Tomasz Dulewicz

Coach, trener

Wypowiedzi

  • Tomasz Dulewicz
    Wpis na grupie Coaching sztuką możliwości w temacie "ABC Coachingu" - bezpłatny e-book o coachingu
    17.08.2016, 21:16

    Poprawiłem link. Ebook można bezpłatnie pobrać z tej strony:
    - ABC coachingu

  • Tomasz Dulewicz
    Wpis na grupie Jak zostać trenerem biznesu w temacie Czy to już koniec GoldenLine?
    6.10.2015, 20:46

    Patrząc na zachowania moich znajomych, od roku obserwuję wielką migrację na FB i LinkedIn. W GL zaczęła się epoka lodowcowa, a istoty stołocieplne emigrują :)

  • Tomasz Dulewicz
    Wpis na grupie Trenerzy Biznesu/Szkolenia "miękkie" w temacie "Pole minowe" - Experience Corner - omówienie ćwiczenia
    31.08.2015, 15:53

    Skontaktowanie się ze sprzedawcą gry to chyba najlepsze rozwiązanie.

    Opisy gier czasem są uniwersalne (ogólne), a czasem pisane z perspektywy autora gry. Autor być może przyjął, że omówienie jest tak proste, że nie ma co go opisywać. Niestety nie dla wszystkich takie może być. Jeśli poprosisz o bardziej szczegółowe wskazówki, to pewnie napisze jak on to omawia.

    Kilka razy zdarzyło mi się postąpić w podobny sposób. Nie napisałem czegoś w instrukcji bo uznałem, że to jest takie proste, że nie ma co tego opisywać :)
    Jednak jeśli któryś z użytkowników moich ćwiczeń do mnie napisze, zawsze odpowiadam – w jaki sposób ja to prowadzę.

  • Tomasz Dulewicz
    Wpis na grupie Coaching sztuką możliwości w temacie Być jak Tony Robbins, a studia...
    12.07.2015, 14:26

    PS. To nie jest instrukcja jak zostać Tony Robbinsem, ale jak opanować kompetencje potrzebne w pracy trenera i coacha oraz być sobą - wypracować własny styl trenera :)

    Jak zostać Tonym Robbinsem? Nie wiem :)

  • Tomasz Dulewicz
    Wpis na grupie Coaching sztuką możliwości w temacie Być jak Tony Robbins, a studia...
    12.07.2015, 14:21

    Witaj Mariuszu!

    Kiedy szedłem na studia 2002 roku miałem podobny do Ciebie dylemat. Nie wiem jak jest teraz, ale w tamtych czasach żadne studia nie były wystarczające, aby po nich prowadzić szkolenia, czy coaching.

    Ja rozważałem psychologię, lub andragogikę (uczenie dorosłych). Jednak jeden ze znajomych trenerów doradził mi, abym wybrał prostsze studia, które zajmują mniej czasu i oprócz nich zrobił:
    - szkołę trenerów,
    - szkołę coachów
    - i wiele szkoleń z praktycznego stosowania różnych koncepcji psychologicznych (np. RTZ, Gestalt, SFA, NLP).

    Ale przede wszystkim w trakcie tych studiów odbył wiele staży w firmach szkoleniowych. Staży, które uczą praktycznego prowadzenia szkoleń. Abym miał możliwość udziału w wielu szkoleniach i z czasem prowadzenia części szkoleń przy współpracy z doświadczonym trenerem.

    Chciałem pracować w obszarze biznesowych szkoleń i coachingu, dlatego wybrałem studia z Zarządzania i marketingu.

    W ich trakcie odbyłem staże w 4 firmach szkoleniowych, które trwały prawie 3 lata. Ukończyłem też około 400 godzin różnych szkoleń.

    Na tych stażach i szkoleniach naprawdę bardzo dużo się nauczyłem. Tak dużo, że prowadziłem szkolenia i byłem w tym dobry jeszcze za nim poszedłem do szkoły trenerów.

    Na 4 roku studiów i nauki na stażach zauważyłem, że brakuje mi wiedzy teoretycznej z psychologii i andragogiki. Wówczas zacząłem chodzić na wybrane wykłady na studiach z Psychologii i Socjologii. Studiowałem Zarządzanie na UJ i mogłem chodzić na wykłady na Psychologii i Socjologii na UJ. Dużo też czytałem.

