Temat: Polscy Gimnazjaliści - 6 miejsce w pomiarach wiedzy -->
Jarosław Kordziński:
Nie wiem, czy sprostałbym Pana wymaganiom? Nie znam Pana. Na pewno jednak bym się starał i użył w pracy z Panem wszystkich kompetencji, które posiadam. Nie mogę sobie pozwolić na to, żeby pracować tylko z tymi, którzy chcą ze mną pracować, a reszcie postawić jedynki albo kazać rodzicom, by wysłali ich na korepetycje. Nie dostaję wypłąty za to, że jestem. Ja muszę na swoją gratyfikację zarobić. A jeśli pracuję źle, nikt mnie już drugi raz nie zaprasza. Nie dotrwam w ten sposób do emerytury.
No nie do końca jest to prawda, szkoły mają obowiązek szkolenia nauczycieli. Niejednokrotnie te same osoby, szkolą Radę kilka razy, a zwykle dyrektor ma w nosie czy szkoleniowiec był kiepski czy nie. Ważne, żeby odbębnić kolejne szkolenia, dlatego jak grzyby po deszczu rosną firmy szkoleniowe, zatrudniające były nauczycieli, którzy myślą, że są dobrzy bo przecież pracowali w tym zawodzie. Zapominają o jednym, wszystko na świecie jest labilne i się zmienia.
To jest właśnie postawa, z którą warto walczyć. Też wolałbym być Mistrzem i pracować jedynie z wiernymi, wpatrzonymi we mnie uczniami. Problem polega na tym, że na co dzień spotakamy takich 5 do 7 procent. Zdecydowana większość jest wobec nas i tego, co mamy do zaproponowania obojętna. I podobną do liczby naszych "wyznawców" mamy liczbę naszych skrajnych oponentów. Zadaniem nauczyciela nie jest ocenianie, którzy uczniowie są dobrzy, a którzy źli, ale poszukiwanie takich form pracy z każdym uczniem, by z grupy obojętnych czy wręcz negatywnych przemieszczał się ku mniej lub bardziej zainteresowanym.
Jeśli uważa się pan za kompetentnego i wiarygodnego szkoleniowca, proszę zacytować literaturę, z której wyłuskał pan te 5-7%? Jeśli pan tego nie potrafi, to ma pan odpowiedź na to, ile jest wart jako szkoleniowiec. Sypanie danymi z rękawa to ociera się o świat magii i wróżb ;-)))
Dla mnie jako geografa statystyka jest ważna.
Po raz kolejny nie zrozumiał pan mojej wypowiedzi. Wytłumaczę panu bo widzę, że ma problemy z koncentracją: nauczyciele potrafią rozpoznać uczniów, którzy są chętni do nauki i tych, dla których nauka to męka, która trzeba przejść. Nie napisałem, że z tymi nie pracują! Więc jaką postawę chce pan zwalczać?
Taką, że nauczyciel pracuje z każdym uczniem?
Dziwnie brzmi to co pan napisał, że zadaniem nauczyciela jest: "poszukiwanie
takich form pracy z każdym uczniem, by z grupy obojętnych czy wręcz negatywnych przemieszczał się ku mniej lub bardziej zainteresowanym."
Może pan to wyjaśnić?
No więc właśnie słucham tych wypowiedzi, kiedy bywam w gimnazjach, kiedy pracuję z dyrektorami szkół, wśród których są również dyrektorzy gimnazjów. Czytam te wypowiedzi na stronach internetowych i w czasopismach oświatowych. Proszę poszperać.
Nie muszę szperać w internecie, bo dla mnie nie jest on wiarygodnym źródłem wiedzy. Jeśli dla pana jest, to współczuję.
Moja wiedza na temat gimnazjów pochodzi od znajomych uczących w tego typu szkołach. Są gimnazja renomowane, które mają sporo osiągnięć w każdym wymiarze. znam gimnazja, w których dzieją się takie rzeczy, że aż strach pomyśleć. Więc proszę nie uogólniać, bo tego pan dokonał, pisząc, że jest dobrze.
Przeciwnie świadczy. Zwłaszcza, że to nie pierwsze badania, w których -na tle innych krajów- nasi 15latkowie wypadają coraz lepiej.
Tu to już Pan przegiął, a ilu wśród tych 50% co ni eposzli do wyborów to absolwenci gimnazjów?!
Przegina pan, brakiem wyobraźni w skali czasu.
Mój rocznik też wypadł w postawach obywatelskich dobrze. Szkoda, że po latach, gdy zaczyna się życie pełne innych obowiązków, niewielu poszło do wyborów. Daje pan 100% gwarancje, że ci młodzi do końca będą tą postawę prezentować? Bo ja nie. Jestem sceptykiem i wolę się miło rozczarować niż być zawiedzionym.
