmak niż dzisiejsza "osoba z wyższym wykształceniem".



Wyślij zaproszenie do