Temat: Nim przyjdzie wiosna...
Leopold Staff
Szczęście wiosenne
O, cudne przebudzenie z zimowej martwoty!
O, szczęsne przebudzenie w zorzy wiosny złotej!
Dawno już taka święta wiosna mi się śniła...
Czemu dopiero teraz wskrzesza mnie jej siła?
Różowy brzask, przebiegłszy sennym nieba stropem,
Wbiega do izby mojej młodych blasków gwarem
I uderza złocistych swych promieni snopem
Powieki me, zakrzepłe złym omdlenia czarem...
Tak dziewczyna w miłości drżącej, niecierpliwej,
Kochanka uśpionego budzi, jego oczy
Uderzając złotymi pasmami warkoczy,
Aby powstał na pieszczot niespodziane dziwy...
Ranek, tęcz i opałów czarodziej misterny,
W powietrzu dziwnie lekkim, złotym i błękitnym
Przelewa mgły i światła igraniem niechwytnym,
Jak gdyby w szklanym wnętrzu krysztalnej cysterny...
W młodych, świeżych uśmiechach perłowego świtu,
W zbudzonym rozpląsaniu radosnej otuchy,
Zbudziła się, spowita w modrych mgieł pieluchy,
Pogoda, pani czysta świętego błękitu.
Odblaskiem czoła swego ciche pola złoci,
Rozradowana łaską swej własnej dobroci,
Rześką beztroską swojej swobodnej ochoty,
Szczęśliwą rozrzutnością swej złotej pieszczoty.
Staw, niespokojny malarz nieba i obłoków,
W kołysanie swej fali powab nieba zwabia,
Podstępnym swym udaniem niebiosa podrabia:
I lśnią w dwóch różnych stronach dwie pełne uroków
Ojczyzny snów, obłoków i rozpiętych skrzydeł,
Łudząc ptaki igraszką ułud i mamideł,
Ze zawisły w przestworzu cichym nieruchome,
W którą ojczyzną lecieć mają - nieświadome...
Weselnym powitaniem wiosny lśnią uśmiechy
Dali. Szczęście pozdrawia świat w złotej pogodzie...
Pierś pije zdrową siłę ochotnej uciechy,
Nic nie cięży na marzeń tanecznej swobodzie...
Wypoczętym w zimowym śnie gałęziom krzewów,
Bezlistnym jeszcze, lecz już drżącym niecierpliwym
Przeczuciem zapłodnionych żywotem powiewów;
Obudzonym rozkoszną tęsknotą za żywym
Wybujaniem rozkwitu — śni się już przepyszny
Ciężar kwiecia, co wonną śnieżycą odzieży,
Sypkim puchem im wątłe gałązki upierzy...
Drzewa z martwoty swojej wyrwane zacisznej,
Połechtane krążeniem drogich soków nowym,
Bogaty zapas zimy dobywszy z ukrycia
Piją ziemią i rzeźwe powietrze ze zdrowym
Łakomstwem ust zgłodniałych pełnych piersi życia.
Ledwo łodygi drgnęły szmerem krwi roślinnej,
Rodzącymi się dziwy zaniepokojony
Powiew wiatru się ocknął z swej nudy bezczynnej.
Cudem życia i pierwszym ciepłem rozmarzony,
Rozleniwiały wilgną wonią ziemi młodej,
Trąca krzewy pijące oszołomne dreszcze
Z ócz słońca; chce z nich strząsnąć nie zrodzone jeszcze
Pyły i po błękicie rozsiać nieb i wody,
Roztrwonić tysiąc czarem nabrzmiałych kropelek
Woni — z pustą swawolą dziewcząt, trwonicielek
Swej słodkiej, opieszałej, niebacznej urody...
Wiosna, zachwytem nieba w krąg promieniejąca,
Prześwietla rozmarzenie wód młodością słońca -
I z pjanym nieprzytomnej szczęśliwości czarem
Idzie, by szczodrej łaski przelewnym nadmiarem,
Wspaniałomyślnym zbytkiem swej darzącej krasy
W oddaniu się miłosnym poobdzielać lasy
Nieruchome, zatchnięte milczeniem snu bladem
I zaczadzone wonią syconą rozkładem
Liści, co drzew korzeniom obietnicą żyznej
Karmi dają w zapachu ostrym swej zgnilizny...
Idzie rozwiać się płodnym tajemnym posiewem
Po polach tchnących tęgim, surowym wyziewem,
Co bije z świeżej, tłustej skiby w dniach przednowia
Aromatycznym winem wiosennego zdrowia...
Ciepłem słońca moc twórcza wiosny w bruzdy wchodzi,
Przyroda się cudownie odradza i rodzi...
Zdziwienie me ciekawe, niedowierzające
Podsłuchuje tajemnic, które ziemia czarna
Dreszczem zapłodnień zwierza zasklepionym ziarna
Duszom, zamyka w nasion serca kiełkujące:
Obiecuje rozkosze deszczu, który z nieba
Spadnie, gdy się pieszczotą słońca znuży niwa,
Karmi powieścią złotą o świętych dniach żniwa
I o świeżym zapachu razowego chleba...
Słucham i piję słońca rozkosz, ziemi wonie
I cały świat radości dobrej noszę w łonie,
A promienie słoneczne, jak złoty rój pszczelny,
Słodycz wnoszą w me serce jakby w ula wnętrze...
Miodny skarb serca wonie rozlewa najświętsze,
Co zdane skrzydłom wiatrów, szczęśliwych tułaczy,
Napełniają przestworze marzeniem o dzielnej,
Pierwotnej sile ojców siewców i oraczy...
Złotem rozprzestrzenieniem swych skrzydeł w błękicie,
Pod kryształowym sklepu niebieskiego chramem,
Zwisło nade mną w cichym rozkoszy zachwycie
Szczęście me zadziwione błogo sobą samem...
z tomu "Dzień duszy", 1903
Bezlistny jeszcze...
Bezlistny jeszcze drzemie las żałosny,
Pola śpią nagie w drętwoty uwięzi.
Wtem ptak zakwilił jeden wśród gałęzi
I nagle cały świat pełen jest wiosny!
Ziemia ta, padół zawiści i złości,
Duszom więzieniem jest, a snom mogiłą,
Wtem jedno serce me głośniej zabiło
I nagle cały świat - pełen miłości.
z tomu "Sowim piórem", 1921Michał M. edytował(a) ten post dnia 29.03.10 o godzinie 13:27