Przemysław Ponczek

Przemysław Ponczek Inspektor, Urząd
Miejski, prawnik

Temat: ODDYCHANIE W ŚPIEWIE, APPOGGIO ITP.

Tytułem wstępu pragnę podzielić się z Państwem, tym co na temat oddychania w śpiewie dowiedziałem się od jednej z moich Nauczycielek śpiewu, która miała ogromne doświadczenie wokalne sprawdzone z sukcesem w kraju i zagranicą. To co poniżej przeczytacie, to fragmenty moich luźnych notatek z lekcji.

"Mężczyźni z natury lepiej oddychają od kobiet, które muszą się tego dopiero nauczyć.Wdech bierzemy przez nos, a w ostatnim momencie przez usta. Nie wolno przy tym napychać się powietrzem ale oddychać tak jak mówimy. Spróbujmy zawołać przeciągle "eeeeee". Co możemy wtedy zauważyć? Przepona podpiera głos, a krtań się obniża. Jesteśmy w górach i wołamy: "heeeeej"! i nawet nie uświadamiamy sobie, że pracujemy wtedy przeponą, która podpiera wydobywający się z nas dźwięk. Podobny efekt uzyskamy gdy zamkniemy usta i spróbujemy zaziewać. Jedną rękę połóżmy na powłoce brzusznej pod klatką piersiową, a drugą (np. prawą rękę) niżej, na dolnych żebrach i zaobserwujmy co się dzieje? Oddech powinien byc swobodny, tak jak przy mowie. Śpiewamy bowiem podobnie tak jak i mówimy, gdyż śpiew to naturalne przedłużenie mowy. Mówimy swobodnie, naturalnie i tak też mamy śpiewać i w niczym (w tym również w oddechu) nie przesadzać. Najwazniejszy jest umiar - złoty środek, tak jak w życiu! A zatem ani nie za słabo ani nie za mocno! Postawa przy śpiewie ma być też swobodna i nic nie trzeba tu kombinować. Jednak nie mozna być spiętym ani też oklapniętym. Ma to byc postawa pełna zapału i wewnętrznie skoncentrowana. Właściwy oddech to połowa sukcesu! My często pracujemy przeponą i nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy ,np.: gdy podnosimy jakieś ciężary z ziemi; gdy jakiś ciężar kładziemy na półkę (oddech idzie wtedy za naszymi rękami i czujemy takie "ooooo"); gdy pchamy samochód; gdy wymiotujemy. I psy też mają przeponę, która pomaga im szczekać. Podobnie przepony używają dzieci gdy płaczą . Przepona nam zatem bardzo pomaga i właśnie ta pomoc (znajdujemy w niej swoiste oparcie; oparcie dla dźwięku - dop. PP), jaką od niej uzyskujemy w śpiewie to tzw. podparcie, które podpiera dźwięk i ma być elastyczne. I różne ćwiczenia wokalne służą temu aby ona nas słuchała ,a nie my jej!
Przy oddechu nie wypinamy klatki piersiowej do przodu, bo my pracujemy przeponą! Bierzemy oddech ale nie podnosimy przy tym ramion i nie wypinamy klatki piersiowej. Sama nasza powłoka brzuszna pracuje. Kładziemy ręce na brzuchu i patrzymy jak się w nas wciąga powietrze aż po krzyż, kręgosłup. A następnie dobieramy powietrza i dalej śpiewamy!Trzymamy zatem ręce na brzuchu i na tłoczni (z boku, nad biodrem) i bierzemy powietrze tak jakby aż do pępka (gdy np. lekko ziewamy, to czujemy oddech aż w pępku). Widzimy wtedy, że oddech wyprowada nasz dżwięk. Powłoka brzuszna cofa się do tyłu i mamy podparcie oddechowe. Nie wypinamy przy tym i nie naprężamy klatki piersiowej. Oddechem podpieramy dźwięk i oddech dobieramy, podpieramy dźwięk tyle ile trzeba (nie za dużo i nie za mało). Bierzemy oddech i śpiewając stopniowo uchodzi z nas powietrze i czujemy, że powłoka brzuszna lekko przybliża się do kręgosłupa. Śpiewamy na oddechu. Nastęnie lekko, znowu dobieramy powietrza. Podparcie to nie gwałtowne wciąganie brzucha!!! To powolne, naturalne wspieranie wysokliego dźwięku przeponą.

To właśnie były wspomnienia z lekcji śpiewu, w których brałem udział. Od siebie mogę dodać, że faktycznie śpiewając odnoszę wrażenie, że śpiew to po prostu taka jakby przedłużona mowa; mowa na dłuuużych samogłoskach. I podobnie jak oddychamy mówiąc na codzień, podobnie też oddychamy przy śpiewie. Również gdy zwyczajnie z kimś rozmawiamy, to stosujemy podparcie oddechowe, a tym bardziej gdy np. kogoś głośno wołamy, czy na kogoś krzyczymy. Ale żeby pięknie ,wyraźnie mówić, to wcale nie trzeba napychać się powietrzem. Czy gdy ktoś do kogoś mówi to napełnia się powietrzem jak balon? I w śpiewie też nie trzeba się nim napychać. Śpiewając oczywiście wykonujemy z zasady większy wysiłek niż przy zwykłym mówieniu. Dlatego też i więcej powietrza pobieramy i stosujemy silniejsze podparcie oddechowe, czyli podpieranie każdego dżwięku przy pomocy oddechu wspierającego się na przeponie. W elastycznie i prężnie pracujących mięśniach zwłaszcza powłoki brzusznej i okolic dolnych żeber znajdujemy podporę dla naszej przepony, która dzięki temu nie podnosi się az tak szybko do góry. Słowo "appoggio" pierwotnie jednak tłumaczyło się przez "oparcie" i to właśnie słowo jet zdaniem niektórych właściwsze. Jeden ze specjalistow od metody SLS powiedział mi: "przepona działa automatycznie więc nie ma co się na niej tak bardzo skupiać. Oddech bierzemy faktycznie nisko ale nie można go czuć w klatce i okolicach barków ponieważ to powoduje napięcia w krtani. Faktycznie czuć oddech dookoła nawet w dolnej części pleców (kręgosłupa). TAK NAPRAWDĘ TO OPIERAMY DŹWIĘK NA PRZEPONIE A NIE GO PODPIERAMY. TO BŁĘDNE TŁUMACZENIE Z WŁOSKIEGO. WTEDY JEŻELI MYŚLIMY O PODPIERANIU PRZEWAŻNIE PRZECIĄŻYMY GŁOS. Dźwięk powstaje na strunach głosowych w krtani. Po ułamku sekundy przepona wytwarza odpowiednie ciśnienie potrzenbne do zrównoważenia napięcia strun i przepchnięcia odpowiedniej ilości powietrza przez struny w kierunku rezonatorów, a potem dobrze wypwiedziana samogłoska powoduje wydostanie się fali rezonansowej na zewnątrz... I nie można mocno usztywniać mięśni brzucha."
To tyle z mojej strony:) Mam nadzieję, że ktoś się "dołoży" i coś ciekawego napisze. Może też jakieś wspomnienia z lekcji śpiewu? Zachęcam! I pozdrawiam!!!
Przemysław Ponczek

Przemysław Ponczek Inspektor, Urząd
Miejski, prawnik

Temat: ODDYCHANIE W ŚPIEWIE, APPOGGIO ITP.

