Temat: Wieloletnia niespełniona miłość do przyjaciela

Mam 20 lat i problem, którego już nie jestem w stanie ignorować, dlatego bardzo proszę Was o radę.
7 lat temu poznałam pewnego chłopaka, był to kolega z klasy, z którym po prostu dobrze się dogadywałam. Po krótkim czasie zaczęło dziać się ze mną coś dziwnego, jak dotąd dla mnie nieznanego. Na jego widok promieniałam. w brzuchu gilgotały mnie "motyle", nogi robiły się miękkie jak z waty, serce szybciej biło i to uczucie ciepłej energii... Wtedy pierwszy raz się zakochałam. Nie mogłam w to uwierzyć, byłam bardzo przejęta niesamowitym i nowym dla mnie uczuciem, napędzało mnie. Stwierdziłam, że nie mam nic do stracenia i przedstawię chłopakowi sytuację taką, jaka była. Oczywiście był przestraszony, czego się spodziewałam, bo wchodziliśmy wtedy w okres dojrzewania i dla młodych chłopców takie uczucia jak miłość nie są jeszcze zrozumiałe. Byłam tego w pełni świadoma dając mu czas, że może kiedyś wszystko do niego dotrze i zainteresuje się mną. Przyjaźniliśmy się, a moje uczucie nie mijało. Zainteresowania z jego strony również nie było jak i przesłanek, że mogłoby się pojawić. Dodam, że według otoczenia jestem atrakcyjną osobą, o delikatnej, kobiecej urodzie, rodzina i przyjaciele mają mnie za wartościową osobę, o dobrym sercu, empatyczną, ambitną, zdolną. Minęły 3 lata, a brak fizycznego zainteresowania ze strony tego chłopaka był dla mnie przykry, lecz czekałam na niego i miałam nadzieję, że może kiedyś... Po trzech latach znajomości, nasza relacja niesamowicie rozkwitła, przyjaźń, która nas łączyła osiągnęła nowy, piękny etap. Mniej-więcej w tym czasie dowiedziałam się, że chłopak, którego kocham, jest gejem. Bardziej pociąga go płeć męska, a ja jestem tylko kobietą, której nigdy nie zechce.
Do tej pory jesteśmy przyjaciółmi, czyli przez 7 lat maskuję i za wszelką cenę wypieram moją miłość do niego, by być blisko niego, cieszyć się jego szczęściem, z jego sukcesów i pełnić rolę jego bratniej duszy. Już wiele razy próbowałam się od niego "uwolnić", prosząc o urwanie kontaktu, robiliśmy kilkumiesięczne przerwy, lecz zawsze do siebie wracaliśmy stęsknieni. Jest między nami niesamowita więź, którą ja wmawiam sobie jako braterską relację. Nie mamy przed sobą tajemnic, robimy szalone rzeczy, zawsze kreatywnie spędzamy czas, uwielbiamy swoje wypracowane wspólnie poczucie humoru, zawsze wzbudzamy w sobie nawzajem wiele radości i przyjemności z bycia razem. Raz stwierdził, że jest między nami coś wyjątkowego i silnego, czego nie był w stanie nazwać. Gdy pytałam go, czy są to uczucia jak do siostry, odpowiadał, że nie, że raczej partnerskie. Niestety szybko się z tego wycofał. Był w dwóch związkach homoseksualnych, za każdym razem jego partnerzy po jakimś czasie okazywali się coraz mniej fascynujący, więc teraz jest wolny. Moje związki wyglądały tak, że w każdym partnerze szukałam cech mojej pierwszej miłości, myślałam, że metoda klin klinem zadziała. Na chwilę obecną jestem sama, poddałam się, nie wiem już co robić. Dodam, że leczę się na depresję dwubiegunową, a mój problem z depresją zaczął się właściwie odkąd zostałam odrzucona przez mojego przyjaciela. Przeszłam z nim przez wiele kryzysów, za każdym razem wracaliśmy do siebie, wybaczając sobie nawzajem oraz dając sobie ponowną radość ze wspólnej przyjaźni.
Czujemy się w swoim towarzystwie bardzo dobrze, niesamowicie swobodnie, niczego się nie wstydzimy, znamy się jak łyse konie. Ale ja nie daję rady. Staram się wypierać to uczucie i wmawiam sobie, że jesteśmy jak rodzeństwo, że z rodzeństwem nie można być w związku i założyć rodziny.
Moja samoocena jest niska, mam do siebie żal, że jestem kobietą, Nie potrafię cieszyć się z mojej kobiecości, brak mi pewności siebie, nie wierzę w moje możliwości, a to wszystko dlatego, że nie mogę pogodzić się z odrzuceniem.
Wiem, że jestem młoda, że wiele przede mną. Jednak do tej pory, nieważne w ilu związkach próbowałam być, to mężczyzna mojego życia. To moje przekleństwo, oboje nie jesteśmy w stanie urwać kontaktu, zawsze wracamy do siebie i wtedy na nowo uczę się kochać go jak brata.
Sprawa wydaje się być nie do rozwiązania, ale to subiektywna ocena. Proszę o ocenę sytuacji i ewentualną radę.