Przemysław Ponczek

Przemysław Ponczek Inspektor, Urząd
Miejski, prawnik

Temat: "METODA PEDAGOGICZNA ADY SARI"

Witam wszystkich BARDZO serdecznie i proponuję nowy temat dla naszych dyskucji, rozważań i "zwierzeń".
Chciałbym Pańśtwa prosić o podzielenie się wiedzą o sposobie nauczania śpiewu solowego, czy też chóralnego (choć być moze Ada Sari nigdy osobiście żadnego chóru nie prowadziła?) przez słynną Adę Sari, o której wiele można przeczytać w internecie i w różnych książkach.
Tytułem wstępu powiem tylko, że była Ona Polką, a jednocześnie wspaniałą śpiewaczką operową, która rozsławiała nasz kraj na wielu scenach operowych świata i to jeszcze wtedy, gdy nikt nie słyszał o Janie kiepurze. W ten sposób poszerzyła Ona grono znakomitych polskich śpiewaków (np. Adam Didur)i śpiewaczek (Marcelina Sembrich-Kochańska) okresu przed 1939 r. Z tego, co wiem - po ukończeniu sowjej kariery - w l. 50-tych udzielała prywatnych lekcji śpiewu w Warszawie i chyba uczyła nawet w jednej lub kilku szkołach średnich? Wiem, że Jej uczennnicą była np. Maria Fołtyn oraz np. Pani prof. Anna Kościelniak (nie ucząca już Pedagog z Akademii Muzycznej w Katowicach. Jej uczniem jest m.in. tenor, a zarazem Ksiądz - dr. Paweł Sobierajski), od której osobiście słyszałem, że uczyła się przez 5-lat u tej Wielkiej, owianej legendą śpiewaczki.
Bardzo ciekawi mnie Jej Osoba, szczególnie jeśli chodzi o Jej metodę pedagogiczną. Niestety według mnie jest bardzo mało informacji na ten temat, a ich "skrawkami" pragnę się podzielić poniżej. Mam też nadzieję, że znajdą się Osoby, które zechcą podzielić się swoją - o wiele większą od mojej - wiedzą w tym temacie i bardzo serdecznie Ich do tego zapraszam, z góry dziękując za każde słowo w tej sprawie. Jej Osoba jest wręcz owiana legendą i chciałoby się wiedzieć, jak Ona się uczyła śpiewu i jak Ona uczyła innych i co za tajemnice kryły się za Jej metodami nauczania? A może jest i tak, że metody śpiewu solowego, jakich się uczyła były bardzo proste i bazujące po prostu na naszej wrodzonej naturze i nie miały w sobie aż tyle skomplikowania, co teraz, które to "zagmatwanie" przebija niestety z wielu współczesnych wokalistycznych publikacji . Niewiele jest osób, które potrafią pisać o tym prosto i zrozumiale, nie robiąc ludziom "wody z mózgu". Może więc warto powrócić do korzeni i odświeżyć tę być może już zapomnianą metodę pedagogiczną Pani Ady Sari, metodę być może prostszą niż by się nam wydawało?
A oto fragmenty mówiące o Jej metodzie, jakie udało mi się kiedyś znaleźć:
1/ maestro.net.pl/document/ksiazki/Panek_Ada%20Sar...

Ada Sari najbardziej prawidłowe wymogi dla emisji głosu czerpała z doświadczeń starej włoskiej szkoły bel canta, a mianowicie: pilnowała zachowania swobody naturalnej – nie tylko krtani, głowy, ale całego ciała; uczyła właściwego oddechu żebrowo-przeponowego; rozluźnienia wszystkich mięśni gardła; wysokiej impostacji, maksymalnego zbliżenia głosu do przodu; wymagała idealnej dykcji, która – wbrew mniemaniom większości śpiewaków – pomaga we właściwej emisji głosu oraz uczyła maksymalnego wykorzystania oddechu.

Mówi JERZY KAROLUS:
– Cechowała Ją niewzruszona cierpliwość. Starała się wyzwolić śpiewającego z różnych napięć wrodzonych czy nabytych. Głos kazała opierać na elastycznym oddechu, a prezentowała to nam, kładąc rękę śpiewającego w okolicach swojej słynnej przepony, która była tym fundamentem Jej bajecznych nut filowanych. I ten żywy wzór cudownego dźwięku, niosącego w sobie słońce Italii i zapach wielkiej sceny, powtarzany był z niezawodną precyzją...

2/ maestro.net.pl/document/ksiazki/Panek_Krolowa%2...

„(…) Kański przypomniał, że niedługo przed śmiercią Ada Sari udzieliła mu bodaj ostatniego już wywiadu, w którym odpowiedziała też na pytanie, jakich wskazówek udziela najczęściej swoim uczniom. Odnalazłem później tę publikację i wynotowałem: „Każę im przede wszystkim pamiętać zawsze o bezwładzie całego ciała, a zatem głowy. Głos musi płynąć nie naciskany przez żadne mięśnie. Tymczasem większość młodych adeptów, chcąc śpiewać głośno, naciska coraz mocniej, oczywiście bez właściwego rezultatu. Przypominam następnie ciągle o wysokiej pozycji głosu, mówiąc: »śrubuj, śrubuj — jeszcze wyżej!«. Dalej — staram się uczyć prawdziwego legata, z jakiego słynęli dawni wielcy śpiewacy, a o którym dziś już prawie nikt nie ma rzeczywistego pojęcia. Młodzi adepci, chcąc śpiewać legato, śpiewają w rzeczywistości lamentoso, a ja ich besztam, bo nie mogę tego słuchać. Młodzi śpiewacy nie bardzo też niestety mają pojęcie o prawdziwej, rzetelnej pracy nad własnym głosem, choć powiedzieć muszę, że wśród moich uczniów mam parę bardzo miłych wyjątków od tej reguły (…) Najważniejsze to dążenie do strzelistości głosu, a to wymaga pracy kolosalnej i dziś niestety rzadko bywa osiągane...” (…)

Ada Sari najbardziej prawidłowe wymogi dla emisji głosu czerpała z doświadczeń starej włoskiej szkoły bel canta, a mianowicie: pilnowała zachowania swobody naturalnej – nie tylko krtani, głowy, ale całego ciała; uczyła właściwego oddechu żebrowo-przeponowego; rozluźnienia wszystkich mięśni gardła; wysokiej impostacji, maksymalnego zbliżenia głosu do przodu; wymagała idealnej dykcji, która – wbrew mniemaniom większości śpiewaków – pomaga we właściwej emisji głosu oraz uczyła maksymalnego wykorzystania oddechu.” (Wacław Panek. Legenda naszej współczesności - maestro.net.pl/document/ksiazki/Panek_Ada%20Sar... ).

