Temat: Copywriting - do czego służy i czy tego można się nauczyć?
Przeczytałem wszystkie wypowiedzi, niektóre pobieżnie - przyznaję.
Mam takie wrażenie, że po pierwszej stronie wypowiedzi nie miały już nic wspólnego z tematem - szkoda.
Ludzie są ciekawi :) Często jest tak, że np. dwie osoby mówią o tym samym zegarku, ale jedna próbuje udowodnić, że to kolor jest ważny, a druga, że liczy się tylko dokładność... Oboje mówią o tym samym zegarku, ale w różnych kontekstach, a w efekcie gotowi są pociąć się by udowodnić swoją rację.
Odpowiadając na pytanie zawarte w temacie:
Dla mnie copywriting to pisanie tekstów na temat rzeczy, które według mnie pomogą klientowi w osiągnięciu konkretnych korzyści. Pisząc taki tekst staram się nieco uwypuklić REALNE i PRAWDZIWE korzyści, które klient osiągnie sięgając po to, co proponuję mu w tekście, aby na pewno te korzyści zauważył i sobie uświadomił. Dodatkowo staram się, a właściwie dopiero się uczę pisać w taki sposób, aby czytanie tego, co napisałem było bardziej zbliżone do wciągającej książki niż broszury z "marketu za rogiem".
Podsumowując: Staram się by dzięki mojej ofercie klient zauważył, że to czego szuka jest właśnie u mnie:) To chyba jest sprzedaż?:)
Czy można się tego nauczyć - oczywiście, że tak. Sam się dopiero uczę i muszę przyznać, że pisanie daje tym więcej radości z samego pisania im więcej piszę:) Jeśli chodzi o efekty, należy doświadczać. Jedynie doświadczenie, które sami zdobędziemy lub doświadczenie kogoś innego, które przetestujemy we własnym życiu może dać nam naukę. Pisząc dużo dostajesz odpowiedź od czytelnika, czy tekst się podoba, czy nie. Przez cały czas korygujesz swój styl i sprawdzasz co działa, a co nie działa - to chyba bardzo proste i logiczne. Wydaje mi się, że na tym etapie kreuje się indywidualny styl każdego z nas. Indywidualny zbiór tego, co działa :) Pamiętajmy też, że dla mnie może działać pisanie prawą ręką, a dla Ciebie lewą - to nie istotne. Ważne jakie efekty osiągasz:) Jeśli wolisz pisać lewą, nie mogę powiedzieć Ci: Pisz prawą, bo ja wiem, że tak jest lepiej. Jest po prostu inaczej:)
W sprawie talentu wypowiem się jako osoba, która niby talent ma/miała, ale go nie widziała:)
Nie będę opisywał całej swojej historii w szczegółach, więc przytoczę główne fakty dokładniejszy opis znajduje się tutaj
http://www.goldenline.pl/forum/twoja-pasja/414264.
Od 3 klasy podstawówki do 6 klasy podstawówki rzucałem piłeczką palantową. Przez ten czas (o ile dobrze pamiętam) przegrałem tylko raz w mojej grupie wiekowej (na mistrzostwach Polski w 4 klasie podstawówki zająłem 4 miejsce) i jeden raz startując z zawodnikami starszymi o rok (zdobyłem drugie miejsce, a był to mój pierwszy udział w zawodach z tej dyscypliny). Oprócz tych dwóch przypadków cały czas wygrywałem i w 6 klasie zdobyłem mistrzostwo Polski w tej dyscyplinie.
Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że nie trenowałem prawie w ogóle, nawet nie rozgrzewałem się przed zawodami. Może 5 - 10 razy w ciągu tych 4 lat byłem na treningu dotyczącym RZUCANIA. Każdy trener narzekał po pierwsze na to, że jestem leniwy, po drugie na to, że mam złą technikę.
Arturze, możesz przytoczyć mi wszystkie badania na świecie i próbować udowodnić swoją rację lub poprzeć swoją tezę odnośnie ilości godzin potrzebnych do osiągnięcia mistrzostwa. Dla mnie ważniejszym argumentem obalającym tę tezę jest mój puchar i kilka złotych medali zdobytych dzięki nieuczęszczaniu na treningi i niestosowaniu się do zaleceń trenerów (Tak, być może gdybym trenował, rzucałbym dalej, a być może nie :) )
Dla osób uparcie broniących talentu mogę powiedzieć tylko tyle, że nie zauważyłem, abym miał jakiś specjalny talent. Ja po prostu lubiłem rzucać. Pamiętam, że czasami chodziłem nad rzekę i próbowałem ją przerzucić kamieniem. Kiedyś założyłem sobie, że dorzucę do konkretnego miejsca:) To było dla mnie ważniejsze niż mistrzostwa Polski.
Obiektywnie chciałbym dodać, że metoda dzięki której zdobyłem najwyższe trofeum nie zadziałała u mnie w żadnej innej dziedzinie życia. Nie udało mi się jeszcze osiągnąć czegokolwiek bez praktyki i ćwiczeń (oprócz podanej wyżej sytuacji). Uważam jednak, że prawdziwy talent, jeśli istnieje, kryje się w emocjonalnym podejściu do sprawy. Dla mnie rzucanie było jak kilkusekundowe spełnienie największego marzenia. Im dalej rzucałem, tym bardziej mi się to podobało im bardziej mi się podobało tym dalej leciała piłka :) Ten stan jest poza jakąkolwiek opinią, badaniami czy przekonaniami ludzi.
Uważam, że talent można w sobie obudzić. Być może talentem jest odpowiedni stan emocjonalny, dostatecznie silna miłość do danego tematu, która pozwala ludziom zmniejszyć czas potrzebny na przyswojenie umiejętności umożliwiających osiągnięcie mistrzostwa?
Jeśli nie lubisz biegać na setkę, z pewnością daleko będzie Ci do rekordu. Jeśli jednak coś sprawi, że zakochasz się w tej dyscyplinie, możesz nie zauważyć kiedy zaczną wieszać na Tobie złote medale:)
Pozdrawiam
Irek