Temat: R e i n k a r n a c j a
Reinkarnacja służy poprawianiu własnej karmy poprzez dobre uczynki zgodne z dharmą, wówczas dusza (świadomość) wciela się w lepszy byt, oczyszcza się zatem sama czyniąc dobro. Ta możliwość samooczyszczania się poprzez działanie podczas życia ziemskiego skutkuje osiągnięciem stanu oświecenia, po którym dusza przestaje się wcielać, bo już takiej potrzeby nie ma. Droga duszy poprzez reinkarnację, w której ona sama decyduje swoim działaniem o własnym oczyszczeniu, wyklucza całkowicie konieczność ofiary, którą złożył na krzyżu Jezus.
W judaiźmie, chrześcijaństwie człowiek mając wolną wolę decyduje się albo żyć zgodnie z przykazaniami Bożymi, kształtując swoją duchowość i świadomość religijną, albo odsuwa się od przykazań i "korzysta z życia" nie zważając na późniejsze konsekwencje, czyli życie wieczne bez Boga. Nie może jednak sam siebie zbawić, oczyścić własnej duszy, jak ma to miejsce np. w hinduiźmie. Może składać ofiary Bogu jako zadośćuczynienie, dziękczynienie czy ofiary przebłagalne by wyprosić jakieś łaski, dla siebie i innych i oczywiście żyć zgodnie z prawem Bożym. Stąd tak istotne jest składanie ofiar w Starym Testamencie.
Ofiarą może być cokolwiek dobrego, co można ofiarować Bogu, co wymaga od nas najmniejszego nawet poświęcenia. Kiedyś ofiarami były zwierzęta, ptaki i plony (o ofiarach można sobie poczytać w Księdze Kapłańskiej). Stąd też często pojawiający się w ST baranek, ofiara którą składali co zamożniejsi . Jednak ludzie tak daleko odeszli od Boga, że taka ofiara stała się niewystarczająca, by odkupić dusze, oczyścić je z grzechu i dać szansę na zjednoczenie się z Bogiem, w życiu wiecznym po śmierci, porównywalnego z hinduistycznym stanem oświecenia (tyle że tam Boga chrześcijańskiego nie ma) - najdoskonalszym stanem jaki może osiągnąć dusza po śmierci ciała. Potrzeba było większej ofiary, największej z możliwych, dlatego Bóg przychodząc w ciele człowieka, sam stał się tym Barankiem ofiarnym. Jezus jako człowiek miał wolną wolę, wzruszał się, odczuwał jak każdy z nas i mógł najzwyczajniej w świecie zwiać z Ogrójca, bo był tak przerażony tym co Go czekało, że pocił się krwistym potem! Modlił się jak przerażony człowiek "Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich."Jednak nie uległ pokusie, gdyż mając naturę Boską wiedział co robić dlatego też modlił się z pokorą "Wszakże, nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie". Wiedział, że to JEDYNA prawdziwa droga do zbawienia!
Ofiara Chrystusa jest największą ofiarą, jaką mógł Bóg nam dać "w prezencie", żeby nas właśnie oczyścić i umożliwić nam wejście w najwyższy stan szczęśliwości duszy po śmierci ciała. Gdyby Bóg dał nam możliwość reinkarnacji, ofiara Chrystusa byłaby całkiem NIEPOTRZEBNA (a to fundament chrześcijaństwa!) bo osiągnięcie stanu doskonałości duszy byłoby wyłącznie kwestią czasu. Wiara w reinkarnację w chrześcijaństwie, to podważanie sensu ofiary Jezusa.
Albo ktoś wierzy w Zbawienie, które już się dokonało, albo w wielokrotne samo udoskonalanie się duszy przez ciągłe wcielanie w kolejne byty i ofiara Krzyża staje się tym jakąś pomyłką. Nie da się połączyć tych dwóch dróg, a jeśli ktoś próbuje... no cóż, może uważa się za mądrzejszego od całej Ewangelii i Bożego planu Zbawienia, albo po prostu nie jest w praktyce chrześcijaninem, tylko kombinuje po swojemu, bo tak jest "fajnie", mistycznie i nieco sensacyjnie, zważywszy na "niewytłumaczalne naukowo zjawiska".
Jeśli chodzi natomiast o te rzekome dowody na wiedzę tajemną z poprzednich wcieleń...
Wystarczy wejść w okultyzm, spirytyzm czy satanizm, a dary jasnowidzenia, czytanie w myślach i inne nadprzyrodzone umiejętności pojawią się same. O to chodzi złemu duchowi by wbić człowieka w pychę, więc wykorzystuje każdą sposobność żeby podłechtać jego ego. Najwięcej może zrobić, gdy człowiek dobrowolnie wejdzie w działania, które są wg. prawa Bożego grzeszne. Wówczas znając słabość człowieka, do zachwytu nad samym sobą i umiejętnościami własnego mózgu, podsuwa mu takie dary, a ten w swej naiwności wierzy, że jest tak uzdolniony i lepszy od innych, że może wiele sam i w efekcie końcowym Boga nie potrzebuje, skoro jest taki genialny i "oświecony". Prawdy dowiaduje się jednak dopiero wtedy, gdy z tym zaczyna zrywać i nawracać się całkowicie. Nadprzyrodzone dary ... znikają, a człowiek zaczyna mieć problemy duchowe, a nieraz psychiczne.
Są ludzie, którzy otrzymują od Boga nadprzyrodzone dary, np. umiejętność uzdrawiania, jednak w takiej sytuacji, człowiek WIE o tym i nie śmie nawet sobie przypisywać tych darów jako swojej wyjątkowości, gdyż jest świadomy, że to wyłącznie działanie Bożej łaski. Tacy ludzie żyją z Bogiem w sercu w totalnej pokorze, a nie obok Niego, traktując Go jak złotą rybkę do spełniania życzeń, czy jakąś kosmiczną energię, z którą można się łączyć i czerpać energię rozbudzającą paranormalne umiejętności. Jeśli ktoś tak myśli, to daleko jest od pokornej postawy, która jest najbliższa Bogu.
To że ktoś mówi o Bogu i ma "nadprzyrodzone dary" nie znaczy, że pochodzą one zawsze od Boga. Różne tarocistki, jasnowidzowie, czy bioenergoterapeuci też często "widzą" o wiele więcej, odnoszą się nawet do "poprzednich wcieleń", a w swoich gabinetach otoczeni są wieloma obrazami z wizerunkami świętych, nawet przystępują do sakramentów i cytują Pismo Święte. Niestety żyją wg. swoich potrzeb i wiary we "własne możliwości", a nie wg. woli Boga.
Magdalena Szymecka edytował(a) ten post dnia 14.04.13 o godzinie 20:25