Adam Kuta

Adam Kuta Student, Uniwersytet
Warszawski

Temat: Moja historia - prośba o poradę

Cześć,

Chciałbym podzielić się swoją historią i poprosić Was o opinie w tej sprawie. Czytałem ostatnio dużo o psychologii i w zasadzie jestem świadomy co mi dolega - prokrastynacja, brak koncetracji, niska samoocena, niecierpliwość, impotencja, brak skupienia na "tu i teraz", przechodzenie z manii w depresje, ale chciałbym, żeby ktoś ocenił to "na chłodno". Opiszę wszystko szczerze i bez owijania w bawełnę, bo chyba tylko ta ma to sens.

Wychowywałem się w rodzinie, w której to matka poprosiła ojca "o rękę". Nie mieli za sobą wcześniejszych związków.

Pamiętam siebie jako wesołego dzieciaka, pełnego energii, zawsze robiącego wszystko od razu, prace domowe robiłem w piątek, jak dostawałem jakieś pieniądze od rodziców to zawsze je oszczędzałem.

Rodzice i starsza siostra śmiali się, że jestem skąpiradło. Ojciec mówił, że czasem nie warto robić wszystko od razu, bo czasem okazuje się, że czegoś nie trzeba było robić.

W tych czasach (kilkanaście lat temu) ojciec robił karierę w korporacji. Pracował po 10-11 godzin na dobę, soboty też często spędzał w biurze. Mówił, że ojcowie innych dzieci mają czas, ale co z tego jak nie mogą nic kupić. Faktycznie, zawsze miałem dużo zabawek, ale mama trzymała mnie w domu, kontakt z rówieśnikami miałem w szkole. Biła mnie po głowie, gdy miałem zagięte rogi w zeszytach, wyzywała od gówien, gdy zaplamiłem ubranie. Codziennie słyszałem, że dzieci innych rodziców są lepsze (szczególnie dzieci koleżanek z pracy, nie widziała nawet ich dzieci, wystarczyło jej to, że jej koleżanki opowiadały historie o osiągnięciach ich dzieci), a inne dzieci mają potwornych rodziców. Słyszeliśmy, że mamy wyjątkowe szczęście i nigdy w życiu nie będzie nam tak dobrze jak u rodziców. Wszyscy dorośli w moim otoczeniu powtarzali, że dzieciństwo to najlepszy okres w życiu.

Pieniędzy ojca nigdy nie zobaczyliśmy. Owszem na bieżąco wydawaliśmy dużo, ale całą resztę z jego ogromnej jak na tamte czasy pensji pochłaniała gra na instrumentach pochodnych. W końcu doszedł do długu na prawie milion złotych, z którego z trudem się wydostał i cały czas grał. Trwało to kilka lat przez które matka wielokrotnie go wyzywała na naszych oczach, czasem rano wstawałem i gdy nie skończyłem śniadania, bo nie mogłem matka darła się na mnie, że nie długo nie będziemy mieć nawet na chleb. Płakałem wtedy w samotnośći, myślałem, że jestem najgorszym dzieckiem na świecie. Widzieliśmy wielokrotnie jak matka wpadała w histerię, raz nałykała się tabletek i chciała popełnić samobójstwo, pomagaliśmy jej jako dzieciaki wymiotować nad wanną.

Matka przychodziła sprzątać mój pokój, chryste, jak tego nienawidziłem jak grzebała w moich rzeczach i nie potrafiłem jej tego wyperswadować do dziś, kiedy mam 20 pare lat. Przez te wszystkie lata co jakis czas jej powtarzalem, ze tego nie chce, a ona darla sie, ze gdyby nie ona zginelibysmy w kurzach z glodu. Kazala doceniac jedzenie i wszystko. Jadlem wiecej niz chcialem. Bylem znudzony zyciem, szybko zastosowalem sie do rad rodzicow i wydawalem wszystko co mialem, nie oszczedzalem, uczylem sie na ostatnia chwile. Mialem wyrzuty sumienia, ze jestem beznadziejnym synem dla tak wspaniałych rodziców, mimo, testów gimnazjalnych i matur zdawanych na sto procent, dwóch kierunków studiów jednocześnie i dobrych wyników, wielu konkursów, ale... tak naprawdę robiłem to wszystko, żeby powiedzieli mi wreszcie, że nie mieli racji, gdy mówili, że nie uda mi się dostać na jakąś uczelnie, czy do liceum i skończę jako tuman kopiący rowy, co słyszałem cały czas tyle, że... to nigdy nie następowało. Było co raz gorzej, matka zrzędziła, często pytałem czemu reaguje tak nerwowo, czy nie możemy czegoś na spokojnie ustalić, ale zawsze mówiła, że jak będę pracować i zarabiać pieniądze to zobaczę jak to jest, co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie i ze nawet nie bedzie ze mna dystkutowac.

Stawalem sie coraz bardziej leniwy,zmeczony,spalem gdy nie chciało mi sie spaca, jadlem gdy nie chcialo mi sie jesc, okolo 16 roku zycia zaczalem miec zaburzenia erekcji (nie mialem jej rano).

