Dorota W.

Dorota W. Kropla drąży skałę

Temat: "Porozumienie bez przemocy" Marshall B. Rosenberg

Sabina Gatti:
a do kogo wyrażali ten gniew?? do rodzica czy osób trzecich??

Ja najpierw do osób trzecich: znajomych, terapeutów, w końcu do mamy. U mnie to było tak, że z racji swojej niepełnej sprawności w zasadzie cały czas spędzałam w domu. Mój żal i bezsilność były tak wielkie, że jak nikogo w domu nie było, ja po prostu krzyczałam nawet nie używając słów. Krzyczałam...

Na psychoterapię zdecydowałam się w momencie, gdy tacie zmieniono pracę, w związku z czym częściej był obecny w domu; a mama przechodziła na emeryturę, więc też była perspektywa, że będzie siedziała w domu, a ja nie będę miała okazji, żeby nawet sobie pokrzyczeć albo zadzwonić do telefonu zaufania, co często czyniłam. Nie zanosiło się też na to, abym się wkrótce wyprowadziła z domu.

Zaczęłam też czytać książki psychologiczne. Najwięcej emocji wyzwoliła we mnie książka Karen Horney "Nerwica a osobowość człowieka". Znalazłam tam część odpowiedzi na swoje problemy. Jadąc do Warszawy na psychoterapię, wiedziałam, że łatwe to nie będzie, że terapia nie polega na pocieszaniu i głaskaniu po głowie. Miałam silną determinację...

Na terapii spotkałam psychologa, który był - moim zdaniem - wymagający, ale to było dobre. Swój zawód wykonywał z pasją i zaangażowaniem i traktował go poważnie. Na zajęciach nie było "chichów śmichów", gadania nie na temat. Miał silną osobowość. Na koniec powiedział, że bardzo mu się podobał mój sposób pracy nad sobą; to, że poszłam na całość. Na oddziale psychoterapeutycznym byłam jeszcze wiele razy, za każdym razem coś zyskując, ale to ten psycholog był/jest dla mnie wzorcowym psychologiem. Z nim porównywałam innych. Czasem widuję jego artykuły w "Charakterach", które regularnie kupuję i czytam to, co mnie interesuje.

A jak mi się udało w końcu dotrzeć do mamy? Bo mama sama szukała kontaktu. Widziała, że coś nie pasuje, pomimo że ona bardzo się stara. Zaczęła chodzić do kościoła. Kiedyś wręczyła mi program pielgrzymek na terenie naszego regionu, pokazała mi palcem jakieś miejsce i powiedziała "Na to bym poszła". Spojrzałam. To miała być pielgrzymka na intencję poprawy stosunków w rodzinie.

Moja matka uważała, że rodziców należy się bać. Ja myślałam, że nigdy nie przyznam się do tego, jak bardzo się jej boję. "Nie, ja jej tej satysfakcji nie sprawię" - tak myślałam. Było między nami wiele rozmów. Ciężkich, prawdziwych rozmów. Ostatnia z nich trwała z przerwami od godz. mniej więcej 17 do 2 w nocy. Ciężko było mamie przyjąć do wiadomości, że popełniała błędy i że robiła problemy z byle czego. Co pewien czas wychodziła z mojego pokoju, wychyliła kielicha (dała się napić i mnie :)), przeszła się wkoło osiedla i wracała. Aż w końcu, jak w gorączce, zaczęłam powtarzać "ja się ciebie boję, ja się ciebie boję". Myślicie, że mama miała satysfakcję? Rano, jak niewyspana wychodziła do pracy, powiedziała "Kochane dziecko, bardzo mi przykro, że się mnie boisz" i mnie przytuliła.

Można powiedzieć, że "potwór zniknął".

Jaki jest mój bilans zysków i strat, jakie wyniosłam z domu? Gdybym opuszczała dom mając lat np. 25, bilans byłby zdecydowanie ujemny. Ale że wyprowadziłam się kilka lat temu mógł się stać bardziej korzystny.
Dorota W.