3/ w jednej z książek o Marii Fołtyn czytałem, że Ada Sari uczyła bliskiego pozowania dżwięku, tak jakby on spoczywał, czy też płynął bardzo blisko warg, jakby się go całowało.

Domyślam się również ,że uczniowie i uczennice Ady Sari próbowali powielać Jej metody dydaktyczne stąd też zapewne dużo można o Niej się dowiedzieć obserwując tych, którzy mieli zaszczyt u Niej się uczyć ?
Gdy byłem na lekcji u prof. Anny Kościelniak (niestety była to tylko jedna lekcja-konsultacja)to pamiętam, jak lekcję śpiewu zaczynała od mormorando i od ćwiczeń typu "miiii-moooo ,a chodziło w tym o to, aby otworzyć wszystkie przestrzenie rezonacyjne i zbliżyć dżwięk i głos maksymalnie do przodu. Później trzeba było się lekko rozśpiewać. Mówiła mi, że śpiew to przedłużenie mowy. Słyszałem od niej również o tym, że istnieje coś takiego jak podparcie (stwierdziła, że mężczyźni oddychają naturalnie torem przeponowo-żebrowym) i oparcie. Podparcie dotyczy oddechu, a oparcie przestrzeni rezonacyjnych głowy, twarzy. Słyszałem też o tym aby śpiewac na otwartym gardle oraz legato - ciągłym dźwiękiem, tak żeby łączyć dźwięki. Mówiła też o nosie, że spełina on wazną rolę ale że nie można też z nim przesadzać oraz że nasz głos, to tak jakby instrument dęty i najpiękniejszy z instrumentów. Tyle udało mi się zapamiętać z tej jednej jedynej lekcji, a zawdzęczam to sporządzonym "na gorąco" notatkom (było to na początku 2003 roku). Z pewnościa jednak jest wiele osób, które wiedzą ode mnie o wiele więcej jeśli chodzi o Panią prof. Annę Kościelniak i Jej lekcje. Może ktoś kiedyś się tym podzieli na naszym forum?
I może jeszcze dodam jedną rzecz. Wiem o tym, że jedną z uczennic Ady Sari była Pani Nina Stano [zob. Józef Kański, Mistrzyni pedagogiki wokalnej; Wacław Panek, Nina Stano o swej metodzie pedagogicznej {w:} Ruch Muzyczny - dwutygodnik, Rok XXXIV, Nr 11, 03 czerwca 1990,s. 2). Była to z urodzenia warszawianka, która podjęła naukę śpiewu u Ady Sari po 1944 roku (najpierw uczyła się u Marii Mściwujewskiej)i po dwóch latach tej edukacji zdobyła III nagrodę na Ogólnopolskim Konkursie Śpiewaczym. W 1954 roku w klasie prof. Ady Sari uzyskała dyplom w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Warszawie. W Operze Warszawskiej występowała w l. 1950-1960 .W roku 1961 zdobyła II nagrodę na Międzynarodowym Konkursie Śpiewaczym w Wiedniu ,przy czym - jak podaje Józef Kański - to właśnie w niej publiczność chciała widzieć tryumfatorkę .Następnie w l. 1962-1964 śpiewała w Operze w Lipsku, a następnie w Niemieckiej Operze Nadreńskiej w Dusseldorfie. Pisano o niej wówczas, że: "Jej głos jest wyjątkowo piękny, odznacza się nadzwyczajną biegłością techniczną i osiąga najwyższe tony z olśniewającą lekkością." Natomiast w 1973 roku podjęła się ona pracy pedagogicznej w Wyższej Szkole Muzycznej w Akwizgranie, a od 1976 roku prowadziła klasę śpiewu w warszawskiej PWSM. I tutaj Józef Kański pisze: "Inteligentne wykorzystywanie walorów świetnej szkoły Ady Sari, wspartej własnymi doświadczeniami, intuicja oraz wrodzony talent pedagogiczny poczęły niebawem przynosić kapitalne rezultaty." Tak zatem metody pedagogiczne Ady Sari ożyły w sposobach nauczania Jej uczennic i uczniów .Szczegółowo na temat sposobu nauczania Ady Sari pisze Wacław Panek, a wystarczy wpisać w google hasło: Nina Stano i Wacław Panek. Lekcję zaczynała ona od mruczenia z półotwartymi ustami ,które miało pobudzać naszą "maskę". Zaczynało się od bardzo delikatnego mruczenia, stopniowo wzmacniając jego natężenie, dochodząc tym sposobem do właściwej, pożądanej głośności dźwięku. Dzięki temu uruchamiano wszystkie możliwe naturalne rezonatory, znajdujące się wewnątrz ciała danego ucznia lub uczennicy. Dotyczyło to zatem rezonatorów głowowych i piersiowych jednocześnie ,co było możliwe tylko przy właściwie postawionym oddechu. Wtedy bowiem - jak mówi sama Nina Stano - dźwiek jest oparty, a nie "wyparty" i wyrzucony z gardła. Poprzez umiejetność odpowiedniego oddechu uczyła zatem śpiewania, przytrzymania tego głosu "przy masce". Mówiła więc o tym, że zaczynała wszystko od nauki oddechu, zwracając przy tym uwagę ,by w trakcie ćwiczeń nie nastęował skurcz jakichś nieodpowiednich mięśni. Uczniowie mieli się nauczyć nie wysokiego lecz niskiego, przeponowego oddechu. A przestrzeń w której się śpiewało obejmowała to wszystko co jest nad przeponą i to co sięga aż do czubka głowy. Chodziło więc o to aby właśnie tę przestrzeń maksymalnie wykorzystać. I wazne było też to, aby nie wypychać na siłę dżwięku do "maski", lecz by śpiewać "na oddechu", który musiał być dość prężny, na tyle aby doprowadzic go nie tylk odo wysokości krtani i strun głosowych ale wyżej tj. do wysokości "maski". Tak opisuje metodę nauczania śpiewu preferowaną przez Ninę Stano Wacław Panek, w oparciu o notatki z wywiadu przeprowadzonego podczas lekcji Pani Profesor w Wyższej Szkole Muzycznej w Dusseldorfie. Można przypuszczać, że wiele z tego, co tu napisano było spuścizną po prof. Adzie Sari. Dlatego też pozwoliłem sobie na az tak obszerne wspomnienie o Jej uczennicy tj. o Ninie Stano.