Skonczylismy dziś, bez własnego mieszkania, z jednym starym samochodem, bez oszczednosci, z ojcem nie pracującym już kilka lat z powodu depresji. Gdy zadaje sobie pytanie, czy kocham matkę, nie potrafię już szczerze powiedzieć, czy to nie jest jedynie wdzięczność za te materialne rzeczy, które mi dała, bo ciepła nigdy nie dostałem. Zawsze inni byli dla niej lepsi. Zawsze była przeraźliwie miła dla wszystkich obcych ludzi, a potem się wściekała już przy nas, że są tacy i tacy. Mówiła, że nie obchodzi ją co pomyślą inni, ale w naszym domu jedynym tematem rozmów byli inni ludzie. Dla ojca każda osoba była głupia. Każda. Każdy był idiotem i kołkiem. Nie mógł znaleźć pracy, bo szuka tylko oferty dyrektora generalnego, na którego nikt nie chce go już zatrudnić. Zawsze powtarzali mi, że czegokolwiek bym nie robił zawsze powienienem być w pierwszych 5% stawki. Ojciec zdradzał matkę, kupował im laptopy (którego nikt w rodzinie nigdy nie miał).

Wyjechałem na rok za granice na wymiane. Zmienilem sie, otworzylem sie na ludzi, byłem bardziej spontaniczny, ale przy tym miałem dobre wyniki na uczelni, szybko nauczyłem się języka. Na kilka dni przed powrotem poznałem dziewczynę. I to też strasznie ciekawy temat, że nie potrafię nigdy nawiązać relacji z dziewczyną, gdy nie ma presji czasu. Gdzieś w środku boję się, że to się nigdy nie skończy i skończe jak rodzice, a z drugiej zawsze potem żałuję. Praktycznie wszystkie relacje z dziewczynami miałem, gdy byłem gdzieś przejazdem lub na wakacjach i wszystkie szybko urywałem. Wróciłem do domu. Gdy opowiadałem, że było super matka wpadała w furię, mówiła, że jakoś tu wróciłem po pracę, i że w Polsce jest lepiej. Była straszliwie zła, że bardzo podobał mi się wyjazd. Odwiedziła mnie dziewczyna z wymiany. Osądzili ją już wcześniej, włamali się na mojego facebooka i obejrzeli zdjęcia i stwierdzili, że im się nie podoba. Gdy powiedziałem, że tak się nie robi, to z zadowoleniem matka wykrzyknęła, że wiedziała, że tak zareaguje, i że się będę denerwował i się śmiała. Gdy odwiedziła mnie dziewczyna, zamykali się w swoim pokoju i bali się wyjść. Nie byli obrażenie, oni po prostu się jej bali. Bali się, bo nie mają żadnych znajomych, nie utrzymują z nikim żadnych kontaktów towarzyskich.

Co do dziewczyny z wymiany to byla strasznie dziwna historia uczaca mnie o podejsciu do czasu, w zasadzie im blizej konca tym lepiej sie bawilismy obydwoje. To jest niesamowite, tak samo jak powroty do domu, ostatnie dni pobytu gdzies, ale zawsze gdy wiem, ze cos sie konczy jest to najlepiej spedzany czas w zyciu. Tylko wtedy schodzi ze mnie ta presja: "a może teraz zrobię to, a może tamto, ale czemu ja odpoczywam skoro jeszcze trzeba zrobić to i to i to" i tak naprawdę nigdy nie odpoczywam. Co ciekawe problem moje impotencji został rozwiązany, ale gdy dziewczyna wyjechała, znów powrócił. Cóż kontakt się urywał, z początku zająłem się swoim życiem, wychodziłem mnóstwo z ludźmi, organizowałem spotkania, ale powoli traciłem zapał i spadałem w otchłań depresji, która pochłonęła mnie zupełnie, gdy wróciłem na uczelnie do studiowania rzeczy, które już tak naprawdę mnie nudzą, z ludźmi, których zawsze uważałem za nudziarzy i nie łaczyło mnie z nimi nic. Nie mogłem usiedzieć w miejscu, ani myśleć nad czymś konkretnym, myśli latały mi same po głowie. Były dni, że nie wytrzymywałem, musiałem wziąć dwadzieścia kartek i zapisać je w pośpiechu tym co siedzi mi w głowie, żeby choć trochę mi ulżyło.

Kupiłem bilet na 3 dni w przed nie mówiąc nic nikomu. Spakowałem walizkę, uprzedziłem 3 znajomych, rodzicom zostawiłem list, gdzie przeprosiłem, że nie uprzedziłem, ale muszę pozbierać swoje myśli, nauczyć się sam podejmować decyzję i że odezwę się kiedy będę gotowy, żeby to uszanowali i zaczekali aż sie odezwę.

