konto usunięte

Temat: może ktoś pomoże

witam. mam problem z facetem. poszukuję pomocy, podpowiedzi, dobrej rady, wsparcia...
poszukuję go w necie, bo nie mam już gdzie.
szukałam na różnych stronach internetowych dlatego gdzieś indziej założyłam bloga, ale nikt się nie zainteresował mną. może ktoś zechce zglądnąć tam i może coś mu do głowy przyjdzie jak mi pomóc z tym trudnym mechanizmem jakim jest mężczyzna. ten mężczyzna!

http://awiola1988.blogspot.com/
Gośka J.

Gośka J. Urząd
Wojewódzki/Wydział
Bezpieczeństwa i
Zarządzania Kr...

Temat: może ktoś pomoże

Anna Z:
witam. mam problem z facetem. poszukuję pomocy, podpowiedzi, dobrej rady, wsparcia...
poszukuję go w necie, bo nie mam już gdzie.
szukałam na różnych stronach internetowych dlatego gdzieś indziej założyłam bloga, ale nikt się nie zainteresował mną. może ktoś zechce zglądnąć tam i może coś mu do głowy przyjdzie jak mi pomóc z tym trudnym mechanizmem jakim jest mężczyzna. ten mężczyzna!

http://awiola1988.blogspot.com/

Aniu, zamiast wklejać adres bloga powiedz, jaki masz problem?

konto usunięte

Temat: może ktoś pomoże

no właśnie tam jest wszystko napisane. dużo czasu zajmie przepisanie tego.

konto usunięte

Temat: może ktoś pomoże

mam problem z facetem. i z sobą też....
Gośka J.

Gośka J. Urząd
Wojewódzki/Wydział
Bezpieczeństwa i
Zarządzania Kr...

Temat: może ktoś pomoże

Anna Z:
no właśnie tam jest wszystko napisane. dużo czasu zajmie przepisanie tego.

Możesz streścić to w dwóch zdaniach.

