Przemysław
Ponczek
Inspektor, Urząd
Miejski, prawnik
Temat: "METODA PEDAGOGICZNA ADY SARI"
Witam wszystkich BARDZO serdecznie i proponuję nowy temat dla naszych dyskucji, rozważań i "zwierzeń".Chciałbym Pańśtwa prosić o podzielenie się wiedzą o sposobie nauczania śpiewu solowego, czy też chóralnego (choć być moze Ada Sari nigdy osobiście żadnego chóru nie prowadziła?) przez słynną Adę Sari, o której wiele można przeczytać w internecie i w różnych książkach.
Tytułem wstępu powiem tylko, że była Ona Polką, a jednocześnie wspaniałą śpiewaczką operową, która rozsławiała nasz kraj na wielu scenach operowych świata i to jeszcze wtedy, gdy nikt nie słyszał o Janie kiepurze. W ten sposób poszerzyła Ona grono znakomitych polskich śpiewaków (np. Adam Didur)i śpiewaczek (Marcelina Sembrich-Kochańska) okresu przed 1939 r. Z tego, co wiem - po ukończeniu sowjej kariery - w l. 50-tych udzielała prywatnych lekcji śpiewu w Warszawie i chyba uczyła nawet w jednej lub kilku szkołach średnich? Wiem, że Jej uczennnicą była np. Maria Fołtyn oraz np. Pani prof. Anna Kościelniak (nie ucząca już Pedagog z Akademii Muzycznej w Katowicach. Jej uczniem jest m.in. tenor, a zarazem Ksiądz - dr. Paweł Sobierajski), od której osobiście słyszałem, że uczyła się przez 5-lat u tej Wielkiej, owianej legendą śpiewaczki.
Bardzo ciekawi mnie Jej Osoba, szczególnie jeśli chodzi o Jej metodę pedagogiczną. Niestety według mnie jest bardzo mało informacji na ten temat, a ich "skrawkami" pragnę się podzielić poniżej. Mam też nadzieję, że znajdą się Osoby, które zechcą podzielić się swoją - o wiele większą od mojej - wiedzą w tym temacie i bardzo serdecznie Ich do tego zapraszam, z góry dziękując za każde słowo w tej sprawie. Jej Osoba jest wręcz owiana legendą i chciałoby się wiedzieć, jak Ona się uczyła śpiewu i jak Ona uczyła innych i co za tajemnice kryły się za Jej metodami nauczania? A może jest i tak, że metody śpiewu solowego, jakich się uczyła były bardzo proste i bazujące po prostu na naszej wrodzonej naturze i nie miały w sobie aż tyle skomplikowania, co teraz, które to "zagmatwanie" przebija niestety z wielu współczesnych wokalistycznych publikacji . Niewiele jest osób, które potrafią pisać o tym prosto i zrozumiale, nie robiąc ludziom "wody z mózgu". Może więc warto powrócić do korzeni i odświeżyć tę być może już zapomnianą metodę pedagogiczną Pani Ady Sari, metodę być może prostszą niż by się nam wydawało?
A oto fragmenty mówiące o Jej metodzie, jakie udało mi się kiedyś znaleźć:
1/ maestro.net.pl/document/ksiazki/Panek_Ada%20Sar...
Ada Sari najbardziej prawidłowe wymogi dla emisji głosu czerpała z doświadczeń starej włoskiej szkoły bel canta, a mianowicie: pilnowała zachowania swobody naturalnej – nie tylko krtani, głowy, ale całego ciała; uczyła właściwego oddechu żebrowo-przeponowego; rozluźnienia wszystkich mięśni gardła; wysokiej impostacji, maksymalnego zbliżenia głosu do przodu; wymagała idealnej dykcji, która – wbrew mniemaniom większości śpiewaków – pomaga we właściwej emisji głosu oraz uczyła maksymalnego wykorzystania oddechu.
Mówi JERZY KAROLUS:
– Cechowała Ją niewzruszona cierpliwość. Starała się wyzwolić śpiewającego z różnych napięć wrodzonych czy nabytych. Głos kazała opierać na elastycznym oddechu, a prezentowała to nam, kładąc rękę śpiewającego w okolicach swojej słynnej przepony, która była tym fundamentem Jej bajecznych nut filowanych. I ten żywy wzór cudownego dźwięku, niosącego w sobie słońce Italii i zapach wielkiej sceny, powtarzany był z niezawodną precyzją...
