Piotr Szczotka

Piotr Szczotka Dyplomowany
masażysta Bodyworker

Temat: Szkolenia co sprzedajemy, określmy się:)

Witam. W internecie, folderach, wizytówkach widnieje sporo informacji na temat szkoleń. Od lat także zajmuję się szkoleniami, z kontaktami nie tylko w Polsce ale za granicą.
Jeśli mogę chciałbym zwrócić uwagę na pewne informacje lub też raczej "nieścisłości" w podawanych informacjach. Intrygujące jest to zwłaszcza po ciągłych pytaniach telefonicznych i e-mailowych typu a dlaczego nie "dyplom" tylko "zaświadczenie", a może chociaż certyfikat, itd.
Nie że się czepiam, ale jest to pewnego rodzaju pranie mózgu, zwłaszcza młodym adeptom sztuki masażu, fizjoterapeutom, kosmetyczkom, itd, itd. Nie wspomnę już o pięknych certyfikatach do obsługi danego sprzętu kupionego w konkretnej firmie. "Veni, vidi, certifici" :)

Podyskutujmy więc.
Najczęściej podawane informacje.

1. Dyplom. No właśnie kiedy? Dyplom jest uznaniowy w podziękowaniu, dyplom związany jest przede wszystkim z tytułem zawodowym, potocznie otrzymaniem kwalifikacji, itd. Może być także wewnętrzny w szkole, jako dodatek.
2. Certyfikat to po polsku zaświadczenie. Może kojarzy się także zaświadczenie z uzyskaniem zgody na wykonywanie danej metody które reklamuje się, promuje od danego nazwiska, instruktora, nazwy metody, itd. Ale dalej certyfikat to po prostu tyle co zaświadczenie o udziale w warsztatach, kursie lub jego ukończeniu, tyle że po angielsku.
3. Certyfikaty międzynarodowe, w sumie trudno określić według jakich kryteriów. Raczej co do metody w ramach networkingu. Rozpoznawalne raczej dzięki promocji danej metody, a nie dosłownie w sensie prawnym. Nie ma czegoś takiego jak międzynarodowy certyfikat masażu które obiecują szkoły, owszem mogą być rozpoznawalne za zasługi, dane nazwisko, itd. Ale już np ludzie rozumieją w wielu krajach co to jest szkoła rolfingu (integracja strukturalna), kojarzą metody terapii manualnej według koncepcji XXX, danego nazwiska, itd.
4. Certyfikat/Zaświadczenie w innych językach. To nic innego jak zaświadczenie w innych językach i tyle.
5. Warsztaty, najczęściej jednodniowa forma szkolenia lub też część, wprowadzenie do dłuższych szkoleń, na zasadzie poglądowej. Z reguły otrzymuje się zaświadczenie uczestnictwa w ...

Z pozdrowieniami Piotr

Tomasz B.

Tomasz B. mgr fizjoterapii,
mgr filologii
polskiej;
Fizjopedia.pl; ...

Temat: Szkolenia co sprzedajemy, określmy się:)

Oho... Gratuluję Piotrze odwagi włożenia kija w mrowisko :)
Piotr Szczotka:
1. Dyplom. No właśnie kiedy? Dyplom jest uznaniowy w podziękowaniu, dyplom związany jest przede wszystkim z tytułem zawodowym, potocznie otrzymaniem kwalifikacji, itd. Może być także wewnętrzny w szkole, jako dodatek.
Fakt. Choć dyplom to dokument potwierdzający czyjeś (w domyśle: nabyte na kursie) kwalifikacje. Więc w przypadku kursów, zakończonym np. egzaminem weryfikującym wiedzę i umiejętności, jest jak najbardziej na miejscu.
2. Certyfikat to po polsku zaświadczenie. Może kojarzy się także zaświadczenie z uzyskaniem zgody na wykonywanie danej metody które reklamuje się, promuje od danego nazwiska, instruktora, nazwy metody, itd. Ale dalej certyfikat to po prostu tyle co zaświadczenie o udziale w warsztatach, kursie lub jego ukończeniu, tyle że po angielsku.
Po raz drugi się z Tobą zgadzam, Piotrze. Z jednym uzupełnieniem, że do leczenia daną metodą nie potrzeba żadnej zgody w postaci certyfikatu. Tzn. by leczyć PNF-em czy Bobath-em nie jest konieczne posiadanie certyfikatu. Do praktykowania takich metod wystarczy dyplom fizjoterapeuty. Certyfikat to jedynie potwierdzenie odbycia odpowiedniego szkolenia.