konto usunięte

Temat: może ktoś pomoże

jestem z chłopakiem od prawie 5 lat. od 2 lat jesteśmy zaręczeni. poznałam go na Sylwestra. 2 tyg. później poszedł do wojska. obiecałam, że będę na niego czekać. mieliśmy ze sobą dobry kontakt przez ten czas. smsowaliśmy i jak mógł to dzwonił. zaufałam mu, nie znałam go, ale postanowiłam spróbować. i nie zawiódł mnie. nie zdradził, dalej byliśmy razem. ale problemy rozpoczęły się tuż po jego wyjściu z wojska. przykro mi było, bo upił się z kolegami, a nie padł mi w ramiona (jak sie spodziewałam) czekałam w końcu tyle na niego. później kłóciliśmy się ciągle przez jakieś pół roku. potem było troche lepiej. po 2 latach bycia razem zaręczyliśmy się. chciałam się zaręczyć. myślałam o nim poważnie. przez cały ten czas kochałam go, mimo kłótni, i On też mnie kochał. mówił mi to. gdy sie nie kłóciliśmy to naprawde było nam razem dobrze. dlatego pomyślałam o tych zaręczynach. myślałam o nim poważnie. a te kłótnie, to głównie z tego powodu, że moja nerwowości wzrasta gł. przed okresem, a On się dał tej nerwowości zwieść i wszystko co mówiłam traktować 100% na serio. a ja pogadałam, popłakałam, uspokoiłam się i było ok. drugim powodem kłótni było to, że On ma olbrzymi problem z wyrażaniem uczuć. nie da sie z nim rozmawiać. po prostu ja mówię, a On słucha i nic nie mówi. ani nie przytakuje ani nie zaprzecza. bez względu na to co mówie. jak się z czymś nie zgadza to zamiast powiedzieć to, to się wścieka. i to do takiego stopnia, że aż nie może myśleć z tych wściekłości. ciągle mówiłam, wrzeszczałam, prosiłam, żeby zaczął ze mną rozmawiać. to nie był najlepszy sposób. teraz to wiem. wtedy to wydawało mi się najlepsze. myślałam, że jak będę mu tłumaczyć, że mi może powiedzieć wszystko, mi może zaufać, że go kocham, że chce dla nas tylko dobrze, myślałam, że to zrozumie, że to doda mu odwagi. a On potrzebował czegoś innego. gdybyśmy już wtedy zwrócili uwagę na tą złość, dzisiaj byłoby zupełnie inaczej.
pól roku po zaręczynach zamieszkaliśmy razem. on nie bardzo chciał. nie myślał o tym. ja chciałam mieć go bliżej niż tylko w weekendy. w pierwszym miejscu mieszkaliśmy miesiąc, to było beznadziejne mieszkanie. 2 mieszkanie było super. obojgu nam się podobało. urządzaliśmy sobie, byliśmy szczęśliwi. ale nagle po 4 miesiącach musieliśmy się wyprowadzić (właściciel miał inne plany co do tego lokalu)
to go chyba trafiło najbardziej. spodobało mu się to miejsce.od tego zaczęło się jego przygnębienie i niechęć.
przeprowadziliśmy się do mieszaknia kogoś z jego rodziny. małe, ale udało nam się zmieścić. ale po nie długim czasie zauważyłam, że On mnie nie dostrzega. mogę przejść koło niego choćby nago i nawet by tego nie zauważył. zaczęłam rozmowy,ale kończyły się okropnymi kłótniami. najpierw zaprzeczał. i trwa to już prawie rok. raz nawet wyprowadziłam się do mamy. bywałam w domu codziennie, bo mamy zwierzęta (On się nimi nie zajmuje)
któregoś dnia zostawił mi kartkę, żebym wróciła do domu, że brakuje mu mnie. zostałam.
były takie chwile,że czy ja czy on, mieliśmy ochotę rozstać się.
mniej więcej od roku nie mówi mi, że mnie kocha. na początku mówił, że sama powinnam to wiedzieć, że nie musi mi tego mówić. później nie mówił już nawet tego.
po kłótniach staraliśmy sie obiecać, że zadbamy o nas związek, że się zmieni, ale na następny dzień wszystko wracało do szarej rzeczywistości, a my do codziennej gonitwy szczurów.
tym razem postanowiliśmy inaczej. mamy opracowany system, codziennie o 21.oo kładziemy się do łożka i to czas dla nas. możemy poprzytulać się, obejrzeć coś razem, mamy czas na intymności(bo z tym też bywa różnie), a oprócz tego wyznaczamy sobie coś na każdy tydzień, jakieś zadania, które staramy się realizować. w tym tyg. staramy się okazywać sobie więcej czułości. staramy się jak najwięcej głaskać, przytulać, mieć kontakt z sobą (nie sex, po prostu dawać sobie do zrozumienia, że jesteśmy blisko siebie, że mamy siebie) - pogłaskać po plecach, przytulić, objąć, oprzeć głowę na ramieniu...
i tak co tydzień dochodzi coś nowego. tak na 2 miesiące. jeśli się nic nie zmieni to damy sobie spokój (on tego chce), chociaż nie potwierdza tego, że już mu nie zależy. po prostu nic nam nie wychodzi. jesteśmy oboje za nerwowi. mamy tyle spraw, mało czasu na odpoczynek, a zero czasu dla siebie. kocham go bardzo i chce być z nim na zawsze. mimo tych kłótni.
właśnie jest taka różnica - on pamięta tylko kłótnie, ja tylko te dobre chwilę
wiem, ze potrafimy panować nad emocjami, po tegorocznych wakacjach. czasami coś się szykowało do kłótni, ale drugie szybko starało sie rozwiać nadchodzące chmury. to było coś cudownego. mogłoby być tak zawsze. no, ale 2 tyg. po wakacjach znowu zaczęły się kłótnie.
o ślub też były kłótnie, bo ja nie chciałam wesela, a on tego nie potrafił zrozumieć. dla mnie to głupota i strata pieniędzy. nie ważne co mówiłam, nic go nie przekonywało. ważne było to co on myśli.
czesto jest tak. jest uparty. liczy się dla niego tylko to co myśli.
a ja, oprócz tego, ze jestem nerwowa, to jestem wrażliwa, czuła, kochająca, odkąd mieszkamy naprawdę bardzo sie staram. robię co mogę. on tego nie zauważa i nie docenia.
co robić? może ktoś coś pomoże..