I jeszcze parę słów na temat "appoggio" w dawnej polskiej literaturze wokalistycznej. To takie nawiązanie do tego, że "appoggio" powinno tłumaczyć się jako "oparcie", a nie jako "podparcie". Byłem ciekawy jak to wyglądało w polskich publikacjach? Podaję poniżej kilka, jak sądzę ciekawych przykładów:
1/ Stefania i Ludomir Różyccy; Szkoła śpiewu według mistrzów włoskich Porpory, Garcii, Lampertiego oraz problem postawienia głosu oparty n azasadach sztuki śpiewaczej Enrico Caruso, Warszawa-Kraków-Lublin-Łódź-Paryż-Poznań-Wilno-Zakopane 1926
Autorzy używają takich sformułowań, jak:
- "dźwięk OPARTY na silnej kolumnie oddechowej" (s. 12),
- "głęboko wzięty oddech wprowadza w działanie muskuły brzucha, te, odpowiednio wygimnastykowane, pobudzają do współdziałania przeponę brzuszną, jako podstawę oddechu, dale działalność przenosi się na żebra i całą wierzchnią połowę ciała. Tak opanowany oddech daje śpiewakowi automatyczne OPARCIE dla tonu, OPARCIE, którego on samowolnie nie potrzebuje wywoływać, a który się sam przez się kształtuje przy atakowaniu tonów."
Stefania i Ludomir Różyccy wydali też książeczkę pt.: "Znaczenie oddechu w śpiewie", Warszawa 1908, jednak nie ma jej nawet w największych polskich bibliotekach.
2/ Bronisław Romaniszyn (uczeń słynnego tenora Jana Reszke - dop. PP), Z zagadnień sztuki i pedagogiki wokalnej, Kraków 1957
- "W związku ze sprawą "OPARCIA oddechowego" należy jeszcze wspomnieć o słynnym włoskim appoggio. Otóż Włosi używają terminu appoggiarsi in peto i appoggiarsi in testa. Pierwsze wyrażenie ma związek z OPARCIEM oddechu, drugie z rezonansem, a więc z dźwiękiem" - (s. 44),
3/ I. Sztuka wokalna E.Caruso w relacji jego akompaniatora S.Fucito. Materiał wybrała, dokonała streszczeń i opatrzyła wstępem doc. J. Cygańska; II. Od E,Caruso do ciebie. J. Francillo-Kauffmann. Materiał wybrał, dokonał streszczeń i opatrzył wstępem Jan Antoniewicz; Warszawa 1960
- "Tajemnica wielkiej siły oddechowej Carusa polegała na podporządkowaniu się metodzie starych włoskich mistrzów belcanta, a więc na OPARCIU głosu na systemie diafragmomiędzyżebrowym." - s. 6
- "Tylko przy ciśnieniu na ściany brzucha jest możliwe znalezienie tak bardzo poszukiwanego i często źle rozumianego "PODPARCIA" dla dźwięku (...) Aby oddech mógł wznieść się tak wysoko (tj. aż po "tajemne" krużganki naszej głowy) , potrzebuje PODPARCIA; każdy bowiem NIEPODPARTY dźwięk brzmi pusto. NIEPODPARTY dźwięk nie może nigdy być piękny, mieć barwną "promienność". PODPARCIE tworzy się mięśniami brzucha, na które wywiera swój nacisk przepona, ściągnięte w czasie wdechu ku dołowi. W okolicy przepony musi się bezwarunkowo odczuwać nacisk oddechu. Jest to tak poszukiwane PODPARCIE. I jeszcze coś, co dla niejednych może się okazać nowością. Aby regulować potrzebną siłę oddechu, trzeba mieć uczucie jakby na wysokości żołądka oddech znajdował OPÓR, którym można powietrze chwycić, podtrzymać lub uwolnić. Należy się nauczyc ,by ten OPÓR w sobie wzbudzić i odczuć, szczególnie przy pojedynczych dźwiękach trzymanych, gdy się je wzmacnia i ścisza (...0 Dźwięk należy OSADZIĆ na oddechu. Co to znaczy? Trzeba sobie to wyobrazić w ten sposób jakby oddech był strumieniem wodotrysku, na którym unosi się pusto, wydmuchana skorupka od jajka. Co jednak należ uczynić, aby dźwięk OSADZIĆ na oddechu? Należy mieć uczucie, jakby był małą kulką, którą oddech pędzi przed sobą, nie zostawiając najmniejszej szpary, ale dla wszystkich uczniów będzie natychmiast zrozumiałe. Doświadczenie mnie nauczyło, że jednym słowem, które pobudzi fantazję ucznia, można osiągnąć większy skutek niżeli długimi objaśnieniami fizjologicznymi, za których naukową dokładność nie zawsze mogę przy tym ręczyć. By ten dźwięk OSADZIĆ, należy go wydobyć i uformować. Jest to sprawą impostacji. Dobre OSADZENIE dźwięku ?Ansatz/ osiąga się przez energiczne i mocne uderzenie, jak na dzwon w kurancie. Dźwięk musi zaistnieć tak nagle jak bańka mydlana, która pęka, nigdy nie powinien być nadmuchany ,nigdy wzięty "podjazdem". Znaleźć on się musi natychmiast w określonym punkcie głowy, gdzie uderza i zarazem utrzymuje się, PODPARTY oddechem. Punkt ten nazywamy rezonatorowym punktem PODPARCIA w przeciwstawieniu do PUNKTU PODPARCIA ODDECHU NA PRZEPONIE (...) Brzuch przy wdechu występuje do przodu ,a przy wydechu przesuwa się stopniowo mięśniami brzucha ku górze (...) Przypominam (...) o świadomie wzbudzonym OPORZE w okolicach żołądka. OPÓR ten ma służyć podobnie jak regulacja przy kurku od wody. Czyni on oddech wąskim i wysmukłym, bez ściskania lub zgoła zaduszania go. Skoro dla "małego" głosu oddech będzie na średnicy lekko PODPARTY, to w śpiewie ozdobnym ,dzięki wspomnianemu OPOROWI, zwolnione będzie tylko tyle oddechu, ile jest bezwględnie konieczne dla wykonania biegników i trylów. Jednakże oddech zahamowany nie będzie w swoim ruchu. Płynie on równomiernie dalej." - ze wspomnień J. Francillo-Kauffmann, jednej z uczennic Caruso., s. 43-44, 50, 53,
4/ Jerzy Waldorff, Jan Kiepura, PWM 1974
- "Chodzi po prostu o to, (wcześniej była mowa o tym, że Jan Kiepura potrafił całkowicie przewartościować zapas powietrza w płucach na głos - dop. PP)żeby głos niejako kłaść na oddechu. Nie zaczynać najpierw oddychać ,nie marnować ani uncji powietrza, tylko od razu "PODPIERAĆ" dźwięk (stąd włoska nazwa "appoggiatura") oddechem jedynie właściwym w natężeniu. Bo jeżeli będziemy przepychać, głos przejdzie w krzyk, zaś nienależycie umocniony powietrzem dźwięk obniży się w intonacji. Przysłowie śpiewacze mówi: "Kto prawidłowo oddycha, dobrze śpiewa"." - fragment wywiadu ze słynną śpiewaczką okresu międzywojennego Wandą Wermińską, s. 50,
5/ Nina Stano o swej metodzie pedagogicznej - zanotował asystując podczas lekcji prof. Niny Stano w Wyższej Szkole Muzycznej w Dusseldorfie Wacław Panek [w:] Ruch Muzyczny, Nr 11, dn. 03 czerwca 1990, s. 2
- "Uczę studentów, by uruchamiali swoje rezonatory głowowe i piersiowe jednocześnie, co jest możliwe tylko przy - jak my to nazywamy - właściwie postawionym oddechu. Wtedy dźwięk jest OPARTY , a nie "wyparty" i wyrzucony z gardła (...) Jeżeli wypychasz dżwięk, chcąc się dostać z nim do maski, jeśli czynisz to forsownie, to śpiewasz - jak my to nazywamy - "z oddechem". A należy śpiewać "na oddechu". Jeśli chcesz, aby powietrze oddechowe zostało wypchnięte mocnym strumieniem do góry, to musisz wywołać prężność tego gazu ,stworzyć ciśnienie. Śpiewak więc - fizycznie rzecz ujmując - pracuje nad kompresją, prężnością oddechu. I teraz: jeśli pobudzę to ciśnienie i doprowadzę oddech tylko do wysokości krtani i strun głosowych, a nie do wysokości maski, to po drodze muszę pomów sobie mięśniami krtani i więzadeł głosowych, by ten strumień powietrza dopchnąć wyżej ,czyli do samej maski. A wtedy więzadła są przeciążone, co w konsekwencji wydatnie skraca karierę śpiewaka."
6/ docent Janina Cygańska, Zarys metodyki nauczania śpiewu solowego. Cykl wykładów dyskusyjnych na Wydziale Wokalnym PWSM w Poznaniu, Poznań 1963 ,
- "(...) stosowany dawniej oddech brzuszny, czerpiący swe siły głównie z brzusznych muskułów jest bezskuteczny, a nawet szkodliwy; rozluźnia trzewia i nie daje przeponie pożądanej PODPORY ma tym samym nie może doprowadzić płuc przy śpiewie do całkowicie prawidłowego działania. Przy prawidłowym oddechu, rola brzucha ogranicza się do jego mięśni, stanowiących PODPORĘ i umocnienie PODPORY ,co się określa jako "OPARCIE". Rezultatem śpiewania na NIEOPARTYM oddechu jest łamliwość głosu, brak siły brzmienia, nieczysta intonacja, a co za tym idzie - nieporadność zniechęcająca wokalistę do studiów.: - s .74-75
7/ Tomasz Zaleski, Cztery zasadnicze systemy w procesie nauczania śpiewu solowego wg Raula Hussona; Warszawa 1965,
- "Przedstawiona metoda (tj. działania bezpośredniego na aktywność mięśni) dotyczy więc pracy nad mięśniami oddechowymi, mającej na celu znalezienia właściwegi PODPARCIA oddechowego (...) Najistotniejszą jej cechą jest bezpośrednia praca nad OPARCIEM oddechowym. W wielu pracach opublikowanych przez pedagogów śpiewu XIX stulecia i pierwszej połowy XX stulecia, termin "appoggio" nabrał cech nieomal magicznych. Brak naukowych definicji i myślenie prelogiczne doprowadziło w wielu wypadkach do zagmatwania jego sensu. Dla wielu, którzy nigdy nie uczyli się śpiewu, appoggio pozostaje nadal terminem tajemniczym. Niestety, śpiewacy nie dążą do wyjaśnienia sprawy. Dla przypomnienia warto zacytować Hussona: <<Śpiew OPARTY charakteryzuje się głębokim wdechem ,głównie torem brzusznym, przy zupełnym spoczynku ścian klatki piersiowej. Na końcu tego wdechu następuje bardzo lekkie uniesienie ścian klatki piersiowej w części dolnej. Potem śpiewak zamyka głośnię na bardzo krótką chwilę i rozpoczyna emisję określonego dźwięku. W czasie całej fonacji winien on utrzymać to lekkie wdechowe ustawienie ścian klatki piersiowej. Ciśnienie podgłośniowe potrzebne do fonacji uzyskiwane jest przez stopniowe aktywne unoszenie skurczonej przepony za pomocą działalności tłoczni brzusznej.>>. Mitrinowicz-Modrzejewska określa OPARCIE jako jednoczesną akcję mięśni wydechowych i wdechowych w celu zwolnienia przebiegu fazy wydechowej i uzyskania odpowiedniego zagęszczenia powietrza w okolicy podgłośniowej. Obie definicje mówią o tym samym (...) głęboki wdech daje odruchowe obniżenie krtani. Zatrzymanie pozycji wdechowej przez cały czas fonacji powoduje utrzymanie krtani w niskim ułożeniu. Rzecz to niezmiernie ważna i zasadnicza. Krtań bowiem w głosach nieszkolonych ma tendencję do unoszenia się w górę wraz z podnoszeniem wysokości dźwięku. Jest to zjawisko fizjologiczne. Nauka śpiewu nastawiona jest na odwrócenie tej prawidłowości (...) Metoda obniżania krtani za pomocą właściwie pobranego oddechu i utrzymania w czasie fonacji lekkiego wdechowego nastawienia wiedzie do powiększenia rezonatora gardłowego. Obniżenie krtani połączone jest tu z niskim ułożeniem żuchwy i z dużym rozwarciem otworu ustnego." - s. 7-9
Przemysław Ponczek

Przemysław Ponczek Inspektor, Urząd
Miejski, prawnik

Temat: ODDYCHANIE W ŚPIEWIE, APPOGGIO ITP.

