Dominika Swodział

Dominika Swodział Student, Uniwersytet
Wrocławski

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Historia jest długa i bolesna, pewnie jak wiele, które miały tutaj miejsce.

Byliśmy bardzo młodzi, kiedy się pobraliśmy, ja miałam 18 lat, mój mąż 3 więcej.
Nie byłam w ciąży, nie był to związek z przymusu, a raczej... Teraz, gdy spoglądam z perspektywy czasu, byliśmy dwójką zagubionych dzieciaków z brakami emocjonalnymi.

Nasz związek od zawsze był bardzo burzliwy, nie układało nam się, każde ciągnęło w swoją stronę. Swego czasu byłam to ja, później zupełnie "stonowałam".

Mój mąż miał problem z alkoholem. Przez lata nie radził sobie, oszukiwał mnie, pił po kryjomu, wracał zawsze później po pracy, bo wcześniej musiał "wypić".
Dziś twierdzi, że to są "męskie klimaty, których ja nie rozumiem".

Zdarzyło się dwu-trzykrotnie, że dotkliwie mnie pobił. Mieliśmy założoną niebieską kartę, odwiedzał nas dzielnicowy. Miałam jedną obdukcję - z wyjazdu, który miał być naszym "drugim miodowym". Kiedy to upił się i szalał.

Miałam wtedy 22 lata, małe dziecko i byłam przerażona. Nie odeszłam. "Bo to przecież taki dobry chłop, kiedy nie pije". Nie miałam dokąd pójść, on mnie utrzymywał, a ja byłam całkowicie zależna od niego. Skrzętnie to wykorzystywał, chodząc na imprezy, mając "kolegów", a nigdy naszych wspólnych znajomych. Nigdy nigdzie mnie nie zabierał - ja siedziałam sama z dzieckiem w domu, a on... też, ale kiedy już wypił.

W końcu, kiedy wylądował w szpitalu niemalże 4 lata temu, a tydzień później ponownie - podjęłam decyzję - wyjeżdżamy. W wyjeździe za granicę upatrzyłam sobie szansę na normalne życie, na odcięcie go od towarzystwa, otoczenia i chronienie rodziny. Wydawało mi się, że muszę chronić rodzinę za wszelką cenę.

Przed tym jeszcze, pomimo wieku, próbowałam stale rozmawiać na temat przyszłości, planów - chciałam kupić nieruchomość. Wówczas on wzruszał ramionami mówiąc: "JA MAM GDZIE MIESZKAĆ, A TY, TO JAK TAM UWAŻASZ."
Mieszkaliśmy sami, w dobrych warunkach, w mieszkaniu jego rodziców, które rzekomo było dane "nam"... Jednakże nigdy nie zostało nam dane, bowiem teściowa w obawie o rozwód, przez ponad 9 lat małżeństwa nie przepisała mieszkania na nas. Byłam świadoma, że kiedy mnie zostawi, będę "goła i wesoła", chciałam więc razem pracować na nasz "własny wspólny dobytek" i tym samym zabezpieczenie dziecka w przyszłości.
Jednakże odbijałam się od ściany, nie miałam z kim rozmawiać - jemu było wygodnie, nie chciał brać odpowiedzialności.

Do rzeczy: wyjechaliśmy. Niespełna 4 lata temu, niedługo po tym, gdy mój mąż nieomal zapił się na śmierć. Wyjechał, zaraz po tym dołączyłam do niego z dzieckiem.
To ja znalazłam mu pracę, to ja napisałam cv, w zasadzie zrobiłam wszystko, by tę pracę dostał.
W międzyczasie wynajęłam mieszkanie, mieliśmy mieć jakieś dodatkowe, acz drobne dochody z tego tytułu.

Przestał pić, istotnie, przestał. Zajął się pracą, przez krótki czas się cieszył.
On pracował, ja uczyłam się języka, chodziłam później do szkoły i podejmowałam dorywcze prace. Jednakże tracił pracę kilkukrotnie i za każdym razem to ja musiałam mu znaleźć kolejną, on wybrzydzał, chodził niezadowolony. Temat mieszkania powrócił, myślałam, że może skoro nie udało nam się ułożyć życia w kraju, to uda się na obczyźnie... Domy miały śmiesznie niskie ceny ( do zarobków ) i można było myśleć o tym, by "osiąść", zacumować... To, o czym marzyłam.
Niestety !!! Mój mąż nigdy nie chciał, na temat kupna nieruchomości dostawał alergii twierdząc, że "on tu żyć na zawsze nie będzie". I okay, nikt mu nie kazał, przy wyjeździe mogliśmy dom wynająć, ew. sprzedać, a zawsze mielibyśmy w końcu "coś" w życiu...