Temat: może ktoś pomoże

Aniu, napisz sobie na kartce, czego ty oczekujesz od związku? Czego ty potrzebujesz w relacji z partnerem, aby być szczęśliwą? Nie rób tego na szybko, na gorąco, tylko daj sobie czas na przemyślenie, na poznanie siebie i swoich potrzeb. Potem zastanów się i napisz za co kochasz swojego chłopaka, za co go lubisz. Co pozytywnego wnosi on tak sam z siebie do waszego związku? Pamiętaj jednak, że musi to być zachowanie nie wymuszone przez ciebie, nie wynikające z odegrania roli jaką mu narzuciłaś. Wszystko co otrzymujesz tak po prostu, bez proszenia się, zakazów czy nakazów.

Potem odpowiedz sobie szczerze na pytanie, czy on to Ten właśnie.
Gośka J.

Gośka J. Urząd
Wojewódzki/Wydział
Bezpieczeństwa i
Zarządzania Kr...

Temat: może ktoś pomoże

Aniu a nie masz takiego wrażenia, że zbyt szybko podjęliście pewne ważne decyzje? Czytając Twój post odniosłam wrażenie, jakbyście się spieszyli, ale nie bardzo rozumiem, co Was tak popędza?

konto usunięte

Temat: może ktoś pomoże

właśnie ostatnio jest co raz mniej tych pozytywnych reakcji z jego strony. ale to wszystko przeze mnie. gdyby nie te bezsensowne kłótnie, tego by nie było. ale on tez zrozumieć mnie nie potrafił. ja mu mówiłam co mnie tak deneruje.

a czy nie na tym polega docieranie się? nie zawsze jest super, ale próbuje się dalej...

pośpiech? wydawało mi się, że się to właśnie ten czas
Monika Cichoń

Monika Cichoń zachwycam się
światem

Temat: może ktoś pomoże

Anna Z:
właśnie ostatnio jest co raz mniej tych pozytywnych reakcji z jego strony. ale to wszystko przeze mnie. gdyby nie te bezsensowne kłótnie, tego by nie było. ale on tez zrozumieć mnie nie potrafił. ja mu mówiłam co mnie tak deneruje.

a czy nie na tym polega docieranie się? nie zawsze jest super, ale próbuje się dalej...
Pewnie trzeba się w związku dotrzeć, ale sądzę że lepiej najpierw się dotrzeć, a dopiero później planować wspólne życie.
Załóżmy, że nie dotrzecie się już lepiej i co wtedy, czy możesz sobie wyobrazić, że spędzasz resztę życia z kimś z kim masz relacje takie jak je opisałaś w poprzednich postach. Do tego dodaj sobie jeszcze sytuacje, z którymi jeszcze nie musieliście sie zmierzyć, a w których prawdopodobnie się znajdziecie: opieka nad dziećmi, jakieś choroby dzieci, sprawy finansowe- które nie zawsze układają się pomyślnie, jakieś wasze problemy ze zdrowiem, relacje z waszymi rodzinami, kryzysy w związku, kryzysy poza związkiem, strata pracy itp. To są duże wyzwania, którym zazwyczaj ludziom jest trudno sprostać, nawet jeżeli przed ślubem świetnie się dogadywali.
Czy znasz poglądy Twojego narzeczonego na tego typu sprawy? Czy wasze poglądy sa podobne czy się różnią. Jeżeli się różnią to czy wiesz w jaki sposób wypracowywać kompromisyMonika Cichoń edytował(a) ten post dnia 26.08.11 o godzinie 15:22

konto usunięte

Temat: może ktoś pomoże

ja wierzę w to, że to się jako ułoży.

