konto usunięte

Temat: Co znaczą litery (desygnacje) za nazwiskiem i jak się...

Co znaczą litery (desygnacje/kwalifikacje) za nazwiskiem.

Na Forum LINKEDIN Internal Audit Consultants Network Danny McLaughlin zadał pytanie: “Czy to tylko ja, czy inni też źle odbierają audytorów*, którzy podają wszystkie swoje kwalifikacje za swoimi nazwiskami”?

• *Tu autor tego postu pisał o audytorach, ale temat ten dotyczy wszystkich, którzy mają desygnacje zawodowe i się nimi posługują na forach publicznych.

Moja odpowiedź była, że to nie tylko jego dziwi, ale mnie też.

Podałem mu przykład jednego Polaka, który nie tylko sam siebie określa jako “Eksperta ds. ... i Kontroli Wewnętrznej, ale podaje na swoim publicznym profilu aż dziewięć desygnacji, z których większość trzeba szukać w Google, bo są mniej/mało znane.

Aż tyle kwalifikacji pasują bardziej do jakiegoś naukowca/profesora uczelni aniżeli do osoby wykonywującej specyficzny zawód. Czy lekarz może być specjalistą/ekspertem od zaburzeń mózgu, serca, nerek, wątroby, choroby wzorku, słuchu itd., itd. Albo może te kwalifikacje tylko świadczą o umiejętności zdawania egzaminów a nie o umiejętnościach profesjonalnej pracy.

Moim zdaniem, za nazwiskiem powinniśmy tylko podawać najważniejsze kwalifikacje, które mówią o tym, na czym profesjonalnie się znamy. Nie należy z swoich kwalifikacji robić długi pociąg towarowy, gdzie te kwalifikacje jadą jak wagon za wagonem (węgiel, chemikalia, maszyny, rozmaite kontejnery, mleko, ropa, kwasy, itd.).

W moim przypadku, nie podaję się za eksperta – zostawiam to innym do oceny, a posługuję się tylko czteroma desygnacjami/kwalifikacjami:
- FCIB: najwyższa desygnacja w bankowości międzynarodowego The Chartered Institute of Bankers (a przecież mam trzy osobne dyplomy tego znaczącego Instytutu),
- CFE: kwalifikacje z dziedziny zapobiegania i wykrywania oszustw …
- CICA: kwalifikacje audytora wewnętrznego ds. Kontroli Wewnętrznej oraz
- C.Dip.A.F.: dyplom ACCA z rachunkowości i finansów.

Z tego widać, na czym się znam, czym się zajmuję.

A co dana osoba osiągnęła w życiu zawodowym można zobaczyć z jej CV, ze stanowisk pracy, tytułów hierarchicznych, itp. I to właśnie się liczy najbardziej: jakie stanowiska osoba zajmowała, w jakich organizacjach i co osiągnęła w życiu zawodowym.

Oczywiście, desygnacje się liczą, są ważne, ale jeśli ktoś ich podaje za dużo, to wówczas można zadawać pytania: o co tu chodzi? z kim mamy do czynienia? ale co ta osoba właściwie potrafi robić? dlaczego mu potrzeba zbierać tyle desygnacji?

Po prostu, radzę posługiwać się mądrze swoimi desygnacjami. Chcemy, aby te litery za naszym nazwiskiem świadczyły o naszych osiągnięciach i o tym na czym się znamy, czym się zajmujemy.

Bardzo mnie ciekawi, jak to Państwo widzicie i co o tym myślicie.
Grzegorz Krzemiński

Grzegorz Krzemiński 600+ projektów w
bezpieczeństwie |
Trener | RODO | HSSE
|...

Temat: Co znaczą litery (desygnacje) za nazwiskiem i jak się...

A po co w ogóle w normalnej korespondencji lub dyskusjach?

Swego czasu byłem na szkoleniu z protokołu dyplomatycznego. Wyjaśnienie stosowanych skrótów było dość jasne - stosuj tam, gdzie są w środowisku. W przeciwnym razie będą to tylko literki, bo organizacji i tak mało kto ogarnia, a cel.. cóż - jaki jest cel? I to było drugie pytanie.

