Temat: Ktoś mi odradzi?

Piszę tutaj, bo wydaje mi się, że nie chcę tego robić. Ale dla wszystkich oprócz mnie chyba będzie lepiej. Ktoś by powiedział, że skoro się waham to nie powinnam tego robić - cóż, trudno. W skrócie: sierota, lat niecałe 20, brak bliższej rodziny, przyjaciół, jakichkolwiek bliskich i logicznego powodu, by dalej żyć. Tylko dzieci żal z rodziny, ale są młode, nie zapamiętają mnie. Mam na głowie sprzedaż gospodarstwa, działek, studia, pracę, a nawet durne znicze na cmentarzu i po 2 latach mam tego wszystkiego dość. Nie było żadnej "nagrody" za te wszystkie trudy i żałobę, nikt mnie nie wspiera. Powoli popadam w alkoholizm. Rodzina nie chce się ze mną zadawać bo od zawsze mieliśmy słaby kontakt, a jest coraz gorzej - kłócimy się. Rzucono mnie na głęboką wodę - próbowałam sobie radzić z podatkami, paleniem w piecu, uroczystości rodzinnymi, jednocześnie wychodząc na prostą. Nie udaje mi się. Wątpię, że będzie poprawa i jedyne, czego mi brak do odebrania sobie życia, to odwaga. Jeżeli ktoś mi powie, że się nad sobą użalam - ma rację. Ale niech przez sekundę sobie wyobrazi, że jest całkowicie sam. Nie ma do kogo się zwrócić, i dlatego pisze na jakimś durnym forum z nadzieją, że ktoś cudem odwiedzie go od odebrania sobie życia. Jestem sama, taka mała i nic nie znacząca. Za każdym razem, kiedy słyszę od rodziny "nie przesadzaj", czy też "sprawiasz, że <imię> się o Ciebie martwi>" mam ochotę się zabić i boję się, że kiedyś faktycznie to zrobię. Dziś jest jest właśnie taki dzień. Wiem, że jestem małym człwieczkiem wśród wielu, ale jednak... może ktoś szuka rozmowy? Tak, żeby po prostu być samotnym, ale wspólnie...