Mąż tracił kolejną pracę, a nasz związek się rozpadał na kawałki... Było źle i nie zanosiło się na to, by miało być lepiej.
Nie sypiał ze mną, nie chciał... odrzucał mnie, twierdząc, że nie może, skoro "jeżdżę po nim jak po szmacie"... Z wzajemnością :(((
We mnie odezwał się żal po tych wszystkich straconych, przez jego alkoholizm, latach, czasami złość brała górę i nie przebierałam w słowach. On nie wykazywał żadnej chęci do zmian, kiedy wspominałam o terapii, nawet seksuologu, usłyszałam, że: "jak mam problem, to mam sobie iść. Sama."
Na każdą podejmowaną przeze mnie próbę działania, rozmowy, z drugiej strony następowała blokada. Zawsze schemat "zwrot - atak". Mnie kończyły się siły.
Czułam, że balansuję już na krawędzi. Było to nieco ponad rok temu, kiedy podjęliśmy złą decyzję, przeprowadziliśmy się, a on nadal nie miał pracy. Czułam się źle, on mnie zupełnie nie wspierał na codzień, uważał, że skoro siedzi w domu gotuje i sprząta, to jest świetnie.
A tymczasem i on był sfrustrowany i ja. Z tym, że ja o swojej frustracji mówiłam.
Kiedy mówiłam, że nie sypia ze mną, pytając, czy mam iść gdzie indziej, słyszałam w odpowiedzi: " że mogę wypie...lać".
W końcu, w lutym przed 10 miesiącami nie wytrzymałam. Po kolejnej awanturze wiedziałam, że albo muszę uciekać, albo podetnę sobie żyły.

Uciekłam o 4 rano, przypadkowym transportem, który mógłby zawieźć mnie do Polski.
On na początku nie zdawał sobie chyba sprawy z tego, co się stało. A we mnie się coś złamało.
Miałam w głowie jedynie słowo "ewakuacja".
Zadziałał mój instynkt samozachowawczy.

Później wysyłał smsy, dzwonił, strasznie płakał... Było mi żal, ale... ja nie umiałam. Jak Boga kocham, nie umiałam, po tym wszystkim, się przełamać.
Prosiłam go o czas, o przemyślenia, o to, byśmy doszli do siebie.
Byłam w Polsce, u rodziców, poodnawiałam kontakty, odetchnęłam.
On rozpaczał. Po półtora miesiąca pojechałam do męża, mówiąc, że jestem tylko po to, by pozałatwiać sprawy. Niestety, nie uszanował tego.
A po 3 dniach, kiedy już dziecko spało, a jego nie było i wyszedł do kolegów ( czego nigdy nza granicą nie robił ) upiłam się.. pierwszy raz w życiu piłam wódkę. Sama, przed komputerem, ze słuchawką telefonu. Kiedy wrócił, sam był wypity i wykorzystał moją niemoc. Dzwonił do znajomych, krzyczał, a w końcu doprowadził do stosunku. "Ostatniego", jak mówił.
Następnego dnia rano ponownie uciekłam.

Chciałam dać mu, nam szansę, ale on nie wykazywał niczego od siebie. Spotkaliśmy się tydzien później, wówczas stwierdził, że złoży pozew o rozwód. Nie chciałam tego, chciałam wszystko kleić... Choć teraz wiem, że chyba nie powinnam. W maju się wszystko "rozjechało", kłóciliśmy się wciąż, a on zdecydował, że wyjeżdża do Polski.
Nie zatrzymywałam go, choć później słyszałam, że rzekomo tego chciał. Ale to była jego decyzja.A ja nie miałam siły więcej i dłużej walczyć.
Wynajęłam mieszkanie, zostałam sama.
Mimo tego, w czerwcu dzwoniłam, pisałam, zapraszałam do siebie... Chciałam dojść do porozumienia. Nie przyjechał. W lipcu miałam wakacje, na początku miesiąca spotykaliśmy się, a później on miał jechać z rodzicami i dzieckiem na wakacje. Nie, nie ze mną.
Tego dnia płakałam, prosiłam, liczyłam na jakikolwiek krok z jego strony, liczyłam na to, chociaż mnie przytuli, przyniesie tę przysłowiową stokrotkę, powie, że może pojedziemy razem po ich powrocie... Zresztą, mógłby niczego nie mówić... Wystarczyło jedynie okazać odrobinę serca.

On jednak okazał się nienaruszalnym głazem, który stał paląc papierosa przed autem, przyglądając się mi z politowaniem, mówić, że "że żal mu mnie jako człowieka, ale tylko tyle", po czym dzwonił do moich rodziców (!!!!!! ), żeby zabrali mnie z ulicy, bo robię cyrk i dziecka nie chcę puścić. Płakałam, prosiłam, krzyczałam, rwałam włosy z głowy... wpadłam w amok, żal. A on... tymczasem odjechał piskiem opon.

Przyjaciółka ocierała mi łzy jeszcze długo po tym, mama także powiedziała, że powinnam żyć dalej... Nie mogłam przeżyć tego, jak mnie potraktował, pomimo moich starań, próśb, płaczu.... Widziałam jedynie lodowaty chłód w oczach i politowanie....

Przypadkiem, kilka dni później, kogoś poznałam. Spotykaliśmy się krótko, nieco zbliżyliśmy do siebie, ale do zdrady nie doszło. Byłam wtedy bardzo szczęśliwa.. ale niestety, nie "wyszło". Pan nie zaakceptował mojego stanu cywilnego, ani posiadania potomka.
Mimo to, a może i dlatego, złożyłam w końcu pozew o rozwód.

