Temat: Reklamacja TP SA-:)))
Moja opowieść o TP SA:
po pierwsze: do mojego mieszkania wprowadziłam się w marcu 2005. Wcześniej mieszkanie było wynajmowane i lokatorzy poprosili o podpisanie umowy z TP SA na internet. Ok- nie ma sprawy. Jednak kiedy sie wprowadziłam postanowiłam zrezygnować z tej usługi ze wszelkimi konsekwencjami. Dostała kwit, wszystko ok.
Dupa. Nie ok. Rachunek kwietniowy (bo okres wypowiedzenia), majowy (bo... no właśńie, co?)i czerwcowy uwzględniał internet. Dzwoniłam wielokrotnie na błękitną, zapewniano mie, że wszystko jest w porządku, że nie mam internetu i że rachunki nie są mi już naliczane, a majowy i czerwcowy zostaną anulowane. Jednocześnie otrzymywałam regularne wezwania od firmy windykacyjnej, bo nie zapłaciłam za internet.
Gdzieś w wakacje sprawę udało sie rozwiązać. Wtedy postanowiłam uważniej śledzić rachunki TP SA. I co? A no okazało się, że w jednym rachunku jest 80 groszy z księżyca, w drugim 1,20 z dupy. Składałam regularne reklamacje, które były rozpatrywane na moją korzyść. Gdybym jednak nie przypatrzyła się moim fakturom, TPSA zarobiła na mnie kokosy w postaci 2zł.
KOniec roku- najciekawsza sprawa. Telefon przestał działać. Zadzowniłam do Tepsy z pytaniem "dlaczego". Odpowiedź- "no bo pani chciała".
- Jak to chciałam?!? W sumie, faktycznie, takie rzeczy przechodziły mi przez głowę.. czyżby tepsa była jasnowidzem?
- No przeciez mam tu napisane, ze pani chciała".
- Więc proszę o jakis dowód na to, ze wyraziłam chec rezygnacji z usług.
- Dobrze, przeslemy.
i co dostałam? "przepraszamy, ze omyłkowo odłączyliśmy Pani telefon".
Nie prosiłam, zeby znowu mi podłączano telefon, tylko żeby wyjaśniono sprawę. Pewnego dnia w drzwiach mojego mieszkania pojawił się pan, który oznajmił, że przyszedł zainstalować mi telefon. Myslałam, ze facet jest z tele2 czy innej sieci i jest to agresywna forma reklamy. BYł to jednak pan z tepsy- nieproszony postanowił ponownie podłączyć mi telefon.
Co najciekawsze- w chwili gdy miałam odłączony tel. nie mogłam dzownić na błękitną. Z pracy też nie, bo mamy jakiegoś konkurencyjnego operatora i nie łączy się z błekitną. Kiedy poskarżyłam się na taki stan rzeczy usłyszałam, że mogę sobie przecież kupić kartę i iść do automatu.
Po paru tygodniach cos mi zaczelo switac. Wczytalam sie w regulamin i okazalo sie, ze poniewaz tepsa odlaczyla mi na kilka miesiecy telefon, to jest mi winna kase. I znowu pisma i listy. Kase dostalam, ale nikt z Tepsy nie zechciał mnie poinformowac o nalezacym mi sie odszkodowaniu.
Ponadto, kiedy telefon ponownie mi wlaczono, to na zupełnie inna taryfę (trzykrotnie drozsza) niz ta, z której korzystałam. Jak mogę zmienić taryfę? A no dzwoniąc na tepsę z własnego telefonu i wybierajac coś tonowo. Tyle, że ja nie miałam wybierania tonowego (coś na kształt zabytkowego telefonu z "wykręcaczem".) Pani w błękitnej powiedziała mi, że ona nie może zmienić mi taryfy, ale ja mogę - tonowo, a jeśli nie mogę tonowo, to powinnam pożyczyć aparat telefoniczny od sąsiada i podłączyć go sobie na chwilę do swojego kabla....
KOlejne pisma, tygodnie oczekiwania na rozwiazanie sprawy.
Pewnego dnia postanowilam- tak dalej byc nie moze. Ide do Aster. POniewaz nr telefonu mam od '84 postanowiłam go przeniesc do nowego operatora. Aster poprosilo o list od Tespy typu "zwalniamy numer, mozecie go sobie wziac". Tepsa wysłała mi jakies pismo, ale nie to o które prosiłam. Pół roku trwała przepychanka miedzy aster, który nie posiadał info o zwolnieniu linii, a tepsą, która nie chciala mi przesłać takiego pisma "bo my takich pism nie piszemy".
dzisiaj jestem szczesliwa, bo nie mam zadnego związku z tepsą.