Anna A.

Anna A. Transport, obsługa
klienta,
administracja. ,

Temat: Jak Tu-154 stracił część skrzydła

http://wiadomosci.wp.pl/kat,9932,title,Jak-Tu-154-stra...

Zeznania rosyjskich świadków katastrofy w Smoleńsku nie pokrywają się z obowiązującą od pierwszych godzin po tragedii wersją, że bezpośrednią przyczyną katastrofy było uderzenie w brzozę, w wyniku czego tupolew stracił część skrzydła, odbił od kierunku lotu, wykonał obrót na plecy i zarył w ziemię.

Ujawniamy nieznane dotychczas, złożone w kwietniu zeznania mieszkańców Smoleńska, którzy byli świadkami ostatnich sekund lotu tupolewa. Podają one w wątpliwość wersję przyczyny katastrofy, uporczywie lansowaną przez stronę rosyjską.

Rosyjski lekarz: Po uderzeniu w brzózkę samolot dalej leciał prosto. Nic nie odpadło

Nikołaj Bodin, lekarz pogotowia ratunkowego, ma działkę obok garaży przylegających do lotniska Siewiernyj. Jak wynika z jego zeznań, z którymi zapoznali się nasi rozmówcy, w sobotę rano przyjechał na działkę „z zamiarem rozpoczęcia kopania ziemi”. Około 10.00 zebrał się, by wracać do domu. Poszedł do zaparkowanego przy furtce samochodu.

– Panowała gęsta mgła, a widoczność wynosiła w linii prostej około 30 m, zauważyłem, że korony drzew znajdowały się we mgle – zeznał Bodin. Miał właśnie usiąść w samochodzie, gdy usłyszał w górze szum lecącego samolotu. Jak można przeczytać w zeznaniach, Bodin zobaczył nisko lecący samolot, w linii równoległej do ziemi, na wysokości mniejszej niż 10 m. Maszyna podążała ze wschodu na zachód w kierunku lotniska. – Po raz pierwszy zobaczyłem tak bardzo nisko lecący samolot. Ponieważ przelatując nade mną samolot włączył forsowanie silnika, strumień powietrza wychodzący z turbiny powalił mnie na ziemię obok mego samochodu, a dokładnie na plecy, twarzą do góry. Rękami trzymałem się za przednie koło mojego samochodu, bo fala powietrza mnie unosiła. Następnie zobaczyłem, jak ten samolot, według mnie, lewym skrzydłem zahaczył o pień drzewa, brzozy. Ta brzoza rośnie na niewielkim wzniesieniu i miała wysokość ok. 15 m. Skrzydło zahaczyło na wysokości około 7–8 m, na skutek uderzenia ułamana część drzewa spadła w kierunku północnym – zeznał Bodin.

Dalsza część protokołu przesłuchania świadka jest najbardziej frapująca. – W momencie zderzenia z drzewem nie zauważyłem, aby na skutek tego zahaczenia o drzewo odpadły jakiekolwiek części samolotu. Po uderzeniu w drzewo samolot kontynuował lot w kierunku zachodnim, przy czym w linii prostej i idąc na obniżenie lotu. Zeznania Nikołaja Bodina odbiegają od ustaleń zaprezentowanych we wstępnym raporcie MAK, z których wynika, że po uderzeniu w drzewo od skrzydła odpadła parometrowa część, co spowodowało, że tupolew zboczył z kursu, wykonał półbeczkę i zderzył się z ziemią.

Lekarz pobiegł natychmiast, jak zeznał, za znikającym we mgle samolotem. Za asfaltową drogą przy garażach zobaczył wiszące na drzewie skrzydło samolotu. Skrzydło miało wymalowany biało-czerwony znak. Spostrzegł też przerwane przewody. Obok drzewa stał już mężczyzna w skórzanej kurtce i robił zdjęcia ze swego telefonu komórkowego. Bodin pobiegł dalej. Wkrótce zobaczył przewrócony, zniekształcony kadłub samolotu. Nie widział płomieni. – Nie zbliżałem się do wraku, bo zrozumiałem, że nie było tam nikogo, komu by można było udzielić pierwszej pomocy – zeznał.