W sierpniu znalazłam się na psychicznym dnie, mąż groził mi "nasłaniem mafii" i tym, że nie odda mi dziecka na rok szkolny ( przez wakacje było z jego rodzicami ).
Później z kolei męża dopadły wyrzuty sumienia, przyjechał którejś nocy (sic! ) z kwiatami. Mówił, że chce przy mnie być, że chce się opiekować itd.

Zabrał mnie na kolację, spotkaliśmy się przez kilka dni, później odwiózł mnie do mojego wynajętego mieszkania ( za granicą ).
Nie byłam psychicznie gotowa, by go przyjąć, prosiłam o czas...Byłam wręcz przerażona tym, co się dzieje. Uzgodniliśmy, że dajemy sobie miesiąc czasu na przemyślenie i w połowie września wrócimy do poważnej rozmowy.
Złamałam jednak kończynę i wróciłam szybko do Polski. Tymczasem jego przy mnie nie było.
Nie przychodził, nie odwiedzał, a w końcu przyznał się, że się z kimś spotyka.
Tym kimś była o 10 lat starsza pani... Dokładnie w okresie, kiedy obiecaliśmy dać sobie czas...

Wycofałam pozew o rozwód, obiecałam mu wrócić niedługo do kraju, by rozpocząć nowe wspólne życie.
Walczyłam o niego, prosiłam, na rocznicę ślubu.. wysłałam mu kwiaty ( tak, tak! ) biorąc przy tym całą winę na siebie. Dzwoniłam, pisałam, próbowałam.
Czułam się jednak oszukana.
W końcu, udało mi się wywalczyć o to, że "spróbujemy", a on zakończy tamtą znajomość.

Jednakże po przyjeździe do mnie, w listopadzie, po tym, kiedy wypił kilka piw, zamknął się w mojej (!!!) toalecie i pisał do niej smsy. Kazałam mu wyjść z mojego domu lub zakończyć tę znajomość. Wolał wyjść.
Nie na długo jednak.
Zaraz później dobijał się do drzwi, a ostatecznie nawet w okna rzucał, żebym mu otworzyła, to on "rzekomo zakończy wszystko, tylko nie chce nas stracić". Tylko, że najpierw się spakował i powiedział, że wybiera ją. Wziął też ode mnie pieniądze i mój modem od laptopa.

Miałam dość szopki, dziecko też, płakało, zmęczone - nie otworzyłam mu, kazałam iść do hotelu nawet za te moje pieniądze, na mój rachunek, byle tyko dał mi spokój.
W końcu poszedł.Wrócił rano, a później wyjechał.

Później dzwoniłam do teściowej, opowiedzieć jak było, okazało się, że tym, że życzyłam sobie, by wyszedł z mojego domu, potraktowałam go "znów jak psa"...

Jeszcze tego samego miesiąca musiałam przyjechać do kraju, byłam przez jakiś czas, podczas którego on nie zrobił żadnego kroku, choć tego nadal oczekiwałam. Starałam się, próbowałam, ostatecznie jednak, jednego dnia usłyszałam w słuchawce, że mnie uwielbia i że jak coś będzie "nie tak", to będziemy o tym rozmawiać, żeby po zaledwie dwóch kolejnych dniach usłyszeć, że: "mój charakter mu nie pasuje, dlatego on nie chce być ze mną". "Nie będziemy już próbować, bo nie, bo on nie chce, bo ja mu nie pasuję, nie odpowiadam, a robi to dla mojego dobra, bo jestem młoda i jeszcze sobie życie ułożę." Płakałam, robiłam wyrzuty, mówiłam, że mnie wykorzystał i oszukał, a tymczasem on po wyjściu ze mną z domu jego rodziców, rzekł, że - cytuję: "Mogę potraktować to jako karę" oraz "Że to jeszcze nie koniec, bo jeszcze się mną pobawi". Wówczas byłam wdzięczna niebiosom, że to koniec, a taki, a nie inny sposób.
Jednakże mój płacz skruszył widocznie to skamieniałe serce i kiedy mi się przyglądał, rzekł "Wiesz, ty mnie naprawdę kochasz... chodź..." a po co miałam pójść ? żeby mnie przytulił .. :'(((

Wyjechałam za granicę, z żalem, bowiem spędziłam na miejscu sporo czasu, a on nie wykorzystał go wcale. Powiedział też, że " Jak będzie chciał, to się postara".
Po moim wyjeździe zaczął pisać smsy i dzwonić regularnie, mało tego, mówiąc o tym, że tęskni.
Po pół roku podjął wreszcie pracę, obiecał płacić alimenty. Miał po na przyjechać, wolałam, by to on przyjechał do nas na święta, skoro chce i tęskni. Nie miał urlopu, więc przyjechałam z dzieckiem do niego.