Nawiązując do mojej poprzedniej wypowiedzi pragnę się z Państwem podzielić jeszcze kilkoma innymi tekstami dotyczącymi przedmiotowego zagadnienia, pochodzącymi od doświadczonych śpiewaków i śpiewaczek (Małgorzata Walewska, Wiktor Bregy, Ada Sari, Nina Stano. Jerzy Karolus, Teresa Żylis-Gara, Halina Zielińska):

1/ http://209.85.135.132/searchq=cache:WwvrTJxAzF0J:www.m... – wywiad z Małgorzatą Walewską

„Ćwiczę mięśnie brzucha, które są odpowiedzialne za oparcie głosu na przeponie tzw. appoggio.”

2/ http://maestro.net.pl/document/ksiazki/Panek,Bregy.pdf

Jesienią 1926 roku Wiktor Bregy wraz z żoną Zofią rozpoczęli dalsze studia wokalne pod kierunkiem Marii Łubkowskiej. „Pracowałem z całą gorliwością, na jaką było mnie stać. Idąc posłusznie za wskazaniami pani Łubkowskiej, usiłowałem uchwycić główny sens jej metody. Tkwił on w sposobie oddychania. Bardzo szybko uświadomiłem sobie, że znaczenie prawidłowego oddychania wcale nie było przeceniane i że namiętne pragnienie rozwiązania tej edypowej zagadki, decydującej o życiu lub śmierci śpiewaka, było całkowicie uzasadnione. (...) Po przeszło ośmiomiesięcznych zmaganiach, systematycznie naprowadzany przez pedagoga, pewnego dnia doznałem objawienia: poczułem prawidłowo oparty, lekki, swobodnie brzmiący, a zarazem bardzo pewnie «siedzący» dźwięk. W jednej wspaniałej chwili skoordynowały się w moim aparacie głosowym wszystkie potrzebne elementy czynnościowe, czego wynikiem stał się piękny, prawidłowy dźwięk. Od tej chwili pracowałem jak w malignie...”

3/ http://maestro.net.pl/document/ksiazki/Panek_Ada%20Sar...

Ada Sari najbardziej prawidłowe wymogi dla emisji głosu czerpała z doświadczeń starej włoskiej szkoły bel canta, a mianowicie: pilnowała zachowania swobody naturalnej – nie tylko krtani, głowy, ale całego ciała; uczyła właściwego oddechu żebrowo-przeponowego; rozluźnienia wszystkich mięśni gardła; wysokiej impostacji, maksymalnego zbliżenia głosu do przodu; wymagała idealnej dykcji, która – wbrew mniemaniom większości śpiewaków – pomaga we właściwej emisji głosu oraz uczyła maksymalnego wykorzystania oddechu.

Mówi JERZY KAROLUS:
– Cechowała Ją niewzruszona cierpliwość. Starała się wyzwolić śpiewającego z różnych napięć wrodzonych czy nabytych. Głos kazała opierać na elastycznym oddechu, a prezentowała to nam, kładąc rękę śpiewającego w okolicach swojej słynnej przepony, która była tym fundamentem Jej bajecznych nut filowanych. I ten żywy wzór cudownego dźwięku, niosącego w sobie słońce Italii i zapach wielkiej sceny, powtarzany był z niezawodną precyzją...

4/ http://maestro.net.pl/document/ksiazki/Panek_Krolowa%2...