Pojechałem tylko z ta walizką i majac troche pieniedzy nie zalatwifszy nic. Mimo to, gdy byłem na lotnisku to było niesamowite, gdy przekroczyłem już bramki i wiedziałem, że nie ma powrotu to było uczucie tak wolnej głowy, że poczułem się jakbym był dzieciakiem. Paradoksalnie w sytuacji, w której normlana osoba martwiła by się o to gdzie będzie spać, co jeść i jak zarobi pieniądze jak wreszcie byłem spokojny, wiedziałem, że nigdzie się nie śpieszę, że póki co mam wejść do samolotu i nie myślec o niczym. Dostałem erekcji jakbym był 13 nastolatkiem, boję się trochę siebie gdy o tym teraz myślę.

Spędziłem pierwsze dwa tygodnie u różnych znajomych. To było niesamowite. Jadłem prawie wcale, ale cieszyłem się wtedy ze wszystkiego co jadłem, kładałem się spać, gdy naprawde byłem zmęczony, ale spałem głęboki snem jak nigdy. Codziennie roznosiłem CV do róznych miejsc, codziennie zbierałem jakieś informacją z kimś rozmawiałem, poznawałem nowe możliwości.

Zdecydowałem się po raz pierwszy w życiu zajrzeć do poradników podrywania kobiet, wstydziłem się tego, bo zawsze tym gardziłem i twierdziłem, że trzeba być naturalnym, ale chciałem sobie w końcu pomóc. Kompletnie przewartościowało to moje życie i podejście do kobiet. Zwróciłem uwagę na to, że większość z tych oczywistych rzeczy dotyczących mowy ciała i psychologii zachowań gdzieś zawsze tkwiła w mojej głowie, ale nigdy tego nie używałem, bo to oszustwo. W zasadzie odwróciło to moje życie, gdy zawsze zastanawiałem się co jest ze mną nie tak, a recytując proste wyuczone schematy o reinkarnacji, karmie, grach psychologicznych i wróżeniu z dłoni, większości młodych, wolnych dziewczyn świecą się oczy i zaczynają same Cię dotykać. To w zasadzie kompletnie zatrząsnęło moim systemem wartośći. Przychodziły momenty, że chciałem wrócić, nie myśleć o tym, ale już nie potrafiłem... wiedziałem, że jeśli mowa ciała kobiety jest zdystansowana to nawet jak mi zależy też mam się zydstansować, wiedziałem, że rozmowę mam zaczynać z inną osoba i ignorować dziewczynę, czytałem kiedy są zainteresowane, a kiedy nie i kiedy w momentach, gdy miałem dość chciałem o tym nie myśleć to... nie mogłem, bo za odstępstwo od reguły byłem karany utratą zainteresowania. Jednym słowem wstrząsnął mną fakt, że im mniej mi zależy tym lepiej mi wychodzi, zauważyłem, że tak też jest w sporcie i innych rzeczach. Pomogło mi to też w rozmowach o praktyki na uczelni, nauczyłem się jak robić dobre pierwsze wrażenie.

Znalazłem praktyką na uczelnie, oprócz tego daje korepetycję z różnych rzeczy, biorę udział jako aktor w przedstawieniu, bo udało mi się przejść casting, mimo, że nigdy tego nie robiłem i całe życie siedziałem przed komputerem, poznaje dziewczyny, jakoś powoli wraca mi erekcja, ale... potrzebuję co raz to większych i większych emocji. Jestem znudzony życiem.

I po okresie tej manii przyszedł okres załamania. Pytam siebie po co, w zasadzie stwierdzam, że cokolwiek bym nie zrobił będzie to bez sensu. Jestem nauczony myśleć, że jeśli jest dobrze to kiedyś będzie źle, wtedy kiedy jest dobrze, natomiast nie myśleć odwrotnie, gdy jest źle tylko się załamywać.

Na kolejnych próbach co raz słabiej mi idzie. Jestem znudzony, bo o tym myśle, bo nie jest to dla mnie wyzwanie. Gdy czytam tekst po raz pierwszy czytam go lepiej, niż gdy znam go na pamięć.

Próbowałem kilku praktyk NLP na pozytywne podejście, efekty są niesamowite, jestem po prostu inną osobą, ale... na krótki czas. Podobnie w teatrze podczas jednej z próbo dyrektorak powiedziała, żebym spróbował recytując tekst przesuwać ludzi z jednego roku sceny w drugi, a koledzy mieli się ze mną droczyć. To było niesamowite, robiąc dwie rzeczy na raza, recytowałem tekst po prostu innym głosem, wszyscy byli zdziwieni. Gdy nie myślę o wyniku wszystko wychodzi mi lepiej i nie wiem czemu tak jest. Nie wiem czemu nie potrafię robić czegoś dla przyjemności i często wyborażam sobie sytuację, w której udaje mi się założyć firmę i odnieść sukces, ale nie dlatego, że to mój sukces, ale widzę oczym wyobraźni, że rodzice, którzy straszą mnie samobójstwem jak nie wrócę do domu przyznają mi rację. Widzę jak inni mnie szanują i podziwiają, wiem, że te chore, ale chce, żeby ludzie mi zazdrościli. Nie chce pieniędzy dla pieniędzy. Szukam chyba mocnych emocji i akceptacji siebie. Wszystko co robię prowadzi do obrazka w głowie, gdzie inni ludzie mi gratulują. Rzadko kiedy potrafie czerpać przyjemnośc z tu i teraz, ciągle gdzieś gonię, nie potrafie się skupić, zawsze gdy gdzieś idę, uprawiam sport myślę o czymś, nie ma chwili bym nie myślał o czymś. Zawsze mam pełną głowę. Poza chwilami gdy korzystam z niektórych technik NLP, wtedy potrafię cieszyć się jedną żelką jedzoną 5 minut. Ale nie potrafię się długo oszukiwać jedną techniką.

