Zbigniew J Piskorz

Zbigniew J Piskorz www.PISKORZ.pl
sMs692094788
kreowanie wizerunku
...

Temat: USA: Państwo Salahi TO aferzyści mogli zabić Baracka Obamę?

Para z Wirginii w Stanach Zjednoczonych, oskarżona o nielegalne wejście do Białego Domu na jedną z najważniejszych oficjalnych kolacji, wymieniana jest w co najmniej 16 pozwach cywilnych w hrabstwie Fauquier County.
W dokumentach sądowych pojawiają się zarówno jako pozwani, jak i powody. Eksperci podkreślają także, iż ich wtargnięcie do Białego Domu wystawiło życie prezydenta USA na poważne ryzyko.
Informacje sądowe pozwalają stworzyć pełniejszy obraz Tareqa i Michaele Salahi, którzy mają bogatą historię w tego rodzaju dokumentach.

Zamieszanie wokół nich zaczęło się, kiedy para pochwaliła się zdjęciami z najważniejszymi osobistościami w Stanach Zjednoczonych, wśród których był między innymi wiceprezydent Joe Biden oraz szef sztabu Białego Domu Rahm Emanuel.
Zdjęcia wykonano podczas wtorkowego przyjęcia u pary prezydenckiej, co ośmieszyło służby Secret Service, kiedy okazało się, że para weszła na przyjęcie, choć nie miała żadnego zaproszenia.

Agent specjalny Secret Service, Edwin M. Donovan, przyznał w wydanym oświadczeniu, że służby nie zachowały odpowiednich procedur, by ustalić, czy te dwie osoby znajdują się na liście gości.

W przyjęciu, wydanym na cześć premiera Indii Manmohana Singha, wzięło udział ponad trzystu gości, łącznie z członkami rządu, dyplomatami oraz gwiazdami Hollywood.

Do wczoraj państwo Salahi nie odpowiedzieli na zapytania CNN i nie chcieli komentować całej sprawy. - W obecnym momencie państwo Salahi nie będą oficjalnie komentować plotek i spekulacji mediów związanych z oficjalnym obiadem w Białym Domu – powiedział ich rzecznik, Mahogany Jones. - Ich prawnik, Paul W. Gardner Esq., oświadczył jedynie, że para nie "przeszkodziła" w tym wydarzeniu. Czekamy na szybkie wyjaśnienie całej sprawy - dodał.

Zapytany o problemy prawne państwa Salahi, Jones odpowiedział w przesłanym do CNN e-mailu: "Zaczniemy rozmawiać z prasą i mediami w przyszłym tygodniu, zapewniając także wywiady dla poszczególnych dziennikarzy".

Strona na Facebooku, utrzymywana najprawdopodobniej przez panią i pana Salahi, przedstawia ich jako osoby lubiące wyższe sfery, interesujące się między innymi grą polo, winami oraz stosunkami dyplomatycznymi.

Na osobnej stronie rzekomych fanów Michaele, która prawdopodobnie prowadzona jest przez nią samą, czytamy: "Miałam zaszczyt być zaproszona na oficjalny obiad na cześć Indii, przez prezydenta Obamę oraz Pierwszą Damę".

Na stronie tej widnieje też mnóstwo zdjęć, przedstawiających ją na różnych społecznych wydarzeniach w okolicy Waszyngtonu.

Wszystko jednak wskazuje na to, że para równie dużo czasu spędza też na salach sądowych.

Jeden z pozwów przeciwko państwu Salahi został złożony przez Robba Levina z Fairfax w stanie Wirginia. Mężczyzna zorganizował swoje wesele w wytwórni wina Oasis Winery w sierpniu 2005 roku.

- Mam z nimi zawarte porozumienie – powiedział w rozmowie przez telefon. - Ugoda została zawarta na 15 tysięcy dolarów, plus odsetki od czerwca 2008 roku. Do dziś nie zapłacili ani centa - dodał.

Levin zawarł kontrakt z wytwórnią wina na pewne produkty, w tym na kwiaty i catering. Odkrył jednak, że organizatorzy dodali znaczne zyski do rzeczy, które zamówił. - Policzyli mi dwa, lub trzy razy więcej – powiedział.

Kiedy w końcu podpisał umowę na organizację wesela, znowu wprowadzono zmiany. - Pamiętam, że umowa była bardzo krótka, kiedy ją podpisywałem i zawierała głównie datę. Kiedy tam wróciłem, okazało się, że mogą ściągać pieniądze z mojej karty zgodnie ze swoją wolą. W momencie, kiedy podpisywałem umowę, nie było tam tylu stron. Nie pamiętam, by było tam dodatkowe osiem, czy dwanaście stron dokumentu – powiedział Levin. - Bez wyjaśnienia ściągnięto z mojej karty tysiące dolarów - dodał.

Mężczyzna toczył walkę z państwem Salahi, mając do czynienia głównie z Michaele.