Swoją drogą, ja nie przepadam za stosowaniem zamienników naszych rodzimych określeń. Certyfikat to po prostu zaświadczenie. Gdy ktokolwiek przychodzi do mnie z podaniem o pracę i przedkłada "curriculum vitae", proszę, by resztę też napisał po łacinie (a nie tylko tytuł) albo napisał po prostu "życiorys". Jeszcze nie tak dawno (gdy pracowałem w przychodni) za określenie "si-wi", świadczące o zupełnej niewiedzy, skąd pochodzi określenie "curriculum vitae", "groziło" kandydatowi wysłuchanie mojego nudnego kilkuminutowego wykładu, przed czym delikwenta przestrzegali jeszcze na korytarzu moi pracownicy :)
3. Certyfikaty międzynarodowe, w sumie trudno określić według jakich kryteriów. Raczej co do metody w ramach networkingu. Rozpoznawalne raczej dzięki promocji danej metody, a nie dosłownie w sensie prawnym. Nie ma czegoś takiego jak międzynarodowy certyfikat masażu które obiecują szkoły, owszem mogą być rozpoznawalne za zasługi, dane nazwisko, itd. Ale już np ludzie rozumieją w wielu krajach co to jest szkoła rolfingu (integracja strukturalna), kojarzą metody terapii manualnej według koncepcji XXX, danego nazwiska, itd.
Zgadzam się z Tobą po raz trzeci i to bardziej niż w pozostałych przypadkach. Określenie "międzynarodowy certyfikat" jest ładnym pustosłowiem. Ludzie lubią takie okrągłe, ładne określenia (vide: http://www.delfin.opole.pl/showhealers.php?page=2 "kręgarz klasy międzynarodowej".

Ja ze swej strony dołożyłbym kwestię płatnej akredytacji kursów przez różne stowarzyszenia i towarzystwa. Jak np. największe towarzystwo korporacyjne może brać opłaty za akredytację jakiegoś kursu? Co w ogóle oznacza taka akredytacja? Co takiego taka akredytacja daje, by kursant musiał za nią dodatkowo płacić? To jedynie łojenie kieszeni kursantów przez towarzystwo. Żeby było zabawniej, członkowie tego towarzystwa (w tym i piszący te słowa) nie mogą liczyć na żadną zniżkę.Tomasz B. edytował(a) ten post dnia 21.11.11 o godzinie 16:27
Piotr Szczotka

Piotr Szczotka Dyplomowany
masażysta Bodyworker

Temat: Szkolenia co sprzedajemy, określmy się:)

Nie liczę na owocną dyskusję - poza tobą :) - bo o takie trudno :) Ale jak kolejny raz ktoś wywiera na mnie nacisk i insynuuje, że np jednodniowy warsztat chce mieć nazwany kursem to mi ręce opadają.

1.Nie wiem jak to jest dokładnie w przypadku fizjoterapii, bo chyba podstawowy problem to to że kandydaci nie mają przedłożonej podstawy programowej nauczania tego kierunku. Tak pewnie gro programu który powinien być w ramach studiów, jest realizowany potem prywatnie.

2.Nie wiem jak to jest z powoływaniem się na daną metodę jeśli jest to koncepcja związana z nazwiskiem. Bo z drugiej strony ktoś się "wystawił" :)opracował, udoskonalił, promował, często prowadził badania, itd. Potem inni z tego korzystają. Tak więc to jest sprawa dyskusyjna.
Swoją drogą na wielu kursach miałem okazje posłuchać, kto z jakich czerpał inspiracji, kto był mentorem, źródła, itd. Powoływanie się na inspiracje to w gruncie rzeczy uwiarygodnienie metody, itd. U nas masz wrażenie że są same samorodki.
3. W terapiach refundowanych przez ubezpieczalnie, można w sumie wskazać, że sam fakt ukończenia studiów fizjoterapeuty do tego uprawnia, ale już za granicą wygląda to nieco inaczej. Np po sąsiedzku w Niemczech jeśli będzie dana klinika, przychodnia wykonywała sporo KFU lub MDL, to w końcu wyrywkowo zaczepią cię, czy masz ukończony dodatkowy kurs Metody Drenażu Limfatycznego. Ale z drugiej strony na południu dypl. masażysta wypisuje rachunek za masaż i jest refundowany przez daną prywatną ubezpieczalnię.
Poza tym obok fizjoterapeuty istnieją tam taki "majster od hydroterapii i dyplomowany masażysta". Jest także ciekawy zawód ergoterapeuta. Trudno odnieść to do Polskich realiów.