    Potem chodziłem na szkolenia z praktycznego stosowania w pracy coacha i trenera elementów konkretnych podejść psychologicznych (np. RTZ, SFA, NLP). A potem ukończyłem szkołę coachingu. Do szkoły trenerów już nie poszedłem, bo kiedy zacząłem rozglądać się za szkołą trenerów okazało się, że mam większe umiejętności niż niektórzy trenerzy prowadzący zajęcia w… szkołach trenerów.

    Ja postawiłem na proste studia i masę dodatkowej wiedzy i przede wszystkim praktyki. Wiele razy byłem na stażach w firmach szkoleniowych za udział, w których to ja płaciłem. Płaciłem trenerowi za to, że brał mnie ze sobą na szkolenia i uczuł mnie w praktyce co i jak robi.

    Odradzam proste staże, podczas których stażysta wpuszcza ludzi do sali szkoleniowej i rozdaje materiały szkoleniowe. One mało uczą.

    Z własnej perspektywy mogę powiedzieć, że mój wybór i moja droga okazała się dla mnie bardzo dobre. Naprawdę dużo się nauczyłem i dużo osiągnąłem. W wieku 28 lat pracowałem jako coach z menedżerem struktur europejskich jednej z największych na świecie korporacji. W wieku 30 lat pisałem książki z ćwiczeniami i grami szkoleniowymi, które są bardzo dobrze oceniane przez wielu trenerów.

    Z moich doświadczeń wynika, żeby zrobić prostsze (zajmujące mniej czasu) studia. Oprócz nich chodzić na staże w firmach szkoleniowych. A jeśli ma się 25 tys. zł to lepiej kupować za nie szkolenia oraz szkoły (trenerów i coachów), a nie studia.

    Udział w szkoleniach, współpraca z trenerami i coachami daje oprócz umiejętności jeszcze jeden aspekt – kontakty. Trener który jest uważany za dobrego i ma dużo zleceń, a nie może wszystkich zrobić, zwykle poleca innego trenera. Kogo? Swojego ucznia. Wiele razy trenerzy od których się uczyłem polecali mnie do prowadzenia szkoleń. Znali mnie i wiedzieli co potrafię, dlatego polecali mnie.

    Dlatego za pieniądze lepiej jest kupować szkolenia oraz indywidualną naukę u dobrych trenerów. Dzięki temu dostajesz wiedzę, umiejętności, ale również kontakty i możliwość zarabiania pieniędzy.

    Kupując studia dostaniesz wiedzę i dyplom. Studia raczej Cię nie polecą do prowadzenia szkoleń, czy coachingu.

    To moja w pełni subiektywna wskazówka. Oczywiście można iść inną drogą, ale ja poszedłem tą i jestem z niej bardzo zadowolony, więc polecam :-)

  • Tomasz Dulewicz
    Wpis na grupie Trenerzy Biznesu/Szkolenia "miękkie" w temacie Co zamiast scenki dla sprzedaży
    25.04.2015, 19:22

    „Co zamiast scenki dla sprzedaży?”

    Prawdę mówiąc nie zastępuję scenek, lecz angażuję sytuację tak, aby ludzie chcieli brać udział w scenkach.

    Kiedyś byłem w podobnej sytuacji do tej opisanej na początku. Oto co zrobiłem.
    Opiszę na konkretnym przykładzie. Może się komuś przyda :)

    Kiedyś miałem przygotować przedstawicieli handlowych do powiedzenia stałym klientom firmy, że wzrastają ceny produktów tejże firmy. Handlowcy oczywiście mieli zatrzymać tychże klientów przy firmie :)

    Uczestnicy tego szkolenia nie chcieli scenek. Ich niechęć wynikała z trzech powodów:

    1. Znudzenia scenkami. Trener, który na co dzień prowadził dla nich szkolenia wszystkiego uczył scenkami. Kiedy ludzie ci słyszeli słowo „scenki”, zaczynali ziewać i zasypiać.

    2. Strachu przed rozmową z klientami. Bali się powiedzenia klientowi, że wzrastają ceny. Bali się reakcji klientów. Bali się, że stracą stałych klientów.

    3. Strachu przed wyjściem na środek i odegraniem „trudnej” rozmowy, w której nie wiedzą jak postąpić. I nie wiele dawało tłumaczenie, że szkolenie i scenki właśnie przygotowują ich do tej „trudnej” rozmowy.

