konto usunięte
Temat: Arkadius.Kasprowski.ch
Chicago”Hot Butcher for the World
Tool Maker, Stacker of Wheat
Player with Railroads and the Nation's Freight Handler;
Stormy, husky, brawling,
City of the Big Shoulders”.
Fragment wiersza z tomiku pt.
"Chicago Poems" Carla Sandburga, wyd. w 1914
W ilu snach i marzeniach pojawiasz się
miasto obiecane tym co pragną zamienić
życie gorsze na lepsze, ilu łudzisz i czarujesz
naiwnych i w gorącej wodzie kąpanych:
ilu obiecujesz rzeczy przezroczyste,
które oni widzą jako materialne:
ilu chorych uczynisz zdrowymi,
ilu zdrowych uczynisz chorymi,
ilu w twoich płomieniach spłonęło,
a ilu ogień czyścił na wieczność,
ilu w rytm twojej muzyki przeszło przez życie
tanecznym krokiem,
a ilu od tańca zakręciło się w głowie.
Chicago - Jerozolima XX wieku Żydów z całego świata
sławniejsze od Krakowa, Warszawy, Gniezna, Pragi,
Bratysławy, Dublina, Zagrzebia, Wilna, Kijowa.
Miasto - usta sławiące bogactwo i przepych tym co urodzili się
w jednopokojowych mieszkaniach, których trapi bieda.
Miasto - sen przy ujściu rzeki Chicago
nad jeziorem Michigan, namacalne świadectwo raju
dla wielu, kraina wiecznej szczęśliwości,
w której rzesze emigrantów chciałyby zobaczyć
nową Jerozolimę, w tłumie wielojęzycznego molocha,
stolarzy, kucharzy, programistów komputerowych,
marynarzy, inżynierów, lekarzy, adwokatów, azylantów
Chrystusa na osiołku wśród proletariatu tych co chcą,
ale jeszcze nie otrzymali szansy, którzy potrafią,
ale nikt poza nimi jeszcze o tym nie wie.
Ilu z nich listy, pocztówki z twoją podobizną
przechowuje jak coś najdroższego co w tym dziwnego, że:
miasto - stolica Litwinów, Polaków, Meksykanów
miasto - matka murzyńskiego bluesa
miasto - rzeźnia milionów zwierząt
miasto - spichlerz środkowego zachodu Ameryki
miasto, do którego biegnie się po chleb i pieniądze,
łatwiejsze życie, budować szczęście, realizować plany
miasto z uśmiechniętą twarzą skierowaną w stronę jeziora
którego fale są nieprzetłumaczalne
jak modlitwa małego dziecka do św. Mikołaja
z sercem większym niż Atlantyk
otulone w dziurawy płaszcz mgły,
ale za to w książęcej koronie księstwa marzeń
przywiezionych z dzikich stron, wciąż pachną
liściem, korzeniem, potem, jagodą, wiatrem:
Miasto miliona emigrantów z białej Europy,
żółtej Azji, czarnej Afryki,
brązowych mieszkańców Ameryki Południowej
bez względu na to skąd pochodzą
wierzą w nie, nie tylko w snach:
ile świetnych zamiarów w nim się zrealizuje
ile dramatów się rozegra.
Chicago - miasto sens życia dla wielu
których nazwisk nikt dzisiaj nie pamięta
kiedyś takich rzeczywistych, żywych
z kuflem piwa w ręce, z dziewczyną pod pachą,
krzyczy ustami jeziora Michigan:
chodźcie do mnie wszyscy z marzeniami
bosonodzy nędzarze, głodujący we własnych krajach
bezrobotni w swych ojczyznach,
którym los ciężką rękę na sercu kładzie,
wy, którzy chcecie być jeszcze bogatsi niż jesteście
wy, których banki pracują przez sześć dni w tygodniu
wy słodcy marzyciele, naiwniacy, frajerzy
wszyscy na brzegu jeziora śpiewajcie w jednym chórze
pieśń miasta - matki:
sweet home Chicago.
Chicago – miasto nadziei, fot. Adam Lizakowski