4. Co do wspomnianych zaświadczeń, Polska jest chyba jednym z niewielu krajów w U.E. gdzie kwestia dyplomu jest równoznaczna z usługami zdrowotnymi zarówno w podstawowej opiece zdrowotnej jak i zupełnie prywatnej. Przykład z mojej działki: masaż w ramach NFZ w szpitalach, przychodniach, gabinetach z refundacją może wykonywać technik masażysta lub fizjoterapeuta. W prywatnych firmach podobnie.

Ale już poza granicami, nikogo to bardziej nie interesuje. Decyduje w sumie pracodawca. Swoją drogą U.E. chyba działa w jedną stronę.

5. Z Polskich pomysłów jeszcze jeden wynalazek. Członkowie różnych komisji mogą jednocześnie prowadzić kursy przygotowawcze do egzaminów?
Rozmawiałem w ubiegłym roku w sprawie jednego z obiecywanych "certyfikatów światowych" z panią z U.K. Zapytała mnie, dlaczego się dziwię, że będąc w komisji na czas kadencji nie jest jednocześnie wykładowcą. Po prostu prawnie i etycznie nie może. No to teraz mam przerąbane :(

6. No i co mnie najbardziej zdziwiło, pomostowe studia dla byłych techników fizjoterapii.W Polsce przymuszono ich do studiów od początku. Może i dobrze.

7. Ostatnio przeczytałem kilka informacji o kursach z certyfikatami, z adnotacją że tylko dla fizjoterapeutów i terapeutów manualnych. Szanowni państwo takie rzeczy jak: myofascial release, deep tissue massage czy T.P. są w programach przeciętnej szkoły lub licencjatu z masażu w większości cywilizowanego Świata od 2-3 dekad! Tak licencjatu z masażu, takie kierunki na studiach także bywają :)

Żebyśmy się dobrze zrozumieli. Znam oczekiwania kursantów, ale lepiej pozytywnie zaskoczyć, niż obiecywać bez pokrycia.
Jest wiele ciekawych kursów, warto się ciągle doszkalać, jednak szkoda że nie są w pełni realizowane podstawy nauczania w danym kierunku.
W sumie szkoleniowcom to jak woda na młyn.
Ewa Kilian

Ewa Kilian Symbiosis Centrum
Dermatologii

Temat: Szkolenia co sprzedajemy, określmy się:)

Nie wspomnę już o pięknych certyfikatach do obsługi danego sprzętu kupionego w konkretnej firmie. "Veni, vidi, certifici" :)

Piekne "certyfikaty" dotyczące obsługi sprzętu formalizują tylko "zaświadczenie", że dana placówka/pracownik/własciciel sprzętu..wie gdzie się go włącza, wyłączą i jak bezpiecznie i prawidłowo używa. Taki dokument, winien być w placówce, ze względów prawno-bhp w tym sensowności posiadania OC. Kompletnie nie ma to nic związanego z wiedza praktyczną na temat zastosowania.
Wywieszanie na ścianach takich zaświadczeń jest kuriozum.

Natomiast "szkolenia"/ "warsztaty" "kursy" tematyczne
dostyczące wykorzystania danego sprzętu w danej jednostce chorobowej
np. (tu podam przykład mojej działki) "metody terapeutyczne z wykorzystaniem lasera "x" w malformacjach naczyniowych"
jest już doskonaleniem zawodu i tym należy się chwalić (obojętnie czy jest po angielsku, włosku czy jest kurs warsztat czy szkoła podyplomowa)

Ewa Kilian



Wyślij zaproszenie do