    Zrobiłem więc coś, co złagodziło znudzenie scenkami i ograniczyło strach przed udziałem w scenkach.

    Przed każdym ćwiczeniem ze scenką postanowiłem wykonać dwa ćwiczenia nie mające nic wspólnego ze scenkami, sprzedażą i rozmowami z klientami. Jednak te ćwiczenia uczyły kompetencji przydatnych podczas rozmów z klientami.

    Dałem więc 2 ćwiczenia ciekawiące, angażujące i przygotowujące do scenki. Potem 1 ćwiczenie ze scenką.

    Dałem takie ćwiczenia:

    Ćwiczenie 1
    Przeprowadziłem ćwiczenie „Fabryka papieru kolorowego”. Można je pobrać tutaj:
    Fabryka papieru kolorowego

    Ćwiczenie pozwala uczestnikom doświadczyć jak oni sami reagują na zmiany i zobaczyć jak inni ludzie mogą zareagować na zmiany.
    Ćwiczenie nie jest scenką i nie ma nic wspólnego z rozmową z klientem. Jest zabawą papierem kolorowym i przede wszystkim uczy jak klient może zareagować na „złe” wiadomości.

    Właściwie omówione dostarcza informacji mówiących, jak może zareagować rozmówca, z czego to wynika i co można zrobić, aby złagodzić ewentualne zdenerwowanie rozmówcy.
    Wiedza z tego ćwiczenia przygotowuje do scenki, zmniejsza strach przed trudną rozmową i udziałem w scence.

    Ćwiczenie 2
    Następnie pograłem z nimi w grę „Skarbonka”. Można ją pobrać tutaj:
    Skarbonka

    Ta gra nie ma nic wspólnego ze scenkami, ani z rozmową z klientem. Jest zabawą, dlatego odrywa od myślenie o trudnych rozmowach z klientami. Właściwie omówiona uczy tego, że warto rozmawiać nawet jeśli mamy do przekazania złe wiadomości. Bo w czasie rozmowy możemy znaleźć rozwiązania, które łagodzą a nawet naprawiają złe wiadomości.

    W tym kontekście omówiłem grę tak, że uczestnicy szkolenia doszli do wniosku, że warto porozmawiać z klientem na temat podnoszenia cen i w czasie tej rozmowy znaleźć rozwiązanie powstałej trudności, czyli ustalić z klientem nowe warunki, które zrekompensują mu podniesienie cen.

    Ćwiczenie 3
    Scenka, w której uczestnicy odgrywają rozmowę z klientem. Mówią mu o podniesieniu cen i wypracowują rozwiązanie powstałej trudności.
    Tutaj miałem konkretne scenariusze kilku rozmów.
    Niestety one nie są mojego autorstwa, a firmy w której prowadziłem szkolenie, więc ich tutaj nie mogę podać.

    Odegraliśmy jedną scenkę, omówiliśmy ją. Potem kolejne 2 ćwiczenia nie mające nic wspólnego ze scenkami i 1 ćwiczenie ze scenką. I tak dalej do końca szkolenia.

    To mój „sposób” na scenki.
    Idee zaczerpnąłem z filmu „Karate kid”. Mamy tam taką scenę. Uczeń przychodzi do mistrza, który ma go uczyć karate. Mistrz jednak przez cały dzień każe chłopakowi malować płot. Potem każe wykonywać jakąś inną pracę porządkowa, a potem kolejną. W pewnym momencie chłopak buntuje się, krzyczy że odchodzi, bo przyszedł tu uczyć się karate, a nie malować płot.

    Wtedy mistrz atakuje ucznia, a ten broni się ruchem przypominającym malowanie płotu. I wtedy chłopak zauważa, że mistrz nauczył go karate, nie ucząc walki.

    Co by było, gdyby mistrz powiedział do chłopaka:
    - Nauczę cię karate. Chodź na środek sali i broń się przed moimi ciosami.

    Po kilku ciosach chłopak leżałby poobijany na parkiecie i bałby się nauki karate :)

    Dlatego do trudnych scenek przygotowuję uczestników szkolenia w powyższy sposób. Tak, jak mistrz karate przygotowywał do walki ucznia. Zanim nauczył go walki, nauczył go umiejętności, które przygotowały go do walki i sprawiły, że walka była łatwiejsza.

    Wprowadzającymi ćwiczeniami przygotowuję do scenki, ciekawię, angażuję i uczę umiejętności, które wykorzysta się podczas scenki.

