Temat: Od dziś nie piję COCA COLI
Piotr Baryła:
> Ale za dużo tego, żebym do wszystkiego się odnosił, bo mój
post miałby jakieś 2 tys. słów, Twój kolejny 4 tys, mój 6 itd...
Dokładnie tak - forum na pewno nie jest najlepszym miejscem na tego typu dyskusje. Choćby dlatego, że nie zawsze jesteś w stanie wyczuć (nie znając mnie osobiście) kiedy moja wypowiedź jest poważna do bólu, a kiedy jest ironią.
Widzisz - to nie jest tak, że jestem typem pesymisty narzekającego na otaczającą go rzeczywistość. Ja tę rzeczywistość (kraj w którym żyję) widzę przez pryzmat innych krajów Europy i świata. Niestety w porównaniach tych jako naród wypadamy dość blado. Dlaczego niby mam nie oceniać szczerze tego co widzę? Bo w przekonaniu wychowanych na komuniźmie "patriotów" narzekanie na swój kraj jest takie "niepolskie"? Może jednak powinniśmy przestać ślepo "cieszyć się z tego co mamy" i dążyć do tego czego nam brak, a co w tzw. "cywilizowanych krajach" jest już po prostu na porządku dziennym?
Żyjemy w kraju w którym przeciętne zarobki w stosunku do tego jakie dobra możemy za nie nabyć (w porównaniu z DE, UK, czy USA) są po prostu żałosne (bo już nawet nie śmieszne). Przeliczmy to sobie teraz na zasadzie 1 dolar/1 euro = 1 złoty (pomijając tutaj kursy walut, a opierając się na stosunku cen produktów do pensji). Jako mieszkaniec Niemiec mogę sobie spokojnie kupić MacBook'a za jedną swoją pensję i jeszcze mi trochę grosza zostanie - jako mieszkaniec Polski, oddać muszę 4 pełne pensje (licząc najniższą krajową). Odniosę się głównie do Niemiec (oraz do euro) bo tu mam największe porównanie. Oczywiście sprzęt Apple to u nas "abstrakcja" (poza stacjami TV, redakcjami, czy biurami projektowymi pracującymi na ArchiCAD) co też jest niezwykle śmieszne. Butelka Lenora (płyn do prania) w cenie 1,5 euro to u nas wydatek rzędu 8zł. Z jedzeniem jest podobnie - ceny w polskim Lidl/Aldi po prostu "rzucają na kolana" w porównaniu z cenami w DE (a to przecież "tanie" sklepy). Nie mówiąc o naprawdę dobrym jedzeniu (sam jak wspomniałem, jadam salami tylko z Niemiec - z osła, nie ze świni).
Czy wiesz, że chcąc być u nas melomanem płyty CD sprowadzać musisz z zagranicy? (nie wiem skąd przekonanie, że Polacy to głuchy naród i płyty poddawać należy remasteringowi, podczas którego wzbogaca się oryginalny materiał o dodatkową porcję tonów niskich, bo przecież "bas to podstawa"). Sam kupuję oryginalne wydawnictwa tłoczone na Ukrainie lub w Niemczech (także ze względu na cenę, bo melomanem nie jestem). Zbieranie winyli to też u nas "coś dziwnego". Żyję w kraju w którym nie mam dostępu do iTunes, a więc do legalnej i TANIEJ muzyki, filmów, prasy, itd. (utwory w cenie 1euro/1dolar, całe albumy za 10euro/10 dolarów - w Polsce, przeliczając z euro NIKT przecież nie zapłaciłby 5zł/utwór biorąc pod uwagę nasze zarobki, a i tak nawet gdybym chciał tyle właśnie zapłacić to kupić muzyki legalnie w iTunes nie mogę).
Na koniec jeszcze - gdyby nawet jakimś cudem stać mnie było na takie samochody jak Aston Martin DB9, czy Ferrari to... gdzie do cholery mam tym w ogóle w naszym kraju jeździć? (bo serwisować u nas także się nie da, poza jednym chyba tylko serwisem Ferrari w Warszawie o którym wiedzą tylko nieliczni).
Rodzynek zostawię na koniec. Pisałem o mentalności, która jest największą przeszkodą (nie zawsze są to pieniądze) i blokuje rozwój naszego kraju. Przykład musi iść "z góry". U nas jest tylko "kombinatorstwo" (nie znam odpowiednika tego słowa w języku niemieckim) i wszystko załatwia się "po znajomości" (jak "za komuny" bo wg niektórych nic się nie zmieniło). Tylko jaki przykład ma mieć społeczeństwo w którym mamy polityków których w cywilizowanych krajach kariera polityczna nie tyle zakończyła by się już dawno temu, co... nawet by się nie zaczęła (nie chcę już wchodzić w szczegóły dot. sposobu finansowania kampanii wyborczych itd.). Jeśli słyszę, że Andrzej Lepper kandyduje na prezydenta to ja się pytam - w jakim ja KUR!$# kraju żyję? (bez przeproszenia).
Dopóki ludzie nie nauczą się głośno komentować otaczającej ich rzeczywistości (nie, nie jest to narzekanie) i walczyć o lepsze życie, wprowadzając zmiany to zawsze będzie taka nędza, takie drogi, takie pociągi (z czym mam je w ogóle porównać? z Niemcami, czy z Japonią?), taki rząd i taki kraj. Ja chcę LEGALNIE kupić sobie CD (albo winyla), płytę DVD, program, czy grę - tym czasem robiąc to wychodzę w tym kraju na "dziwaka". Tylko, czy to na pewno JA jestem dziwny, bo wymagam aby w kraju w którym żyję było choćby trochę normalności? (porównując na tle innych krajów Europy).
Krzysztof Kaczyński:
Byłeś tam? Choć jeden dzień?
Ja od pewnego czasu mieszkam w Wawie więc nie miałem daleko (...)
Nie byłem w Warszawie. Znam to z opowieści tych znajomych mi osób którzy na miejscu byli (tak jak Ty z tego co piszesz), a także z TV (w obliczu takiego wydarzenia - włączyłem telewizor). Pewnie, że przyszli także Ci którzy "chcieli się pożegnać" (w jakiś tam sposób). Tyle, że dla większości niezainteresowanych polityką ludzi było to "reality show" transmitowane na żywo przez większość polskich stacji TV.
Sam jak piszesz- widziałeś zachowanie ludzi. Jak byłem na AirShow w Radomiu to część z widzów którzy zapłacili 30zł za bilet kłócili się o zwrot pieniędzy (bo przecież pokazy po wypadku odwołano). Nie mówiąc o tych którzy najchętniej na zgliszczach rozbitego SU-27 usmażyliby sobie kiełbę przy ognisku i "bawili się dalej". Niestety, większość ludzi goni za stadem i poszukiwaniem "taniej rozrywki", a tego rodzaju wydarzenia (wszelkiego rodzaju wypadki, pogrzeby) są dla nich "wspaniałym show w którym wspólnie mogą uczestniczyć" (głównie by mieć o czym opowiadać przy obiedzie). Niestety.