Jak celem jest wskazanie kwalifikacji, to się stosuje w ofercie z rozwinięciem. Ale nie w mailu ani na wizytówce.

konto usunięte

Temat: Co znaczą litery (desygnacje) za nazwiskiem i jak się...

1. Otóż dzisiejszy post Pana Danny McLaughlin na LINKEDIN: I once worked in a place where just about everyone had their names and qualifications on their doors. Even the Catering Manager, who had "AMFG". I was curious so asked him what it meant. He told me that in an effort to keep up, that it stood for "A Man From Glasgow".

Podaje on przykład, gdzie w danej organizacja prawie wszyscy mieli na drzwiach do swojego biura swoje nazwiska i jakieś kwalifikacje. Nawet Szef Cateringu miał litery "AMFG". Zaciekawiony, spytał się go, co ta desygnacja oznacza. Dostał odpowiedź, że te litery oznaczały nic więcej jak: "A Man From Glasgow", czyli „człowiek z miasta Glasgow”.

Czy nadmiar desygnacji nie powoduje dewaluację ich znaczenia?

2. Szanowny Panie Grzegorze - polecam Panu przeczytać, co na ten temat piszą na stronach profesjonalnych organizacji.

Dyplomaci zachodni z pewnościach posługiwują się desygnacjami na wizytówkach i w swoich listach - i to jak najbardziej.

Jest to zwyczaj zachodni, ale jest on dzisiaj praktykowany powszechnie również w Polsce. Po prostu, te litery nam mówią od razu o kwalifikacjach zawodowych danej osoby, kim on jest z zawodu, z kim mamy do czynienia, np. z Biegłym Rewidentem. Natomiast niektóre zawody mają litery przed nazwiskiem, na przykład: profesor, inżynier, doktór, itd.

Jednak, cytuję to pana Marcina: "Aurea praxis, sterilis theoria" (Złota jest praktyka, bezpłodna teoria), co ja bym trochę zmieniał na: "same desygnacje, bez praktycznego doświadczenia nie wiele znaczą". W końcu nie liczą się same raz zdobyte kwalifikacje, tylko jak je wykorzystujemy aby awansować w swoim zawodzie, w swojej karierze ...Edmund John Saunders edytował(a) ten post dnia 16.07.12 o godzinie 23:22
Grzegorz Krzemiński

Grzegorz Krzemiński 600+ projektów w
bezpieczeństwie |
Trener | RODO | HSSE
|...

Temat: Co znaczą litery (desygnacje) za nazwiskiem i jak się...

Edmund John Saunders:
2. Szanowny Panie Grzegorze - polecam Panu przeczytać, co na ten temat piszą na stronach profesjonalnych organizacji.

I potraktować to mam jako? Wytyczną, sposobem postępowania? ;-))) Przepraszam, ja zawsze jestem dość zasadniczy, więc na organizacje profesjonalne popatrzę i owszem, ale przez pryzmat ICH profesjonalności. Czyli na organiację np ACFE odwiedzę, szukając ciekawych materiałów związanych z nadużyciami, bo w tym jest profesjonalna. A do stosowania tytułów na wizytówkach - czy tak naprawdę savoir vivre - popatrzę w organizacjach które profesjonalnie się tym zajmują - w tym również a może przede wszystkim protokół dyplomatyczny.
Dyplomaci zachodni z pewnościach posługiwują się desygnacjami na wizytówkach i w swoich listach - i to jak najbardziej.

Nie do końca. Bo.. nie posługują się jednym wzorem wizytówki, a kilkoma. Natomiast jako dyplomaci są głównie przedstawicielami kraju i to co pełnią jest na wizytówce. Co przeszło również do funkcyjnych w biznesie. O kwalifikacjach i tytułach niżej nieco.
Jest to zwyczaj zachodni, ale jest on dzisiaj praktykowany powszechnie również w Polsce. Po prostu, te litery nam mówią od razu o kwalifikacjach zawodowych danej osoby, kim on jest z zawodu, z kim mamy do czynienia, np. z Biegłym Rewidentem. Natomiast niektóre zawody mają litery przed nazwiskiem, na przykład: profesor, inżynier, doktór, itd.