- Chcieli więcej pieniędzy, których ja już nie chciałem dać – powiedział. - Straszyli mnie prawnikami. Straszyli, że odwołają całe wesele.

W końcu Levin zdecydował się zapłacić dodatkowe pieniądze, by mieć pewność, że wesele się odbędzie, ale po fakcie pozwał organizatorów do sądu, aby odzyskać część pieniędzy.

W tym czasie Tareq i Michaele zaangażowali się w spór sądowy z rodzicami Levina. Dokumenty sądowe pokazują, że Tareq pozwał jego matkę Corinne, ale sprawa została oddalona. Później Corinne pozwała Tareqa i sprawa trafiła do sądu.

Tareq i Michaele przejęli kontrolę nad wytwórnią win w 2007 roku, ale od tego czasu firma popadła w spore zadłużenie i złożyła wniosek o ogłoszenie bankructwa i ochronę przed wierzycielami, do których należy między innymi urząd podatkowy. Firma ma rzekomo środki o wartości 335 tysięcy dolarów, a zadłużenia wynoszą 965 tysięcy dolarów. - Dłużnik nie płacił podatków od 2006 roku – czytamy w dokumentach.

Poza licznymi oskarżeniami i sporymi długami, państwo Salahi mogą mieć teraz postawione jeszcze zarzuty kryminalne.

Jeśli skłamali agentom federalnym, aby dostać się do Białego Domu, popełnili przestępstwo federalne – powiedział współpracujący z CNN Fran Townsend.

Wiadomo, że państwo Salahi chcą zostać gwiazdami amerykańskich reality show i liczą na swój udział w zapowiadanych programach, takich jak "The Real Housewives of D.C.", czyli

"Prawdziwe Gospodynie Domowe" przygotowywanym przez sieć telewizji kablowej Bravo – poinformował "Washington Post".

W wydanym wczoraj oświadczeniu przedstawiciele Bravo potwierdzili, że "Michaele Salahi brana jest pod uwagę w obsadzie".

Nagranie z samego obiadu przedstawia parę przechodzącą obok dziennikarzy. Na wielu zdjęciach pojawiają się z różnymi osobistościami i politykami.

Tłumaczenie: Onet.pl

Barack Obama mógł zginąć?

Amerykańskie biuro ochrony rządu twierdzi, że para, która weszła na raut do Białego Domu na cześć premiera Indii bez zaproszenia, nie stanowiła zagrożenia dla prezydenta Baracka Obamy, ale wyjaśnienie to traktuje się ze sceptycyzmem.

Rzecznik Secret Service, Edvin M.Donovan, powiedział, że na bramce, gdzie agenci kontrolowali gości wchodzących na przyjęcie, "nie postępowano zgodnie z procedurami, aby zapewnić, że obie te osoby były na liście zaproszonych". Oświadczył jednak, że Obama nie był w niebezpieczeństwie.

Jednak republikański kongresman Peter T. King z Komisji ds. Bezpieczeństwa Kraju Izby Reprezentantów, która nadzoruje działalność Secret Service, nie daje wiary temu zapewnieniu.

- Fakt, że przeszli oni przez elektroniczny wykrywacz metali, nie ma znaczenia. Mogli przecież mieć ze sobą bakterie wąglika (groźnej broni biologicznej - PAP). Mogli porwać nóż ze stołu w salonie - powiedział kongresman dziennikowi "New York Times".

Tego samego zdania jest autor książki o Secret Service i były funkcjonariusz tej agencji Ronald Kessler.

- Mogli zamordować prezydenta bronią inną niż broń palna. Intruzi mogli być poszukiwani za morderstwo. Mogli być związani z terrorystami. Mogli być agentami Iranu albo Korei Północnej i Secret Service tego by nie wiedział - powiedział Kessler.

Donovan odmówił odpowiedzi, czy jego agencja kontroluje gości przybywających do Białego Domu pod kątem posiadania broni biologicznej lub radiologicznej.

Okazało się też, że przy wejściu dla gości nie było tym razem nawet personelu tzw. biura socjalnego Białego Domu, które zajmuje się wizytami u prezydenta. Jego pracownicy za prezydentury George'a W. Busha zawsze dyżurowali w takim momencie w drzwiach.

Na przyjęcie z okazji wizyty premiera Manmohana Singha we wtorek wieczorem weszli bez zaproszenia Michaele i Tareq Salahi, zamożni mieszkańcy Wirginii. Udało im się sfotografować razem z wiceprezydentem Joe Bidenem.

Tymczasem komentatorzy przypominają, że Obama jest pierwszym czarnoskórym prezydentem USA i ochronę Secret Service przydzielono mu już na początku 2007 roku, kiedy był jeszcze kandydatem do Białego Domu - na 18 miesięcy przed wyborami w listopadzie.

W czasie jego rządów agencja ochrony rządu otrzymała kilkakrotnie więcej ostrzeżeń i pogróżek pod adresem Obamy niż w wypadku poprzednich prezydentów.