Pytam się siebie non stop po co mam coś robić. Kompletnie pogubiłem się, gdzie jest granica między dobrem, a złem. Widzę, że ludzie w zasadzie są jak zwierzęta i popadam w relatywizm moralny. Wiem, że najlepiej byłoby nad tym nie myśleć, ale nie mogę się powstrzymać. Często się relakasuje lub jestem wesoły i pytam się: ale czemu jesteś taki wesoły? i smutnieje, nie mogę się zrelaksować i odprężyć. Znów mam napięte ciało. Zrozumiałem, że problem leżey we mnie, że ciągle gdzieś gonię, jestem niecierpliwy, nie potrafię żyć chwilą i nie potrafię się zdecydować. Czasem udaje mi się opróżnić głowę i w ogóle nie myśleć, nie wiem jak to określić, ale jednocześnie nie myślę nad niczym i daję się ponieść, idę przez miasto i nie myślę nad tym którą ulicę wybieram i co robię i wtedy zawsze kogoś poznaję, trafiam na jakąś ciekawą okazje, itd. ale w końcu boję dać się ponieść, bo boję się, że zrobię coś strasznego.

Chciałbym, żeby ktoś mi doradził jak pracować nad sobą, czy jestem chory, czy potrzebuję pomocy specjalisty, może jakiś leków.

Pozdrawiam!

konto usunięte

Temat: Moja historia - prośba o poradę

Tak, po pierwsze udać się do specjalisty, po drugie moja rada dla ciebie byłaby taka całkowicie zmienić środowisko. Wyprowadzić się z rodzinnego miasta i zaprzestać kontaktów z rodzicami, wynika z tego że ciągną cię na psychiczne dno. I zostając tam nic nie osiągniesz niestety, zawsze będą trzymali cię na psychicznej uwięzi, bo miłości i ciepła tam nie zaznasz. Co więcej przez relacje z nimi będziesz miał kłopoty we własnym związku. Opisane przez ciebie sytuacje to również naruszenie godności osobistej, tyle tylko że trudne do udowodnienia w sądzie bo się tego wyprą, musiałbyś nakręcić to kamerą. Straszenie samobójem bo czegoś tam nie zrobisz to jeden z najgorszych rodzajów psychomanipulacji ponieważ wywołuje w dziecku ogromne poczucie winy. Dla mnie osobiście nie będzie nigdy szacunku do takich ludzi bez znaczenia czy byliby moimi rodzicami, dla mnie psychiczna krzywda jaką wyrządzają swoim dzieciom powinna być karalna, nie ma usprawiedliwienia na krzywdzenie swojego dziecka. Zadnym usprawiedliwieniem nie jest to że ktoś wyżywa się na swoich dzieciach bo w ten sposób wyładowuje frustracje albo ma zły czas w życiu.

konto usunięte

Temat: Moja historia - prośba o poradę

Witaj.