Poczekamy, zobaczymy.
Po raz kolejny mnie Pan obraża. Ocenia mój wiek, moje kompetencje. Powoli buduję w swoim umyśle Pański obraz mojej osoby. Sfrustrowanego starca, któremu wżyciu nic się nie udało, który nie widzi, nie słyszy i nie ma żadnego kontaktu ze światem. Taka Baba Jaga Edukacji. A Pan Jaś i Małgosia polskiej młodej oświaty zaraz mnie wsadzi do pieca i spali, żebym wreszcie przestał żerować na biednych nauczycielach.
Nawet Pan nie wie, jak niebotycznie bardzo się Pan myli.
Ani Jasiem, ani Małgosią ... ;-))) Co do pana to nie widzę tutaj niczego obraźliwego, widać jest pan uczulony na tle swojej osoby. Je zawsze przyjmuję konstruktywną krytykę z pokorą. Pan tej pokory nie ma, przyjmuje pan tylko swój punkt widzenia, bo przecież jest szkoleniowcem, słucha tego co mówią w gimnazjach, więc musi być mądry, bo swoją wiedzę ma etc.. Proponują zrobić badania w większości polskich szkół to będzie miał pan wgląd w sytuację ogólnopolską.
No więc uważam, że nie poznał Pan swojej nowej podstawy, z tego prostego powodu, że jeszcze nie musi jej Pan stosować i długo nie będzie Pan musiał z niej korzystać. Jak obiecałem, w którymś momencie wrócę do podstaw, bo warto o nich rozmawiać, ale na razie chciałbym porozmawiać o tym, dlaczego tak wielu nauczycieli nienawidzi tego, kim jest.
>
Drogi panie zapoznałem się z podstawą, bo takie wymagania stawia mój dyrektor. Nie muszę jej jeszcze stosować, co nie oznacza, że nie muszę planować pracy już teraz. Tym bardziej, że podstawę rozbudowano, a godziny planuje się obciąć. Już teraz wydawnictwa dostosowują podręczniki do nowej podstawy programowej, a dobry nauczyciel powinien już planować swoją pracę. Widać po pańskiej wypowiedzi pana "profesjonalizm" - zrobić coś na ostatni moment.
I teraz narażę się najbardziej. Mówienie o pracy "za darmo" w połowie urlopu trzykrotnie dłuższego od urlopu każdego innego pracownika i w przypadku osoby, której wymiar obowiązkowych godzin jest również nieco ponad jedną trzecią czasu pracy przeciętnego pracownika to doprawdy przesada. Ale cały Pana list jest przesadą więc w gruncie rzeczy się nie dziwię.
Pan jest totalnym ignorantem i dobrze, że nie pracuje już w szkole, bo z takim rozumowaniem chyba koledzy i koleżanki by pana zlinczowali.
Nauczycielem pan może i był, ale założę się, że kiepskawym co widać po pana rozumowaniu. Nie pracował pan w domu? Nie przygotowywał konspektów? Nie poprawiał zadań domowych, sprawdzianów? Nie uzupełniał statystyk w dziennikach, sprawozdań etc.? No chyba, że pan był genialny i zajmowało to panu 2-3 godziny na rok. To ignorancja z pana strony. Proszę mi podać drugi taki zawód, w którym w domu pracuje się tyle co nauczyciele? Kto zarywa weekendy na prace domowe? Jeśli pan poszpera w publikacjach specjalistycznych sprzed lat, to znajdzie pan wyniki badń, w których zmierzono czas pracy nauczyciela w Polsce tygodniowo - dodam szkoła plus praca w domu. Pan nie ma szacunku dla tego zawodu, radze zmienić obecny.
Proszę nie zapominać, że chlebek zapewniają panu rzesze darmozjadów, mających tak długi urlop.
No to sobie Pan poteoretyzował. Gdyby Pan chciał porozmawiać o praktyce życia codziennego, również życia nauczyciela- to służę.
Z poważaniem
jk
Dziękuję, nie skorzystam z "wiedzy" pseudospecjalisty od wszystkiego.
Tak sobie myślę, że miał pan nieprzyjemne doświadczenia w szkole i dlatego zrezygnował z pracy w szkole lub szkoła z pana zrezygnowała. Ja swoją pracę uwielbiam i nie zamieniłbym jej na żadną inną. Mimo problemów wszelakich nie jest dla mnie skazaniem. Mam jednak w przeciwieństwie do innych zdrowy rozsądek i nie zachwycam się drobnostkami, liczy się efket długofalowy, co w szkole jest najważniejsze.