Oczywiście że tak, coś tam mówią. Tylko czy aby na pewno, co potrzeba? MGR INŻ ochrony środowiska w firmie HR-owej jako dyrektor rozwoju. Co ma ochrona środowiska do HR-u? Albo doktor habilitowany nauk humanistycznych, jako dyrektor logistyki?

Przepraszam, dla mnie nie tylko to sensu nie ma, ale włącza niesamowity sygnał alarmowy. Dlaczego gość, po takiej ścieżce naukowej pracuje w logistyce? Dlaczego jeśli zrobił habilitację, nie pracuje jako naukowiec?

Przepraszam, ja nie tylko z zawodu jestem "bezpiecznikiem" również z pasji i mogę nieco skrzywienia mieć. Jednak tego typu sprawy od razu są dla mnie pewnym sygnałem ostrzegawczym.
Jednak, cytuję to pana Marcina: "Aurea praxis, sterilis theoria" (Złota jest praktyka, bezpłodna teoria), co ja bym trochę zmieniał na: "same desygnacje, bez praktycznego doświadczenia nie wiele znaczą". W końcu nie liczą się same raz zdobyte kwalifikacje, tylko jak je wykorzystujemy aby awansować w swoim zawodzie, w swojej karierze ...

I to jest istota całości.

Niemniej patrząc na wizytówki i to co napisałem wcześniej, bo tego dyskusje już na GL były. Błędnym moim zdaniem jest wyjście z punktu w którym posiadamy tylko jedną wizytówkę. Taki schemat:
1. wizytówka zawodowa - ze stanowiskiem i funkcją w firmie
2. wizytówka zawodowa, z uprawnieniami. Bo to, że ktoś ma uprawnienia np biegłego rewidenta nie oznacza wcale, że w danym momencie wykonuje te czynności. Tak samo z innymi uprawnieniami .
3. Wizytówka naukowa, ze stopniami i tytułami.

konto usunięte

Temat: Co znaczą litery (desygnacje) za nazwiskiem i jak się...

Zgadzam się z Panem, bo temat tego, co ludzie mają na swoich wizytówkach, listach, opisach profilu, itd., z pewnością różni się z kraju do kraju.

Nie będę udawał, że nie wyczuwam, że za promocją tych desygnacji, mogą się ukrywać pewne interesy komercyjne. Przecież te osoby muszą płacić roczne składki członkowskie swoim instytucjom i wydawać pieniądze w ramach programu ustawicznego dokształcenia profesjonalnego, aby utrzemać ważność tych desygnacji.

Ja mówię tutaj specyficznie o tzw. desygnacjach czy kwalifikacjach „profesjonalnych” międzynarodowych. Tak na przykład, wszyscy audytorzy wewnętrzni (dodam: na całym świecie) od razu wiedzą, co to znaczy "CIA" za czyimś nazwiskiem.

W tym poście chodziło mi o to, aby ludzie się roztropnie (mądrze?) posługiwali się z swoimi desygnacjami i nie robili pociągu towarowego ze swoich różnych desygnacji.

Innym tematem, to kwestia, co te wszystkie desygnacje na prawdę znaczą, czy rzeczywiście pokazują nam tylko, jakie kwalifikacje dana osoba zdobyła, czy mogą nam również określić, czy dana osoba rzeczywiście potrafi wykonywać swój zawód (zawody?). Dlatego też podkreśliłem, że w końcu ("the bottom line") liczą się osiągniecia zawodowe/w pracy, czyli, to co dana osoba osiągnęła, niezależnie od jakich i wielu ma ona tych wszystkich desygnacji.

