Jerzy
Fiuk
interim manager,
doradca, konsultant
Temat: Wady Lean Management
Marcin O.:
Dla ciekawych:
https://www.youtube.com/watch?v=A3at1K-SzCk
To jest ich kultura pracy, wartości i normy.
U nas LEAN jest wyrwany z kontekstu.
O wyrwaniu z kontekstu napiszę Wam później.
Zapraszam do obejrzenia.
Film, obejrzałem z zainteresowaniem. Jednak, jeśli pozwolisz, z Twoimi tezami się nie zgodzę. Może powinienem najpierw poprosić o ich uzasadnienie, ale liczę, że dostaniemy je później i będzie można skonfrontować z tym, co mam do powiedzenia.
A) Przyjmijmy, że LM to synonim, albo brat bliźniak, Toyota Way, lub jak kto woli Systemu Produkcyjnego Toyoty (piszę o tym, bo nie chcę tu otwierać wątku czy Lean Managemnt to to samo co Lean Manufacturing, jak się to ma do TPS czy Toyota Way i co to wszystko ma wspólnego z TQM);
B) Przyjmijmy, że mam tak samo duży szacunek dla rzemiosła japońskiego, jak i chińskiego czy norweskiego albo brandenburskiego i innych;
Otóż LM jawi mi się jako fenomen nie narodu japońskiego, a firmy Toyota, która, oczywiście, jest firmą japońską. Doskonale potrafię sobie wyobrazić genialnego Taiichi Ono, czy Sakichi Toyodę, nie ze "skośnymi oczami", a z "kwadratową, nordycką, szczęką". Dlaczego? Bo doceniając rzemiosło japońskie i ich kulturę pracy, nie umiem nie docenić rzemiosła holenderskiego na przykład. Bo wkład W.E Deminga; J Jurana czy W.Shewharta jest równie ważny w potęgę LM, jak wkład pracowników Toyoty. Toyoda był jednym z prekursorów jakości, jeszcze, kiedy produkował krosna (jidoka) to prawda, ale ten ruch odbywał się też równolegle w Ameryce i w Europie. Wszędzie, gdzie zetknięto się z efektem skali w produkcji
Nie tylko przed rokiem 1945, ale jeszcze w późnych latach sześćdziesiątych i na początku następnej dekady (przed wielkim skokiem w elektronikę), produkty japońskie (w tym samochody) to był synonim badziewia, identycznie jak teraz produkty chińskie. A więc nie widzę istotnego związku (bezpośredniej korelacji) pomiędzy wspaniałą tradycją rzemiosła japońskiego, a fenomenem filozofii Toyota Way. Taki zabieg, kreujący ten związek, jest tak samo efektowny, jak mało uprawniony.
Przykład mój osobisty. Firma Sony. 5 - 6 lat temu, przeszedłem przez wszystkie szczeble oddziału w Polsce domagając się swoich (słusznych) praw klienta tej firmy - sprzęt foto w naprawie gwarancyjnej od wielu tygodni, a ja chcę tylko jednej in formacji: kiedy będzie gotowy, albo co się musi wydarzyć, żeby był gotowy? Byłem odsyłany "na drzewo" nie przez jakiegoś nieuprzejmego pracownika, a przez klucze osoby w Sony Polska (nie jedną, kilka, po kolei, szczebel po szczeblu). Pracowałem już wtedy dla Toyoty i nie mogłem sobie wyobrazić, że "nie spadnie ten durny łeb", który mnie tak źle traktuje, jako klienta tej firmy i szedłem ze skargą wyżej. Nie spadł. Mnie nie dziwią, dzisiaj, kłopoty Sony, Mówiąc żartem, byłem wstanie im je wywróżyć już wtedy. Ich kultura pracy, z jaką się spotkałem, to "nieposprzątany Związek Radziecki". Że ci pracownicy nie bali się, że dowie się o tym ktoś stojący jeszcze wyżej???
Jakie czynniki (cechy Japończyków) "ułatwiły" Toyocie doprowadzenie do tak wysokiego poziomu Toyota Way? Bo dostrzegam takie. Po pierwsze, niespotykana na naszym kontynencie i w Ameryce zgoda społeczna na podporządkowanie siebie (jednostki) zespołowi; po drugie, chyba ponadprzeciętna zdolność do udoskonalania "cudzych pomysłów". Inni (np. Rosjanie w czasach ZSRR) umieli lepiej lub gorzej cudzy pomysł skopiować, ale rozwinąć go twórczo, to już nie. Przypuszczam, że inni w Europie czy Ameryce podobnie. Japończycy, wycisną z kupionego patentu siódme soki i udowodnią autorowi, że jego pomysł jest dwa razy lepszy, niż on sam mógł przypuszczać, to fakt; po trzecie, wreszcie, Japonia to kraj deficytów. Unikanie marnotrawstwa, to życiowa konieczność. Tam wszystko trzeba dowieźć na wyspę, nie mają niczego. Ale to argument najsłabszy. Wszędzie indziej (w kapitalizmie) role tę, lepiej lub gorzej, pełnią pieniądze (wszystko trzeba kupić).
To tyle jeśli chodzi o Twoją tezę "to ich kultura pracy, wartości i normy". Bo o yakuzie i bestialstwie wojennym w Chinach i na Atlantyku, nie będę tu pisał.
Bardzo ciekawe, co nam Ty napiszesz o "naszym Lean wyrwanym z kontekstu" (jeśli u nas, to zakładam, że nasze). Ciekawi mnie co masz na myśli i jak to uzasadnisz? Bo to, że Lean, bardzo często, traktowane jest instrumentalnie i głupio, a potem odrzucane, bo "nie daje efektów" - nie może, i nie da, jeśli je się tak traktuje, to wiem. Ale to nie tylko nasza domena, a szefów firm na wszystkich kontynentach - może z wyłączeniem Antarktydy, bo tam wszystko jest wyłączone :). Czekam niecierpliwie.
Pozdrawiam i cieszę się że, być może, tknąłeś, w ten wątek, nowy powiew.Ten post został edytowany przez Autora dnia 25.10.14 o godzinie 19:59