Od przyjazdu się starał, wziął wolne w jeden dzień i przyjechał do mnie z bukietem kwiatków... Nawet wigilię spędził u moich rodziców, choć wcześniej zarzekał się, że absolutnie go tutaj nie będzie. W pierwszy dzień świąt był u swoich, w drugi pojechałam do nich, a okazało się, że nikt na mnie nie czekał :((( Mąż zachował pozory, ucieszył się, wróciliśmy do moich rodziców.
Po świętach, rocznicę ślubu ponownie przyniósł mi różyczkę. Wyszliśmy skromnie na herbatę do kawiarni... Próbowałam pociągnąć poważniejszą rozmowę, on lawirował i uciekał przed poważnym tematami. I teraz bomba - mój mąż, który zarzekał się, że nigdy w życiu już z Polski nie wyjedzie, wyjeżdża z niej w lutym... Nie, nie do nas, a na wyspy Brytyjskie :(
Twierdząc, że to dlatego, że i tak jest w Polsce teraz sam, a przecież może zarobić. Na moje pytanie, jak to się ma do nas, wzruszył ramionami mówiąc, że może zarobi i kupi większe mieszkanie.

Nadszedł sylwester. Bałam się, bo mój mąż + alkohol o bardzo zła mieszanka. Sama nie piję właściwie wcale. Mieliśmy spędzić do w domu, a po weekendzie wyjechać do mojego mieszkania na kilka dni, bowiem mój mąż, w ramach prezentu albo niespodzianki, wziął sobie specjalnie wolne 4 dni, ma więc wolny cały tydzień, który chciał spędzić z nami.
Wolałam wyjść do ludzi, ale trudno. Zostaliśmy więc w domu, liczyłam więc na miły wieczór z ew. lampką wina w łóżku. Tymczasem poszło o życzenia. O to, że wysłałam życzenia do osób, które mu się nie podobały. Wiosną byłam zalogowana na pewnym portalu randkowym, poznałam kilka osób przez jednorazowe spotkania, z dwiema osobami utrzymuję jednak czysto koleżeński kontakt. Wysłałam życzenia do jednej z tych osób, czego on przeżyć nie mógł. Cały wieczór tylko miał pretensję i wałkował owego smsa, za którego go przeprosiłam, choć w zasadzie nie wiem, czy było za co. Więc chciałam rozmawiać o czymś dobrym, choć sama miałam mnóstwo żalu, bowiem gdybyśmy rozmawiali kiedyś ze sobą, bylibyśmy w zupełnie innym położeniu dzisiaj. On ciągle wracał do tego feralnego smsa, właściwie dwóch, przyczepił się ( a sam zabrał mój telefon i przejrzał treść smsów wysłanych i odebranych - to normalna dla niego praktyka - przetrzepywanie moich rzeczy, telefonów, laptopa ), choć treść była najzupełniej zwyczajna.

Do północy wypił już 3 lub 4 piwa, potem otworzył szampana i właściwie wypił go sam. Ja cały czas sączyłam jedną lampkę. Z smsów, przeszedł na treść lipca, moich znajomych i zdrady, każąc mi się przysięgać na największe wartości, że "go nie zdradziłam" mówiąc przy tym, że jeśli zdradziłam, to życzy mi śmierci, raka itd. ... Takiego sylwestra miałam... ... ...
Marudził, że chce usłyszeć prawdę, że przecież takiej osoby, o której mu wspomniałam, nie ma, wziął telefon, zaczynał być agresywny, w kółko mówił o tym samym, nie dał mi też pójść spać.
W końcu zmęczona, powiedziałam, że "gdyby usłyszał prawdę, to by jej nie przeżył".

Wiem, niepotrzebnie, ale byłam już znużona mieleniem w kółko tego samego, to było chore, toksyczne, rozwalające. Rzucił się na mnie przyduszając mnie ręką... A ja natychmiast kazałam mu się wynosić. Niczego już nie chciałam, byle się wyniósł i dał mi w końcu święty spokój.
Pożyczył pieniądze na taksówkę i odjechał. A ja spędziłam resztę nocy płacząc.
Dzwoniłam do niego wielokrotnie, powiedział, "że dzisiaj przyjedzie to porozmawiamy".

Ale ja nie chcę już z nim rozmawiać. Boję się go, zranił mnie znów, a ja czuję, że jestem tłamszona na co dzień ( krytyka mojego zachowania jest na porządku dziennym ). O czym miałabym z nim rozmawiać, co mu powiedzieć...?
Teraz jestem niewdzięczna, bo nie docenię nawet faktu, że wziął wolne i chciał jechać z nami.
Ale ja już nie chcę. Nie wiem, co robić. Jestem przerażona i chcę tylko uciekać. I żeby on wyjechał.

konto usunięte

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

spakuj się i wyjedź (rodzice, znajomi) .... reszta się ułoży;)

http://psychotekst.com/artykuly.php?nr=151
http://pl.wikipedia.org/wiki/Zespół_Otella
Wanda B.