Samo zdawanie egzaminów i zdobycia liter po swoim nazwisku, mogą pomóc w dostaniu się na jakieś stanowisko, ale dzisiaj to nie wystarczy, aby zdobyć szacunek i uznanie innych i utrzymać się na tym stanowisku.

Chyba się tu zgadzamy?
Grzegorz Krzemiński

Grzegorz Krzemiński 600+ projektów w
bezpieczeństwie |
Trener | RODO | HSSE
|...

Temat: Co znaczą litery (desygnacje) za nazwiskiem i jak się...

Edmund John Saunders:
Zgadzam się z Panem, bo temat tego, co ludzie mają na swoich wizytówkach, listach, opisach profilu, itd., z pewnością różni się z kraju do kraju.

Nie będę udawał, że nie wyczuwam, że za promocją tych desygnacji, mogą się ukrywać pewne interesy komercyjne. Przecież te osoby muszą płacić roczne składki członkowskie swoim instytucjom i wydawać pieniądze w ramach programu ustawicznego dokształcenia profesjonalnego, aby utrzemać ważność tych desygnacji.

I dlatego lekki opór mi się włącza. Nie znam tych profesjonalnych organizacji, bo działam w obszarze jeszcze nieco nieodkrytym, ale to na długie dyskusje. Niemniej, jest to również powód do tego, że w pewnym momencie sobie odpuściłem tu i tam, właśnie dlatego, że ważniejsze były raz na 3 lata (chyba) wpłaty plus "odnowienia". I nieco mnie to irytowało, jak obok mnie siedział sobie pan, który z zawodem wiele nie miał wspólnego, ale wystarczyło że przyjechał, opłacił i miał.
Ja mówię tutaj specyficznie o tzw. desygnacjach czy kwalifikacjach „profesjonalnych” międzynarodowych. Tak na przykład, wszyscy audytorzy wewnętrzni (dodam: na całym świecie) od razu wiedzą, co to znaczy "CIA" za czyimś nazwiskiem.

Z całym szacunkiem, mi CIA od zawsze się kojarzyło z czymś zupełnie innym ;-))) Na drugim jest CIA, ale niestety, ludzie są tylko ludźmi i same literki roboty nie zrobią.
W tym poście chodziło mi o to, aby ludzie się roztropnie (mądrze?) posługiwali się z swoimi desygnacjami i nie robili pociągu towarowego ze swoich różnych desygnacji.

To jest to o czym mówiłem w przypadku wizytówek. Koncepcja stosowania kilku wynika z praktyki, która jest jaka jest. Człowiek ambitny, dbający o swój rozwój, któremu jeszcze zależy na organizacjach, będzie miał ich tyle, że kartonika zabraknie. Co ciekawe, najczęściej właśnie tacy uznani stosują jeden wybrany skrót, który uważają za najważniejszy.

Przypomniał mi się jeden z byłych wojskowych. Zapis na wizytówce taki, że "ostatni niech drzwi zamknie". Niestety, to nie zachęca, a wręcz odstrasza.
Innym tematem, to kwestia, co te wszystkie desygnacje na prawdę znaczą, czy rzeczywiście pokazują nam tylko, jakie kwalifikacje dana osoba zdobyła, czy mogą nam również określić, czy dana osoba rzeczywiście potrafi wykonywać swój zawód (zawody?). Dlatego też podkreśliłem, że w końcu ("the bottom line") liczą się osiągniecia zawodowe/w pracy, czyli, to co dana osoba osiągnęła, niezależnie od jakich i wielu ma ona tych wszystkich desygnacji.

Nie znam zasad certyfikacji wszystkich organizacji. Niemniej mam wrażenie, że to jest potwierdzenie, że maja kwalifikacje do wykonywania zawodu, według określonych standardów, a nie że potrafią to wykonywać. Chyba, że w trakcie "certyfikacji" jest ktoś z komisji, kto to sprawdzi i oceni. Plus wizyty referencyjne i referencje od zleceniodawców są brane pod uwagę.