    Co oprócz tego?

    Gdyby po takich dwóch wprowadzających ćwiczeniach ludzie dalej nie chcieli scenki, wówczas warto przeczytać i zrobić to, co opisałem w artykule:
    Co zrobić, kiedy nie zgłaszają się ochotnicy do scenek?

    Warto też przeczytać ebook „Bunt na pokładzie, czyli jak radzić sobie z oporem grupy szkoleniowej”

    Bo jeśli opór przed udziałem w scenkach ma głębsze podłoże, to 2 ćwiczenia wprowadzające nie rozwiążą sprawy. Trzeba sięgnąć po coś innego. Sposoby na opór opisałem w ebooku.

    Ebook można pobrać bezpłatnie na stronie:
    „Bunt na pokładzie, czyli jak radzić sobie z oporem grupy szkoleniowej”Ten post został edytowany przez Autora dnia 25.04.15 o godzinie 19:27

  • Tomasz Dulewicz
    Wpis na grupie Jak zostać trenerem biznesu w temacie Czy zawód trenera nadal jest atrakcyjny?
    4.06.2014, 20:42

    Marcin L.:

    Panie Tomaszu - co oznacza "znaleźć sobie menedżera" ? Ja osobiście odczytuję to jako znalezienie sobie pośrednika poprzez którego działam szkoleniowo. W każdym innym przypadku angażowanie sobie menedżera jest dla mnie abstrakcyjne.
    "znaleźć sobie menedżera" jest abstrakcyjne, bo wśród trenerów praktycznie coś takiego raczej nie istnieje.
    W praktyce najczęściej trener jest sobie sam menedżerem. Albo ma pośrednika. Albo tworzy spółkę z innym trenerem, który pełni funkcję menedżera (w tym kontekście osoby tworzącej i dbającej o realizację biznes planu owej firmy szkoleniowej).

    Pośrednik może być, jeśli dba też o interes trenera, a nie tylko swój. Traktując trenera jak pracownika w obozie pracy - "Albo robisz za pół ceny, albo zatrudniam innego trenera".

    Chodzi mi o to, że trener, albo ktoś w jego imieniu powinien dbać o realizację planów. Spotykałem wielu trenerów, którzy byli dobrzy w prowadzeniu szkoleń, mieli bardzo ambitne plany i pomysły na siebie, ale jakoś brakowało im realizacji tych planów.

    Po pierwszych, albo drugich trudnościach rezygnowali z owego pomysłu na siebie. I zaczynali tworzyć... kolejny pomysł na siebie.

  • Tomasz Dulewicz
    Wpis na grupie Jak zostać trenerem biznesu w temacie Czy zawód trenera nadal jest atrakcyjny?
    4.06.2014, 12:56

    Rafał S.:
    Jak sądzicie, trenerstwo jest nadal atrakcyjnym finansowo zawodem, czy może lepiej szukać innych kierunków rozwoju?
    Może coaching?


    Sytuacja zmieniła się, ale podobnie jest prawie w każdej branży. Rynek się nasyca. Mamy coraz więcej dostawców usługi/produktu. Z czasem spada ilość kupujących, bo przecież od pewnego czasu ciągle kupują i już chyba wszystkie możliwe szkolenia zafundowali już swoim pracownikom.

    Podobnie jest w innych branżach. A w wielu jest jeszcze gorzej – większa konkurencja, wojny cenowe i prawie zerowe marże. Żeby sobie radzić w takich warunkach trzeba na prawdę dobrych menedżerów.

    I podobnie jest z trenerami. Osoba, która jest dobra w prowadzeniu szkoleń, potrzebuje dobrego menedżera. Albo sama opanuje kompetencje menedżerskie, albo musi znaleźć sobie menedżera.

    Zatem jeśli trenerowi zaczyna brakować pieniędzy (brak klientów, niskie stawki), NIE potrzebuje on zmieniać branży. Raczej potrzebuje lepszego menedżera. Potrzebuje zaprojektowania lepszego produktu szkoleniowego, wykreowania lepszego wizerunku tego produktu i lepszego działu sprzedaży.

    Trenerzy, którzy to mają, dają radę :)

    Znam 3 spore firmy szkoleniowe. Dwie z nich mają trudności finansowe. Trzecia dobrze sobie radzi. Bo stworzyła produkt, którego nie mają inni. Prowadzi szkolenia z wykorzystaniem pewnych odróżniających się od innych pomocy dydaktycznych (nie chcę pisać co i jak, bo to ich strategia rynkowa, a ja nie jestem upoważniony do tego, aby o niej pisać).