PPPrzemysław Ponczek edytował(a) ten post dnia 29.05.10 o godzinie 22:48
Przemysław Ponczek

Przemysław Ponczek Inspektor, Urząd
Miejski, prawnik

Temat: "METODA PEDAGOGICZNA ADY SARI"

Tytułem uzupełnienia dodam, że skądinąd mi wiadomo o tym, że Ada Sari uczyła w średniej szkole muzycznej na ul. Profesorskiej i w Wyższej Szkole Muzycznej w Warszawie /wówczas w pałacyku Sobańskich w Alejach Ujazdowskich/. Natomiast jedną z jej uczennic z lat wojny była śpiewaczka koloraturowa - Halina Mickiewiczówna, która zdaniem niektórych miała piękniejszy od Sari gatunek głosu i niezwykłą jakby aksamitną barwę.
Przemysław Ponczek

Przemysław Ponczek Inspektor, Urząd
Miejski, prawnik

Temat: "METODA PEDAGOGICZNA ADY SARI"

O sztuce pedagogicznej Ady Sari wspomina Maria Fołtyn w artykule "O metodyce sztuki wokalnej Ady Sari (w 25-lecie śmierci artystki)" [w:] Muzyka oratoryjna i kantatowa w aspekcie praktyki wykonaczej. Zeszyt Naukowy Nr 61, Akademia Muzyczna im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu, Wrocław 1993 ,s. 181-183. Jeśli chodzi o kwestie "techniczne",to z artykułu można wywnioskować m.in., że:
- Ada Sari podczas lekcji używała zwrotów w rodzaju: "podeprzyj głos lepiej oddechem", "myśl o pozycji".
- śpiewa się przede wszystkim tzw. miejscem, w którym dźwięk najlepiej rozbrzmiewa i dzięki czemu uzyskuje się łatwość osiągania górnych dźwięków, bez wysiłku dla strun głosowych. Ada Sari była znana z tego, że bardzo skutecznie pomagała śpiewaczkom poszerzyć skalę głosową o kilka dżwięków w górze,
- Uczyła wydobywania dźwięków w sposób swobodny, luźny, lekki, nośny i pełen blasku,
- podczas ćwiczeń stosując mocne oparcie oddechowe uzyskiwało się połączenie z rezonatorami, uderzając w nie "kanałem powietrznym", którego nie wolno i nie należało rozpraszać na ścianki gardzieli, tylko jakby "wypluwać" wargami przed siebie uregulowanym nurtem, jak w uregulowanej rzece. ,
- dbała o tzw. wysokość emisji, śrubowanie dźwięku.
- Maria Fołtyn wspomina o tzw. squillo, które przeobrażone i uformowane w kule dźwiekowe wypuszczały mięsiste wargi Maestry,
- uczyła naturalnej swobody krtani, głowy i całego ciała; własciwego oddechu żebrowo-przeponowego; rozluźnienia wszystkich mięśni gardła; wysokiej impostacji głosu; maksymalnego zbliżenia głosu do przodu, idealnej dykcji pomagającej we właściwej emisji głosu; maksymalnego wykorzystania powietrza, przestrzeni i rezonatorów.
- Ada Sari rozpoczynała ćwiczenia od samogłoski "i", a przez tę samogłoske dochodziła do "a" oraz "e". Wypowiedź Marii Fołtyn ( w:] Muzyka oratoryjna i kantatowa w aspekcie praktyki wykonaczej. Zeszyt Naukowy Nr 63, Akademia Muzyczna im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu, Wrocław 1994 ,s. 248,
- uczyła śpiewania luźnego i na otwartym gardle - z wypowiedzi Haliny Mickiewiczówny [w:] Muzyka oratoryjna i kantatowa w aspekcie praktyki wykonaczej. Zeszyt Naukowy Nr 63, Akademia Muzyczna im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu, Wrocław 1994 ,s. 220.
Marek Ziemniewicz

Marek Ziemniewicz nauczyciel śpiewu,
Państwowe Policealne
Studium Zawodowe ...