Dorota W. Kropla drąży skałę

Temat: "Porozumienie bez przemocy" Marshall B. Rosenberg

Ojej, ale ja długiego posta napisałam!!!
Agnieszka S.

Agnieszka S. attachment parenting
www.dzikiedzieci.pl

Temat: "Porozumienie bez przemocy" Marshall B. Rosenberg

Sabina Gatti:
Agnieszka S.:
takie rzeczy można mówić na terapii ale nie w realu

a dlaczego tylko na terapii?? a poza tym tylko mówić, czy też "wyrzucić z siebie" te emocje tzn. wykrzyczeć sie, wypłakać itp tutaj nie bardzo rozumiem twoje stanowisko w tej kwesti - chodzi tylko, że wystarczy zrozumieć intelektualnie nazwijmy to tak czy zmiezryć się z tymi zablokowanymi uczuciami??
możesz wyrzucić, wykrzyczeć, płakać i co tylko będzie potrzebne Sabinko :))))
a dlatego w terapii, że chodzi mi o ten drugi przykład:

idziemy i mówimy np: jestem wściekła bo ty mnie nigdy nie chwalisz

tego rodzica któremu to mówimy już nie ma...
a poza tym widziałam mnóstwo sytuacji gdy osoba, która nie poradziła sobie jeszcze ze swoim bólem szła wykrzyczeć go rodzinie - zazwyczaj kończyło się to na kilka sposobów:
- albo rodzic zaczynał płakać, czuł się atakowany, nie rozumiał o co chodzi i zostawał ogromny niesmak
- albo rodzic atakował i trzeba było radzić sobie z kolejnym zranieniem

jestem za tym żeby rozmawiać z rodzicami, ale nie na początku tylko na końcu terapii kiedy naprawdę jesteśmy do tego gotowi
wśród uczuć o których piszecie nie ma gniewu (rage) dlatego, że to nie jest prawdziwe uczucie
to "popsuta złość", maska którą przykrywa się poczucie krzywdy, smutek, żal
gniew nie jest "prawdziwy" ponieważ jest wyuczony, uczymy się go przeżywać od naszych rodziców, którzy go używali do kontrolowania nas z pozycji władzy, poczucia wyższości, Boga, kogoś kto decyduje co jest dobre a co złe
dlatego czując gniew stajemy po ich stronie

widziałam ludzi, którzy latami "wyrażali swój gniew" i nie posuwali się ani kroku dalej a nawet czasem czuli się jeszcze gorzej

a do kogo wyrażali ten gniew?? do rodzica czy osób trzecich??

i tak i tak
to nie ma znaczenia
dobry terapeuta powinien umieć pomóc wyrazić gniew i odnaleźć to co leży pod nim smutek, żal, ból, poczucie krzywdy

a nie nakręcać się tym jak pacjent mocno reaguje
Agnieszka S.

Agnieszka S. attachment parenting
www.dzikiedzieci.pl

Temat: "Porozumienie bez przemocy" Marshall B. Rosenberg

Dorota Wieczorek:
Ojej, ale ja długiego posta napisałam!!!

bardzo ważnego posta, bardzo ci dziękuję :)

konto usunięte

Temat: "Porozumienie bez przemocy" Marshall B. Rosenberg

Dorota Wieczorek:
Sabina Gatti:
a do kogo wyrażali ten gniew?? do rodzica czy osób trzecich??

Ja najpierw do osób trzecich: znajomych, terapeutów, w końcu do mamy. U mnie to było tak, że z racji swojej niepełnej sprawności w zasadzie cały czas spędzałam w domu. Mój żal i bezsilność były tak wielkie, że jak nikogo w domu nie było, ja po prostu krzyczałam nawet nie używając słów. Krzyczałam...

Na psychoterapię zdecydowałam się w momencie, gdy tacie zmieniono pracę, w związku z czym częściej był obecny w domu; a mama przechodziła na emeryturę, więc też była perspektywa, że będzie siedziała w domu, a ja nie będę miała okazji, żeby nawet sobie pokrzyczeć albo zadzwonić do telefonu zaufania, co często czyniłam. Nie zanosiło się też na to, abym się wkrótce wyprowadziła z domu.

