Temat: Pierwsza w Polsce "red-light camera"?
Chodzi o fakt, że 90% aut na tym skrzyżowaniu
wie że wjeżdżając może nie zjechać. Wiedzą to, bo są z tego miasta i znają okolicę. Nie wierzę, że tylko "przyjezdni" się tam kręcą.
Są również takie miejsca w Londynie. I jakoś można jechać wolnie/zatrzymać się i się upewnić że się zjedzie ze skrzyżowania zamiast je blokować.
Oczywiście jest ileś baranów widzących, że nie zjedzie ze skrzyżowania a mimo to na nie wjeżdżają i blokują. Mam ich nazywać "kierowcami"? Czy może "samarytanami"?
Czy znasz skrzyżowanie, na którym dopiero po wjechaniu na nie widać, że się nie zjedzie? Czy też jest x metrów widoczności za skrzyżowaniem? Bo jeśli widzę, że auta jadą 10km/h tzn, że coś jest na rzeczy. Jeśli jadą 50km/h to jedyne co może je zatrzymać w miejscu to wypadek, prawda? Nie zatrzymają się w miejscu tuż za skrzyżowaniem, fizyka nie pozwala.
PS. "grupa trzymająca władzę" - czyli okazałeś przykład krytyki osób, którze "mają władzę" w sposób typowo polski: władza jest zła. Czekamy jeszcze na transparenty i hasła "Balcerowicz musi odejść".
A powiedz mi, gdzie się ta "władza" objawia? W tym, że zbanowałem na tej grupie (po konsultacji z Ojcem Założycielem) osobę chwalącą się przestępstwem jakim jest sprzedawnaie samochodów z kręconymi licznikami? Że kasujemy powielające się tematy?
Swoją drogą tam było porównanie "
jak barany w stadzie", a nie stwierdzenie, że kierowcy to stado baranów. Nie skomentuję tego, bo zaraz będzie, że się czepiam.