pisząc tutaj oczekiwałam raczej pomocy na temat jak rodzaić sobie z tą złością (moją i jego) to, że z nami jest kiepsko, wiem dobrze
Monika Cichoń

Monika Cichoń zachwycam się
światem

Temat: może ktoś pomoże

Z każdą emocją która jest dla nas niekorzystna, można sobie poradzić pracując nad nią, najskuteczniej moim zdaniem w trakcie terapii, ale można też samemu. Na początek zapoznając się z literaturą na ten temat pracy nad emocjami, wewnętrznym rozwojem. Taki rekonesans żeby zapoznać się z różnymi metodami(radykalne wybaczanie, EFT, The Work Katie Byron, afirmacje,Huna ustawienia rodzinne Berta Hellingera itp)- można wybrać taką, która wyda się najkorzystniejsza dla Ciebie.
Ale z tego co wiem i tak wszystkie sprowadzają się do jednego- zaakceptowania tego że czujemy to co czujemy.
Możesz znaleźć sporo materiału w internecie.
Każda metoda ma swoich zwolenników, czyli każda komuś pomogła. Warto próbować.
Agnieszka Biegluk

Agnieszka Biegluk EMEA Practice Lead,
Talent Acquisition
at Infosys

Temat: może ktoś pomoże

Anno.. kiedys poszlam do lekarza po poradni zdrowia psychicznego po zwolnienie lekarskie, zeby przelozyc sesje, bo nie bylam sie w stanie skupic na nauce. Wiedzialam dokladnie, jaki jest moj problem i co mam z tym zrobic. Wprowadzono mnie do psychologa. Po 3-4 pytaniach bylam w takim stanie, ze psycholog wziela mnie za reke i zaprowadzila do gabinetu psychiatry, ktory po kilkanastu minutach zadawania pytan, na ktore nie bylam w stanie odpowiedziec dal mi leki uspokajajace. Po wzieciu lekow wrocilam do psychologa i spotykalam sie z nim przez kilka miesiecy. Rozwiazalam kilka spraw, ktore nie mialy nic wspolnego z problemami ze skupieniem na nauce.

Nie zawsze to, co myslimy jest zrodlem problemu. Czasami, zeby wyleczyc kolano trzeba przestac na jakis czas biegac, a nie tylko robic oklady.

Pewnie, ze moze sie wszystko ulozyc. To zalezy od tego, czego Wy oboje chcecie i jak bardzo bedziecie sie chcieli starac. Oboje.
Rady, ktorych Ci tu udzielono sa naprawde wazne.

piszesz
właśnie jest taka różnica - on pamięta tylko kłótnie, ja tylko te dobre chwilę
i opowiadasz o zlych chwilach i o tym, jaki jest nieczuly i uparty
o ślub też były kłótnie, bo ja nie chciałam wesela, a on tego nie potrafił
zrozumieć. dla mnie to głupota i strata pieniędzy. nie ważne co mówiłam, nic
go nie przekonywało. ważne było to co on myśli.
czesto jest tak. jest uparty. liczy się dla niego tylko to co myśli.

a moze ma znaczenie to, co mowilas, a jednak dla niego wesele jest bardzo wazne pomimo "glupoty i straty pieniedzy"? moze to Ty sie upierasz i to Ciebie nic nie przekonuje? chlopak chce pieknie i romantycznie, pomimo tego, ze mowisz o braku ciepla z jego strony, a Ty nie chcesz, bo dla Ciebie to bzdura..