Wanda B. nauczycielka języka
angielskiego

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Kobieto, pomyśl o swoim dziecku!
Jaką ono ma przyszłość żyjąc w takim horrorze? Twoim obowiązkiem jest zapewnić dziecku dobre warunki do rozwoju, a tego się nie da będąc w toksycznym związku z nadużywajacym alkoholu facetem.

konto usunięte

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Dominiko, zacznij jednak od siebie... dzieci będą miały przystań;)
Wando podchodzisz b. obowiązkowo to atutowe i zapewne jest to dodatkowy napęd do działania;)

życie jest najważniejsze... to się zawsze sprawdza;)
Gośka J.

Gośka J. Urząd
Wojewódzki/Wydział
Bezpieczeństwa i
Zarządzania Kr...

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Dominika Swodział:

Jesteś teraz w Berlinie tak? To posłuchaj uważnie i weź to sobie do serca, bo napiszę to tylko raz: stworzyliście dziecku piekło i gdyby ktoś się uparł zabraliby Wam je szybko a już tym bardziej za granicą, bo w Polsce niestety jest jak jest. Ciesz się, że sąsiedzi nie donieśli, bo byłoby źle. Dlatego nie wolno Ci dłużej zwlekać i płakać nad swoim losem, który masz na własne życzenie. Brutalnie, ale to prawda. No nic. Każdy popełnia błędy, bo nikt nie jest idealny. Sztuką jest je naprawiać i uczyć się na nich.

Ratuj siebie i dziecko póki czas. W Berlinie zgłoś się do fundacji, która pomaga samotnym matkom. Mają tam prawnika, doradców, psychologów. Poproś o pomoc, wszystko im opowiedz. Fundacja daje matkom ochronę przed znęcającymi się mężami.
Ja już z tej Twojej długiej historii nie pamiętam, czy pozew o rozwód został złożony i przez kogo. Musisz się rozwieść i ograniczyć ojcu prawa z powodu jego nałogu. On stanowi dla dziecka potencjalne niebezpieczeństwo póki jest aktywnym alkoholikiem. Sąd już go zmusi do terapii dla dobra dziecka a może strach przed utratą praw rodzicielskich go ocuci i zacznie się leczyć.

Nie słuchaj jego gróźb, bo on nic Ci nie zrobi. Wszystko nagrywaj w miarę możliwości na komórkę, żeby mieć w sądzie dowód jego agresji i niepoczytalności po alkoholu. Kup dyktafon i jak zadzwoni włącz tryb głośno mówiący i nagrywaj każdą rozmowę. Staraj się wtedy nie krzyczeć ani nie dać się sprowokować. Najlepiej zerwij z nim kontakt i rozmawiaj z nim tylko za pośrednictwem prawnika. Zapisuj każdego smsa na komputer na płytę, którą dołączysz do dokumentów w sądzie.

Najlepiej zmień miejsce zamieszkania i zastrzeż w sądzie, aby adres do niego nie dotarł, bo się go boisz a on Ci grozi mafią. Masz papiery z obdukcji itd...W Niemczech Ci pomogą. Nie zbliży się do Ciebie. Jeśli przyjedzie zadzwoń po policję i zgłoś znęcanie się. Poproś o zakaz zbliżania się do Ciebie - łatwo go dostać. Nie powinnaś mieć z tym problemów. W sądzie dostaniesz rozwód z orzekaniem o winie: jest obdukcja, dowody jego picia. Nie wywinie się. Nie słuchaj go, bo będzie gadał głupoty, będzie groził itd... Nie słuchaj go i nie daj się zastraszyć.

Jeśli to możliwe przeprowadź się do innego miasta. Gdzie pracujesz? Czy jest możliwe, byś poprosiła o przeniesienie gdzie indziej? Czy szef jest w stanie Cię wesprzeć? Musisz prosić o pomoc dla siebie i dziecka. Powiedz szefowi, że musisz uciekać i potrzebujesz pomocy. Czy w pracy są jakieś zapomogi? Zapytaj.
Co z sąsiadami? Czy zgodzą się zeznawać w sądzie przeciwko niemu? Czy możesz im zaufać?

Jeśli to wszystko zrobisz odezwij się do mnie na priva. Mam w Berlinie rodzinę. Zobaczę, co da się zrobić i czy będą w stanie Ci jakoś pomóc. Dostaniesz szansę ale tym razem jej nie zmarnuj.Gośka J. edytował(a) ten post dnia 01.01.12 o godzinie 16:31
Dominika Swodział

Dominika Swodział Student, Uniwersytet
Wrocławski

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Z tym, że on teoretycznie nie pije. Teoretycznie, bo sylwester, to okazja i inne święta również okazjami są.

Teraz wychodzi na to, że to ja jestem tą złą, bowiem w tej chwili nawet nie chcę z nim rozmawiać.
Nie chcę też, żeby jechał ze mną, nie chcę kolejnych scysji, boję się.
Ale to ja jestem wredna i zła, bo "on przecież wziął dla mnie wolne"... A ja panicznie się boję, nie chcę się złamać, chciałabym ułożyć sobie z czasem życie od nowa, bez jego toksycznego wpływu i urojeń. Nie umiem jednak się wyplątać, kiedy już czułam się samodzielna i niezależna, on ponownie się pojawiał, oczywiście demotywując mnie i umniejszając osiągnięcia ( "gó..no w życiu osiągnęłaś, jesteś nikim" etc. ), przyrównując do siebie i sprowadzając do swojego poziomu.
Czuję się przy nim spętana, nieszczęśliwa, a.. najgorsze jest to, że kocham tego człowieka, potrafił też być dobry, ciepły i czuły, ale to czas przeszły... Ja jednak wciąż się łudziłam, że to powróci.. Dlatego nie umiem utrzymać swojej decyzji, dlatego wycofałam pozew o rozwód, dlatego nadal o niego walczyłam....