    Tym bardziej, że nie tworzyłem tej strategii, nie pracuję w tej firmie, a tylko znam ich i czasem rozmawiam o rynku szkoleniowym.

    Ciekawostka dla trenerów:
    Firma ta sprzedaje swoje szkolenia, zatrudnia trenerów, ale widzi sytuację na rynku i płaci coraz mniej trenerom. M.in. dlatego nie pracuję dla nich, ale nie oto mi chodzi.

    Chodzi o to, że duża firma szkoleniowa, która sobie radzi na rynku szkoleń, zwykle NIE jest menedżerem trenera! Nie dba o to, żeby trener zarobił jak najwięcej. Dba o to, żeby właściciel firmy zarobił jak najwięcej.

    Trener potrzebuje menedżera, tak jak piłkarz, czy aktor. Trener potrzebuje kogoś, kto będzie dbał o jego wynagrodzenie, bo np. będzie dostawał procent wynagrodzenia trenera.

    Trener potrzebuje kogoś, kto pomoże mu wypracować przewagę konkurencyjna. Albo trener sam zostanie swoim menedżerem, albo go sobie jakoś zorganizuje.

    Jeśli nie zorganizuje, to będzie z każdym dniem coraz gorzej.

    Wracając do początkowych pytań:
    Jak sądzicie, trenerstwo jest nadal atrakcyjnym finansowo zawodem, czy może lepiej szukać innych kierunków rozwoju?
    Może coaching?

    Trenerstwo może być dalej atrakcyjnym finansowo zawodem (profesją), pod warunkiem, że konkretny trener sprosta sytuacji rynkowej (wzrost konkurencji, spadek popytu, konieczność wyróżnienia się produktem i wizerunkiem itp.). Jeśli tego dokona, będzie mu się przyzwoicie wiodło finansowo.

    Jeśli tego nie dokona, lepiej niech zmieni zajecie na inne, ale pamiętając, że zmieniająca się sytuacja rynkowa dotyczy również innych branż. Co więcej w innych jest nawet gorzej.

    Zatem proponuję rozwiązania:

    1. Trener zostaje w branży i „organizuje” sobie menedżera, aby wypracować przewagę konkurencyjną, zbudować lepszy wizerunek i kanały sprzedaży.

    2. Trener zmienia branżę, ale w tej nowej branży prawdopodobnie też będzie potrzebował menedżera. Jeśli nie teraz, to za jakiś czas rynek też się nasyci, wzrośnie konkurencja i będzie tak samo.

    Dlatego jeśli trener nie chce uczyć się bycia sowim menedżerem, albo nie ma skąd zatrudnić sobie menedżera, to niech zmienia branżę, ale niech zostaje pracownikiem w dobrze zorganizowanej firmie.

    Mam znajomych trenerów, którzy przekwalifikowali się na kierowników sprzedaży, menedżerów projektów, albo innych specjalistów. Są zadowoleni ze swoich finansów. Jeden mój znajomy trener w 2010 roku wrócił do bycia kierownikiem zespołu sprzedażowego. Teraz jest już dyrektorem. Jest zadowolony i nie chce być trenerem. Dyrektorowanie bardziej mu się podoba :)

    Odradzam natomiast porzucenie szkoleń i zajmowanie się czymś innym bez umiejętności menedżerskich (biznesowych, tworzenia biznesów).

    Mam też znajomych trenerów, którzy porzucili szkolenia i zajęli się czymś pokrewnym (coachingiem, doradztwem personalnym), albo zajęli się czymś zupełnie innym np. prowadzą kluby fitness, czy sklepy internetowe. Większość z nich NIE jest zadowolona ze swojego wyboru. Dalej narzekają na spadek cen, brak klientów itp. Raczej na to samo, na co narzekali będąc trenerami.

