Przemysław
Ponczek
Inspektor, Urząd
Miejski, prawnik
Temat: ODDYCHANIE W ŚPIEWIE, APPOGGIO ITP.
Serdecznie Wszystkich witam:)Nawiąże do ww. dyskusji na temat "podparcia-oparcia oddechowego" dzieląc się z Państwem pewnymi , w moim uznaniu, bardzo ciekawymi cytatami z literatury wokalnej na temat appoggio.
"Za twórcę Szkoły Rosyjskiej uważany jest Camillo Everardi (1825-1899) ur. w Belgi, uczeń Garcii i Lampertiego - przebywał on 40 lat w Rosji, lecz jego wskazania nie wychodzą poza Bel Canto, gdyż był kontynuatorem metody swych mistrzów, tj. metody włoskiej (...) Oddech uznawał piersiowo-brzuszny, a śpiew na PODPARTYM oddechu (...)" [w:] Janina Cygańska, Zarys metodyki nauczania śpiewu solowego. Cykl wykładów dyskusyjnych na Wydziale Wokalnym Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Poznaniu, Poznań 1963, s. 43,
"praca S.P.Judina "Piewiec i gołos" 0wyd. - 1947 - dop. PP) - jest również bardzo ciekawa (...) Z przetłumaczonej przeze mnie całości, podaję tu tylko najważniesjze postulaty: (...) mięśnie po wzięciu wdechu, nie osłabiają się, a pozostają silne i podczas wydechu, dzięki czemu wydech się trzyma , jak w cuglach i to jest właśnie oddech śpiewaczy(...)" [w:] Janina Cygańska, Zarys metodyki ..., s. 55, 58,
"Przy prawidłowym oddechu, rola brzucha ogranicza się do jego mięśni, stanowiących podporę i umocnienie podpory, co się określa jako 'OPARCIE' Rezultatem śpiewania na nieopartym oddechu jest łamliwośc głosu, brak siły brzmienia, nieczystą intonację, a co za tym idzie - nieporadność zniechęcająca wokalistę do studiów." [w:] Janina Cygańska, Zarys metodyki ..., s. 75,
Myślę, że te wyjaśnienia Pani Docent Janiny Cygańskiej rzucają sporo światła na to trudne zagadnienie appoggia.
Cały czas uczę się właściwego stosowania oparcia oddechowego, a zarazem staram się go "na chłopski rozum" pojąć. I dochodzę do wniosku, że - tak jak stwierdza Pani Docent J. Cygańska - appoggio można tłumaczyć na dwa sposoby tj.: że jest to jednocześnie:
- podparcie, czy też oparcie, jakie głosowi daje w gruncie rzeczy obniżona w swym położeniu i lekko, bardzo powoli unosząca się do góry przepona, której bezpośrednio nie czujemy, nie mogąc nią bezpośrednio, wprost sterować. Oddziaływanie na ten mięsień przepony odbywa się więc tylko pośrednio tj. za pomocą mięśni dolnej klatki piersiowej, brzucha, podbrzusza i okołożebrowych, które służą do tego, aby spowalniać proces wychodzącego z nas powietrza, czyli utrzymywanie tych mięśni w pozycji zbliżonej do fazy wdechu.
- podparcie, jakie uzyskujemy dzięki pracy mięśni dolnej części klatki piersiowej, brzucha, podbrzusza, żeber, jak też i częściowo pleców, spowalniających wydech. Dzięki ich pracy ,ich wsparciu, powietrze z nas zbyt szybko nie wylatuje.
Wielu tłumaczy appoggio, jako coś w rodzaju podtrzymania w sobie fazy wdechowej za pomocą, dzięki wsparciu, podparciu, czy też oparciu tego wdechu na ww. mięśniach. Dzięki temu, klatka piersiowa jest przez cały czas fonacji utrzymana w fazie wdechowej. Ale czy rzeczywiście dokładnie na tym polega appoggio? Czy da się cały czas utrzymać w sobie wszystkie ww. mięśnie w pozycji wdechu? Przecież zaraz po nabraniu powietrza ono zaczyna z nas uchodzić, a utrzymanie go za wszelką cenę w pozycji wdechowej może prowadzić do usztywnień tych mięśni, bo jeśli mówi się, aby trzymać cały czas rozszerzone żebra, to przecież trzeba na nie oddziaływać jakąś siłą... Moze więc lepiej byłoby mówić o appoggio, jako o procesie śpiewania na maksymalnie spowolnionym wydechu, co można uzyskać właśnie dzięki pracy ww. mięśni? Bo biorąc wdech, zawsze musi nastąpić po nim wydech /inaczej ktoś się udusi/ i jest tak nawet wtedy, gdy staramy się za wszelka cenę ten wdech w sobie podtrzymać i podeprzeć. Zawsze jakieś powietrze z nas ujdzie, bo taka już nasza natura. I właśnie na ten wychodzący z nas wydech nakłada się głos-dźwięk i jak myślę, na tym własnie wydechu się śpiewa. Chodzi zaś o to, aby ten wydech maksymalnie spowolnić, opóżnić i uspokoić w sobie, do czego jest potrzebna oczywiście praca ww. mięśni. Appoggio byłoby wtedy oporem, jaki stawiamy naszemu wydechowi, a poprzez to śpiewamy na oddechu, tyle że bardzo powoli z nas uchodzącemu. Śpiewa się wtedy na powoli wydychanym oddechu, co sprawia wrażenie jakby się śpiewało cały czas na wdechu.
