Temat: zachowanie Warszawiaków i przyjezdnych w...
Piotr Cieślak:
Mariusz K.:
A no i do Twojej wiadomości - jestem przyjezdny i jakoś nie widzę żeby ktokolwiek mnie uważał za osobę chamską i agresywną.
Po prostu osoby które przyjeżdżają do Warszawy to zwykle są osoby pełne ambicji itp.... a co za tym idzie to nie są osoby spokojne ... cóż tak to już jest....
Hmmmmm. Nie chciałam się udzielać w tym temacie, ale widzę, że to idzie w jakąś dziwną stronę i jestem bardzo zaskoczona podejściem. :)
Ambitny = niespokojny i agresywny?
Dziwne podejście. :)
Ja sama przyjechałam do Warszawy, bo mam tutaj zdecydowanie większe możliwości karierowe i nie zauważyłam, aby szło to u mnie w parze z agresją albo z chamstwem, raczej nawet wręcz przeciwnie. ;)
Sama obserwuję tu dużo chamstwa i dziwnych, nieprzyjemnych zachowań, ale nikt nie ma na czole nalepki "Jestem warszawiakiem z dziada pradziada" czy "Przyjechałem do Warszawy za chlebem", więc nijak nie potrafię wydać takiego osądu jaki ty wydałeś. :) To i zdanie "Warszawa przyciąga agresywne, nastawione na karierę i sukces osoby.... " trącą mi prawdę mówiąc trochę zazdrością o postrzeganie Warszawy i widzenie w niej możliwości przekuwanych na sukces przez przyjezdnych - może nie takie miałeś intencje, ale tak to brzmi. ;))) No ale nie ma co rozwijać tematu, bo jak wcześniej ktoś dał do zrozumienia: nie ma sensu karmić trolla, czyli ludzi przekonanych o swojej wyższości z samej racji tego, że w Warszawie mieszkają od urodzenia. ;))
Jako osoba przyjezdna, która ma porównanie, powiem, że Warszawa ma to do siebie, że jest kolorowa i zróżnicowana - znacznie bardziej niż moje wcześniejsze miasto, i to widać najbardziej właśnie w komunikacji. Z jednej strony elegancko ubrani inteligentni ludzie, na których ciekawie popatrzeć i często miło posłuchać, ludzie ambitni, ciekawi, którzy się wyróżniają "tym czymś", a z drugiej właśnie ci wszyscy ludzie w metrze, ubrani byle jak, czasem w niewyprasowanych ubraniach, gdzie jednemu się zbiera na wymioty, drugi wrzeszczy do telefonu dosłownie na cały wagon metra "Kur*a, mówiłem ci, że będą te ch*je z kontroli, no kur*a noooooo" (ale strach byłoby mu zwrócić uwagę, bo facet był szeroki za trzech :D), trzeci stojąc na środku wagonu zatyka jedną dziurkę od nosa i wysmarkuje się na chusteczkę, którą trzyma kilkadziesiąt centymetrów niżej... w autobusie głośne licealistki jadące do szkoły, które mimo zniesmaczonych spojrzeń pasażerów kontynuują swoje wywody o tym, jaka to szkoła jest poje*ana, że koty są słodkie, ale tylko idioci są ich właścicielami, że Hello Kitty to żenada dla małych dzieci + dziesięciominutowy wywód na ten temat, żenujące próby oskarżenia kogoś o kradzież, aby tylko i wyłącznie zabłysnąć przed kobietami (sic!, to wszystko o czym mówię zaobserwowałam tu w komunikacji), do tego rozwalanie się na przystankach autobusowych na ziemi i obmacywanie/namiętne całowanie i ignorowanie faktu, że takich rzeczy się w miejscach publicznych po prostu nie robi... i wiele, wiele innych kwiatków, których nie zaobserwowałam w swoim wcześniejszym mieście... Na początku miałam ochotę zwrócić uwagę, potem stwierdziłam, że nie ma sensu - c'est la vie, taka mentalność, zamiast próbować zawracać rzekę kijem, lepiej założyć słuchawki na uszy i płynąć z prądem w swoją stronę, ignorując wszystko inne - szkoda czasu i nerwów. ;) Dopóki nikt nie wrzeszczy do telefonu jak opętany i nie wciska się usilnie przed Ciebie, aby się obmacywać (Widzisz, jak się kochamy? Widzisz? Widzisz? No PATRZ!) , to niech sobie rozmawia o czym tylko chce - najwyżej ludzie będą na niego krzywo patrzeć. Z kolei takie zwracanie uwagi wszystkim bez wyjątku, którzy mają czelność rozmawiać przez telefon w miejscach publicznych może samo w sobie nosić znamiona chamstwa. ;)
Po prostu, proponuję kupno słuchawek i słuchanie ulubionej muzyki zamiast "ciśnięcia się". :)
Ewa Geruzel edytował(a) ten post dnia 02.05.12 o godzinie 08:48