Wyjadę w najbliższych dniach do siebie, jestem jednak strasznie poobijana emocjonalnie, znów :(
Jestem załamana.

Krzysztofie, przeczytałam podesłane linki, rzeczywiście nieco podobieństw jest, ale on wiedział, że w lipcu się z kimś spotykałam, upiera się jednak, że na pewno go zdradziłam, choć do tego nie doszło. Trafiłam jednak na opis osobowości paranoidalnej i tutaj każde słowo się zgadza. Każde. Jedno po drugim :(
Gośka J.

Gośka J. Urząd
Wojewódzki/Wydział
Bezpieczeństwa i
Zarządzania Kr...

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Dominika Swodział:
Z tym, że on teoretycznie nie pije. Teoretycznie, bo sylwester, to okazja i inne święta również okazjami są.

Ale zacznie pić, kiedy tylko Cię emocjonalnie odzyska. Nie wierz mu. Wielu alkoholików robi to samo. Przestaje pić, bo czuje się pod murem, że stracą dziecko itd...Kiedy znów poczuje się pewnie wróci do nałogu. Porozmawiaj w tej fundacji to się dowiesz jakie to mechanizmy uzależnienia i jak działają. To, co mówi i co robi to tylko marna manipulacja Tobą. Nie da się tak po prostu zerwać z nałogiem. To długi i trudny proces. To, że teraz nie pije nie oznacza, że nie zacznie za miesiąc lub dwa.
Wiem, co mówię, bo mój wujek jest alkoholikiem i jego małżeństwo wygląda tak samo od 20 lat. Nie daj się okłamywać i manipulować sobą.

Teraz wychodzi na to, że to ja jestem tą złą, bowiem w tej chwili nawet nie chcę z nim rozmawiać.

Znowu Ci wmawia, że jesteś zła. Nie chcesz z nim rozmawiać, bo mu nie ufasz, bo Cię okłamuje i krzywdzi.
Dominika Swodział

Dominika Swodział Student, Uniwersytet
Wrocławski

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Gośka J.:
Dominika Swodział:

Jesteś teraz w Berlinie tak? To posłuchaj uważnie i weź to sobie do serca, bo napiszę to tylko raz: stworzyliście dziecku piekło i gdyby ktoś się uparł zabraliby Wam je szybko a już tym bardziej za granicą,

Gosiu, dziecka przy tym nie było. Było jedynie w trakcie akcji listopadowej, kiedy to kazałam mężowi wynosić się z mojego domu, po tym, gdy mnie oszukał. A później zabrał pieniądze i mój modem ( żebym przyopadkiem nie pisała na forach, jaki jest zły )
Ratuj siebie i dziecko póki czas. W Berlinie zgłoś się do fundacji, która pomaga samotnym matkom. Mają tam prawnika, doradców, psychologów. Poproś o pomoc, wszystko im opowiedz. Fundacja daje matkom ochronę przed znęcającymi się mężami.

Mieszkam sama, wyprowadziłam się w maju. Od tego czasu mam samodzielne mieszkanie tam, on wrócił do Polski. Nie ma problemu. Nie mieszkamy, nie żyjemy już razem. Nie muszę więc chyba zmieniać adresu.
Pozew złożyłam w lipcu, ale przerażona go wycofałam.
Jeśli to możliwe przeprowadź się do innego miasta. Gdzie pracujesz? Czy jest możliwe, byś poprosiła o przeniesienie gdzie indziej? Czy szef jest w stanie Cię wesprzeć? Musisz prosić o pomoc dla siebie i dziecka. Powiedz szefowi, że musisz uciekać i potrzebujesz pomocy. Czy w pracy są jakieś zapomogi?

Sąsiedzi, nie sądzę. Właściwie mogli widzieć jedynie to, jak stał i dobijał się w listopadzie.
Sąsiedzi z Polski zeznawać na pewno nie będą, mieszkaliśmy w mniejszej miejscowości.
Szefa nie mam, nadal studiuję, jedynie dorabiam :(
Gośka J.

Gośka J. Urząd
Wojewódzki/Wydział
Bezpieczeństwa i
Zarządzania Kr...

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Dominika Swodział:

Szefa nie mam, nadal studiuję, jedynie dorabiam :(

To z czego utrzymujesz mieszkanie tam? Kto się zajmuje dzieckiem, kiedy Ty jesteś na uczelni? Studia są dzienne? Jak tak to możesz się chyba przenieść na zaoczne?
Dominika Swodział

Dominika Swodział Student, Uniwersytet
Wrocławski

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Gosiu, ale on nie pił przez ostatnie lata, kiedy dałam mu szansę i wyjechaliśmy za granicę!
Jednakże po alkoholu zawsze zmienia się w potwora ( zresztą, nie tylko po alkoholu ).