Tu bym się nieco zatrzymał jeśli chodzi o pewne literki, nie tylko z organizacji, ale nawet ze studiów. To, że ktoś ma MGR, INŻ, oznacza moim zdaniem że posiada wiedzę, jaka DAJE podstawy teoretyczne do wykonywania danej pracy. Niestety, często się okazuje, że na tym się kończy i co najciekawsze - taka choroba chyba naszego krajowego systemu edukacji. Ludzie po studiach nie stosują tego, czego zostali nauczeni. Innymi słowy MGR, INŻ stają się tylko informacją, że ktoś sobie przez te kilka lat posiedział na salach i porobił ćwiczenia.

Pisze z praktyki i jest to moje zdanie, niemniej w swoim dość krótkim jeszcze życiu brałem udział w rekrutacjach - co prawda nieco wąsko bo na stanowiska związane z bezpieczeństwem. Niestety, za wiele to co w CV i w organizacjach nie przekładało się na rzeczywiste kwalifikacje, czyli jak Pan napisał - na umiejętność wykonywania zawodu.

Nie wiem z czego to wynika, ale patrząc przez pryzmat naprawdę ciekawych jak i egzotycznych organizacji do których osoby przynależały oraz wykształcenia, nieco więcej człowiek oczekuje. Przez rekrutacje przeszło z górą 5 tys kandydatów.

I to powoduje mój dystans i nieco inne podejście. po prostu widząc "literki" uznaję, że człowiek zna pewne standardy (które w wielu przypadkach sa mi tez znane, niemniej nie jestem członkiem organizacji - dla zasady ;-)) i dzięki znajomości tych standardów prościej mi dyskutować. Ale znowu, często trzeba jak przy studiach, "otworzyć drzwi". Czyli pokazać, jak wiedzę wykorzystać, bo mimo wszystko case na szkoleniach i warsztatach - to nieco za mało.

Przykład - do dziś mój Profesor od strategii i polityki firmy nie może się nadziwić jak można na macierzy bostońskiej zrobić ocenę funkcjonowania formacji mundurowej, odpowiedzialnej za bezpieczeństwo i porządek publiczny. A do dziś wyniki tej analizy i strategia z 2005 roku, są widoczne w działaniu.

I tak czasem po prostu drzwi trzeba otworzyć, mimo kwalifikacji i kompetencji nazwijmy to teoretycznych.
Samo zdawanie egzaminów i zdobycia liter po swoim nazwisku, mogą pomóc w dostaniu się na jakieś stanowisko, ale dzisiaj to nie wystarczy, aby zdobyć szacunek i uznanie innych i utrzymać się na tym stanowisku.

Chyba się tu zgadzamy?

Jak najbardziej. Prowadzę audyty bezpieczeństwa, co zaraz może zostać oprotestowane jak w wątku obok z językowymi ;-)))

Niemniej szacunek i uznanie są czynnikiem krytycznym w naszej pracy. Chodzi o pewną wiarę, że człowiek zna się na swojej pracy, potrafi ją realizować, bo tylko wtedy zalecenia poaudytowe, rekomendacje będą wdrożone.

A tego nawet całą wizytówką skrótów nie uda się zrobić, to musi być widoczne w trakcie spotkań, rozmowy etc. Plus oczywiście otwartość i "nie-mistrzowaine" - czyli jak temat jest do głębszego przemyślenia, to tak ma być a i słuchać trzeba uważnie.

Dlatego na wizytówkach Instytutu nie ma żadnych skrótów. Jest po prostu - Konsultant.

konto usunięte

Temat: Co znaczą litery (desygnacje) za nazwiskiem i jak się...

Szanowni Czytelnicy.

Podaję poniżej dwa komentarze popierające w pełni moje podejście do kwestii posługiwania się “literami za swoim nazwiskiem”.