Temat: "METODA PEDAGOGICZNA ADY SARI"

Witam serdecznie!
Widzę, że Pan Przemek jest tak świetnie zorientowany w temacie Maestry Ady Sari i Jej metody pedagogicznej, że ja osobiście nic szczególnie ciekawego nie dodam, bo i nie ma po co, skoro już zagadnienie zostało wyczerpująco objaśnione :). Natomiast spróbuję podjąć się "streszczenia". A więc:
- po pierwsze: żadnych "zacisków" i "usztywnień"! dźwięk głosu śpiewaka winien być wyemitowany luźno i naturalnie;
- po drugie: bezwzględnie trzeba opierać głos na oddechu (wprawdzie Maestra używała sformułowania "podeprzyj głos oddechem", ale jakoś "dziwnym trafem" chyba nikt z Jej uczniów nie zrozumiał tego źle, czyli nie "parł" głosu oddechem);
- po trzecie: "miejsce" czyli "punkt czuciowy" - i tutaj właśnie każdy musi ten "punkt" dla siebie znaleźć sam, a pedagog ma być "drogowskazem"; Maestra Ada Sari była właśnie w tej mierze drogowskazem GENIALNYM.
Od Pani Marii Fołtyn bezpośrednio także wiele słyszałem o Adzie Sari i Jej metodzie (często rozmawiała z nami - solistami Opery Śląskiej na ten temat choćby w przerwach prób do "Halki" czy "Carmen"; ale to było jeszcze hen, hen... na przełomie lat 70-tych i 80-tych ubiegłego wieku). Zresztą widzę, że Pan pilnie czyta Zeszyty Naukowe Polskiego Stowarzyszenia Pedagogów Śpiewu i AM we Wrocławiu, a tam właśnie Pani Maria bardzo wiele o Adzie Sari powiedziała (raczej: zostało napisane, co powiedziała).
Zresztą - ale to już moje prywatne odczucie - cała tajemnica sukcesów pedagogicznych Ady Sari tkwi nie tyle w samej metodzie, ile raczej w genialnej umiejętności przekazywania tajników sztuki wokalnej swoim uczniom, a także - i to chyba najważniejsze - w wielkiej osobowości Maestry jako Artystki i jako Człowieka. Można być wybitnym znawcą wielu metod czy też teorii nauczania śpiewu - i nie osiągnąć wielkich sukcesów. Można też być wyłącznie "pedagogiem-praktykiem" bez "bazy" teoretycznej i odnieść sukces pedagogiczny; to w ogromnej mierze zależy od dwu rzeczy: talentu ucznia oraz WZAJEMNEGO ZROZUMIENIA I PEŁNEGO ZAUFANIA na linii uczeń - pedagog, a także od czegoś, czego "językiem naukowym" nie potrafię zdefiniować, więc powiem "po chłopsku": musi trafić "swój na swego"!
Moim zdaniem właśnie śp. Prof. Halina Mickiewiczówna była tą "swoją" (uczennicą), która genialnie trafiła na "swego" pedagoga, czyli na Maestrę Adę Sari. To samo można powiedzieć o Pani Prof. Ninie Stano...
Drogi Panie Przemku! Życzę Panu z całego serca, by i Panu los dał takiego pedagoga, któremu Pan bezgranicznie zaufa i który odnajdzie tę najwłaściwszą drogę przekazania Panu tajników pięknej, choć trudnej sztuki śpiewu.
A może już go Panu los dał?...
Gorąco pozdrawiam!
Marek Ziemniewicz.
Przemysław Ponczek

Przemysław Ponczek Inspektor, Urząd
Miejski, prawnik

Temat: "METODA PEDAGOGICZNA ADY SARI"

Bardzo, bardzo serdecznie dziękuję:) !!! I jestem pełen nadziei oraz coraz większego wewnętrznego przekonania, że tak właśnie jest tj. że los mi zesłał takiego Pedagoga, jak trzeba!!! Nawiązując zaś do słów Pana Profesora o tym, że każdy "swój"/"swoja" musi trafić na "swojego"/"swoją" pragnę podzielić się tym, co przeczytałem w pamiętnikach /"Harmonia. Dysonanse i sława", Warszawa 1987, s. 241/ śp. Pani prof. Wandy Wermińskiej /uczennicy słynnej Heleny Zboińskiej-Ruszkowskiej, szerzej o jej poglądach na emisję głosu piszę w poście o wypowiedziach polskich śpiewaków/śpiewaczek.../, a co potwierdza Pana słowa, mianowicie pisze Ona tak:
- "Jako druga zgłosiła się do mnie Agnieszka Kossakowska, z którą przerabiałam arie mozartowskie do egzaminu dyplomowego w Wyższej Szkole Muzycznej. Wydaje mi się, że jej wówczas pomogłam. Prawdopodobnie i dlatego, że odpowiadałyśmy sobie duchowo. Zasadniczą bowiem sprawą w pedagogice wokalnej jest wzajemny serdeczny kontakt pomiędzy pedagogiem i śpiewakiem. Gdy już jest to zrozumienie psychiczne, można dopiero myśleć o dobieraniu odpowiednich ćwiczeń.Kossakowska jest do dziś jedną z najbliższych mi uczennic. Jest to przykład pracowitości i ambicji artystycznych, o jej kulturze i zaletach charakteru nie mówię, gdyż jest z tego powszechnie znana. jest już na tyle dojrzałą śpiewaczką, że nie potrzebuje kontroli z pedagogiem wokalistą, ale czasem przychodzi podyskutować".

ps. Na marginesie dodam tylko, że Pani Wanda Wermińska była uczennicą Heleny Zboińskiej-Ruszkowskiej, ta zaś uczennicą Walerego Wysockiego (zmarłego w 1907 roku wybitnego basa, solisty mediolańskiej La Scali, profesora śpiewu i założyciela lwowskiej szkoły wokalnej, nauczyciela m.in. Janiny Korolewicz – Waydowej, Aleksandra Myszuga, Salomei Kruszelnickiej czy też Adama Didura; więcej informacji na jego temat można znaleźć na stronie: pl.wikipedia.org/wiki/Walery_Wysocki ), ten zaś był uczniem legendy swoich czasów tj. Francesca Lampartiego, u którego pobierali lekcje np. Jan Reszke, czy też Marcelina Sembrich -Kochańska (zob.: maestro.net.pl/document/ksiazki/Sembrich.pdf ).