Zaczęłam też czytać książki psychologiczne. Najwięcej emocji wyzwoliła we mnie książka Karen Horney "Nerwica a osobowość człowieka". Znalazłam tam część odpowiedzi na swoje problemy. Jadąc do Warszawy na psychoterapię, wiedziałam, że łatwe to nie będzie, że terapia nie polega na pocieszaniu i głaskaniu po głowie. Miałam silną determinację...

Na terapii spotkałam psychologa, który był - moim zdaniem - wymagający, ale to było dobre. Swój zawód wykonywał z pasją i zaangażowaniem i traktował go poważnie. Na zajęciach nie było "chichów śmichów", gadania nie na temat. Miał silną osobowość. Na koniec powiedział, że bardzo mu się podobał mój sposób pracy nad sobą; to, że poszłam na całość. Na oddziale psychoterapeutycznym byłam jeszcze wiele razy, za każdym razem coś zyskując, ale to ten psycholog był/jest dla mnie wzorcowym psychologiem. Z nim porównywałam innych. Czasem widuję jego artykuły w "Charakterach", które regularnie kupuję i czytam to, co mnie interesuje.

A jak mi się udało w końcu dotrzeć do mamy? Bo mama sama szukała kontaktu. Widziała, że coś nie pasuje, pomimo że ona bardzo się stara. Zaczęła chodzić do kościoła. Kiedyś wręczyła mi program pielgrzymek na terenie naszego regionu, pokazała mi palcem jakieś miejsce i powiedziała "Na to bym poszła". Spojrzałam. To miała być pielgrzymka na intencję poprawy stosunków w rodzinie.

Moja matka uważała, że rodziców należy się bać. Ja myślałam, że nigdy nie przyznam się do tego, jak bardzo się jej boję. "Nie, ja jej tej satysfakcji nie sprawię" - tak myślałam. Było między nami wiele rozmów. Ciężkich, prawdziwych rozmów. Ostatnia z nich trwała z przerwami od godz. mniej więcej 17 do 2 w nocy. Ciężko było mamie przyjąć do wiadomości, że popełniała błędy i że robiła problemy z byle czego. Co pewien czas wychodziła z mojego pokoju, wychyliła kielicha (dała się napić i mnie :)), przeszła się wkoło osiedla i wracała. Aż w końcu, jak w gorączce, zaczęłam powtarzać "ja się ciebie boję, ja się ciebie boję". Myślicie, że mama miała satysfakcję? Rano, jak niewyspana wychodziła do pracy, powiedziała "Kochane dziecko, bardzo mi przykro, że się mnie boisz" i mnie przytuliła.

Można powiedzieć, że "potwór zniknął".

Jaki jest mój bilans zysków i strat, jakie wyniosłam z domu? Gdybym opuszczała dom mając lat np. 25, bilans byłby zdecydowanie ujemny. Ale że wyprowadziłam się kilka lat temu mógł się stać bardziej korzystny.

dziękuję, że podzieliłaś się twoją historią to jedna z tych które zakończyły się sukcesem.
A możesz podać nazwisko psychologa?? o takich psychologów pytają mi się ludzie tutaj. Napisz proszę na tym pt. Jak szukać terapeutySabina Gatti edytował(a) ten post dnia 27.06.09 o godzinie 15:47

konto usunięte

Temat: "Porozumienie bez przemocy" Marshall B. Rosenberg

Agnieszka S.:

jestem za tym żeby rozmawiać z rodzicami, ale nie na początku tylko na końcu terapii kiedy naprawdę jesteśmy do tego gotowi


zgadzam się w 100%
>

konto usunięte

Temat: "Porozumienie bez przemocy" Marshall B. Rosenberg

A co w sytuacji gdyby, na przykładzie Doroty, koniec był inny tzn. rodzic nadal przystawałby przy swoim i twierdził, że nie skrzywdził, że to bzury, nie przeprosi.......