Komentarze te pochodzę z dwóch całkiem różnych Grup na Linkedin gdzie umieściłem swoją odpowiedź na dyskusję rozpoczętą na ten temat przez p. Danny McLaughlin.
• Group: Internal Audit Consultants Network
• Discussion: Is it just me, or is anyone else overwhelmed by auditors listing all their qualifications after their names?
Ed, You hit the nail on the head! Frankly someone in business that feels compelled to list these acronyms appears to be reaching for something that isn't there. Using a marketing gimmick rather than describing real accomplishments.
Posted by Bill Melville

• Group: Certified Internal Controls Auditor (CICA)
• Discussion: Is it just me, or is anyone else overwhelmed by auditors listing all their qualifications after their names?
I agree. Four or the most important designations will suffice
Posted by Omar Robleh

konto usunięte

Temat: Co znaczą litery (desygnacje) za nazwiskiem i jak się...

Tak przy okazji Panie Grzegorze, oczywiście używam inne wizytówki zależnie od organizacji, której przedstawiam. Nie byłoby sensowne podać komuś wizytówkę jednej organizacji na zajęciach, gdzie występuję jako przedstawiciel innej organizacji.

Jednak, ta cała dyskusja ma właściwie małe znaczenie dla większości Czytelników, którzy mają jedno stanowisko pracy i tylko jedne lub dwie różne desygnacje.

Ale czy na prawdę potrzeba podawać ich aż dziewięć ...?

Może do tej dyskusji powinny się włączyć psycholodzy ...?
Grzegorz Krzemiński

Grzegorz Krzemiński 600+ projektów w
bezpieczeństwie |
Trener | RODO | HSSE
|...

Temat: Co znaczą litery (desygnacje) za nazwiskiem i jak się...

Panie Edmundzie, ja jestem praktykiem. I dla mnie wizytówka ma być narzędziem pracy, dlatego to co na niej jest ma wynikać z dwóch głównych zasad - kolejność zasadna:
1. NIE SZKODZIĆ
2. POMAGAĆ

Ad 1 - Jak Pan napisał, 9 "kwitów", jeszcze jak rozrzucone specjalizacjami, szkodzą. Bo nie jestem w stanie uwierzyć, że ktokolwiek jest w stanie utrzymać wysoki poziom w 9 specjalizacjach. W tym przypadku czas już chyba na zarządzanie strategiczne, a to już chyba MBA. Kolekcjonerów nie lubię

Ad 2 - to te kilka wizytówek. Ma pomóc, jak może pomóc. Jako, że ja pracuje w działaniu dość szerokim, powstrzymuję się... Nie piszę czy mam poświadczenia, czy mam licencje takie czy inne, czy mam takie czy inne tytuły. To będzie w ofercie. Może to wynika z tego ze jestem nieco rozpieszczony natłokiem pracy, propozycji, ofert. Ale wychodzę z założenia, ze miejscem na pisanie kwitów - szczególnie 9 skrótów - to jest oferta.

konto usunięte

Temat: Co znaczą litery (desygnacje) za nazwiskiem i jak się...

Ciekawe, jak ta dyskusja się rozwija.

Mi chodziło tylko o omówienie tego, jaki jest sens podawać wszystkie swoje desygnacje za swoim nazwiskiem, oraz o to, co Czytelnicy myślą o zdobywaniu na przykład, aż DZIEWIĘCIU róznych, rozmaitych desygnacji, jak odbieramy takie nie zwykłe zjawisko, co nam to przedstawia, itd., itd. Jaki jest w tym sens?

Na Linkedinie temat ten jest bardzo aktywny i raczej nie traktuje się poważne takie zjawisko. Ogólna opinia jest, że doświadczenie i praktyczne umiejętności się najbardzie liczą a nie same desygnacje, szczególnie, że jest ich tyle, że w koncu nie wiadomo jaka jest profesla posiadacza tylu desygnacji.

W końcu, w podanym przykładzie chyba tylko psychiatra może dać nam poważną, profesjonalną opinię.

Ja na tem temat nie mam nic więcej do powiedzenia, ale temat jest dobry do dyskusji.Edmund John Saunders edytował(a) ten post dnia 26.07.12 o godzinie 23:49



Wyślij zaproszenie do