Serdecznie pozdrawiam:)

Przemysław Ponczek
Przemysław Ponczek

Przemysław Ponczek Inspektor, Urząd
Miejski, prawnik

Temat: "METODA PEDAGOGICZNA ADY SARI"

I jeszcze jeden "fragmencik" na temat metody nauczania stosowanej przez Adę Sari. Fragment ten pochodzi z artykułu Pani Małgorzaty Komorowskiej "Ada Sari i jej uczniowie" (w:) Muzyka oratoryjna i kantatowa w aspekcie praktyki wykonawczej. Zeszyt naukowy nr 72, Wrocław 1998, s. 193).

"Na stanowisku profesora wokalistyki pracowała w Krakowie (1945-1947), a później w Warszawie (...) Pełniła też funkcję korepetytora solistów w warszawskiej Operze (1957/58) i w Operetce. Ucząc śpiewu potrafiła wykształcić dobre podstawy techniczne, dbała o włoski typ brzmienia, wysoką pozycję głosu i fletową barwę. Do późnych lat pokazywała głosem prawidłowo wykonywane dźwięki i frazy. Do najczęściej udzielanych wskazówek należała ta, by pamiętać zawsze o bezwładzie całego ciała, a zatem głowy. Głos musi płynąć nie naciskany przez żadne mięśnie. Sari obserwowała, że większość młodych adeptów chcąc śpiewać głośno, naciska coraz mocniej, oczywiście bez właściwego rezultatu. Ponadto starała się uczyć prawdziwego legata. Mawiała, że młodzi śpiewacy chcąc śpiewać legato, śpiewają w rzewczywistości lamentoso. I zachęcała do prawdziwej, rzetelnej pracy nad własnym głosem".

ps. Na marginesie dodam, że Ada Sari żyła w l. 1886 - 1968. " Podczas wojny i okupacji w Warszawie kształciła młodzież w tajnym studio operowym..." A do jej uczniów/uczennic należało podobno ponad 100 osób, spośród których 57 osób było później "czynnymi" śpiewakami/śpiewaczkami i pedagogami. Należeli do nich np.:
- Wiktorina Calma - sopran, uczennica równiez Adama Didura,zaprzyjaźnionego blisko z Adą Sari. W l. 1945 - 1948 solistka Opery Śląskiej w Bytomiu,
- Zdzisława Donat - sopran, Wieloletnia solistka Opery w Poznaniu. W 1967 roku otrzymała I nagrodę i Grand Prix na Konkursie w Tuluzie. W 1975 i 1976 miała występy w La Scali. W 1981 roku miała debiut w Metropolitan Opera w Nowym Jorku,
- Maria Fołtyn - sopran, ucząca się początkowo śpiewu u Adama Didura w Katowicach.
- Halina Mickiewiczówna - sopran. Uczennica z lat okupacji.
- Barbara Nieman - sopran. W 1964 otrzymała Srebrny Medal i III Nagrodę na Konkursie Wokalnym w Tuluzie.
- Bogna Sokorska - sopran koloraturowy,
- Janina Stano - sopran. W 1946 uzyskała III nagrodę na Konkursie Wokalnym YMCA w Krakowie. Od 1950 solistka Opery Warszawskiej. W 1961 otrzymała II nagrodę na Konkursie w Wiedniu.
- Urszula Trawińska-Moroz - sopran. w 1963 otrzymała VI nagrodę na Konkursie Muzycznym w Liege.
- Marian Woźniczko (1915-1974), baryton, W 1946 uzyskał I nagrodę na Konkursie Wokalnym YMCA w Krakowie.
[Małgorzata Komorowska, Ada Sari ... op. cit., s. 190 i n. ).
Przemysław Ponczek

Przemysław Ponczek Inspektor, Urząd
Miejski, prawnik

Temat: "METODA PEDAGOGICZNA ADY SARI"

Wspominałem o tym, że jedną z uczennic Maestry Ady Sari była Pani URSZULA TRAWIŃSKA-MOROZ - sopran, która w 1963 otrzymała jedną z nagród na Konkursie Muzycznym w Liege (Belgia). Niedawno natrafiłem na książkę pt.: "Dobre duchy z zamku Ravenswood" (Bydgoszcz 1989, ss. 228). Można z niej dowiedzieć się wielu ciekawych historii o Adzie Sari i troszeczkę o metodzie śpiewu, jakiej nauczała Ona i Jej Uczennice. Dodajmy, że "Dobre duchy...", to używając słów Autorki "(...) spisywanie mojej życiowej przygody z muzyką ...".
Pani prof. Urszula Trawińska-Moroz przygodę ze śpiewem zaczęła już w dzieciństwie, a pierwsze lekcje śpiewu podjęła w wieku niespełna 15 lat w jednej ze szkół muzycznych w Gnieźnie. Pomimo tak młodego wieku miała ona już za sobą 11 lat gry na fortepianie, natomiast jeśli chodzi o głos - skalę mieszczącą się w obrębie aż trzech i pół oktawy, tj. od małego "f" do czterokreślnego "c". Pierwszą nauczycielką śpiewu, jaką wspomina była Pani Zofia Wiśniewska, dojeżdżająca do Gniezna z Poznania. Jakiś czas później, tzn. w 1956 r., po zdaniu matury, młoda adeptka śpiewu wyjechała do Poznania, by swoje zdolności pogłębiać na Wydziale Wokalnym Państwowej Wyższej SzkołyMuzycznej. Tam uczyła się śpiewu u PROF. JANINY CYGAŃSKIEJ, już przeze mnie przy innych okazjach wspominanej, tj. której wykłady zostały spisane w formie książkowej w l. 60-tych XX w. Nauka ta nie trwała jednak długo, ponieważ po roku prof. Cygańska ze łzami w oczach oznajmiła swej uczennicy, aby kontynuowała naukę śpiewu w Warszawie u … Ady Sari, która mieszkała przy ul. Łowieckiej! Prof. Cygańska miała tak wiele pokory w sobie, że zaproponowała edukację u kogoś, kogo zapewne uważała za doskonalszego od siebie samej, jeśli chodzi o sztukę wokalną… I tak zaczęła się przygoda późniejszej prof. Urszuli Trawińskiej-Moroz z bel cantem, w najlepszym jego wydaniu w klasie śpiewu Ady Sari w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Warszawie…

