Temat: co gdy po miesiącu okazuje się, że nasza nowa praca to...
Ja też wylądowałam w jednej polskiej firmie w Kielcach (można powiedzieć, że firma ef'fe...fe, fe ;), w której już w pierwszym tygodniu doznałam szoku jak zobaczyłam/usłyszałam co się tam dzieje. Szef przodował w szerokim zastosowaniu słów "kur...a", "pier...ić". Szacunku do pracowników żadnego. Ja miałam pracować w kadrach, ale już pierwszego dnia prokurent (duże słowo!:) pokazała mi kubki, w których mam robić kawę/herbatę prezesowi. Nie wspomnę, że na dzień dobry było na ty do mnie z zastrzeżeniem, że w drugą stronę ma być na pani :)
O długopis, notatnik trzeba się było prosić, komputer po dwóch tygodniach (jedynie z open officem), wyjście na tel komórkowe ze stacjonarnego:"a po co ci?". Dużo by pisać...
Pierwsza rozmowa rekrutacyjna trwała 7 minut, bez żadnego przygotowania, kobieta nie wiedziała kompletnie jak ją poprowadzić, o co pytać, zero przygotowania merytorycznego. Myślałam, że sobie żarty ktoś ze mnie robi:) Nie powiem, bo druga (z prezesem) odbyła się w super atmosferze i dobrze rokowała na przyszłą pracę.
Groteskowe osoby, nieprzygotowane merytorycznie do pełnionych funkcji. Dziś się z tego śmieję, ale na początku to był SZOKKKK!
Na rozmowie kwalifikacyjnej do mojej obecnej pracy na pytanie o tego pracodawcę powiedziałam całą prawdę i... zostałam przyjęta :) Tak też sugeruję się zachowywać, jeśli trafisz na LUDZI, zrozumią Cię. Takie "fe" firmy się trafiają i ludzie w normalnych firmach znają też takich pracodawców.
Tak, że śmiało, w dyplomatyczny sposób powiedz prawdę o poprzednim pracodawcy bo jeśli zaczniesz omijać fakty, to wytrawny rekruter/rozmówca zorientuje się, że chcesz coś ukryć.
Marta A. edytował(a) ten post dnia 03.11.08 o godzinie 20:09