Smutne to wszystko, no cóż w pewnych kwestiach widzę podobieństwa.
Wtrącę trochę o mnie, zająłem się wreszcie sobą po tym jak przeżyłem śmierć kliniczną ... która była wynikiem w głównej mierze tym jak obchodziłem się ze sobą i "poczuciu winy" które towarzyszyło mi przez kilkadziesiąt lat a było "wrzucone" mi mimochodem przez rodziców.
Wobec czego mogę tylko i wyłącznie bazować na swoim doświadczeniu.
Polecam Ci zapoznanie się np. z koncepcją Erica Berne`a i jego teorii w co grają ludzie. Dowiesz się co siedzi w Tobie i jakie wzorce powielasz w swoim życiu.
Niestety gro z ludzi błąka się po świecie narzekając na swój los i szukając winnych nie wiedząc że Oni nie są sobą lecz swoimi babciami, dziadkami, ojcami, matkami, bohaterami z dzieciństwa itd.
Niestety trzeba włożyć trochę pracy samodzielnej by potraktować się jak "tabula rasę" i zapisać sie od nowa. Ale warto bo to daje szansę by wyrwać się z bycia ofiarą i stanie się zwycięzcą.
Pomaga także spojrzenie na rodziców jak na ludzi z ulicy, tak jakby się spotkało ich pierwszy raz, bez emocjonalnego przywiązania do słów "matka", "ojciec". Od razu zmienia się spojrzenie, może pomóc. W moim mniemaniu Oni (rodzice) sami noszą jakieś emocjonalne przepraszam za wyrażanie gówno które mimowolnie sprzedają dzieciom w trakcie wychowania. I to głównie to przeszkadza w tym by cieszyć się z życia.
Inna sprawą jest fakt że każdy z nas stosuje mechanizmy obronne które pozwalają nam przeżyć w otaczającym świecie, traktujemy to jak traktują nas rodzice za nieuchronne i akceptujemy to nie potrafiąc powiedzieć DOŚĆ!!! A uwierz oni nie mają monopolu na wiedzę co jest dobre dla Ciebie, powielają swoje zachowania.
Najgorzej gdy zaczynasz wyrywać się z układu w którym żyjesz, a wiedz że taki układ i to co się dzieje w nim daje poczucie quasi bezpieczeństwa wszystkim (rodzinie) wyrwanie się z tego układu narusza jego równowagę wobec czego bywa że zainteresowani (otoczenie-rodzice) zaczynają używać presji emocjonalnej by zachować tą niby równowagę. Np. nowe inne zachowanie polegające na przeciwstawieniu się im powoduje cytuję słowa "twoje zachowanie wpędzi mnie do grobu" lub "zobaczysz jak mnie nie będzie, jak się będziesz czuł" kobiety dzierżą w tym prym (bez urazy) w machinacjach emocjonalnych po to by świat do jakiego przywykła trwał dalej.
Po co to piszę - byś uświadomił sobie że MASZ SIŁĘ DO TEGO BY WYRWAĆ SIĘ ZE STANU KTÓRY SPRAWIŁ ŻE CZUJESZ SIĘ TAK A NIE INACZEJ - oczywiście można pójść po najmniejszej linii oporu i zacząć leczyć się tak zwanymi lekarstwami. Lecz większość chorób ma podłoże psychosomatyczne.
Może warto by było Byś skupił się na wszystkich tych myślach które przeszkadzają Ci "cieszyć się życiem" skonfrontował się z nimi, przerobił je i na ich miejsce wprowadził myśli a co za tym idzie i zachowania z których TY będziesz zadowolony.
Rodzice są potrzebni do pewnego wieku potem ich zostawiamy ... i tyle, a na pewno nie należy brać czegoś co jest ich na swoje barki - bo każdy ma takie same możliwości samopoznania i zmiany siebie by żyć radośnie. Nie można obwiniać się za nic !!!
Jak masz pytania - pytaj, jeżeli gdzieś coś jest niezrozumiałe pytaj

Pozdrawiam
Agata  Rakfalska-Vallic elli

Agata
Rakfalska-Vallic
elli
Psycholog,
Psychoterapeuta
Strategiczny, Coach,
Trener

Temat: Moja historia - prośba o poradę

Adam Kuta:
Chciałbym, żeby ktoś mi doradził jak pracować nad sobą, czy jestem chory, czy potrzebuję pomocy specjalisty, może jakiś leków.

Witaj Adam,
Mam kilka pytań:
- w jakiej fazie teraz jesteś - maniakalnej, normalnej czy depresyjnej?
- Chciałbyś pracować nad sobą - a jaki cel chciałbyś osiągnąć? Co chciałbyś zmienić?
- Jak ty postrzegasz swój problem. Opowiedzenie historii własnego życia, trudności, itd nie świadczy że musisz odbierać to jako problem.
Gośka J.

Gośka J. Urząd
Wojewódzki/Wydział
Bezpieczeństwa i
Zarządzania Kr...

Temat: Moja historia - prośba o poradę

Adam a ja tym razem krótko i na temat. Chłopcze. Jesteś super fajnym facetem, mądrym, zaradnym, zorientowanym na to, co jest dla Ciebie dobre a co nie, umiesz nazwać swoje uczucia, wiesz czego nie chcesz w życiu. Potrzebujesz wolności osobistej i miłości, którą na pewno spotkasz, bo siłę na zmianę masz w sobie. Myśl o sobie pozytywnie. Zlej frustracje i niedojrzałość tych, którzy powinni być dojrzalsi od Ciebie, licz na siebie, postaw na siebie, wsiądź do pociągu marzeń i jedź, gdzie Cię wyobraźnia i serce poprowadzi (i oczywiście szczypta rozumu przy tym).
Kiedy się w końcu psychicznie uwolnisz od niezawinionej winy, gdy spotkasz miłość, Twoje problemy same się rozwiążą.
Adam Kuta

Adam Kuta Student, Uniwersytet
Warszawski

Temat: Moja historia - prośba o poradę

Ja zmieniłem koniec końców właśnie środowisko i wyjechałem, w sumie to pomogło, ale nie jest też takie proste.

Nie chciałbym na pewno pozywać rodziców do sądu, czy się mścić. Myślę, że obrażając się na kogoś wypełniasz się tylko negatywnymi emocjami, które nie wiele wnoszą. Nie chcę zawsze myśleć, że to ich wina, bo równie dobrze oni mogą powiedzieć, że wina jest w ich rodzicach itd.

Dziękuję za polecone książki, zapoznam się na pewno.