Lekcje były prowadzone przy lustrze, o którym Autorka wspomnień pisała, że patrzyła w nie „(…) przez wiele lat, bacząc pilnie by prawidłowo otwierać usta….”. Zanim jednak uczeń zaczynał doskonalić swe umiejętności wokalne ADA SARI
starała się najpierw poznać danego ucznia czy uczennicę, jako człowieka, jego osobowość, psychikę i charakter, by zbudować z nimi jakąś osobistą, ciepłą relację i więź. Natomiast wśród jej pierwszych uwag pod adresem młodej uczennicy było wskazanie na potrzebę wydobycia głosu na zewnątrz, przybliżenia go, „(…) by był większy i bardziej nośny (…)”. Należało mu „(…) dać szlif włoskiej szkoły belcanta…”. Poza lekcjami śpiewu uczęszczała np. na wykłady z anatomii, prowadzone przez młodego wówczas doktora, foniatrę Zygmunta Pawłowskiego, które – jak wspomina – „(…) pomogły mi poznać dokładnie budowę i działanie krtani, gardła, strun głosowych, uszu, czyli wszystkich tych narządów, które odgrywają ważną rolę u śpiewaka…”.

W książce można też przeczytać o tym, że Ada Sari była uczennicą świetnego pedagoga włoskiej szkoły belcanta w Mediolanie, tenora – ANTONIO RUPNICKA (tj. w l. 1907-1909). Wcześniej zaś uczyła się we wiedeńskiej prywatnej szkole Włoszki hr. Pizzamano (1905-1907). Ada Sari „(…) gdy przyszła do Rupnicka miała maleńki głos i maestro rzekł do ojca małej Ady: <słyszy pan tę muchę która lata? Tak – odrzekł ojciec. <A widzi pan, ja też, tylko słyszę ją więcej niż głos pańskiej córki>.” Po siedmiu miesiącach żmudnej pracy wokalnej „(…) udało jej się zaśpiewać jeden dźwięk prawidłowo. Rupnick zrobił wielkie oczy i powiedział: <Panno Ado bierzemy się teraz porządnie do pracy>”. Po jakimś czasie maestro przyznał: <Teraz wierzę, że będzie z ciebie śpiewaczka>”. Ada Sari wspominała wtedy, tj. w jednym z listów z 1907 r.: „Zmiana mego głosu już nastąpiła, już zrozumiałam, czego nie mogłam dotychczas zrozumieć, co mi się wydawało niemożliwym… Ach, jak się cieszę…”. Dlatego też po wielu, wielu latach uczyła swych uczniów, że – wedle U. Trawińskiej-Moroz – „dziewięćdziesiąt pięć procent powodzenia w zawodzie artysty to praca i jeszcze raz praca”. Natomiast co do techniki wokalnej, nieco dalej Autorka pisze, że: „Ada Sari uważnie pilnowała, by głos płynął lekko i swobodnie nie naciskany przez żadne mięśnie. Uczyła prawdziwego legata, z jakiego słynęli wielcy śpiewacy, a o których już mało kto pamięta i ma rzeczywiste pojęcie. Mawiała, że zamiast <legato>, śpiewają teraz <lamentoso>”.

U. Trawińska-Moroz studia wokalne ukończyła w 1961 r. otrzymując
ocenę bardzo dobrą i dyplom z wyróżnieniem. Wkrótce po tym, ale w tym samym 1961 roku, pojechała na swój pierwszy Międzynarodowy Konkurs Wokalny do Bukaresztu (Rumunia). Polska ekipa była dość liczna a byli w niej np. Halina Zychal-Szymańska i Helena Łazarska. Pierwszą nagrodę otrzymał jednak Rumun, Dan Iordanescu, baryton. Pani Urszula natomiast wyjechała z Bukaresztu z wyróżnieniem.

W 1963 r. była na Konkursie Międzynarodowym Bel Canto w Liege w Belgii, gdzie zdobyła nagrodę w postaci szóstego miejsca. Poziom był bardzo wysoki, a polska ekipa prezentowała się bardzo dobrze, tj. śpiewała wówczas też np. Aleksandra Imalska (mezzosopran), Hanna Reymer (sopran), Ryszard Lisiecki. Pierwszą nagrodę otrzymała zaś Włoszka, Magdalena Olga (sopran liryczny). We wrześniu 1965 r.
U. Trawińska-Moroz wzięła udział w konkursie w Tuluzie.
I doszła tam aż do finału, otrzymując wyróżnienie i bardzo wysoką punktację. Na konkursie śpiewali też inni Polacy (zdobywcy nagród: Kazimierz Myrlak – tenor, Marek Dąbrowski – bas).