2/ maestro.net.pl/document/ksiazki/Panek_Krolowa%2...
„(…) Kański przypomniał, że niedługo przed śmiercią Ada Sari udzieliła mu bodaj ostatniego już wywiadu, w którym odpowiedziała też na pytanie, jakich wskazówek udziela najczęściej swoim uczniom. Odnalazłem później tę publikację i wynotowałem: „Każę im przede wszystkim pamiętać zawsze o bezwładzie całego ciała, a zatem głowy. Głos musi płynąć nie naciskany przez żadne mięśnie. Tymczasem większość młodych adeptów, chcąc śpiewać głośno, naciska coraz mocniej, oczywiście bez właściwego rezultatu. Przypominam następnie ciągle o wysokiej pozycji głosu, mówiąc: »śrubuj, śrubuj — jeszcze wyżej!«. Dalej — staram się uczyć prawdziwego legata, z jakiego słynęli dawni wielcy śpiewacy, a o którym dziś już prawie nikt nie ma rzeczywistego pojęcia. Młodzi adepci, chcąc śpiewać legato, śpiewają w rzeczywistości lamentoso, a ja ich besztam, bo nie mogę tego słuchać. Młodzi śpiewacy nie bardzo też niestety mają pojęcie o prawdziwej, rzetelnej pracy nad własnym głosem, choć powiedzieć muszę, że wśród moich uczniów mam parę bardzo miłych wyjątków od tej reguły (…) Najważniejsze to dążenie do strzelistości głosu, a to wymaga pracy kolosalnej i dziś niestety rzadko bywa osiągane...” (…)
Ada Sari najbardziej prawidłowe wymogi dla emisji głosu czerpała z doświadczeń starej włoskiej szkoły bel canta, a mianowicie: pilnowała zachowania swobody naturalnej – nie tylko krtani, głowy, ale całego ciała; uczyła właściwego oddechu żebrowo-przeponowego; rozluźnienia wszystkich mięśni gardła; wysokiej impostacji, maksymalnego zbliżenia głosu do przodu; wymagała idealnej dykcji, która – wbrew mniemaniom większości śpiewaków – pomaga we właściwej emisji głosu oraz uczyła maksymalnego wykorzystania oddechu.” (Wacław Panek. Legenda naszej współczesności - maestro.net.pl/document/ksiazki/Panek_Ada%20Sar... ).
3/ w jednej z książek o Marii Fołtyn czytałem, że Ada Sari uczyła bliskiego pozowania dżwięku, tak jakby on spoczywał, czy też płynął bardzo blisko warg, jakby się go całowało.
Domyślam się również ,że uczniowie i uczennice Ady Sari próbowali powielać Jej metody dydaktyczne stąd też zapewne dużo można o Niej się dowiedzieć obserwując tych, którzy mieli zaszczyt u Niej się uczyć ?
Gdy byłem na lekcji u prof. Anny Kościelniak (niestety była to tylko jedna lekcja-konsultacja)to pamiętam, jak lekcję śpiewu zaczynała od mormorando i od ćwiczeń typu "miiii-moooo ,a chodziło w tym o to, aby otworzyć wszystkie przestrzenie rezonacyjne i zbliżyć dżwięk i głos maksymalnie do przodu. Później trzeba było się lekko rozśpiewać. Mówiła mi, że śpiew to przedłużenie mowy. Słyszałem od niej również o tym, że istnieje coś takiego jak podparcie (stwierdziła, że mężczyźni oddychają naturalnie torem przeponowo-żebrowym) i oparcie. Podparcie dotyczy oddechu, a oparcie przestrzeni rezonacyjnych głowy, twarzy. Słyszałem też o tym aby śpiewac na otwartym gardle oraz legato - ciągłym dźwiękiem, tak żeby łączyć dźwięki. Mówiła też o nosie, że spełina on wazną rolę ale że nie można też z nim przesadzać oraz że nasz głos, to tak jakby instrument dęty i najpiękniejszy z instrumentów. Tyle udało mi się zapamiętać z tej jednej jedynej lekcji, a zawdzęczam to sporządzonym "na gorąco" notatkom (było to na początku 2003 roku). Z pewnościa jednak jest wiele osób, które wiedzą ode mnie o wiele więcej jeśli chodzi o Panią prof. Annę Kościelniak i Jej lekcje. Może ktoś kiedyś się tym podzieli na naszym forum?