Mieszkanie utrzymuję z pracy dorywczej i stypendium ,dziecko jest w przedszkolu, nie ma kłopotu.
Gośka J.

Gośka J. Urząd
Wojewódzki/Wydział
Bezpieczeństwa i
Zarządzania Kr...

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Dominika Swodział:
Gosiu, ale on nie pił przez ostatnie lata, kiedy dałam mu szansę i wyjechaliśmy za granicę!
Jednakże po alkoholu zawsze zmienia się w potwora ( zresztą, nie tylko po alkoholu ).

Mieszkanie utrzymuję z pracy dorywczej i stypendium ,dziecko jest w przedszkolu, nie ma kłopotu.

I zamierzasz tak jeździć raz do Polski raz do Berlina tak? Czemu nie chcesz tam zostać z dala od niego i zacząć nowe życie? Dziecko jest w przedszkolu, ma kolegów, swoje nowe życie. Tam są też ludzie, którzy mogą Wam pomóc. Wrócisz do Polski, będziesz bliżej męża tak? Nie bardzo zrozumiałe jest dla mnie to, co robisz. Ty mieszkasz w Berlinie, on w Polsce. To po co chcesz do Polski wracać? Będąc w Polsce będziesz go miała na co dzień i będzie mu łatwiej Tobą manipulować. Szczerze powiedziawszy nie rozumiem Twoich zamiarów. Rozjaśnij trochę tą sytuację, bo jest ona mocno skomplikowana.
Jacek H.

Jacek H. freelancer,
samodzielny twórca

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Trafiłam jednak na opis osobowości paranoidalnej i tutaj każde słowo się zgadza. Każde. Jedno po drugim :(

to nie osobowość paranoidalna, tylko choroba alkoholowa w absolutnie wzorcowej postaci.
Myślę że -poza oczywistymi i pilnymi krokami które doradziła Ci GJ- potrzebujesz terapii współuzależnieniowej albo chociaż grupy wsparcia Alanon . To pomoże Ci nabrać dystansu do swojej sytuacji, a też znaleźć rozwiązania na później, kiedy będziesz musiała sobie poradzić z kontaktami z ojcem swojego dziecka. Trzymam kciuki.

konto usunięte

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Dominika Swodział:
zadbaj o bezpieczeństwo swoje i dziecka, potem terapia dla rodzin alkoholików. Współczuję :(
Gośka J.

Gośka J. Urząd
Wojewódzki/Wydział
Bezpieczeństwa i
Zarządzania Kr...

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

A napisz coś o Twoim domu rodzinnym? Czy Twoi rodzice wiedzą, jaka jest Twoja sytuacja? W jaki sposób mogą Ci pomóc? Co na to mama a co tata? Czy uważasz, że powrót do kraju jest dobrym rozwiązaniem? Czy będziesz u rodziców bezpieczna? Czy będąc bliżej niego będziesz czuła się bezpieczniej?

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Gdyby nie tytuł tego wątku, to w życiu nie wpadłabym na to jaki jest właściwie twój problem. Czy to nie dziwne biorąc pod uwagę rekordową liczbę słów, których użyłaś? Czy ten wszechogarniający chaos myśli, słów i jak dla mnie bardzo nielogiczny opis wydarzeń w twoim życiu, czemuś tak naprawdę nie służy? Czy próbując nas (siebie?) zagadać, chciałaś być może coś ukryć, zagłuszyć?

Ktoś kiedyś powiedział, że każdy ma żonę/męża/partnera NA JAKIEGO ZASŁUGUJE.

To bardzo głęboka myśl, która oburza zwłaszcza osoby niedojrzałe, odtrącające od siebie myśl, że ponoszą odpowiedzialność za swoje życie i że sami są przyczyną nie tylko swoich sukcesów, ale i porażek. To nie los, przypadek, pech, brak szczęścia, itp. jest winny temu, że twoje życie wygląda tak, jak to opisujesz! Masz męża na jakiego ZASŁUGUJESZ, bo kiedyś dokonałaś takiego wyboru i od tamtej pory nieustannie dokonujesz tego wyboru na nowo. Jak będziesz chciała coś zmienić, jak powiesz sobie, że zasługujesz na innego męża, inny związek, inne życie, to ci się uda! Zwróć uwagę, że nie napisałam lepszego tylko innego. Tak samo nie napiszę, że ci współczuję, bo w ten sposób okazałabym ci swoją wyższość, dała sygnał, że jestem mądrzejsza, wiem lepiej, a to nie prawda. Nikt poza tobą, nie wie, co dla ciebie dobre, ale również nikt poza tobą nie ponosi odpowiedzialności za twój los.
Gośka J.

Gośka J. Urząd
Wojewódzki/Wydział
Bezpieczeństwa i
Zarządzania Kr...