We wrześniu 1965 r. podpisała umowę z Teatrem Wielkim w Warszawie. W rok później uczestniczyła w uroczystym koncercie jubileuszowym z okazji 80-lecia i 60 lat pracy artystycznej Ady Sari. Występowali wówczas jej uczniowie i uczennice, tacy jak np.: Zofia Wilma, Adelina Gallert z Wiednia, Krystyna Kostal, Bożena Lewgowd, Barbara Nieman, Maria Fołtyn, Hanna Blaszke, Bogna Sokorska, Edmund Kossowski, Kazimierz Pustelak, Krystyna Szczepańska, Wiesław Ochman, Andrzej Hiolski i Autorka opisywanej książki. Niestety latem (tj. 2 lipca) 1968 roku Ada Sari umiera…
W 1969 r. U. Trawińska-Moroz wyjechała na stypendium do Wenecji, ucząc się pod kierunkiem sławnej śpiewaczki La Scali GINY CIGNI
http://www.youtube.com/watch?v=_aPEM7TZu1o
Usłyszała wówczas niezwykle miłe i ważne dla każdego śpiewaka słowa: „Po co Pani tu przyjechała? Przecież pani śpiewa włoską szkołą bel canta. Kto Panią uczył śpiewu? (…) Ada Sari (…) acha, to znaczy, że uczyła się Pani we Włoszech? (…) w Warszawie. Jak to … (…) przecież Ada Sari to włoska śpiewaczka” (de facto z pochodzenia była Polką, urodzoną w Wadowicach). Metoda, jaką nauczała Ada Sari, jak się okazuje, była więc tą właściwą metodą szkolenia głosu. Tak też starała się i wciąż uczy Pani prof. U. Trawińska-Moroz, wspominając że każdemu uczniowi usiłuje tłumaczyć zasady wydobywania dźwięku, sposób brania oddechu, „(…) zachowania swobody naturalnej – nie tylko rozluźnienia mięśni gardła, ale całego ciała. Należy maksymalnie wykorzystać oddech i przybliżyć głos do przodu, utrzymując jego wysoką impostację. Ławo się mówi, ale zrobić to wszystko, a w dodatku wytłumaczyć tak, by uczeń zrozumiał, to nie takie proste, tym bardziej, że każdy z nich ma inną budowę gardła, jest odmiennym typem pod względem fizycznym i psychicznym. Podstawą dobrego panowania nad głosem jest oddech. Opanowanie go jest konieczne do prawidłowego prowadzenia wszelkich ćwiczeń. Ma również duży wpływ na umiejętne śpiewanie prawdziwego legata, a co za tym idzie, wyrównania głosu w całej skali, bezbłędnego przechodzenia z rejestru w rejestr. Głos musi brzmieć jednakowo z góry na dół i z dołu do góry. Dykcja to druga ważna zasada w nauce śpiewu. Dźwięk powinien być skupiony, ale wymowa jasna i wyraźna. Dobra dykcja w śpiewie jest połową sukcesu. Dźwięk zyskuje o 100% jeżeli dykcja jest poprawna i wyraźna. Przy dobrej dykcji nawet mały głos zyskuje na nośności. Niezmiernie ważną rolę odgrywa przesadne wymawianie spółgłosek. Prawidłowo wymówiona spółgłoska przenika najgłośniejszy nawet akompaniament orkiestry (…) Głos musi płynąć lekko i swobodnie, nie będąc uciskanym przez żadne mięśnie. Podobnych zasad belcanta przestrzegali wszyscy mistrzowie tego gatunku śpiewu, począwszy od XVI wieku, aż po wiek XX (…) Ileż racji jest w tym, że kto śpiewa dobrze gamy, temu wszystko przychodzi z łatwością. Nie wolno naciskać gardła między mięśniami, a tylko i wyłącznie oddechem. Mięśnie gardła przy prawidłowym śpiewie stopniowo się wzmacniają i kształtują, podobnie jak mięśnie palców u pianisty(…)”. Oczywiście, używając znów słów prof. Trawińskiej-Moroz, „Śpiewać – to nie oznacza tylko <ładnie śpiewać>, ale także odczuwać i wyrażać coś poprzez głos (…)”, jednak akurat w tym „eseju” pragnąłem skoncentrować się nad zagadnieniami emisji głosu, nie wnikając w jej wątki psychologiczno-artystyczne. Niemniej właśnie to jest chyba co najmniej równie ważne w śpiewie, ponieważ opanowanie właściwej sztuki technicznej bel canto to dopiero wstęp do prawdziwego śpiewania, to dopiero początek… Bo śpiew bez duszy, to jak człowiek bez duszy, który nikogo tak do końca nie wzruszy…Przemysław Ponczek edytował(a) ten post dnia 13.01.13 o godzinie 20:20
Przemysław Ponczek

Przemysław Ponczek Inspektor, Urząd
Miejski, prawnik

Temat: "METODA PEDAGOGICZNA ADY SARI"

Mam przyjemność ogłosić, że niedawno nakładem wydawnictwa CASA GRANDE ukazała się książka Bogusława Kaczyńskiego pt.: "Ada Sari. Kulisy wielkiej sławy", do której została załączona płyta CD z nagraniami tej wielkiej śpiewaczki (koszt z przesyłką wynosi nieco ponad 60 zł). Polecam tę lekturę miłośnikom historii muzyki i dziejom wokalistyki, ponieważ znajduje się w niej kopalnia informacji, której bardzo bogate zasoby zostały wydobyte na światło dzienne i udostępnione przez Autora. W gruncie rzeczy jest to pierwsza z prawdziwego zdarzenia biografia tej artystki.
W książce znaleźć można - co jest rzadkością w tego typu, biograficznych książkach - rozdział poświęcony metodzie pedagogicznej Ady Sari (s. 299 - 315), Adzie Sari jako pedagogu, jej uczniom oraz ich wspomnieniom, w których znajdziemy wiele informacji z zakresu techniki wokalnej (s. 316-361).

Książka jest pięknie wydana i opatrzona licznymi zdjęciami, jak też ubogacona fragmentami listów prywatnych śpiewaczki.

Natomiast zachęcając wszelkich zniechęconych i załamanych do pracy - wbrew wszelkim przeciwnościom losu - nad swych głosem, przytoczę fragment książki, opisujący pierwsze przesłuchanie młodej, 21-letniej Ady Sari (a właściwie: Jadwigi Szayer) u jednego z najsławniejszych w Mediolanie nauczycieli włoskiego bel canta, tj. Cavaliere Antonio Rupnicka.