Ja osobiście uważam, że należy zerwać kontakt a wy i ty Agnieszko?Sabina Gatti edytował(a) ten post dnia 27.06.09 o godzinie 15:59

konto usunięte

Temat: "Porozumienie bez przemocy" Marshall B. Rosenberg

Agnieszka S.:
a poza tym widziałam mnóstwo sytuacji gdy osoba, która nie poradziła sobie jeszcze ze swoim bólem szła wykrzyczeć go rodzinie - zazwyczaj kończyło się to na kilka sposobów:
- albo rodzic zaczynał płakać, czuł się atakowany, nie rozumiał o co chodzi i zostawał ogromny niesmak
- albo rodzic atakował i trzeba było radzić sobie z kolejnym zranieniem
zgadzam się w pełni
Beata B.

Beata B. właściciel, Beata
Brzezicka. Biuro
Brzeziccy

Temat: "Porozumienie bez przemocy" Marshall B. Rosenberg

Sabina Gatti:
A co w sytuacji gdyby, na przykładzie Doroty, koniec był inny
tzn. rodzic nadal przystawałby przy swoim i twierdził, że nie
skrzywdził, że to bzury, nie przeprosi.......

Ja osobiście uważam, że należy zerwać kontakt a wy i ty Agnieszko?

Może by i było lepiej, ale pod warunkiem, że znalazła by innych "rodziców". Duchowych.

Ale ja osobiście nie potrafiłabym zerwać kontaktu. Poluzować - tak, ale zerwać jest ponad moje siły...
Agnieszka S.

Agnieszka S. attachment parenting
www.dzikiedzieci.pl

Temat: "Porozumienie bez przemocy" Marshall B. Rosenberg

Sabina Gatti:
A co w sytuacji gdyby, na przykładzie Doroty, koniec był inny tzn. rodzic nadal przystawałby przy swoim i twierdził, że nie skrzywdził, że to bzury, nie przeprosi.......

Ja osobiście uważam, że należy zerwać kontakt a wy i ty Agnieszko?Sabina Gatti edytował(a) ten post dnia 27.06.09 o godzinie 15:59

jeśli dziecko przychodzi do rodzica kiedy jest naprawdę gotowe to bardzo rzadko rodzic tak reaguje
bo potrafimy wtedy po prostu podzielić się swoimi odczuciami, emocjami
nie mówimy: "skrzywdziłeś mnie" tylko "bałam się ciebie, było mi smutno, byłam na ciebie zła"
to nie jest atak, i trochę trudno z tym dyskutować
poza tym tu chodzi o to żeby to powiedzieć, a nie o to co rodzic z tym "zrobi"

dlatego naprawdę warto najpierw popracować nad sobą

bo jeżeli przychodzimy do rodzica "wyrzucić to z siebie" i liczymy na to, że on się pokaja, przeprosi i że to doświadczenie nas uleczy to powiem brutalnie - prawie zero szans

konto usunięte

Temat: "Porozumienie bez przemocy" Marshall B. Rosenberg

Agnieszka S.:
Sabina Gatti:
A co w sytuacji gdyby, na przykładzie Doroty, koniec był inny tzn. rodzic nadal przystawałby przy swoim i twierdził, że nie skrzywdził, że to bzury, nie przeprosi.......

Ja osobiście uważam, że należy zerwać kontakt a wy i ty Agnieszko?Sabina Gatti edytował(a) ten post dnia 27.06.09 o godzinie 15:59

jeśli dziecko przychodzi do rodzica kiedy jest naprawdę gotowe to bardzo rzadko rodzic tak reaguje
bo potrafimy wtedy po prostu podzielić się swoimi odczuciami, emocjami
nie mówimy: "skrzywdziłeś mnie" tylko "bałam się ciebie, było mi smutno, byłam na ciebie zła"
to nie jest atak, i trochę trudno z tym dyskutować
poza tym tu chodzi o to żeby to powiedzieć, a nie o to co rodzic z tym "zrobi"

zgadzam się z tym całkowicie i tak samo Alice Miller podchodzi do sprawy - dlaczego mówiłaś, że z jej podejściem do terapii się do końca nie zgadzasz.