widzisz? nikomu nie chodzi o to, zebyscie sie rozstali. chodzi o to, zebys sie wyciszyla i napisala sobie czarno na bialym (moze porozmawiala i ponegocjowala sama z soba) czego Ty chcesz/potrzebujesz od zycia, zeby byc szczesliwa.
a ja, oprócz tego, ze jestem nerwowa, to jestem wrażliwa, czuła, kochająca, > odkąd mieszkamy naprawdę bardzo sie staram. robię co mogę. on tego nie
zauważa i nie docenia.

bo moze nie potrafi? a moze dajesz mu cos, czego on nie potrzebuje i zaspokajasz swoja potrzebe dawania, a nie jego potrzebe brania?
a moze on docenia, tylko dziekuje Ci za to w sposob, ktorego nie widzisz?

Wasza zlosc jest wynikiem czegos - "Złość to powodowana strachem reakcja emocjonalna, która pojawia się, gdy zablokowane jest jakieś dążenie, następuje zmiana poczucia kontroli", czyli wystepuje w reakcji na np. niespelnione oczekiwania, niezgode na cos. "Ludzie wpadają w złość również, gdy nie mają pewności o słuszności własnych poglądów, ale dopuszczają, że nie mają racji." (wikipedia)

Zastanowienie sie nad soba w zwiazku, nad swoimi potrzebami, nad idealna wizja przyszlosci bardzo pomaga, bo podnosi sie Twoja swiadomosc. Wtedy pytanie nie brzmi, jak opanowac zlosc, tylko np. jak znalezc kompromis w waznych dla nas sprawach. Zlosc to reakcja na brak zgody i niechec do ustapienia przez Was oboje!!
Jak wygladaja/ly relacje miedzy Twoimi rodzicami i miedzy Rodzicami w domu Twojego narzeczonego?
Co sobie nazwajem mozecie dac z przyjemnoscia, w korych momentach momentach mozecie ustapic tej drugiej stronie, a w ktorych 'zawsze' bedzie dochodzilo do klotni?
Nie "jak radzic sobie ze zloscia?", tylko "kiedy i dlaczego ona sie pojawia?" I jak jej zapobiec? :)

Moze warto by bylo, zebyscie we dwoje porozmawiali z jakims specjalista. Osoba postronna pomoze Wam bardziej zrozumiec samych siebie oraz rozwiazac niektore problemy, a w dodatku moze zmotywowac Was do wiekszych staran (szczeglnie Twojego partnera, ktory jest chyba mniej sklonny do pracy nad zwiazkiem).

I nie przyspieszalabym na razie slubu. "Odpowiedni czas", to czas w ktorym bedzie miedzy Wami tak dobrze, ze malzenstwo stanie sie naturalna konsekwencja.

Trzymam kciuki. :)Agnieszka Biegluk edytował(a) ten post dnia 26.08.11 o godzinie 17:22
Tomasz Sobolewski

Tomasz Sobolewski
http://tomaszsobolew
ski.pl

Temat: może ktoś pomoże

na pierwszy rzut oka - niepohamowana złość, napady agresji kojarzą mi się z niezrealizowanymi potrzebami (również wczesnodziecięcymi... aby sobie radzić dobrze w związku, trzeba dobrze radzić sobie ze swoimi uczuciami i być osobą dość świadomą.....
pytanie jest też takie do Ciebie - czemu Ty trzymasz się kurczowo faceta który raczej nie liczy się z Tobą...

konto usunięte

Temat: może ktoś pomoże

Anna Z:
dużo mozna Ci napisać, ale najlepiej (tak sądzę) iść na taką bezpośrednią rozmowę do psychologa. I nie tylko Ty, a moze razem porozmawiać z kimś, Wam obojgu, zaprzyjaźninym.
a może trzeba odpowiedzieć, czy Wy chcecie być razem?
Dam Ci link to teksów, które moga trochę, poprzewracać Ci w myślach a może i w realnym życiu. Bo wiemy, że nasze mysli kreują nasze zycie.
http://www.eioba.pl/a/3107/ale-z-ciebie-dran
Żeby było jasne : nie jestem wrogiem mężczyzn!
Teraz jestem kochana i cenie to i osobe, która daży mnie tym uczuciem.Wanda L. edytował(a) ten post dnia 27.08.11 o godzinie 13:52

Temat: może ktoś pomoże

Anna Z:
pisząc tutaj oczekiwałam raczej pomocy na temat jak rodzaić sobie z tą złością (moją i jego) to, że z nami jest kiepsko, wiem dobrze

Ktoś mądry powiedział kiedyś: "Nie proś o radę, jeżeli nie jesteś gotowy/gotowa na zmiany".