I może jeszcze dodam jedną rzecz. Wiem o tym, że jedną z uczennic Ady Sari była Pani Nina Stano [zob. Józef Kański, Mistrzyni pedagogiki wokalnej; Wacław Panek, Nina Stano o swej metodzie pedagogicznej {w:} Ruch Muzyczny - dwutygodnik, Rok XXXIV, Nr 11, 03 czerwca 1990,s. 2). Była to z urodzenia warszawianka, która podjęła naukę śpiewu u Ady Sari po 1944 roku (najpierw uczyła się u Marii Mściwujewskiej)i po dwóch latach tej edukacji zdobyła III nagrodę na Ogólnopolskim Konkursie Śpiewaczym. W 1954 roku w klasie prof. Ady Sari uzyskała dyplom w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Warszawie. W Operze Warszawskiej występowała w l. 1950-1960 .W roku 1961 zdobyła II nagrodę na Międzynarodowym Konkursie Śpiewaczym w Wiedniu ,przy czym - jak podaje Józef Kański - to właśnie w niej publiczność chciała widzieć tryumfatorkę .Następnie w l. 1962-1964 śpiewała w Operze w Lipsku, a następnie w Niemieckiej Operze Nadreńskiej w Dusseldorfie. Pisano o niej wówczas, że: "Jej głos jest wyjątkowo piękny, odznacza się nadzwyczajną biegłością techniczną i osiąga najwyższe tony z olśniewającą lekkością." Natomiast w 1973 roku podjęła się ona pracy pedagogicznej w Wyższej Szkole Muzycznej w Akwizgranie, a od 1976 roku prowadziła klasę śpiewu w warszawskiej PWSM. I tutaj Józef Kański pisze: "Inteligentne wykorzystywanie walorów świetnej szkoły Ady Sari, wspartej własnymi doświadczeniami, intuicja oraz wrodzony talent pedagogiczny poczęły niebawem przynosić kapitalne rezultaty." Tak zatem metody pedagogiczne Ady Sari ożyły w sposobach nauczania Jej uczennic i uczniów .Szczegółowo na temat sposobu nauczania Ady Sari pisze Wacław Panek, a wystarczy wpisać w google hasło: Nina Stano i Wacław Panek. Lekcję zaczynała ona od mruczenia z półotwartymi ustami ,które miało pobudzać naszą "maskę". Zaczynało się od bardzo delikatnego mruczenia, stopniowo wzmacniając jego natężenie, dochodząc tym sposobem do właściwej, pożądanej głośności dźwięku. Dzięki temu uruchamiano wszystkie możliwe naturalne rezonatory, znajdujące się wewnątrz ciała danego ucznia lub uczennicy. Dotyczyło to zatem rezonatorów głowowych i piersiowych jednocześnie ,co było możliwe tylko przy właściwie postawionym oddechu. Wtedy bowiem - jak mówi sama Nina Stano - dźwiek jest oparty, a nie "wyparty" i wyrzucony z gardła. Poprzez umiejetność odpowiedniego oddechu uczyła zatem śpiewania, przytrzymania tego głosu "przy masce". Mówiła więc o tym, że zaczynała wszystko od nauki oddechu, zwracając przy tym uwagę ,by w trakcie ćwiczeń nie nastęował skurcz jakichś nieodpowiednich mięśni. Uczniowie mieli się nauczyć nie wysokiego lecz niskiego, przeponowego oddechu. A przestrzeń w której się śpiewało obejmowała to wszystko co jest nad przeponą i to co sięga aż do czubka głowy. Chodziło więc o to aby właśnie tę przestrzeń maksymalnie wykorzystać. I wazne było też to, aby nie wypychać na siłę dżwięku do "maski", lecz by śpiewać "na oddechu", który musiał być dość prężny, na tyle aby doprowadzic go nie tylk odo wysokości krtani i strun głosowych ale wyżej tj. do wysokości "maski". Tak opisuje metodę nauczania śpiewu preferowaną przez Ninę Stano Wacław Panek, w oparciu o notatki z wywiadu przeprowadzonego podczas lekcji Pani Profesor w Wyższej Szkole Muzycznej w Dusseldorfie. Można przypuszczać, że wiele z tego, co tu napisano było spuścizną po prof. Adzie Sari. Dlatego też pozwoliłem sobie na az tak obszerne wspomnienie o Jej uczennicy tj. o Ninie Stano.
PPPrzemysław Ponczek edytował(a) ten post dnia 29.05.10 o godzinie 22:48