„Kański przypomniał, że niedługo przed śmiercią Ada Sari udzieliła mu bodaj ostatniego już wywiadu, w którym odpowiedziała też na pytanie, jakich wskazówek udziela najczęściej swoim uczniom. Odnalazłem później tę publikację i wynotowałem: „Każę im przede wszystkim pamiętać zawsze o bezwładzie całego ciała, a zatem głowy. Głos musi płynąć nie naciskany przez żadne mięśnie. Tymczasem większość młodych adeptów, chcąc śpiewać głośno, naciska coraz mocniej, oczywiście bez właściwego rezultatu. Przypominam następnie ciągle o wysokiej pozycji głosu, mówiąc: »śrubuj, śrubuj — jeszcze wyżej!«. Dalej — staram się uczyć prawdziwego legata, z jakiego słynęli dawni wielcy śpiewacy, a o którym dziś już prawie nikt nie ma rzeczywistego pojęcia (…) Czasami słuchałem solistów, którzy jakby „podjeżdżali do dźwięku”, „dopinali” ten dźwięk w czasie śpiewania, a nie tworzyli go od razu. I to właśnie szkodzi strunom głosowym. Są artyści, którzy na scenie krzyczą, czyli nadmiernie napierają na struny i okoliczne mięśnie. A więc śpiewają „z oddechem”. Inni zaś, którzy śpiewają „na oddechu”, mogą ze swoim dźwiękiem robić co chcą. Wyciszać, zgłaśniać, kształtować go wedle zamierzeń artystycznych, wyrazowych, w zależności od potrzeb. „Na oddechu” można osiągnąć słynne „filowane nuty”, na które zwracała uwagę Ada Sari. Twierdziła ona, że powinniśmy umieć używać rezonatorów mieszanych, by móc przechodzić dźwiękiem z piana w forte lub wyciszać go w dowolny sposób. Krótko mówiąc: dopiero wtedy można być „władcą” dźwięku, który się z siebie wydaje, gdy jest to dźwięk oparty na oddechu. Bo wtedy uzyskuję dźwięk ruchomy. A ci co krzyczą, dysponują tylko dźwiękiem „stojącym”, twardym, mało użytecznym w sensie artystycznym. W potocznym rozumieniu też się powiada, że ten kto krzyczy, na ogół ma mało do powiedzenia. Powietrze podpierające dźwięk musi znajdować się w stałym ruchu. Dlatego uczę kształtowania dźwięku na przykład w sposób zbliżony do działania siły odśrodkowej, niczym zabawa w hula-hop: rozkręcam dźwięk od piana. Ale przy tym wszystkim, o czym teraz mówiliśmy, nie należy zapominać, że dobry śpiew, to nie tylko poprawne ustawienie warsztatu techniczno-wokalnego. To również zrozumienie intencji muzycznych kompozytora oraz — w przypadku samej opery — także ukształtowanie własnej, przemyślanej postaci scenicznej. Głosem, gestem, ruchem buduję postać, w której przeżycia muszą mi uwierzyć widzowie. W epoce dobrego teatru dramatycznego, świetnego aktorstwa filmowego w kinie niekomercyjnym, solista operowy nie może już być tylko wspaniałym „organem do śpiewania”, ale musi też stać się dla odbiorcy aktorem wiarygodnym, przekonywującym, zwłaszcza że w stosunku do kolegów z dramatu czy kina dysponuje bogatszą paletą wyrazową poprzez akt śpiewania. Chcąc to wszystko zaszczepić uczniom, na początku pracy z każdym z nich najpierw staram się znaleźć klucz do ich psychiki. Przywiązuję do tego dużą wagę, bo dopiero po „rozszyfrowaniu psychiki” mam szansę na osiągnięcie zamierzonych efektów pedagogicznych. A w przypadku moich studentów jest to zadanie o tyle utrudnione, iż prawie każdy z nich wywodzi się z innego kręgu kulturowego, posiada inną mentalność, często trudną do zrozumienia nie tylko dla Polaka, ale i dla Europejczyków. Lecz lata pracy i różnorodnych doświadczeń jakoś mi w tym pomagają...
5/ Do celu trzeba zmierzać powoli. Rozmowa z Teresą Żylis-Garą [w:] http://www.trubadur.pl/Biul_40/Roz_Zylis_Gara.html
Powtarzam moim studentom, że najpierw potrzebna jest solidna praca nad głosem. Uważam, że technika wokalna jest najpierw, że jest podstawą i fundamentem. Dopiero gdy zdobędziemy takie solidne i pewne podstawy, możemy zacząć interpretować. Nie można dobrze sportretować kreowanej postaci, nie mając odpowiedniej techniki. I oddech! Nikt ze studentów nie opanował dobrze oddechu. Swego czasu student na moje uwagi o oddechu odparł: Oddech przecież przyjdzie sam. Niestety, sam nie przyjdzie. Śpiewacy są jak lekkoatleci, nie osiągną odpowiedniej formy, jeśli nie będą trenować. Zresztą lekarze uważają nas śpiewaków za lekkoatletów... Pracujemy fizycznie, delikatne struny głosowe to też są mięśnie. Oddech też trzeba trenować. Nieustannie! (…)– W jaki sposób ocenia Pani młodych śpiewaków, prowadząc kurs mistrzowski bądź zasiadając w jury konkursów wokalnych? Jakie walory są dla Pani najważniejsze? Muzykowanie. Głos jest oczywiście podstawą, ale jeżeli nie ma frazowania, dynamiki i wyczucia muzyki, czego zresztą najtrudniej się nauczyć, to nie mamy do czynienia ze sztuką. Zaśpiewać nuty pięknym głosem potrafi wielu. Tyle że nie jest to sztuka. Czasami mogę się zachwycić pięknem czyjegoś głosu, brzmieniem średnicy czy góry, ale nie wywołuje to we mnie żadnych emocji. Wtedy nie jest to sztuka wokalna. Czy jest duża różnica, gdy pracuje Pani ze śpiewakami i śpiewaczkami? Nie jest dla mnie problemem pracować z mężczyznami. Technika wokalna to po prostu technika wokalna. Są oczywiście różnice, ale w gruncie rzeczy kwestia oddechowa to ten sam mechanizm. Tak samo kwestia emisji głosu. Gdy głos jest w tyle i nie brzmi, musi być wyprowadzony do przodu, wtedy jest słyszalny wszędzie. Wiedzą panowie, kto jest najlepiej słyszalny w orkiestrze? Piccolo. Nawet dobrze postawione małe głosy powinny brzmieć dobrze. Większym problemem mogą być te cięższe głosy, gdy śpiewają siłowo, nie brzmią dobrze. Zwracam na to wielką uwagę i u pań, i u panów. Jest taki termin na oddychanie – inhalare – oznacza to również uruchomienie dolnych mięśni brzucha i przepony, tzw. podparcie. Śpiewamy nie tylko strunami głosowymi, lecz także całym ciałem.
6/ Halina Zielińska, Emisja głosu. Problem nie tylko dla śpiewaków, Liturgia Sacra 3(1997), nr 2 s. 85-90
„Swoboda fonacji zależy od naturalnego, harmonijnego współdziałania części składowych narządu głosowego. Główną w tym przeszkodą są niepożądane lub zbyt silne usztywniające napięcia mięśni. Niewskazane podczas fonacji są napięcia mięśni szyi, karku, barków, żuchwy (wysuwanie jej do przodu), gardła, krtani. Zbyt silne napięcia muskulatury mogą dotyczyć utrzymywania wyprostowanej postawy (na baczność) oraz podparcia oddechowego. Jednakże czasem napięcia tejże muskulatury są zbyt słabe, a to w wypadku, gdy postawa jest niedbała, nieskoncentrowana oraz gdy appoggio jest zbyt słabe lub gdy go brakuje. Napięcie mięśni biorących udział w odpowiednim ustawieniu naszego ciała i głowy w czasie fonacji oraz zaangażowanych podczas appoggio winno oscylować w sposób elastyczny między całkowitym rozluźnieniem a szczytowym napięciem (usztywnieniem). W sumie luźnimy zbyt silne lub likwidujemy niepożądane napięcia mięśni aparatu głosowego, a wykształcamy prawidłowe, poprawiamy, wzmacniamy i uelastyczniam ich pracę (…)3. Ogromnie ważne, tak dla śpiewaków, jak i dla mówców, jest stosowanie w fonacji prawidłowego sposobu oddychania czyli właściwego toru oddechowego oraz podparcia oddechowego (appoggio). Prawidłowy tor oddechowy jest torem żebrowo-brzusznym, charakteryzującym się oddychaniem "wszerz", a nie "wzwyż", z podnoszeniem ramion. A więc przy wdechu klatka piersiowa, zwłaszcza jej dolna część, rozszerza się, a ściana brzuszna wysuwa się do przodu. Natomiast podparcie oddechowe polega na zwolnieniu fazy wydechowej, co uzyskujemy poprzez utrzymywanie klatki piersiowej w czasie fonacji w formie wdechowej, czyli rozszerzonej. Przepona - mięsień oddzielający klatkę piersiową od jamy brzusznej - przy wdechu obniża się i przy zwolnionym wydechu powoli przesuwa swoją objętość. Utrzymanie appoggia dokonuje się poprzez utrzymanie w elastycznym napięciu mięśni żeber i ściany, czyli powłoki brzusznej. Trzeba przestrzec przed przesadną i wypychaną oddechem artykulacją słowną, gdyż może ona doprowadzić do osłabienia lub zaniku podparcia oddechowego, a także do zaniku płynności wymowy. Zgłoski wymawiamy więc poprawnie, dokładnie, wyraźnie, lecz nie przesadnie. Stopień napięcia mięśni utrzymujących klatkę piersiową w rozszerzeniu zmienia się. Zwiększa się przy stosowaniu crescenda do dynamiki forte i do wyższych dźwięków skali głosu, zmniejsza zaś w przechodzeniu do dynamiki piano z wyższych do niższych tonów skali, ale nie zanika. Napięcie to nie powinno stać się przesadnym, co grozi w dynamice fortissimo, wtedy bowiem mięśnie klatki piersiowej mogą ulec usztywnieniu. To z kolei wywołuje nieswobodną, sforsowaną fonację i hipertonację dźwięków. Natomiast zanik podparcia oddechowego powoduje osłabienie i dekoncentrację głosu, cofnięcie jego pozycji, a więc i zanik dźwięczności, detonowanie i szumy w fonacji powstałe wskutek tarcia uciekającego powietrza o ściany krtani i gardła”.
7/ Jan Połowianiuk, Prawidłowa technika wokalna jako jeden z elementów powodzenia wykonawstwa muzyki chóralnej [w:] Gazeta Festiwalowa, Nr1(26) z 20 maja 2003 r.
Prawidłowy oddech wokalny jest pogłębieniem tego oddechu, którym natura obdarzyła nas w chwili narodzin. Nie należy więc pracy nad dynamicznym oddychaniem zaczynać od nauczania „oddechu śpiewaczego" -należy rozpocząć od wyzwalania i pogłębiania technicznego jego naturalnych dyspozycji. Ćwiczenia oddechowe powinny pogłębiać poczucie wewnętrznego otwarcia i wyswobodzenia śpiewaka. Powinien on mieć wrażenie, że jego oddech sięga „dna ciała" i stale w czasie śpiewania się pogłębia. W tym miejscu należy zwrócić uwagę na działanie tłoczni brzusznej i najważniejszego jej mięśnia — mięśnia prostego brzucha. To właśnie za jego pośrednictwem możemy wpływać na pracę przepony, która jest mięśniem niezależnym bezpośrednio od naszej woli. To zatem, nie błędnie rozumiane „podparcie oddechowe", sztywne „trzymanie" żeber, a właśnie otwarcie i pogłębienie oddechu jest zgodne z prawami natury i korzystne dla procesu emisji głosu. Prawidłowy przebieg oddychania podczas śpiewu jest wtedy, gdy wszystkie mięśnie wdechowe i wydechowe są dynamiczne, nie następują żadne blokady mięśniowe, gdy śpiewający odczuwa ich rozluźnienie i elastyczność pracy.
8/ moje notatki z lekcji śpiewu:
Oddychamy w ten sposób aby pozostawić w zupełnym luzie górne części naszego ciała( głowa , szyja , klatka piersiowa ). Aby to osiągnąć oddychamy tak , że jelita idą w dół i automatycznie powłoka brzuszna idzie do przodu ( płat w okolicy i poniżej pępka ). Jest takie ćwiczenie , że leżąc kładziemy sobie na brzuchu trzy książki i obserwujemy jak podnoszą się do góry ( wdech ) i opadają w dół ( wydech ). Wykonując wdech napięcie ( ale nie za duże , takie umiarkowane ) występuje w dolnych partiach brzucha . Tu się wszystko rozgrywa i nie trzeba się spinać gdzieś <<w górze>>. Gdy atakujemy wysokie dźwięki to tzw. brzuch lekko wciągamy w siebie ( tak jak ukłucie szpilka , taki automatyczny ruch ) . Oddech przypomina to co się dzieje z tłokami w silniku ( faza pójścia w górę , zatrzymania się i pójścia w dół ). Podobnie i tutaj mamy wdech , fazę zatrzymania oddechu i powolny wydech.
Agata Konador

Agata Konador emisja głosu

Temat: ODDYCHANIE W ŚPIEWIE, APPOGGIO ITP.


"Mężczyźni z natury lepiej oddychają od kobiet, które muszą się tego dopiero nauczyć.

To, że z reguły mężczyźni lepiej oddychają przeponą wcale nie wynika z natury, tylko z uwarunkowań społecznych. Gdyby to była prawda żeńskie noworodki poznawało by się po sile krzyku. Wyobrażacie to sobie? "O! Pani dziecko tak cichutko krzyczy, to na pewno dziewczynka." Chłopcy po prostu częściej grają w gry, gdzie muszą się do siebie wydzierać, co cały czas trenuje mięsień.
Monika K.

Monika K. Zajmuję sie wadami
wymowy (głównie
artykulacją) i
intere...

Temat: ODDYCHANIE W ŚPIEWIE, APPOGGIO ITP.

O tym, jak kobiety używają ,,brzucha" do mówienia pisał
W. Eichelberger w ,, Kobiecie bez winy i wstydu".Piszczą cieniutkim głosem jak myszki i śmieją się cichutko.Bo inaczej nie wypada.
No, ale my mam nadzieję będziemy zajmować się techniczną stroną oddychania.Pracuję teraz z dorosłym pacjentem, który oddycha szczytowo, spina gardło przy mówieniu, nie potrafi się rozluźnić.
A wydawało by się, że mężczyznom łatwiej...
Przemysław Ponczek

Przemysław Ponczek Inspektor, Urząd
Miejski, prawnik

Temat: ODDYCHANIE W ŚPIEWIE, APPOGGIO ITP.