A teraz urywek z książki wspomnianej przeze mnie Pani prof. Katarzyny Zachwatowicz-Jasieńskiej /Polskie belcanto. Jak śpiewać dobrze", Kraków 2009/:
"Warto jeszcze poznać pewną ważną prawidłowość. Otóż grupy mięśni gardła i przepony mają jednakowy czas reakcji na bodziec ok. 0,30 sek. Powoduje to, że otwierając gardło luźno i szybko, odczuwamy równocześnie rozluźnienie przepony, któremu towarzyszy napełnienie się płuc swobodnie wpadającym powietrzem (dobranie). Ale może też istnieć zjawisko odwrotne - negatywne: napinając nadmiernie mięśnie przepony - powodujemy równocześnie nadmierne napięcie mięśni gardła. Wskutek tego zamiast swobodnego śpiewu, sprawiającego przyjemność śpiewającemu i słuchaczom, powstaje śpiew męczący obie strony. Zjawisko to ma swoje źródło na etapie życia zarodkowego (...) W pierwszych tygodniach istnienia w łonie matki, kiedy zarodek ma ok. 2 milimentrów wielkości, jego przepona mieści się bezpośrednio poniżej zawiązka czaszki, czyli w górnej okolicy szyjnej. Również nerw przeponowy odchodzi od części szyjnej do rdzenia. W miarę rozwoju zarodka, gdy przekroczy on już 20 milimentrów, przepona zaczyna zstępować ku dołowi, aby znaleźć się ostatecznie na pogranizcu części piersiowej i lędźwiowej, natomiast nerw w dalszym ciągu łączy przeponę z rejonem szyi. Dorosły człowiek, który myśli, że jego gardło i przepona nie mają ze sobą nic wspólnego, zostaje nieoczekiwanie zaskoczony, gdy usiłuje swobodnie pracować gardłem, napinając niby 'osobno' mięśnie brzucha okalające przeponę. Przeżywa wówczas paraliżujące napięcie mięśni gardła i przepony jednocześnie. Cały organizm człowieka śpiewającego musi być w stanie elastycznej gotowości. Umysł ma być aktywny! Gotowość obejmuje też otwarte, zdolne dobrze rezonować gardło i usta oraz bardzo sprawne: język i wargi. W pudle rezonansowym gardła i ust optymalna (a nie maksymalna) ilość powietrza przetwarza się w drganie odpowiadające drganiom strun głosowych. Nie ma to być celowy wydech - mówiliśmy o tym, że podczas artykulacji pewna ilość powietrza ucieka nawet wbrew naszej woli. Trzeba jednak dbać o to, aby była to ilość naprawdę minimalna. Temu, co się dzieje w gardle w czasie śpiewania , bliższe jest wyobrażenie powietrza stojącego , drgającego w upał nad łąką, niż wyobrażenie wiatru w stepie, dmącego z wielką siłą, czy wiatrownicy uruchamiającej piszczałki organów. Byłoby dobrze, gdyby śpiewacy znali, choćby z praktyki gry na flecie prostym, różnicę między dmuchaniem a prawidłowym zadęciem. Popularnie zwane 'trzymanie' oddechu nie powinno nadmiernie blokować mięśni brzucha (męcząc przy tym śpiewaka) - reagują one wprawdzie jednocześnie, ale niejako wtórnie. Naprawdę w momencie wydechu (nawet minimalnego) powinno nastąpić zatrzymanie mięśni w pozycji wdechu - ale zatrzymanie nie oznacza męczącego napięcia. Głównym zadaniem śpiewającego jest działać, możliwie nie wypuszczając powietrza z płuc przez wentyl strun głosowych, i nie powodować nadmiernych napięć. Nad i pod strunami musi panować równowaga. Podobna równowaga powinna istnieć między napięciem mięśni klatki piersiowej i mięśni brzucha (wdechowych i wydechowych), tylko ona gwarantuje pewność i spokój śpiewania."(s. 54-55),
- "usta otwarte luźno na wysokość 1 cala, w nisko opadnięte dolne zęby stukać czubkiem języka, aż się poczuje, że jest on aktywny, a całe gardło jest szeroko otwarte - tak jakby się miało zamiar ziewać, ale nie ziewać. Fernand Lavie 62 (Zob. Fernand Lavie, La voix naturelle, Paris 1957) nazywa to odczucie dylatacją i zaleca stosowanie takiego ćwiczenia przy zmęczeniu głosu (do czego jednak lepiej jest nie dopuszczać)" (s. 78).
Pozdrawiam:)
Przemek
Ps. Na pewno też jest wielu Czytelników tego forum, którzy mogliby tu dużo więcej powiedzieć niż ja w tym temacie appoggia, a może i dużo mniej, ale za to być może trafniej, do czego zachęcam:)Przemysław P. edytował(a) ten post dnia 22.04.11 o godzinie 00:17