Ale są z pewnością i takie przypadki, że niestety rodzić "twardy" -:)) i stawia opór więc co w takich sytuacjach, myślałam o takich?

dlatego naprawdę warto najpierw popracować nad sobą

bo jeżeli przychodzimy do rodzica "wyrzucić to z siebie" i liczymy na to, że on się pokaja, przeprosi i że to doświadczenie nas uleczy to powiem brutalnie - prawie zero szans

masz rację, zgadzam się. Niedawno zrobiła to moja koleżanka i było tak jak mówisz, dokładnie
Agnieszka S.

Agnieszka S. attachment parenting
www.dzikiedzieci.pl

Temat: "Porozumienie bez przemocy" Marshall B. Rosenberg

Sabina Gatti:

zgadzam się z tym całkowicie i tak samo Alice Miller podchodzi do sprawy - dlaczego mówiłaś, że z jej podejściem do terapii się do końca nie zgadzasz.
bo nie do końca nie znaczy że wcale :)

Ale są z pewnością i takie przypadki, że niestety rodzić "twardy" -:)) i stawia opór więc co w takich sytuacjach, myślałam o takich?

a co to znaczy stawia opór?
że my go próbujemy zmusić do tego żeby zaczął widzieć świat tak jak my?
to przemoc Sabino

jeśli chcemy po prostu podzielić się z rodzicem tym jak przeżywaliśmy pewne rzeczy to nie ma znaczenia jak on na to zareaguje

konto usunięte

Temat: "Porozumienie bez przemocy" Marshall B. Rosenberg

Agnieszka S.:
Sabina Gatti:

zgadzam się z tym całkowicie i tak samo Alice Miller podchodzi do sprawy - dlaczego mówiłaś, że z jej podejściem do terapii się do końca nie zgadzasz.
bo nie do końca nie znaczy że wcale :)

no to jak jest róznica między tobą a nią?? jestem już zmęczona -:) więc nie wiem czy sie jasno wyraziłam -:)) ale prosze daj mi odpowiedz bo umieram z ciekawości -:))))))))

Ale są z pewnością i takie przypadki, że niestety rodzić "twardy" -:)) i stawia opór więc co w takich sytuacjach, myślałam o takich?

a co to znaczy stawia opór? nie rozumie co się do niego mówi i twierdzi, że nic złego nie zrobił, ze to kłamstwa, nie chce słuchać
że my go próbujemy zmusić do tego żeby zaczął widzieć świat tak jak my?
to przemoc Sabino

nie nikt go nie chce zmuszać do niczego ale on też nie może zmuszać do tego, żeby nie widzieć krzywd jakie zrobił. Jednym słowem każdy pozostaje przy swoim - to co wtedy ?? kontynuować relcje czy olać takiego rodzica??

jeśli chcemy po prostu podzielić się z rodzicem tym jak przeżywaliśmy pewne rzeczy to nie ma znaczenia jak on na to zareaguje

a jak zareaguje agresją a dziecko jest spokojne a on ciagle agresywny?? to co?

konto usunięte

Temat: "Porozumienie bez przemocy" Marshall B. Rosenberg

wiem jestem "upierdliwa" -:)) ale chciałabym wiedzieć bo uważam, że to ważna informacja.Sabina Gatti edytował(a) ten post dnia 28.06.09 o godzinie 00:21

konto usunięte

Temat: "Porozumienie bez przemocy" Marshall B. Rosenberg

http://www.youtube.com/watch?v=wd6TIX8cjNU
Lena Winnicka

Lena Winnicka Student, Technikum
Ekonomiczne

Temat: "Porozumienie bez przemocy" Marshall B. Rosenberg

Niedawno wyszła nowa książka Rosenberga. Jak ją odbieracie?

--
porozumienie bez przemocy w Zielonej Górze

Temat: "Porozumienie bez przemocy" Marshall B. Rosenberg

Wczoraj jeden z użytkowników podli kował te warsztaty https://www.tantra.pl/tantra/warsztaty-taniec-muzyka-glos/ i mówił, że ten taniec właśnie hamuje przemoc i uwalnia od wewnętrznego zła, co o tym myślicie?

Następna dyskusja:

bez przemocy




Wyślij zaproszenie do