Wątek "W.Eichelbergera" naprowadza nas już bardziej w stronę psychoterapii, co też jest oczywiście ważne, ponieważ oddychanie też mówi dużo o nas samych, o naszej historii życia. Potwierdzeniem tej tezy są też poglądy Aleksandra Lowena, amerykańskiego psychoterapeuty, autora chociażby takiej książki, jak "Wstęp do bioenergetyki", czy też "miłość, seks, serce". Częściowo wspomina on w swoich książkach również o oddychaniu. Każdy z nas (bez względu na to, czy był chłopcem, czy dziewczynką), to oddychał prawidłowo, niczym najlepszy śpiewak operowy! I taka była nasza "pierwotna natura", na której wraz z upływem lat i wchodzeniem w dorosłość, narosło dużo innych mechanizmów, często szkodliwych blokujących nasze prawidłowe odruchy oddechowe i wywołujące niepotrzebne spięcia, napięcia itp. będące często rezultatem napięć o podłożu psychicznym. I właśnie nauka śpiewu umożliwia nam taki powrót do naszej prawdziwej natury. Na lekcjach śpiewu można też się spotkać z określeniem: "dzięki ćwiczeniom emisyjnym wytworzysz w sobie swą drugą naturę. Nieustanne ćwiczenia głosowe sprawią, że po pewnym czasie właściwa technika wokalna stanie się twoją drugą naturą. w rezultacie tego już nie będziesz musiał zastanawiać się i filozofować nad tym, jak śpiewać ale otworzysz usta i dźwięk sam popłynie tak, jak należy". Można też dopowiedzieć, że dzięki tym ćwiczeniom pozbywamy się swojej "zniekształconej natury" odzyskując tę, którą byliśmy obdarzeni już w łonie Matki, czyli tę "naturę pierwotną". Zachęcam zatem do zapoznania się z książkami Aleksandra Lowena. PROPONUJĘ JEDNAK ABY W NASZEJ DYSKUSJI SKONCENTROWAĆ SIĘ NAD ZAGADNENIEM ODDYCHANIA W ŚPIEWIE, W TYM NAD SŁYNNYM APPOGGIO, KTÓRE BARDZO CZĘSTO JEST NIEZWYKLE POKRĘTNIE TŁUMACZONE, ZBYT SKOMPLIKOWANYM JĘZYKIEM. Bardzo ważne byłyby więc Państwa odczucia z tym związane i to, w jaki sposób sami oddychacie i stosujecie appoggio podczas śpiewu. Od siebie dopowiem tylko, że uwazam appoggio za formę opierania oddechu na elastycznych mięśniach brzucha (zwłaszcza płata brzusznego nad pępkiem) i mięsniach okołożebrowych. Wychodzący z moich ust dźwięk oczywiście opiera się na oddechu, ale ten z kolei opiera się na przeponie. Tej jednak nie czujemy w sposób bezpośredni ale pośredni, czyli odbierając wrażenia z tego, co się dzieje z naszym tułowiem, w tym brzuchem i żebrami. Appoggio dla mnie to oparcie oddechu na brzuchu. To tak jakby mój oddech był przyklejony do mojej powłoki brzusznej i ją przenikał i na niej właśnie się opierał. Atakując wysokie dźwięki czuję, że powietrze kumuluje się w moim brzuchu i na nim się elastycznie opiera. Podczas "ataku" powłoka brzuszna pozostaje elastyczna i średnio-miękka, a oddech tak jakby kładzie się na moim brzuchu, czyli na nim się opiera. Z jednej więc strony mam oparcie oddechu na przeponie, a z drugiej oparcie wychodzącego ze mnie dźwięku na oddechu, który z kolei opiera się na przeponie. Jest to więc w moim odczuciu i rozumieniu takie jakby "podwójne oparcie". Inni mówią też o appoggio głowowym ale to już nieco inna tematyka, choć oczywiście powiązana z oddechem, bo bez prawidłowego oparcia na przeponie, nie będzie prawidłowego oparcia w głowie.
Agnieszka Trawniczek

Agnieszka Trawniczek Organizator
Produkcji
Filmowo-TV,
PR,wykładowca wokalu

Temat: ODDYCHANIE W ŚPIEWIE, APPOGGIO ITP.

Przepraszam,ze teraz to napiszę:(.
Sam teoretyczny bełkot niepodparty praktyką.
Proszę mi wytłumaczyć choćby wciaganie wdechu przez nos????
Jaki strumień powietrza taki delikwent jest w stanie wciągnąć? I czy w ciagając nie pojawia mu sie oddech(nieprawidłowy)szczytowy?

Doprawdy,tyle lat w tym siedzę i jeszcze podbnych rzeczy nie praktykowałam.....ale cóż,może to jakieś nowe teorie?

Pozdrawiam serdecznie:)
Przemysław Ponczek

Przemysław Ponczek Inspektor, Urząd
Miejski, prawnik

Temat: ODDYCHANIE W ŚPIEWIE, APPOGGIO ITP.

Proszę wybaczyć ale nie zgadzam się z Pani zdaniem, że bełkotem jest "wciąganie powietrza przez nos". Owszem,źle się może wyraziłem, bo nie wciąga się wdechu lecz oczywiście powietrze:)!!! Nie chodzi mi też o to aby wciągać powietrze tylko przez nos! A czy do tego aby się przekonać, że wciąga się powietrze przez nos, to trzeba wielkiej praktyki? Czy Pani nigdy nie wciągała powietrza choć trochę przez nos? Czy powietrze, na przykład przy spółgłoskach nosowych (np.: m,n) nie dostaje się do zatoki nosowej? Czy to jest aż taka rewolucyjna, nowa teoria?
Moja Nauczycielka, świętej pamięci Pani prof. Stanisława Marciniak-Gowarzewska,o której może Pani poczytać na poście zawartym w naszej grupie uczyła mnie, że najpierw biorę powietrze lekko przez nos, a następnie ustami. Można jednak powiedzieć, że bierze się powietrze i przez nos i przez usta (tak podaje akompaniator słynnego Enrico Caruso). A zatem, jak Pani widzi to nie jest jakaś nowa teoria! Ma Pani jednak rację, że pobierając powietrze tylko nosem może pojawić się oddech szczytowy, dlatego trzeba nabrać powietrza również,a może i przede wszystkim przez usta! Wtedy oddychamy nisko i obniża się przepona, a pojemność płuc się zwiększa. I Tylko wtedy możliwe jest pełne, prawidłowe podparcie dźwięku! Pozdrawiam serdecznie, i jeśli Pani coś zarzuca, to proszę to merytorycznie uzasadnić,. dzieląc się swoim doświadzeniem, bo takie słowa mogą niszczyć moje dobre imię w oczach kogoś kto mnie nie zna i czyta,to co napisałem... Ale miło mi, że jest Pani taka bezpośrednia i odwazna, to zaleta!!!
Pozdrawiam:)

Temat: ODDYCHANIE W ŚPIEWIE, APPOGGIO ITP.

Agata Konador:

To, że z reguły mężczyźni lepiej oddychają przeponą wcale nie wynika z natury, tylko z uwarunkowań społecznych. Gdyby to była prawda żeńskie noworodki poznawało by się po sile krzyku.

Krzyk, to już wydobyty z instrumentu(tu:głos ludzki)dźwięk. Technika jego wydobycia jest obowiązująca dla obywdu płci. Noworodek, niezależnie od płci ma świetnie "ustawiony" głos, co z czasem i doznaniami wytraca sie, ale ten wątek opisał już Pan Przemysław.
A przyglądając się mężczyznom i kobietom w stanie spoczynku, w czasie działania oddechu fizjologicznego widać poruszające się brzuchy mężczyzn i falujące piersi kobiet. Tak w statystycznej większości :) I to być może ułatwia mężczyznom pokonanie odległości do oddechu wokolnego, przynajmniej mentalnie. Chociaż z mojego doświadczenia śpiewaczego wynika, iż jednakową trudność stanowi oddech wokalny zarówno dla mężczyzn, jak i dla kobiet. A czas jego przyswojenia jest osobniczy, chociaż nie szybki( od kilku miesięcy- około roku, do nawet trzech lat).
Marek Ziemniewicz

Marek Ziemniewicz nauczyciel śpiewu,
Państwowe Policealne
Studium Zawodowe ...

Temat: ODDYCHANIE W ŚPIEWIE, APPOGGIO ITP.