Czy zawsze byłaś osobą nerwową i dla wszystkich jesteś napastliwa i agresywna? Jeżeli tak to idź na terapię, zwróć się o pomoc do psychologa, itp. Jeżeli jednak problem pojawia się/nasila się w relacjach z partnerem, to ....... zacznij być gotowa na zmiany.

Temat: może ktoś pomoże

Odpowiedz sobie na jedno pytanie :

" czy chcę się z nim zestarzeć ? "

Popatrz w przyszłość ... teoretycznie rzecz jasna. Sama wyciągniesz wnioski.

Pozdrawiam.

konto usunięte

Temat: może ktoś pomoże

oczywiście, że chce zmian. przede wszystkim moich. ale nie wiem do końca jak to zrobić.
na pewno nie zmiany partnera.
charakteru się nie zmieni, ale można nauczyć się nad nim pracować. kiedy się nie kłócimy jest naprawde świetnie.
widzę swoje błędy staram się ich nie powtarzać. staram się oceniać co jest tylko moją zachcianką, a jemu staram się tłumaczyć jak coś wyolbrzymia.
np. po przyjściu w sobotę z pracy przedstawiłam mu swoje propozycje na weekend. zgodził się. po czym jak go po godz. zapytałam czy chce dzisiaj gdzieś wychodzić, odpowiedział, że nie, bo jest zmęczony ciężkim tygodniem. zostaliśmy w domu. za to wyszliśmy w niedziele.
on nie lubi sprzątać. stara się mnie wykręcić w każdy możliwy sposób, żebym i tak to sama zrobiła. nie chciałam go do niczego zmuszać, więc spytałam kto dzisiaj zmywa. powiedział, że on. więc skoro sie zadeklarował, to ja wzięłam się za co innego. pozmywał połowę...
a resztę oczywiście skończyłam ja. wkurzyłam się i zaczęłam gadać. więc się zdenerwował, że znowu coś od niego chce. bo niby w niedzielę nic się nie robi. tyle, że pod słowem "nic" moim zdaniem kryje się remont, przemeblowanie, a nie zmywanie po obiedzie. strałam się to mu jakoś wytłumaczyć. chyba mi wyszło. on tak ma, że robi problem z niczego.

Temat: może ktoś pomoże

Anna Z:
oczywiście, że chce zmian. przede wszystkim moich. ale nie wiem do końca jak to zrobić.
na pewno nie zmiany partnera.
Chyba już rozumiem jakiej porady/pomocy oczekujesz, więc mówisz-masz!

