Temat: Prośba o pomoc w pracy magisterskiej - osoby po 50 roku...
Tomasz M. S.:
Stosuję formę "Pani" ze względu na to, że mam świadomość, że jest Pani ode mnie dojrzalszą osobą. Zwykle na forach też zwracam się do osób per "Ty". Tutaj wydawało mi się to za niegrzeczne po prostu.
Albo będziemy sobie mówic po imieniu, albo będziemy panować i paniać. Rozumiem, że chciałbys Panie Tomaszu czuć się młodzieńcem, ktoremu babcia Beata w niczym nie doskoczy, ale nic z tego! :-)
Rozumiem podejście i opinię nt. uzyskiwania dyplomu magistra w dzisiejszych czasach. Niestety jest inaczej w rzeczywistosci. Jak jest? Tak jak napisalem kilka postów wyżej. Studiować może każdy, bo pseudo szkół jest pełno i są tanie. Stąd tytuł magistra traci na swojej wartości, bo nie jest wyróżnieniem (a zatem jest standardem). To tak jak z językami. Nikt się nikogo nie pyta o znajomość języka angielskiego, ponieważ jego znajomość stała się standardem w dzisiejszych czasach. Mówię tu o moim pokoleniu.
Jasne, ze powinno byc tak jak Pani pisze. Ale nie będzie. Mogloby tak byc gdyby licea dawaly mozliwosc ksztalcenia sie specjalistycznego - wypuszczaly gotowych do podjecia pracy profesjonalistow. Wtedy na studia szły by osoby ambitne. A tymczasem wychodząc z LO, taki absolwent ma wiedzę bardzo ogólną na bardzo niskim poziomie. Więc idzie na "jakieś" studia.. sam nie wie co chce w życiu robić. Tu się nie dostał, tam się nie dostał.. i trafia na "jakiś" kierunek, zalicza przedmioty, odklepuje pracę mgr i tyle :) Były badania robione w ubiegłym roku (zasłyszane w radiu), w których wyszło, że większość studentow nie wie po co jest na danym kierunku, nie są z niego zadowoleni i nie wiążą z nim żadnej przyszłości. Więc jak taki student ma z pasją i zaangażowaniem podchodzić do swojej pracy mgr?
No to sie zgadzamy i można będzie na ten temat zakopać topór wojenny pod warunkiem, że wycofasz ten magisterski "standard". Rozjuszył mnie, ponieważ takie myślenie niszczy indywidualizm, kreatywność, konkurencyjność - a to najgorsze bolączki polskiej edukacji na każdym poziomie.
Hennessy?:) I znow ten marketing! :)))) Podkreslam "marketing" i usmiecham się nie ze względu na jakąkolwiek złośliwość, tylko na to, że wiem, że większość ludzi również zapytanych o ulubiony Cognac wymieni jego markę, a nie rzeczywisty rodzaj: VS, VSOP czy XO. Cognac jest tak małe, że nie może być większych wyczuwalnych różnic między Hennessy, Remy Martin, Martell, Polignac czy Courvasier - w ramach tej samej kategorii jakościowej oczywiście. Przykładem tego jest to, że firma Pernod Ricard - największy producent alkoholu w Europie (Wódka Wyborowa, Gin Seagrams, Tequila Olmeca i inne), który jest właścicielem dwóch marek z Cognac" Martell i Bisquit zdecydowal się na zaprzestanie produkcji pod tą drugą marką - bo w Chinach Martell był zdecydowanie bardziej popularny. I w obu fabrykach etykietował swoje wyroby naklejkami z napisem Martell :)
Więc preferencje konsumentów jedynie opierają się na tym jak widzą oni daną markę. 80% świata widzi Hennessy'ego jako tego najlepszego. I to jest sukces dopiero!
Wlasnie dlatego badam sobie preferencje nabywcze na rynku wina, bo ciekawi mnie czy dla "Kowalskiego" istotniejsze jest czy to wino się nazywa "Sophia" czy to, że pochodzi z konkretnych szczepów/regionów/krajów albo fakt bycia starzonym w beczce dębowej. Wyników pewnie się domyślam, ale kto wie.. może mnie zaskoczą :)
Jest to w jakimś stopniu ciekawe, prawda?
>
No bardzo to ciekawe i zgadzam się, że Hennessy z Remy Martinem mogę pomylić, ale chyba z Courvoisier niekoniecznie. Inny bukiet, H. delikatniejzy, bardziej aksamitny niz C. w kazdej kategorii jakościowo-finansowej :-) Nie wymienileś jeszcze Gautier, który bardzo też lubię, bo również "aksamitny". Kiedyś częściej się delektowałam tymi przysmakami, teraz już mnie nie bardzo stać na takie luksusy, więc pewnie i kubki smakowe reagowałyby fałszywie.