Witam serdecznie!
W pełni popieram zdanie Pani Agaty, że "jednakową trudność stanowi oddech wokalny zarówno dla mężczyzn, jak i dla kobiet. A czas jego przyswojenia jest osobniczy, chociaż nie szybki". Oj, czasami bywa, droga Pani Agato, że i trzy lata to za mało... :). Sam śpiewam zawodowo już 36 lat, a uczę śpiewu ponad 25 lat, więc udało mi się sporo w tym względzie zaobserwować, i to zarówno u siebie (a bywałem czasami wielce grzeszny pod względem oddechu - i natychmiast była kara w postaci niedyspozycji a w następstwie oddania spektaklu koledze) jak też później u moich uczniów. Kto wie, może to, że sam niegdyś błądziłem, uwrażliwiło mnie na to, by chronić powierzoną mi dziatwę przed popełnianiem podobnych błędów? Ale to taka moja osobista refleksja, przejdźmy "do rzeczy". Otóż sądzę, że istnieją pewne podstawowe zasady prawidłowego oddechu, które już Pan Przemysław precyzyjnie opisał - ale aparat głosowy człowieka, w tym oddechowy, to żywy element organizmu ludzkiego - u każdego człowieka ten sam, ale bynajmniej NIE TAKI SAM. Wspólne podstawy prawidłowego oddechu to jedynie fundament, czy może nawet fragment fundamentu olbrzymiej i niezmierzonej budowli, jaką (moim zdaniem) jest śpiew człowieka. No tak, ale Pan Przemysław prosił, byśmy skupili się na oddechu w śpiewie. Otóż myślę, że to odczucie OPARCIA (nie podparcia! bardzo staram się unikać w mojej praktyce nauczycielskiej tego sformułowania), które tak pięknie i szczegółowo Pan Przemysław nam przedstawił, jest "odczuciem większości" (chodzi o odczucie oparcia oddechowego na powłoce brzusznej w okolicach pępka oraz na dolnych żebrach - u mnie osobiście owo "brzuszne odczucie" umiejscawia się nawet nieco niżej). Spotkałem w swej praktyce uczniów, którym najlepiej oddech "sprawdzał się" w działaniu, gdy go odczuwali z tyłu, w okolicach krzyża. A ja bynajmniej nie usiłowałem ich "nawracać" na odczuwanie "brzuszne" - i jakoś, z tego co wiem, głosu nie stracili, wręcz przeciwnie, dobrze śpiewają (cóż z tego, że w chórze - lepiej być dobrym chórzystą niż kiepskim solistą). Dlatego będę, póki żyję i jeszcze zachowuję resztki świadomości, upierał się przy zdaniu, że kwestia odczuwania oddechu w śpiewie jest sprawą indywidualną śpiewaka. Natomiast nauczyciel śpiewu powinien być, owszem, drogowskazem dla ucznia - lecz nade wszystko bacznym obserwatorem i słuchaczem (musi zatem posiadać tzw. "słuch wokalny"). Uczyć podstawowych zasad - lecz nade wszystko słuchać i patrzeć - i elastycznie reagować na zauważone nieprawidłowości. No i oczywiście - w każdym przypadku stosować zasadę Hipokratesa: PRZEDE WSZYSTKIM NIE SZKODZIĆ.
Serdecznie pozdrawiam
Marek Ziemniewicz
Przemysław Ponczek

Przemysław Ponczek Inspektor, Urząd
Miejski, prawnik

Temat: ODDYCHANIE W ŚPIEWIE, APPOGGIO ITP.

Z wielkim zainteresowaniem i radością przeczytałem powyższą wypowiedź Pana Profesora, za co bardzo serdecznie dziękuję!!! I za wiele miłych słów także pod adresem tego, czym się podzieliłem na tej stronie, a muszę powiedzieć, że znowu wróciłem do śpiewu solowego, ucząc się niejako na nowo, także jestem w tym sprawach w dużym stopniu amatorem pragnącym się wreszcie nauczyć śpiewać, tak jak należy, a myślę że jestem na dobrej drodze. Chciałbym w tym miejscu Pana zapytać, jak głęboki powinien być oddech śpiewaczy w porównaniu np. z oddechem "mówionym"? A może to po prostu zależy od danego utworu, kiedy raz trzeba wziąć mniej, a raz więcej oddechu? Czy jednak przy najwyższych dźwiękach skali dla danego głosu, to oparcie lepiej żeby było możliwie najgłębsze (jakby maksymalnie w dół brzucha, az do podbrzusza) i najszersze (rozszerzając żebra na boki)? Czytałem bowiem kiedyś jakąś wypowiedź, chyba Pani Wandy Wermińskiej (słynnej polskiej śpiewaczki sprzed wielu lat), że pewna śpiewaczka pouczała ją, że ważną rolę w oddychaniu odgrywają plecy. Podobnie, w autobiografii Luciano Pavarottiego czytałem, że słuchając rad pewnej słynnej śpiewaczki, wiele poprawił w swoim sposobie oddychania i chyba też mówiła mu ona o oddychaniu całym korpusem, ale może się mylę? Jak to jest Pana zdaniem i zdaniem Pani Agaty Konador, której wypowiedź również bardzo mi się spodobała.
Serdecznie pozdrawiam
ps. Panie Profesorze, pragnę jeszcze dodać, że mam przyjemność znać jednego z Pana uczniów ze szkoły średniej, który jest moim dobrym kolegą w Urzędzie Miejskim w Sosnowcu - Przemkiem Wacławczykiem:) Być może go Pan pamięta? I to właśnie od niego po raz pierwszy o Panu usłyszałem i jest mi bardzo miło, że zechciał Pan zaszczycić te stronę swoimi wypowiedziami.
Marek Ziemniewicz

Marek Ziemniewicz nauczyciel śpiewu,
Państwowe Policealne
Studium Zawodowe ...

Temat: ODDYCHANIE W ŚPIEWIE, APPOGGIO ITP.

Serdecznie witam! Oczywiście, że Pani Wanda Wermińska miała świętą rację (a właściwie to ta śpiewaczka, która Ją niegdyś pouczała w kwestii oddechu) - plecy odgrywają bardzo ważną rolę w prawidłowym oddychaniu! Wszelkie usztywnienia korpusu, w tym oczywiście pleców, bardzo przeszkadzają nie tylko skracając oddech, ale - każde, jak to nazwałem, usztywnienie ciała jest niepotrzebną stratą energii (usztywnienie to nic innego jak niepotrzebny skurcz mięśni - a każdy skurcz mięśni, a tym bardziej utrzymywanie ich w stanie skurczu w przeciągu jednostki czasu, potrzebuje wiele energii od organizmu). Śpiew, jak by na to nie patrzeć, jest przecież (choć tylko w pewnej części) pracą fizyczną, więc jeśli chcemy zwiększyć efektywność tej pracy w postaci pięknego brzmienia naszego głosu, to nie wolno nam marnować energii bezużytecznie: na jakieś tam usztywniania, skurcze, " nerwowe przyruchy" i tym podobne "cuda niewidy". Luźne plecy to większa pojemność płuc i swobodniejsza praca oddechu! Jeśli chodzi o Pańskie pytanie, czy przy braniu "góry" skali należy maksymalnie "otworzyć" płuca poprzez rozszerzenie żeber na boki i możliwie najniższe oparcie oddechu, to odpowiem, że większości śpiewaków taki głęboki oddech bardzo pomaga, ale jest tu warunek: trzeba ten głęboki oddech "zamknąć" i utrzymać, a to wymaga dużej siły mięśni brzucha i podbrzusza (słynnej "tłoczni brzusznej", o której wiele razy mówiła śp. Pani Profesor Stanisława Marciniak - Gowarzewska - dla mnie Nieodżałowana, Kochana Stasia: mój Boże, ileż to spektakli i koncertów razem prześpiewaliśmy...). Przy dużym, głębokim oddechu występuje niebezpieczeństwo "nieutrzymania" go - a wtedy "kogut" gotowy! Dlatego uważam (ale to jedynie moje prywatne zdanie) że śpiew jako cały proces dość wyczerpuje siły śpiewaka, by sobie jeszcze dokładać dodatkowy tzw. "pukiel na plecy" - a zatem nasz kochany oddech powinien nam przede wszystkim dawać odczucie komfortu, czyli po prostu SPRAWIAĆ PRZYJEMNOŚĆ! Jeśli to osiągnęliśmy - to bierzmy go sobie (oddechu), ile wlezie, ale zawsze pamiętajmy: nie wolno nam go "puścić"!

Serdecznie pozdrawiam i z całego serca życzę Panu wytrwałości - i sukcesu w postaci pięknego śpiewania!
Przemysław Ponczek

Przemysław Ponczek Inspektor, Urząd
Miejski, prawnik

Temat: ODDYCHANIE W ŚPIEWIE, APPOGGIO ITP.

Bardzo ale to bardzo serdecznie Panu Profesorowi dziękuję za te wspaniałe rady i odpowiedź na moje pytanie/a!!! Wyciągam zatem z Pana wypowiedzi dla siebie następujący wniosek/ki (proszę sprawdzić, czy rzeczywiście miał Pan właśnie to na myśli i czy w swoich przemyśleniach za bardzo się nie zagolopowałem?):

- najlepsze efekty uzyskam, gdy będę oddychać "głęboko" i "szeroko" ale zarazem tak, by niepotrzebnie nie spinać mięśni korpusu, aby nie naprężać ich i "na siłę" nieposzerzać ale oddychać tak, by po prostu dawało mi to możliwie jak najwięcej psychicznego i fizycznego komfortu i przyjemności (jakbym - jak to Pan powiedział ,wygrał w totolotka!). Przy oddychaniu zatem plecy, czy też raczej mięśnie pleców odgrywaja ważną rolę ale nie można ich na siłę napinać ale trzeba czynić to w sposób elastyczny i swobodny /choć to zatrzymanie, niepuszczanie oddechu też łączy się z jakąś, dosyć dużą pracą i wysiłkiem mięśniowym i to pewnie duża sztuka, by przy takim wysiłku zachować tę dającą przyjemność swobodę? A może jednak wcale nie jest to takie trudne lecz łatwe?/.