  • Tomasz Dulewicz
    Wpis na grupie Coaching sztuką możliwości w temacie Refleksja na temat coachingu i pracy coacha
    7.12.2013, 13:14

    Czy chcąc zostać inwestorem wybralibyśmy coaching z Warrenem Buffetem, który nikogo nigdy nie "coachował", czy z najlepszym coachem, który w życiu niczego nie kupił na giełdzie? Ciekawy jestem jak rozkładałyby się głosy w takim rankingu.. :)

    To zależy kogo spytamy i jak definiujemy coaching :)

    W "szerszej" definicji mamy 3 rodzaje coachingu:

    1. Interwencyjny - klient wie bardzo mało o celach, które chce osiągnąć. Tutaj o inwestowaniu. Bardziej potrzebuje doradztwa i treningu niż coachingu. Dlatego w coachingu interwencyjnym coach musi posiadać dużą wiedzę (tutaj o inwestowaniu) i częściej doradza oraz uczy niż prowadzi czysty coaching.

    2. Wspierający - klient ma sporą wiedzę i doświadczenie w obszarze celów, które chce osiągnąć. Popełnia jednak drobne błędy, brakuje mu pewności siebie, informacji zwrotnych mówiących mu czy to co robi jest dobre czy złe. Krótko mówiąc potrzebuje wsparcia kogoś kto ma większa wiedzę i doświadczenie - tj. coacha wspierającego. Podczas coachingu wspierającego coach nie uczy, nie doradza jak powyżej, tylko głównie zapewnia klientowi informacje zwrotne na temat tego jak on działa oraz wsparcie w postaci budowania jego pewności siebie w tym co robi oraz motywowaniu.

    3. Rozwojowy - klient ma bardzo dużą wiedzę i doświadczenie w tym co robi, tutaj w inwestowaniu. Ma bardzo wysokie wyniki. jest w czołówce najlepszych inwestorów. Chce jednak być jeszcze lepszym. Można by powiedzieć, że jest kimś w stylu Warrena Buffeta, a przynajmniej jednym z najlepszych. On nie potrzebuje doradztwa ani treningu, ani wsparcia. On wieże to co robi jest bardzo skuteczne. On potrzebuje refleksji nad tym co robi. Potrzebuje, żeby ktoś kto zna się na rozwoju kompetencji, zna modele coachingowe i narzędzia, przeprowadził go przez proces refleksji nad tym co nasz inwestor zrobi i pomógł mu samemu wyciągnąć z tego wnioski i znaleźć jeszcze lepsze strategie działania (tu inwestowania).

    Zatem człowiek, który nie wie nic o inwestowaniu prawdopodobnie wybierze Warrena Buffeta. Tak na prawdę "weźmie" od niego nie tyle coaching co doradztwo i naśladowanie go (mentoring).

    Człowiek, który jest dobry w inwestowaniu, ale popełnia drobne błędy i brakuje mu pewności siebie w tym co robi, może sięgnąć po Warrena Buffeta, ale popełni błąd! Bo taki ekspert i autorytet jak Buffet nie da mu wsparcia, a wręcz przeciwnie może go krytykować za błędy i narzucać mu swoje własne eksperckie strategi inwestowania. Człowiek potrzebujący wsparcia nie dostanie go od eksperta nie posiadającego coachingowej wiedzy. Ten człowiek potrzebuje dobrego inwestora który również jest dobrym coachem.

    Człowiek, który jest ekspertem w inwestowaniu i chce rozwijać swoje strategie inwestowania poprzez wyciąganie wniosków z tego co robi. Tworzyć swoje prywatne i niepowtarzalne strategi działania (których nikt na świecie nie zna) nie potrzebuje wiedzy eksperckiej z inwestowania. Potrzebuje eksperta od doskonalenia sposobów działania, potrzebuje coacha, który nie ma wiedzy z inwestowania. Sięgnie po coacha, który nic na giełdzie nie kupił.
    Jeśli sięgnie po Warrena Buffeta, prawdopodobnie popełni błąd, bo z Buffetem będzie się spierał o to, który ma rację, a nie doskonalił swoje strategie działania.

    Podsumowując:

    1. człowiek początkujący w inwestowaniu sięgnie po doradcę, jak go będzie stać na wynajęcie Warrena Buffeta, to go wynajmie :) jak nie to skorzysta z tańszego doradcy :)

    2. człowiek, który ma dużą wiedzę i doświadczenie w inwestowaniu, ale brakuje mu wsparcia, pewności siebie, informacji zwrotnych tj. wsparcia, sięgnie po eksperta z umiejętnościami prowadzenia coachingu.

    3. człowiek będący ekspertem a nawet liderem wśród ekspertów sięgnie po dobrego coacha, który nic w życiu nie kupił na giełdzie. On nie potrzebuje wiedzy eksperckiej, ale modeli i narzędzi rozwoju własnych strategii inwestycyjnych.

