Temat: Paryskie panoramy
Nie wiem, jak to się stało. Nie wiem, kiedy to się stało …
.. znalazłem się w środku wielkiej przestrzeni wypełnionej tajemniczością. Zewsząd czuło się przyjemny chłód. Wewnątrz panował półmrok i jedynie przez wąskie okna wpadały do środka skąpe promienie światła. I właśnie ta gra cieni i światła powoli rozbudzała moją ciekawość. Zacząłem zwiedzać tą wyjątkową budowlę. A była to katedra.
Przemierzyłem kilka kroków i zbliżyłem się do miejsca, w którym nawa główna krzyżowała się z nawą boczną. Mój wzrok przyciągnęły dwie koliste rozety na bocznych skrzydłach. Był wczesny ranek i dlatego światło wpadało do środka tego misteryjnego wnętrza przez prawą rozetę. Promienie sprawiły, ze róże i biele witraża pulsowały z sobą, krzyżowały i naprężały się w mocne czerwienie, tworząc w ten sposób kolorowa paletę barw. Było cudownie obserwować jak nawet nieznaczne zmiany natężenia sprawiały, ze te szklane kwiaty żyły. Odwróciłem się i spojrzałem na lewa rozetę, lecz ta była jeszcze całkowicie pogrążona w mroku. Cierpliwie czekała na swoja kolei zbliżenia ze światłem. Jeszcze wyglądała przebudzenia i wyczekiwała tego subtelnego i jakże delikatnego dotyku promieni światła, który niebawem miał nastąpić.
Ale nagle kwiaty ożyły. Zauważyłem ruch. Właściwie było to uderzenia o szybę. Wydawało mi się, że do szyby dobijał się jakiś ptak. Potrzepotał przez chwilę skrzydłami i znikł, równie niespodziewanie się pojawił. Byłem zaskoczona tym zdarzeniem. Patrzyłem przez chwilę w to miejsce, by ponownie wrócić do światła i bajecznej gry kolorów.
Obserwowałem dalej.
(...)