Kiedy to pisałem było ze mną słabo, teraz jest lepiej. Nie umiem określić dokładnie, czy to faza depresyjna, maniakalna, czy normalna, bo nie znam dokładnych definicji, ale obecnie powiedziałbym, że czuję się ok, normalnie. Ale czasem zadaje sobie pytanie po co w ogóle cokolwiek robić i to raczej normalne nie jest. Nie wiem na ile definiuje się okres manii, u mnie wygląda to tak, że zaczynam czasem z wielkim zapałem i energią rzeczy, ale nie mam manii typu wydaje mi się, że mogę skoczyć z drugiego piętra.

Moim głównym celem byłaby chyba akceptacja siebie ze swoimi słabościami i pozbycie się zbyt wielu myśli, które kłębią się w mojej głowie oraz uczucia śpieszenia się cały czas po coś. W Niedzielę, gdy odpoczywam myślę o tym co trzeba zrobić jutro, nie mogę przestać i czuję się winny, że nic nie robię, mimo, że nie mogę.

Chciałem opowiedzieć historię, gdyż nie opowiedziałem jej znajomym, jestem za granicą, gdzie mam jedynie znajomych i chciałem, żeby ktoś rzucił na to okiem "z boku". Jasne, że ja sam powinienem wiedzieć, co jest dla mnie dobre i złe, ale gdy nie rozmawiasz o problemie z nikimi i codziennie dostajesz maile od rodziny, że to co robisz jest nienormalne dość trudno wierzyć już w siebie.

Dziękuję za wszystkie komentarze!

konto usunięte

Temat: Moja historia - prośba o poradę

Cześć.

Właśnie przyszła mi pewna myśl dotycząca manii i depresji i przenikania się ich wzajemnie.
Oczywiście to tylko moje przemyślenia na podstawie mojego życia.
Od dziecka żyjąc w jakimś układzie wystawieni jesteśmy na zachowania ludzi wokół.
Naszym przeznaczeniem i tym co wdrukowane jest w nas wszystkich - jest szczęście i wenetrzna równowaga którą niestety zaburza to co dzieje się dokoła.
Mówiąc po "chłopsku" dążymy do wewnętrznej radości i równowagi bo to jest nasz stan ten prawdziwy dany od tak zwanego stwórcy - nazwę to łącznością ze wszechświatem.
Niestety od małego by przeżyć musimy grać i przyjmować takie role które nam to zagwarantują a dodatkowo ciało/umysł próbuje cały czas być w równowadze w której przeszkadza nam - zachowanie rodziców. Czyli zaczynasz być radosny (tą wewnętrzną radością) i nagle bach dostajesz po łbie od rodziców z zewnątrz (pojawia się jakieś zachowanie którego wynikiem jest pojawienie się poczucia winy) i już jest namiastka depresji (myślenie "to prze ze mnie", "gdyby nie ja oni byliby inni" itd) i znowu próbujemy wrócić do stanu równowagi pojawia się radość i znowu schemat się powtarza dostajemy łomot emocjonalny. I tak w kółko aż pojawia się stały element naszego życia w postaci mania/depresja bo te zachowania tak głęboko weszły w nas że stały się naszą częścią. A według mnie można się z tego wyzwolić - próbując wprowadzić inne nawyki które za jakiś czas staną się częścią nas ... ale będą pożądane i akceptowane przez nas.
Gdybym miał słuchać lekarzy ... dawno moja wątroba wyglądała by jak durszlak.
W moim mniemaniu jesteśmy panami naszych umysłów i możemy z nim zrobić wszystko ... łącznie ze zmianą osobowości na inną bo jest ona tylko ubraniem które nakładamy na nasze ciało.

Pozdrawiam i życzę sukcesów w odnajdywaniu siebie prawdziwego czyli Radosnego pełnego pasji człowieka :)))

konto usunięte

Temat: Moja historia - prośba o poradę

Adam Kuta:
Moim głównym celem byłaby chyba akceptacja siebie ze swoimi słabościami i pozbycie się zbyt wielu myśli, które kłębią się w mojej głowie oraz uczucia śpieszenia się cały czas po coś. W Niedzielę, gdy odpoczywam myślę o tym co trzeba zrobić jutro, nie mogę przestać i czuję się winny, że nic nie robię, mimo, że nie mogę.


Kilka spraw jeszcze:

Wyrzuć z siebie poczucie winy, Przestań ! Myśleć o sobie w takich kategoriach.
Druga sprawa spróbuj zacząć żyć nie w swojej głowie i myślach lecz TU i Teraz, znajdź jakąś skuteczną metodę dzięki której twoje myśli będą pomagać Ci a nie przeszkadzać.
Myśli są jak obłoki przychodzą i odchodzą ale w między czasie mogą wyrządzić wiele szkód bo myśli zamieniamy na emocje a te uruchamiają lawinę zdarzeń w naszych organizmach głownie za pośrednictwem umysłu.
Spróbuj rozluźnić swój umysł - wiele jest metod ...
Przestań się martwić jutrem zacznij żyć dzisiaj Tu i teraz (przemawia przeze mnie medytujący gość - ale skupianie się na teraźniejszości daje bardzo dużo radości a przede wszystkim uwalnia od stresu "przyszłościowego".