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Zgadzam się z Marcelą. Z tego długiego opisu również nie potrafię wywnioskować nic konstruktywnego, bo nie da się tego ogarnąć. Raz jesteś w Polsce, raz w Berlinie. Studiujesz we Wrocławiu, czy w Berlinie? Nie wiem do końca na jakich zasadach stać Cię na utrzymanie siebie, dziecka, mieszkania, życia z pracy dorywczej i to jeszcze za granicą?. Piszesz, że mąż raz jest w Polsce a raz do Ciebie przyjeżdża, za chwilę gdzieś jedziecie a to wracacie. Nie można tego poskładać w logiczną całość. Teraz piszesz, że mąż jest w kraju a Ty w Berlinie, że nie żyjecie razem. Za chwilę piszesz, że w sumie mąż jest u Ciebie i wrócisz do Polski, gdzie znajdziesz się pod jego władzą po raz kolejny. Dziecko raz ma życie tu a raz tam i teraz znów mu zabierzesz życie tam i wrócisz tu. Nie wiem, co z tym zrobić i jakiej rady Ci udzielić? Powinnaś dojść do ładu z samą sobą i uporządkować swoje życie. Błagasz o pomoc a kiedy ją dostajesz w sensie metaforycznym to zaraz ją odrzucasz: właściwie to on Cię pobił, ale nie ma świadków, bo jedni nie będą zeznawać, drudzy nic nie wiedzą, nic nie widzą, pracujesz, ale nie masz szefa (to dla kogo pracujesz?), dziecka w sumie nie było przy awanturze. Kiedy piszę Ci, że on jest ALKOHOLIKIEM kwitujesz to stwierdzeniem: '...ale przecież on nie pije już'. Czego chcesz i czego od nas oczekujesz?
Dominika Swodział

Dominika Swodział Student, Uniwersytet
Wrocławski

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Marcela K.:

To nie los, przypadek,
pech, brak szczęścia, itp. jest winny temu, że twoje życie wygląda tak, jak to opisujesz! Masz męża na jakiego ZASŁUGUJESZ, bo kiedyś dokonałaś takiego wyboru i od tamtej pory nieustannie dokonujesz tego wyboru na nowo. Jak będziesz chciała coś zmienić, jak powiesz sobie, że zasługujesz na innego męża, inny związek, inne życie, to ci się uda!

Marcelo, ale ja wiem o tym, jestem pierwszą osobą, która twierdzi, że ponosi odpowiedzialność za swój los. Przez długi czas się męczyłam, bo nie miałam wyboru ( miałam - dom samotnej matki ), a kiedy się odważyłam, dokonałam wyboru. Okazało się jednak, że nieskutecznie... :(((

To znaczy, odeszłam, a wtedy jemu zaczęło na nas zależeć. Domyślam się, że całość jest... porąbana..? Tak, jak moje życie.
Mam sporo napędu i możliwości do podjęcia takiego życia, jakiego chcę, jednak kiedy znajduję się przy nim, on mnie zniża do swojego poziomu, swojego prymitywizmu, mówiąc, że "niczego nie osiągnęłam, nie czego nie mam". etc.

konto usunięte

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Dominika Swodział:
Ty na serio uważasz, że jemu zaczęło na Was zależeć i dlatego chce być z Wami?????
Dominika Swodział

Dominika Swodział Student, Uniwersytet
Wrocławski

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Gośka J.:
A napisz coś o Twoim domu rodzinnym? Czy Twoi rodzice wiedzą, jaka jest Twoja sytuacja? W jaki sposób mogą Ci pomóc? Co na to mama a co tata? Czy uważasz, że powrót do kraju jest dobrym rozwiązaniem? Czy będziesz u rodziców bezpieczna? Czy będąc bliżej niego będziesz czuła się bezpieczniej?

Gosiu, moi rodzice są zajęci sobą i swoim sprawami. I - najgorsze jest to że go lubią.
Bo "to taki miły chłopak się wydaje"... Tylko o tym, że wyłazi z niego potwór, wiem tylko ja.
Mama rozumie bardziej, ojciec się ciska i kiedy pił i bił twierdził, że mam "z nim być, bo jest moim mężem, takiego wybrałam i kropka". Dość powiedzieć, że mój ojciec ma tytuł doktora i nie pochodzi z zaściankowej miejscowości :(((

Powrót do kraju... myślę, że tak, ale jeszcze nie teraz. Z czasem, nic na siłę, nie na "hurra".
Nie chcę wracać do niego, on wyjedzie w lutym do Anglii, więc go tutaj nie będzie. Są za to moi bliscy, ludzie i otoczenie, które mi dużo daje. Będę musiała podjąć pracę, ale dziecko skończy przedszkole i do szkoły mogłoby pójść już w kraju.
Za granicą czuję się osamotniona. Ale też spokojna, co jest nadrzędną wartością.
Dominika Swodział

Dominika Swodział Student, Uniwersytet
Wrocławski

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Karolina Ł.:
Dominika Swodział:
Ty na serio uważasz, że jemu zaczęło na Was zależeć i dlatego chce być z Wami?????

Chyba tak.
A jest inny powód...? :(((



Wyślij zaproszenie do