Dozorca: Powstał silny, oślepiający błysk

Anatolij Żujew jest z zawodu dozorcą. Około 10.35–10.40 przyszedł do swojego garażu przy lotnisku Siewiernyj. Po 5–10 minutach usłyszał szum silników samolotu. Ponieważ zalegała gęsta mgła, nie widział maszyny. Nagle – jak zeznał – ryknęły silniki i w odległości 150 m Żujew zobaczył sylwetkę samolotu. Leciał na wysokości 10 m, ale próbował wzbijać się, bo był nachylony do góry pod kątem 40 stopni do horyzontu. – Po tym, jak samolot wyłonił się na chwilę z mgły, to był to moment, kiedy zaryczały silniki, powstał silny oślepiający błysk. Po tym błysku obserwowałem samolot przez 1–2 sekundy, próbował nabrać wysokości – zeznał Żujew.

O jaki oślepiający błysk chodzi, nie wiadomo. Prokuratora rosyjskiego nie zdziwiło to stwierdzenie i nie uznał za stosowne podrążyć, co Żujew miał na myśli. Wiadomo, że badający przyczyny tragedii zespół parlamentarny pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza wymienia sprawę tajemniczego błysku jako jeden z punktów, które musi wyjaśnić śledztwo prokuratury.

Z dalszych zeznań świadka wynika, że stracił maszynę z oczu, kiedy wzbiła się nad szosą przelotową (to za tą szosą, a przed murem lotniska Siewiernyj rozbił się polski tupolew). W tym samym momencie zamilkł odgłos silników.

– Nie usłyszałem wybuchu ani też jakiegoś trzasku, po prostu warkot silników zamilkł i zapanowała cisza – zeznał Żujew. Po chwili poszedł w kierunku lotu samolotu. 30 m przed szosą zobaczył fragment skrzydła, w pobliżu kilka innych części samolotu. Milicjant Siergiej Iwaszkin patrolował okolice lotniska Siewiernyj. – Około 10.45 usłyszałem samolot, a po odgłosie pracy jego silników zrozumiałem, że próbuje wylądować – zeznał. Potem usłyszał huk. Gdy następnie pojawił się w rejonie katastrofy, zobaczył „obłamane pnie drzew idące w kierunku lotniska” (a więc w kierunku zachodnim, inaczej niż ułamana brzózka). Warto przypomnieć, że większość drzew, które rosły na trasie ostatnich kilkuset metrów lotu polskiego tupolewa, została wycięta – pod pretekstem niwelowania pasa podchodzenia do lotniska.

Anita Gargas

Cały tekst w „Gazecie Polskiej”

Z tego co pamiętam to od strony wschodniej w kierunku lotniska była linia wysokiego napięcia i w momencie zachaczenia samolotu o linię wysokiego napięcia powstalo zwarcie przewodów i stąd ten oślepiający błysk. To nie były cuda.To tylko w PiSie są same cuda.

Wyobraźmy sobie teraz to wszystko. Gęsta mgła, teren zadrzewiony, dla Bodina nisko

przelatujące nad ogródkiem samoloty to nie nowość. Jednak zobaczył jak nisko leci. Skąd raptem taka ciekawość. Ocenił wysokość na 10 m, zdążył zauważyć, że samolot włączył forsowanie silnika, przewróciło go _co?_ nie inaczej tylko buzią do góry żeby mógł wszystko dokładnie obserwować, gorące gazy i kurz go unosiły w powietrzu nic nie zrobiły, i jeszcze zdążył zobaczyć jak samolot lewym skrzydłem zahacza o pień drzewa. Jaka zdolność precyzyjnego widzenia przez krzaki i drzewa i gęstą mgłę. Upadek nawet na chwilę nie zamroczył go, wszystko dalej obserwuje. Potem wstał i pobiegł za samolotem. Dobre to wszystko. "Panowała gęsta mgła, a widoczność wynosiła w linii prostej około 30 m".
Samolot poruszał się z prędkością ponad 250km/h (69m/s).
Co ten gość mógł widzieć ?????
Pół sekundy i samolot znikł z pola widzenia, a on trzymał się i trzymał bo go podrywało...
Może musiał się trzymać bo od rana za dużo samogonu było ?
Podejrzewam, że to wymysł dziennikarzy, którzy nie mają już o czym pisać.Anna Antosiewicz edytował(a) ten post dnia 02.11.10 o godzinie 15:13