Tutaj przypominają mi się też uwagi mojej obecnej Nauczycielki (miałem dotąd chyba siedem lekcji) ,abym swobodnie opuszczał żuchwę, tak jakbym jej w ogóle nie miał i nie czuł (miałem np. takie ćwiczenie na: "ble, ble, ble"). Jakoś mi się to skojarzyło, bo wydaje mi się, że przy tak elastycznym, "przyjemnościowym" oddechu , a w tym pracy oddechowej mięśni okolic brzucha, podbrzusza, pleców,czy też żeber, i jednoczesnej swobodnej, przyjemnej pracy żuchwy, lepiej otwiera się przestrzeń gardła i powietrze swobodniej przepływa? Wiele razy też moja nowa Nauczycielka mówiła mi żebym nie czuł żadnych zacisków, czy też spięć mięśni szyi, ale zupełną swobodę i właśnie jej odciążenie, nie śpiewając "na siłę". A odciążam ją również dzięki temu, że po prostu śpiewam na oddechu, tak jak i w sposób naturalny na oddechu mówię, wypowiadając różne słowa i nie zastanawiając się nad tym, co się wtedy dzieje, jak oddycham itp. Jestem uczony, że wydobycie dźwięku, ma byc niemal równoczesne z wzięciem oddechu, dźwięk zatem jakby na tym oddechu się kładzie. Otwierając usta fala powietrza automatycznie wychodzi na zewnątrz mojej jamy ustnej, ale łatwośc śpiewania uzyskuję wtedy gdy przy dobrym appoggio, czyli jak rozumiem oparciu oddechu na prężnej i elastycznej pracy mięsni mojego korpusu, dzięki możliwie jak najlepszej dykcji, dźwięk jest wyprowadzany do przodu, a jednocześnie "atakowany" jakby z góry, "z przestrzeni", z wysokiej pozycji (impostacji), gdzieś znad głowy, znad czoła /pamiętam, że moja wcześniejsza Nauczycielka - Pani prof. Stanisława Marciniak-Gowarzewska, starała się do mnie przemówić pobudzając moją wyobraźnie. Mawiała, że to tak jakby foczka trzymała cały czas na nosku piłeczkę; jakby wystryskała ze mnie, z mojej głowy fontanna; jakbym był kelnerem, który ma cały czas utrzymac wysoko ten "talerz dźwięku"; jakbym śpiewał przez głowę aż do cufitu, puszczając ten dźwięk wysoko do głowy, nie trzymając go "na uwięzi" gdzieś w sobie; jakbym śpiewał z wysokiego cżoła, "z łba", z miejsca gdzie myślę; że przy śpiewie wysokich dźwięków otwiera się taki jakby "komin" w głowie itp.). I coś takiego właśnie coraz bardziej czuję, gdy Nauczycielka stwierdza, że dobrze wykonuję dane ćwiczenie. I właśnie na ostatniej lekcji, dzięki tego typu odczuciom - a miałem wrażenie, jakby nawet ten napędzany powietrzem dźwięk, wychodził mi gdzieś z czubka tyłu głowy i obejmował, czy też kierowął się w stronę "przestrzeni powietrznej" wysoko nad przednią częścią mojej głowy, czubka czoła, jakby wysoko nad przednią częścią mojego twardego podniebienia, czy też wysoko nad moimi górnymi zębami, górną szczęką. I wtedy okazało się, że przebiłem się przez górę skali i osiągałem nawet - w ćwiczeniach - górne "C", śpiewając już dosyć płynnie "g", "gis", "a", "b" i "h". Z tym, że miało to miejsce nie od razu ale na jakieś 15 minut przed końcem lekcji.

Pewnie bardzo dużo wątków poruszyłem w tej swojej wypowiedzi. Myślę,jednak że mimo wszystko nie odszedłem za bardzo od tematu i to wszystko jakoś mieści się w zagadnieniu "appoggio" i w ogóle oddychani? Bo czyż praca oddechowa nie stanowi jakiejś zharmonizowanej całości, czy też jedności z pracą np. żuchwy, wyobraźaniem sobie wysokiego atakowania dźwięków (wysokiej impostacji), wyraźnego i bliskiego wypowiadania śpiewanych słów, bliskim położeniem języka, obijającego się o dolne, górne zęby, czy też wałki podniebienne, elastycznością warg, które również o siebie się niemal obijają itp? Gdy się o tym pisze, to można zapełnić nawet wiele stron papieru, a może i pisać na ten temat wielkie rozprawy naukowe, a gdy się śpiewa, to wszystko odbywa sie tak szybko, błyskawicznie... Proszę wybaczyć, że aż tak bardzo się rozpisałem ale w związku z Pana wypowiedzią pojawiło się w mojej wyobraźni wiele skojarzeń, które być może Pan Profesor zdoła jakoś uporządkować, w choćby krótkich słowach?
Raz jeszcze ogromnie dziękuję za Pana odpowiedź, która mnie bardzo ubogaca. Oczywiście zawsze mogę, czy też nawet powinieniem pytać o te sprawy w pierwszej kolejności mojego Nauczyciela - i przy okazji każdej lekcji to robię:) - ale myślę, że Pana obecność na tym forum jest dla mnie ogromną okazją ,by dowiedzieć się czegoś również właśnie od Pana, tym bardziej że posiada Pan Profesor tak duże doświadczenie jako Wykonawca wielu ról operowych i zarazem wieloletni Pedagog i Wychowawca tak wielu śpiewaków, czy też chórzystów lub pasjonatów śpiewu. Także myślę, że nie jest czymś nieuczciwym wobec mojej Nauczycielki, że pytam o te sprawy wokalne także Pana?
Z serdecznymi pozdrowieniami
Przemysław Ponczek
Marek Ziemniewicz

Marek Ziemniewicz nauczyciel śpiewu,
Państwowe Policealne
Studium Zawodowe ...

Temat: ODDYCHANIE W ŚPIEWIE, APPOGGIO ITP.

Serdecznie dziękuję za miłe słowa :). Oczywiście, jeśli pojawia się pytanie "kogo mam słuchać", to na pierwszym miejscu w edukacji wokalnej powinno być zawsze zdanie czy uwaga pedagoga prowadzącego - i nie ma innej opcji. Pedagog prowadzący ucznia zawsze na pierwszych spotkaniach "poznaje" go, i to całościowo (jak mówi współczesne nazewnictwo: "holistycznie") - jego ogólną kondycję fizyczną, typ osobowości i wrażliwości (bardzo ważne! ucznia nie wolno "spłoszyć" ani "zacisnąć" czy "zamknąć" psychicznie jakąś wypowiedzianą nie w porę i nie na miejscu uwagą czy też własnym nerwowym zachowaniem), no i najważniejsze - możliwości głosowe, gatunek głosu, itp., itd. Gdy już nauczyciel wstępnie "pozna" ucznia, wtedy zaczyna się właściwa robota - ale zanim to nastąpi, nasz nauczyciel musi nieźle się nagłowić, zanim wyrobi sobie jaki taki pogląd "z kim okoliczność". Dlatego właśnie pedagodzy śpiewu bardzo nie lubią, gdy do ich wspólnej z uczniem roboty dołącza się ktoś trzeci. Owszem, zdarza się, że nauczyciel ma jakiegoś zaufanego kolegę czy koleżankę (np. gdy pedagog - kobieta prowadzi chłopaka, a ma znajomego nauczyciela śpiewu - mężczyznę, któremu ufa, to często bywa, że w takiej czy innej sprawie dotyczącej swego ucznia zasięga "koleżeńskiej rady" - odwrotnie też bywa: gdy mężczyzna prowadzi dziewczynę, też czasem prosi o radę jakąś zaufaną koleżankę). Wzajemne zaufanie na linii pedagog - uczeń jest jednym z PODSTAWOWYCH warunków powodzenia w nauce śpiewu! Zresztą z tego, co Pan mi bardzo szczegółowo opisał - wielkie dzięki za zaufanie! - wnioskuję, że Pani Nauczycielka obecnie prowadząca Pana jest dobrym fachowcem; przekonała mnie zwłaszcza ta uwaga o swobodnym opuszczeniu żuchwy "tak, jakby Pan jej w ogóle nie miał" - bingo!!! Tak trzymać i takiego odczucia szukać - natomiast nigdy w życiu do niczego tej naszej żuchwy NIE ZMUSZAĆ SIŁĄ, także do opuszczenia w dół, bo inaczej wyraz naszej twarzy podczas śpiewu będzie bardzo brzydki i nienaturalny (nie mówiąc już o tym, że zdusimy swój głos - tak, tak, nadmierne opuszczenie żuchwy powoduje "cofnięcie" głosu!). Co innego tzw. "ćwiczenia na sucho", bez głosu - wówczas naszym celem jest "rozciągnięcie" mięśni żuchwy (coś takiego jak "rozwarcie" nóg u tancerza). Moja śp. Pani Profesor od dykcji i recytacji często zadawała nam do roboty takie ćwiczenie - a nazywała je: "piesek łapie muchy" - polegające na szybkim, energicznym i możliwie jak najniższym opuszczeniu żuchwy (trzeba było oczywiście uważać, by na skutek naszej nadgorliwości szczęka nie "wyskoczyła z zawiasów"), a następnie równie szybkim zamknięciu ust (czyli "złapaniu muchy"); powtarzało się to w kilku seriach po kilkanaście "łapnięć" i w całkowitej ciszy, bez głosu. Ważna uwaga: przy każdym opuszczeniu żuchwy język musiał pozostawać w tzw. "pozycji kontaktowej" - płasko leżeć na dnie jamy ustnej, przednim końcem lekko oparty o dolne zęby. Taka zabawa w "pieska łapiącego muchy" jest bardzo fajnym ćwiczeniem pomocniczym dla śpiewaka. Ale - uwaga! - w żadnym wypadku nie należy zmuszać się do aż takiego otwarcia ust podczas śpiewania! Gdy już śpiewam - "NIE MAM" a) żuchwy, b) gardła, c)szyi, d) ramion. I znowu wrócę do oddechu: wszystko to, co Pan na ten temat uprzednio napisał, a co uzupełnił Tomek Sadownik, to ŚWIĘTA PRAWDA - tyle, że całe "schody" tej czynności polegają na tym, by to wszystko UMIEJĘTNIE DAWKOWAĆ - według stopnia trudności frazy wokalnej czy branego dźwięku w skali (zwłaszcza ta "góra" dla tenora - to jest wyzwanie). Pamiętajmy zawsze o tej "złotej zasadzie": nawet ciężki wysiłek powodujący ogólne (nie głosowe) zmęczenie musi mi sprawiać przyjemność (jak pewien mój znajomy stary pedagog mówił: "od śpiewania bolą nogi i brzuch - ale przyjemnie bolą").
Na zakończenie raz jeszcze dobrze Panu radzę: słuchać Pani Profesor - widzę, że Ona naprawdę wie nie tylko, że dzwonią, ale także "w którym kościele"!
Serdecznie pozdrawiam - Marek Ziemniewicz
Marek Ziemniewicz

