Temat: Literatury i tak nic nie uratuje (Gazeta Wyborcza)

Jeden ma w sobie 82,4 proc. kobiety, drugi liczb nie podał, ale zapewne nie pozostaje w tyle. Jonathan Carroll i Michał Witkowski spotkali się z czytelnikami w ramach 11. Targów Książki w Krakowie.

Ich wieczory autorskie znalazły się wśród wielu wydarzeń towarzyszących imprezie.

Na starość - poczucie humoru

Jonathan Carroll w Polsce sprzedał blisko milion egzemplarzy swoich książek. W piątkowy wieczór Empik wypełnił się fanami pisarza, którzy przepytywali go dosłownie na każdy temat. Było o nowej książce, kobietach, psach, duchach, starości, poczuciu humoru i politykach.

Zaczęło się jednak od komputerów. W swojej najnowszej książce "Zakochany duch" Carroll opisuje skutki pewnej sytuacji, kiedy to w niebie "zawiesza się system komputerowy" i coś się psuje tam na górze, na ziemi i pomiędzy. Czy autor wyobraża sobie niebo jako wielki sprawnie działający komputer?

- Myślę, że niebo jest o wiele bardziej skomplikowane - mówił z przekonaniem. - A jeśli chodzi o same komputery, to ja się ich strasznie boję. Używam jednej takiej maszyny, ale za każdym razem zastanawiam się, czy przypadkiem nie wybuchnie, nie pożre mojej książki lub też nie podzieli się ze światem moimi najbardziej skrywanymi tajemnicami - wyjaśniał.

Okazuje się, że o wiele bardziej niż komputery autor bajkowo-magicznych powieści lubi kobiety. - Szacuję, że jest we mnie 82,4 proc. kobiety - żartował i dodał, że chętnie "wykorzystuje" swoje znajome w powieściach. - W "Zakochanym duchu" jedna z bohaterek jest wysoką kobietą o małym nosku, taka była jedna z moich byłych dziewczyn - opowiadał.

Co jeszcze zdradził swoim wielbicielom Carroll? Że jego ulubioną poetką jest Wisława Szymborska. Że książki zaczął czytać dopiero w wieku 17 lat, bo wcześniej był gangsterem. Że nie lubi polityków, bo ciągle się uśmiechają i obiecują rzeczy, których w efekcie i tak nigdy nie robią. Że wierzy w duchy. Że jedyna rzecz, jakiej sobie życzy na starość, to poczucie humoru. I że często bywa w Krakowie i uważa to miasto za drugą Wenecję. - Tylko wody jest tutaj mniej - mówił.

Po nocach - liczenie pieniędzy

- Jestem po prostu bardzo próżny - wyjaśniał jak zawsze uroczy Michał "Michaśka" Witkowski podczas spotkania w Klubie pod Jaszczurami w odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak podkręca swój medialny wizerunek. - Mam mnóstwo kompleksów, wydaje mi się, że jestem brzydki, a tu nagle smarują, malują, robią zdjęcia... to bardzo przyjemne! Co z tego, że staje się to ważniejsze od literatury? Literatury i tak nic nie uratuje!

Autor głośnego "Lubiewa" (Korporacja Ha!art) promował w Krakowie najnowszą powieść - "Barbarę Radziwiłłównę z Jaworzna Szczakowej" (W.A.B.), którą wystylizował na monolog drobnego cinkciarza o homoerotycznych skłonnościach. - Ten bohater ma bardzo, bardzo dużo ze mnie - wyznała "Michaśka". - Sceny liczenia pieniędzy po nocach nie wzięły się z niczego. Ja też lubię jeździć do krajów, gdzie za jedno euro dostaje się milion jednostek. Poza tym on się przebiera w moje perły, które zostały zakupione na Ukrainie za dwie hrywny.

Pisarz, który z dziką rozkoszą przeczytał zebranym obszerny fragment powieści, zdradził też, że przygotowuje na jej podstawie monodram (wystawi go w warszawskim Teatrze Rozmaitości). Na następną możemy zaś liczyć za dwa lata, bo książki same mu się piszą, ale w takich właśnie odstępach i nic się z diabłem nie da na to poradzić. Za gdy już powstaną, są fajne. - Wiem o tym, przecież umiem czytać - z czarującym uśmiechem zaznaczyła "Michaśka".

Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków
Małgorzata I. NiemczyńskaMaria Tomaszewska edytował(a) ten post dnia 28.10.07 o godzinie 07:55