konto usunięte

Temat: Moja historia - prośba o poradę

Adam Kuta:
szczerze mówiąc to ja poszłabym do lekarza...do psychiatry przede wszystkim, ale takiego mądrego, który by Cię zrozumiał i na pewne rzeczy dał leki- aby uspokoić fizyczne objawy niepokojów psychicznych.
Aldona Kostecka

Aldona Kostecka psychoterapeutka,
trenerka,
marketingówka

Temat: Moja historia - prośba o poradę

Adam Kuta:


Jeśli zechcesz, to mogę polecić Ci terapeutkę z Warszawy (info na prive).

powodzenia
AldonaTen post został edytowany przez Autora dnia 06.05.15 o godzinie 09:08
Rafał Winnicki

Rafał Winnicki PKO BP Departament
Restrukturyzacji i
Windykacji Klienta
...

Temat: Moja historia - prośba o poradę

Adam Kuta:

W tak młodym wieku, tyle przeżyć, tyle osiągnięć tyle samodzielnych decyzji..... mozna widzieć szkalnkę od połowy pustą lub do połowy pełną....
Pytasz jak żyć..... ale ja odnoszę wrażenie że szukasz magicznej pigułki, która pozwoliłaby Ci dotrzeć do celu NATYCHMIAST cokolwiek by nim nie było..... Życie, dorastanie to proces.... długi proces... trwający całe życie. Czy powinieneś iść do psychologa? Czy powinieneś brać leki? Nie wiem. Pójdź do psychologa - jednego drugiego trzeciego - krzywdy z tego mieć nie bedziesz. Pogadasz.... to też rozwój i w dodatku przyśpieszony ;)
Myślę że wszystko będzie dobrze szczególnie kiedy zrozumiesz ze rozwój to nie cel, rozwój to droga ;)
Luzik i powodzenia,
RaV

konto usunięte

Temat: Moja historia - prośba o poradę

...Bartosz Traczykowski edytował(a) ten post dnia 25.12.11 o godzinie 16:49
Aleksandra Bandomir (Turkowska)

Aleksandra Bandomir
(Turkowska)
Psycholog / coach /
grafik / twórca

Temat: Moja historia - prośba o poradę

Poszukaj terapeuty. Koniecznie!
Inny punkt widzenia, człowiek, rozsądek i życzliwość potrafią pomóc w złapaniu pionu psycho-duchowego.

To nie musi być pierwsza osoba z brzegu, umów się z kilkoma i wybierz tego, z którym czujesz, że możesz popracować dłużej.
Nile oczekuj natychmiastowej zmiany.

Koniecznie popracuj nad wybaczaniem rodzicom, którzy ewidentnie popełnili wile błedów i stworzyli bardzo złe środowisko. Przez jakiś czas - do momentu kiedy złapiesz dystans - raczej dobrze jeśli będziesz z dala od rodziców. Nie jest jednak dobrze wyrzekać się korzeni, i zrywać na zawsze więzy. Rodzice nie muszą się zmieniać. Nie muszą rozumieć. Nie muszą przepraszać.

Najważniejsze jak ty nauczysz się wybaczać, dystansować, rozumieć, akceptować niezrozumiałe, kochać.

Popracuj nad obrazem świata, rzeczywistości, siebie, ... który jest pochodną twoich wszystkich traumatycznych doświadczeń.

Popracuj nad przekształceniem siebie "OFIARY" w osobę pro-aktywną, twórcę, może i wojownika.

Możesz nadać sens swoim złym doświadczeniom. Wiele twórczych osób takie właśnie doświadczenia miało. Dlatego mają wyjątkową wrażliwość, świetnie piszą, grają, śpiewają...

Twoja historia może być twoim sprzymierzeńcem w aktorstwie. Może wspierać w tobie głębię, która dla innych może być nieosiągalna.

Pytaj siebie: co z przeszłości mogę pozytywnie wykorzystać w swojej pracy?
Ostatecznie to twoje postrzeganie przeszłości i wyobraźnia - tworzą twoją rzeczywistość. Masz na to wpływ.

Ludzie u których obudziła się samoświadomość mają wątpliwości, zastanawiają się nad sensem wielu rzeczy, tak to już jest. Czasem to pułapka, czasem wyjście. Depresje w tym kontekście nie za długie to norma. Ale po co cierpieć ponad miarę.

Szukaj rozsądnego wsparcia, które nie będzie utwierdzać ciebie w stanie ofiary, ale pomorze uznać i przekształcić przeszłość w mądrą przyszłość. Uznać przeszłość - bo była, jest ważna i ma wpływ na ciebie, i będzie mieć. Jaki to już będzie zależało od ciebie.Aleksandra Turkowska edytował(a) ten post dnia 19.12.11 o godzinie 02:39

konto usunięte

Temat: Moja historia - prośba o poradę

Adam Kuta:
Cześć,

Chciałbym podzielić się swoją historią i poprosić Was o opinie w tej sprawie. Czytałem ostatnio dużo o psychologii i w zasadzie jestem świadomy co mi dolega - prokrastynacja, brak koncetracji, niska samoocena, niecierpliwość, impotencja, brak skupienia na "tu i teraz", przechodzenie z manii w depresje, ale chciałbym, żeby ktoś ocenił to "na chłodno".