Marek Ziemniewicz nauczyciel śpiewu,
Państwowe Policealne
Studium Zawodowe ...

Temat: ODDYCHANIE W ŚPIEWIE, APPOGGIO ITP.

Czytając wcześniejsze wypowiedzi - moje i pozostałych Koleżanek i Kolegów - zauważyłem, że "strzeliłem byka": otóż wypowiedź: "Chociaż z mojego doświadczenia śpiewaczego wynika, iż jednakową trudność stanowi oddech wokalny zarówno dla mężczyzn, jak i dla kobiet. A czas jego przyswojenia jest osobniczy, chociaż nie szybki( od kilku miesięcy- około roku, do nawet trzech lat)" jest autorstwa nie Pani Agaty ( słowa Pani Agaty zostały w tym poście jedynie zacytowane), tylko Pani Małgorzaty. Za zaistniała pomyłkę obie Panie bardzo przepraszam.
Pozdrawiam - Marek Ziemniewicz
Marek Ziemniewicz

Marek Ziemniewicz nauczyciel śpiewu,
Państwowe Policealne
Studium Zawodowe ...

Temat: ODDYCHANIE W ŚPIEWIE, APPOGGIO ITP.

I jeszcze jedno moje osobiste "wyznanie": otóż najbliższa mojemu "sercu pedagogicznemu" jest metoda Wielkiej Ady Sari, zacytowana z konieczności w małym fragmencie przez Pana Przemka w jednym z jego poprzednich postów.
Przemysław Ponczek

Przemysław Ponczek Inspektor, Urząd
Miejski, prawnik

Temat: ODDYCHANIE W ŚPIEWIE, APPOGGIO ITP.

Dzień dobry i po raz kolejny bardzo dziękuję za kolejne "oświecenia" dane mi w kwestiach techniki wokalnej, które bardzo mi się miło czyta:)Dziękuję też serdecznie za oznaczenie mojej wypowiedzi za wartościową, to zaszczyt móc to usłyszeć właśnie od Pana Profesora, tym bardziej że jeszcze w "tych sprawach" raczkuję!!!
To, co Pan pisze o swobodnym, nieodczuwalnym opuszczaniu żuchwy i o nieodczuwalności szyi i gardła (moja Nauczycielka też zwraca mi uwagę, żebym nie śpiewał "szyją", "mięśniami szyi" i rzeczywiście w trakcie lekcji gdy śpiewam dobrze, to mam takie właśnie odczucia), to przypomina mi wielokrotnie słyszane słowa, że śpiew jest czymś w rodzaju naturalnego przedłużenia mowy. Chodzi o to, że przy "normalnym" (co nie znaczy, że "byle jakim") mówieniu, rozmawianiu z kimś, przecież nie naprężamy mięśni szyi, nie zaciskamy gardła, ani nie napinamy ramion, chyba że na kogoś jesteśmy niesamowicie wściekli i tracimy panowanie nad sobą. Śpiew zatem, jak coraz bardziej odkrywam, niejako nakłada się na to, co już mamy w swojej "naturze", a co towarzyszy nam już w momencie przyjścia na świat z chwilą naszych narodzin, a może i w okresie prenatalnym, tu jednak mamy ograniczone pole manewru jeśli chodzi o poruszanie się. Poza tym, gdy byłem chyba na drugiej lekcji, to moja obecna Nauczycielka, gdy zobaczyła że dobrze oddycham, nie zwracała mi nadmiernej uwagi na te kwestie, uważając że oddychanie jest w nas czymś naturalnym i my podświadomie musimy wziąć powietrze, żeby do kogoś coś powiedzieć. I gdy mówimy, czasem bardzo ładnie pod względem dykcyjnym, to i oddychamy bardzo poprawnie, czy nawet bardzo dobrze. A - opowiadała mi - że czasem przychodzą do Niej uczniowie, którzy pięknie, naturalnie i wyraźnie mówią ale gdy przychodzi im śpiewać, to jakby dostają "głupawki" i mając w głowie "stosy" przeczytanych książek na tematy wokalne wymyślają różne niestworzone rzeczy! (a niestety w wielu publikacjach na te tematy wokalne robi się ludziom po prostu "wodę z mózgu"). Gdy tymczasem - powiedziała - ludzie spotkani przypadko na ulicy (a zatem nie w Akademii Muzycznej, co oczywiście nie dotyczy wszystkich!!! Nie chcę urazić żadnego studenta, czy studentki, spośród których wielu jest znakomitymi śpiewakami) i śpiewający "do kapelusza" potrafią świetnie oddychać i śpiewać, a nikt ich tego przecież nie uczył!!! To tyle moich skojarzeń "na gorąco" w tym temacie.
WYznał Pan Profesor również, że najbliższa Pana "pedagogicznemu Sercu" jest metoda Wielkiej Ady Sari... Rzeczywiście w swoich postach zamieściłem kilka wzmianek na ten temat, ale niestety tylko "kilka", ponieważ bardzo trudno było mi uzyskać więcej informacji. Chciałbym zatem zaproponować nowy post pn.: "metoda pedagogiczna Wielkiej Ady Sari". I bardzo prosiłbym Pana Profesora o - w miarę możliwości - podzielenie się Swoją fascynacją nad Jej metodami i wytłumaczeniem nam, na czym one polegały. Bardzo mało jest moim zdaniem informacji na ten temat i dlatego tym bardziej by mnie to interesowało, a myślę że z dużym pożytkiem dla wielu pasjonatów śpiewu i muzyki .
Serdecznie pozdrawiam
Przemysław Ponczek

Temat: ODDYCHANIE W ŚPIEWIE, APPOGGIO ITP.

Panie Przemku, bel canto mówi, iż śpiew jest przedłużeniem mowy. I tak jest. Warto jednak i tę mowę prowadzić wokalnie. I tę mowę "wokalną" przedłużyć w śpiew. Tak na co dzień, nie mając do czynienia z impostacją, emisją, mówimy różnie. Nasz instrument może wydobyć dźwięk przez potarcie krtanią o struny (tego się strzeżmy, a by tak się nie stało opuszcza Pan luźno brodę, by tę rzeczoną krtań odwieść od strun) i przez uderzenie sprężonym powietrzem w struny ( i tak wydobywajmy z naszego instrumentu dźwięk). Mowa jest dobrym zaczątkiem dla śpiewu, gdyż brzmi zazwyczaj na dwóch, trzech dźwiękach średnicy naszej średnicy głosu, co jest najmniejszym trudem technicznym dla naszego instrumentu ;)
Moja refleksja o zwyczajności mówienia i związku tegoż ze śpiewaniem bierze się z myśli, iż to że mówimy nie czyni nas jeszcze wokalistami, tak jak to,że chodzimy nie oznacza,że jesteśmy tancerzami, itp. Poznanie budowy instrumentu, jego mechaniki i świadome działanie w jego technice niewątpliwie da Panu przyjemność grania na tymże. Życzę tego Panu serdecznie. Wszak to przyjemność ponad wszystkie :)

Temat: ODDYCHANIE W ŚPIEWIE, APPOGGIO ITP.

Marek Ziemniewicz:
>jest autorstwa nie Pani Agaty ( słowa Pani
Agaty zostały w tym poście jedynie zacytowane), tylko Pani Małgorzaty.

Panie Marku, dziękuję za dostrzeżenie mojej wypowiedzi. Pozdrawiam serdecznie. Małgorzata.
Przemysław Ponczek

Przemysław Ponczek Inspektor, Urząd
Miejski, prawnik

Temat: ODDYCHANIE W ŚPIEWIE, APPOGGIO ITP.

Polecam do przeczytania ( http://belcantoforum.com/library/document/luciano-pava... ) moim zdaniem bardzo interesujący zapis z lekcji śpiewu prowadzonej przez Luciano Pavarottiego i Panią Mirellę Freni (włoska śpiewaczka operowa. Jej matka pracowała w tej samej fabryce papierosów, co matka L. Pavarottiego - http://pl.wikipedia.org/wiki/Mirella_Freni ). Znajdziemy tam wiele pouczających i praktycznych informacji o appoggio.

Jest tam też kilka słów o rezonansie głowy, „masce”, otwarciu gardła itp.



Wyślij zaproszenie do