Temat: To dlatego ludzie nie mają już żadnego hobby
Mariusz M.:
Mariusz Jakubczyk:
Tak, internet ułatwia ale jednocześnie zabiera wiele okazji do ruszenia "pupy" - keidyś żeby pobawić sie swoją genealogią trzeba by było saemu pojeździć po kraju i świecie, powąchać te stare księgi parafialne, trafić do muzemum. Osób takich tez było znacznie mniej. Podobnie z innymi hobby. D
Bo na "ruszenie pupy" trzeba mieć też pieniądze. Żeby dotrzeć do dokumentów, które mnie interesują (w oryginałach) musiałbym jechać np. do USA lub co najmniej Niemiec. Chyba brakło by mnie finansowo. A tak, mam skany w necie. To jest kolejna zaleta - więcej ludzi z ograniczonymi środkami może "bawić się" w swoje hobby...
Ale ja oglądam dokumenty siedząc u siebie w archiwum godzinami, jeżdżąc po parafiach w okolicy (moi przodkowie pochodzą z okolic), rozmawiam z rodziną kiedy tylko mogę, łapię tych najstarszy i "wyduszam" różne rodzinne historie, robię zdjęcia i filmuję 90 latka, który opowiada o rodzinie w miejscach, gdzie mieszkali i weryfikuje Pascala (w ich przewodniku jest trochę inna informacja, a wg. brata mego dziadka dwór w Starej Hańczy spalił się przez bimber), itd. Ale osobiście nie dam rady jechać i w USA znaleźć na listach pasażerów statków mojego pradziadka (parę danych tam było, m. in. wzrost), czy jego powołania do ich armii i powodu, dla którego został zwolniony... Czy aktów małżeństwa i urodzin w Pensylwanii.
I ja wiem, że na hobby wydaje się pieniądze, ale przecież nie będę wybierać, czy jechać na wycieczkę do parafii na drugi koniec Polski, czy zapłacić za aparat na zęby dla syna (hipotetyczne, bo akurat jechać nie muszę, ale aparat kosztuje jak dla mnie majątek, a na to wydać trzeba).
Myślisz, że w genealogii siedzą tylko majętni? W archiwum spotykam emerytkę z małymi pieniędzmi i starszego pana, który nigdzie nie pojedzie, bo nie jest w stanie- ledwo chodzi. Ale dzięki takiej wymianie, która została zorganizowana przez internet można uzupełnić dane (ja przy okazji swoich poszukiwań osobie z Torunia podrzuciłam dane, dzięki którym może w swoim archiwum ściągnąć mikrofilmy- coraz rzadziej dają do ręki księgi, i słusznie- i obejrzeć akty, ja jej tylko lata i miejscowości podałam).
Trochę mnie poniosło, ale nie sądzę, że ci, którzy przedtem się "ruszali" przez internet przestali. Jeśli chodzi o hobby wszelakie, to ja widzę same korzyści. Choć akurat sieć może połączyć ludzi chcących mieć super przodków z tymi, którzy to dla nich zrobią (nie jest to trudne, bo jak się trochę pominie z ciągu akt zgon- małżeństwo- urodziny, to można wynaleźć sobie arystokratycznych przodków, i nawet całkiem realnie to będzie wyglądało, choć prawdziwe niekoniecznie będzie).