Wiesz Adamie - myślę, że nikomu nie powinieneś dawać prawa do oceniania ani Ciebie, ani Twoich decyzji, zachowań, czy wyborów.

Jedyna "rada", którą mogłabym Ci dać to - pomyśl WYŁĄCZNIE O SOBIE, zacznij szanować siebie i - jeśli masz toksyczną rodzinę i czujesz, że robią Ci krzywdę - zerwij z nimi kontakt. Dasz sobie radę.

Życzę wszystkiego dobrego.

PS. Czy czytałeś: "Toksycznych rodziców" Susan Forward i "Dzień dobry - i co dalej" Erica Berna? Spróbuj - może naprowadzą Cię na rozwiązanie.
Adam Kuta

Adam Kuta Student, Uniwersytet
Warszawski

Temat: Moja historia - prośba o poradę

Dziękuję za wszystkie wypowiedzi! Ja w zasadzie rozumiem, że winienem rodziców daleko nie zajdę i w sumie to akceptuję, choć przyznam, że w gorszych momentach zdarza mi się być złym i zadawać głupie pytania: "co by było gdyby?".

Czytałem o chorobie dwubiegunowej, ale pomyślałem, czy kiedykolwiek kiedy byłem rozentuzjazmowany myślałem, że mogę podbić świat, latać, cokolwiek? Owszem pomyślałem, że założę firmę nie mając pieniędzy w ogóle, ale w zasadzie to wpłynęło to tylko pozytywnie na moje życie, bo biorę udział w konkursie, udało mi się przejśc pierwszy etap, a jak odpadnę to czegoś się nauczę. Nie wydałem nigdy dużej kwoty, pieniędzy na głupoty z powodu manii. Zatem nie jest to coś groźnego. Z depresjami gorzej. Oczywiście mógłbym przyznać, że mam chorobę dwubiegunową, ale sprowadziłoby się to trafienia do jakiegoś szpitala, co jeszcze bardziej zaniżyłoby moją samoocenę, po co? Wydaje mi się, że rozbieżność między inteligencją emocjonalną, a pozostałymi lepiej wyrównać mierząc się z samym sobą.

A z tłumieniem emocji to prawda akurat, za często czegoś nie robiłem lub nie mówiłem, choć powinienem.

Co do terapeuty dobrze by było, ale póki co jestem za granicą i też nie stać mnie na to, ale dużo czytam, wiem, że to nie to samo, ale zobaczymy co z tego wyjdzie.

Pozdrawiam gorąco! Pomogło mi to!
Adam Kuta

Adam Kuta Student, Uniwersytet
Warszawski

Temat: Moja historia - prośba o poradę

BTW. w ogóle powiedzenie co jest chorobą, a nie jest dość ciężkie. Jest wiele historii ludzi, którzy osiągnęli sukces w biznesie rzucając szkołę. Czytałem ostatnio biografię Steve Jobsa, było parę momentów, gdzie spokojnie mógł pomyśleć, że jest w manii lub depresji i gdyby w to uwierzył to nie zaszedłby gdzie zaszedł. To, że nie każdy będzie jak Steve Jobs to inna sprawa, ale chyba lepiej wierzyć w siebie niż nie, zwłaszcza jeśli uważa się, że w przeszłości było się zbytni asekurantem i tłumiło się emocje.Adam Kuta edytował(a) ten post dnia 19.12.11 o godzinie 19:47
Konrad Górak

Konrad Górak CEO RedsouL Media /
Twórca FASCYNUJ -
Brand
Konsulting&So...

Temat: Moja historia - prośba o poradę

Adam Kuta:
BTW. w ogóle powiedzenie co jest chorobą, a nie jest dość ciężkie. Jest wiele historii ludzi, którzy osiągnęli sukces w biznesie rzucając szkołę. Czytałem ostatnio biografię Steve Jobsa, było parę momentów, gdzie spokojnie mógł pomyśleć, że jest w manii lub depresji i gdyby w to uwierzył to nie zaszedłby gdzie zaszedł. To, że nie każdy będzie jak Steve Jobs to inna sprawa, ale chyba lepiej wierzyć w siebie niż nie, zwłaszcza jeśli uważa się, że w przeszłości było się zbytni asekurantem i tłumiło się emocje.

Maniakalność/depresyjność czyli tzw. bipolar to bzdura - nazwa stworzona na potrzeby lekarzy psychiatrów, żeby mogli przyporządkować Cię do danego stadka dla którego jest przewidziana dana substancja, która to ma pomóc. To wszystko to emocje. Pamiętaj że emocje pochowane żywcem nigdy nie umierają. Nie daj się zakwalifikować do którejś z grup, zaszufladkować groźnie brzmiącą diagnozą. Nie polecam Ci klasycznej psychoterapii bo to tylko częściowa ulga. Potrzebujesz czegoś co pozwoli Ci zrzucić cały ładunek emocjonalny od razu.



Wyślij zaproszenie do