Ciągle powtarzasz, że się starasz, ale jak widać to za mało. No to daj z siebie więcej. Dużo więcej. Zacznij starać się jeszcze bardziej. Na przykład popracuj nad swoją wyobraźnią i zacznij czytać w jego myślach. No i absolutnie niczego nie wymagaj, nie oczekuj, a spodziewaj się wszystkiego najgorszego (w razie czego będzie mniej bolało). Bądź cierpliwa i opiekuńcza. Nie złość się, nie dyskutuj, nie okazuj poirytowania. No i oczywiście uśmiech. Pamiętaj o uśmiechu. Jak będzie ci ciężko to płacz w poduszkę, ale tak aby nie widział, bo weźmie cię za histeryczkę i znowu będzie twoja wina. No i najważniejsze - codzienna afirmacja. Pamiętaj, aby powtarzać sobie i wszystkim dookoła, jak bardzo go kochasz i że na pewno on też cię bardzo kocha, a jeżeli tego nie okazuje, to na pewno ma ważne powody, albo weź od razu winę na siebie. Na pewno za mało się starasz!
charakteru się nie zmieni, ale można nauczyć się nad nim pracować. kiedy się nie kłócimy jest naprawde świetnie.
Pracuj dziewczyno, pracuj! Czeka cię dużo pracy, ale jak się postarasz, ale tak naprawdę, to będzie świetnie.
widzę swoje błędy staram się ich nie powtarzać. staram się oceniać co jest tylko moją zachcianką, a jemu staram się tłumaczyć jak coś wyolbrzymia.
Staraj się, staraj. Starań nigdy za mało.
np. po przyjściu w sobotę z pracy przedstawiłam mu swoje propozycje na weekend. zgodził się. po czym jak go po godz. zapytałam czy chce dzisiaj gdzieś wychodzić, odpowiedział, że nie, bo jest zmęczony ciężkim tygodniem. zostaliśmy w domu. za to wyszliśmy w niedziele.
To było mądre posunięcie. Nigdy nie noś urazy. Nie pamiętaj złego. Nie wypominaj. Dostosuj się i udawaj, że tak miało być. Brawo!
on nie lubi sprzątać. stara się mnie wykręcić w każdy możliwy sposób, żebym i tak to sama zrobiła. nie chciałam go do niczego zmuszać, więc spytałam kto dzisiaj zmywa. powiedział, że on. więc skoro sie zadeklarował, to ja wzięłam się za co innego. pozmywał połowę...
a resztę oczywiście skończyłam ja. wkurzyłam się i zaczęłam gadać. więc się zdenerwował, że znowu coś od niego chce. bo niby w niedzielę nic się nie robi. tyle, że pod słowem "nic" moim zdaniem kryje się remont, przemeblowanie, a nie zmywanie po obiedzie. strałam się to mu jakoś wytłumaczyć. chyba mi wyszło. on tak ma, że robi problem z niczego.
Błąd, błąd i jeszcze raz błąd. Panuj nad sobą dziewczyno, bo do niczego takie postępowanie nie prowadzi. Jak ma być dobrze kiedy ty się tak zachowujesz?

No i na koniec, powodzenia. Podziwiam cię, ja bym nie dała rady, ale każdy jest kowalem własnego losu.

konto usunięte

Temat: może ktoś pomoże

a właśnie teraz jest dobrze. kiedy świadomie staramy się pracować nad sobą, kiedy uczymy się inaczej zachowywać.
może to nie polega tylko na zmianie facetów jak rękawiczki?! bo ten nie sprząta, ten nie gotuje, ten nie wystarczająco zaradny, ten maminsynek! żaden nie wystarczająco dobry! a facet to facet. mimo udanego związku coś mu odwali i spróbuje poszukać innej (dla zabawy) tacy są! bo niby takie historie to tylkow filmach?!
gdyby świat polegał na takiej selekcji to nie musielibyśmy poznawać partnera, bo z góry byśmy wiedzieli jaki ma być, jak ma wyglądać, jaki ma mieć charakter i za takim obrazem własnego "nadętego egoizmu" szukalibyśmy ideału.
a co mają powiedzieć ludzie po przejściach. po rozstaniach, po rozwodach? dlaczego chcą do siebie wracać, dlaczego im się udaję? może, bo zdecydowali się popracować nad swoimi słabościami?!
skąd ja moge wiedzić kto mi odpowiada na moje posty. może jakaś nadęta pani z zadartym nosem dla której żaden jest nic wart albo zakompleksiona szara myszka, która tylko mocna w gębie potrafi być przed szklanym ekranem, a w swoim życiu pustki...
dzięki za radę poSTARAM się ją zrozumieć.
nie ma to jak wiara w ludzi, zaufanie, empatia..



Wyślij zaproszenie do