"Profesor z uwagą wysłuchał przygotowanego przez Adę programu, w którym znajdowała się między innymi słynna i niezwykle trudna aria Rozyny 'Una voce poco fa' z Cyrulika sewilskiego. Wykonanie tej popisowej koloraturowej arii nie zrobiło na profesorze większego wrażenia. Bez entuzjazmu w głosie zapytał dr Szayera (tj. ojca Jadwigi - dop. P.P.): 'Czy pan słyszy tę muchę, która lata koło żyrandola?'. Dr Szayer powiedział, że słyszy ją, ale bardzo słabo. A profesor na to: 'No widzi pan. Ja też tę muchę słyszę słabo, ale jednak wyraźniej, niż głos pańskiej córki. Nie wiem, czy w ogóle z tego materiału da się coś zrobić'. Chwila ta była największym artystycznym niepowodzeniem przyszłej Ady Sari. Zalewając się łzami prosiła profesora, aby zechciał zostawić ją w Mediolanie chociaż na kilka miesięcy, na okres próbny. Łzy i szczery zapał młodej Polki do tego stopnia wzruszyły Rupnicka, że postanowił zatrzymać ją na jeden rok....". (s. 28).

Temat: "METODA PEDAGOGICZNA ADY SARI"

Wiele wartościowych informacji dotyczących techniki śpiewu Ady Sari można znaleźć w biografii Bogny Sokorskiej, jednej z uczennic słynnej śpiewaczki "Bogna Sokorska. Życie i kariera słowika Warszawy" autorstwa Justyny Reczeniedi.

Temat: "METODA PEDAGOGICZNA ADY SARI"

Pozwolę sobie zacytować fragment wspomnianej książki, w którym autorka (Justyna Reczeniedi, ostatnia uczennica Bogny Sokorskiej, która to z kolei była podopieczną Ady Sari) zamieściła swoje notatki z lekcji śpiewu. Wskazówki te są kontynuacją metody pedagogicznej Ady Sari.
" * Śpiewać naturalnie, własnym, wyzwolonym głosem-nie tubować, nie zaciemniać
*Dźwięk musi być okrągły. Nie może być płaski (także w ćwiczeniach- "czwóreczki")
*Aria Blondy-bez najmniejszego strachu, rozluźnić się przed e3, z uśmiechem, z nastawieniem "Co wyjdzie, to wyjdzie, aby tylko był luz"
*Dźwięk nawet na dole musi być zawieszony wysoko
*Podpierać oddechem-dolnym, pracują dolne mięśnie brzucha
*Trzeba mieć zawsze czas na wzięcie oddechu
*Broda luźna, opuszczona w pionie do dołu (ale wąsko), zależnie od tessitury.
*Wargi muszą się swobodnie, naturalnie i elastycznie układać.
*Śpiewać lżej.
*W trzeciej oktawie-pupa, tzn. spinać pośladki na wysokich dźwiękach
*Nie tłumić dźwięku
*Otwierać usta-nie sznurować
*Nie marszczyć czoła-gładko
*Góra musi być srebrzysta. Otwarte gardło
*Nie zatykać się przed a2=wypuścić cudnego ptaka
*Unikać dźwięków suchych i pustych-śpiewać jasno, dźwięcznie, pewnie i wyraźnie
*Dźwięk musi być soczysty
*Im niżej, tym wyżej
*Superwyraźna wymowa, słowa na wargach
*Nie napierać na dźwięk. Nie dawać więcej głosu, niż się ma. Śpiewać procentami, nie kapitałem
*Bel canto-po prostu unieść podniebienie (wysoka impostacja)
*Odprężać dźwięk
*Końcówka frazy-zawsze wysoko, na uniesieniu (na niskich dźwiękach)
*W dolnej średnicy nie opuszczać zanadto szczęki
* Wąskie kąciki ust
*Staccato to perełki (wypieszczone)- w dolnym rejestrze i średnicy wargi są nieruchome, tzn. nie należy zmieniać ich układu; na górze-gimnastyka ust u-o-a
*Gama do góry- bardzo precyzyjnie
*Śmiało trzaskać koloratury
*Obiegniki spiewamy bardzo lekko i błyskotliwie (1/2 głosu)
*Interpretacja! Bawić się, nie czytać, tylko opowiadać (tekst wymawiać do przesady)
*Nie pochylać samogłosek w języku niemieckim
*Dźwięk wydobywamy na zewnątrz, nie w siebie (blisko)- musi być w jednym miejscu- na twardym podniebieniu, przy zębach i na głowie
*Wszystko w jednym miejscu: blisko (dla słowa) i wysoko (dla dźwięku)
*Od razu- w punkcie (trafiać w dźwięk na głowie)
*Nie wolno nosować-podniebienie wysoko (kopuła)
*Góry-więcej powietrza w krtani-kula powietrza
*Miękkość w głosie
*Jędrny dźwięk
*Dół-nie schodzić "do piwnicy," zostać bardzo wysoko
*Odpoczywać w trakcie, brać porządne oddechy, nie za ciężko
*W finale arii Ewy Moniuszki podpierać (siłę trzeba mieć, kondycja)
*Dużo spać, solidnie jeść. Odflegmić gardło
*Luz, płynnie, miękko-nic nie zmieniać, nic nie zaciskać
*nie wahać się, nie wślizgiwać
*Dźwięk musi płynąć, falować; spokojnie (legato)
*Góry muszą być takie, żeby wszystko naokoło dźwięczało. Góra z góry
*Nie dawać za dużo głosu
*Czwóreczki niby perełki z zerwanego sznura(robić impulsy z przepony)
*Koloratury nie można śpiewać szybko; trzeba mieć dla siebie czas
*Uwaga na "j"jotę. Nie ma śpjewu. Jest śpiew
*Wszystko przed tobą"Ten post został edytowany przez Autora dnia 29.10.17 o godzinie 02:26

Następna dyskusja:

Metoda EFT dla dzieci - Bra...




Wyślij zaproszenie do