    PS. Po Warrena Buffeta najczęściej sięgnął inwestorzy, którzy są gdzieś pomiędzy 2 i 3 z powyższej klasyfikacji. Są dobrzy, mają kasę na wynajęcie Buffeta, ale jeszcze nie uważają się za tak dobrych jak Warren Buffet. Uważają, ze są gorsi od niego. Dopiero jak bardzo zbliżą się do niego, sięgnął po "tradycyjnego" coacha bez wiedzy o inwestowaniu.

    PPS.To po części tłumaczy dlaczego coaching jest (a przynajmniej był) drogi. Bo był przeznaczony dla liderów rynku / branży itd. Jednak wraz ze wzrostem popularności coachingu i ilości coachów, staje się on coraz bardziej dostępny dla ludzi początkujących. jednak ci początkujący oprócz samego "czystego" coachingu potrzebują również doradztwa i wsparcia. Dlatego coach pracujący z ekspertami liderami branży nie musi mieć wiedzy z tej branży, ale coach pracujący z tymi początkującymi i średnimi powinien posiadać wiedzę i doświadczenie w tej branży.Ten post został edytowany przez Autora dnia 05.01.14 o godzinie 12:59

  • Tomasz Dulewicz
    Wpis na grupie Coaching sztuką możliwości w temacie Refleksja na temat coachingu i pracy coacha
    6.12.2013, 17:32

    Jaka jest wasza refleksja po przeczytaniu niniejszej wiadomości i co z niej wynosicie dla siebie …

    Wniosek na wesoło:
    Osoby utrzymujące się z coachingu nie chodzą na Coaching Cafe, bo w tym czasie pracują jako coachowie :)

    Wniosek na poważnie:
    Przed 2009 rokiem kiedy to uczyłem się coachingu, bardzo często chodziłem na różne spotkania dla coachów (nawet angażowałem się w tworzenie Klubu Coacha).
    Kiedy w 2009 roku we Wrocławiu było pierwsze spotkanie ICF-u pojechałem tam z Krakowa :)

    Od 2010 roku nie byłem na żadnym spotkaniu dla coachów. Nawet na tych odbywających się w Krakowie kilka ulic dalej.

    Po prostu nie mam na to czasu - pracuję. Z czasem zacząłem zauważać, że na spotkania dla coachów przychodzą głównie osoby początkujące, a ja w miarę rozwoju kompetencji nie mam o czym z nimi rozmawiać.

    Pewnego razu w 2010 roku poszedłem jeszcze raz na spotkanie dla coachów. Dałem się namówić znajomemu. W pewnym momencie ktoś zapytał mnie, czym się teraz zajmuję (oczywiście coachingowo). Odpowiedziałem, że najbardziej absorbującym mnie działaniem w obszarze coachingu jest prowadzenie coachingu menedżera struktur europejskich takiej i takiej korporacji. Reakcja zebranych na sali osób była taka, że nie uwierzyli w moje słowa. Uznali, że zmyślam, żeby zwrócić na siebie uwagę, zabłysnąć itd.
    Na następne spotkanie nie poszedłem.

    Chodzenie na spotkania dla coachów zabierało mi zbyt dużo czasu, a przynosiło zbyt mało korzyści. Doszedłem więc do wniosku, że tracę na tym (głównie czas). I tak to przestałem chodzić na spotkania dla coachów.

  • Tomasz Dulewicz
    Wpis na grupie Coaching sztuką możliwości w temacie Studia coachingowe
    12.03.2013, 17:36

    Agnieszka K.:
    Dziękuję :) wreszcie jakas sensowna rada.
    proszę :) Kiedyś przez 2 lata byłem koordynatorem jednej ze szkół - odbyłem wiele rozmów z osobami zainteresowanymi kursami coachingu

    Najchętniej wybrałabym duży, dobry i tani :)

    To może być trudne :) Kilka lat temu próbowałem taki kurs znaleźć dla siebie i ... nie znalazłem :)
    Ale to zależy od tego co rozumiemy jako "dobry". Wtedy "dobry" dla mnie był taki, który jest długi (dużo zajęć praktycznych=rozwija dużo moich kompetencji) i daje znany certyfikat. Oczywiście cena też ma znaczenie.

    Nie znalazłem takiego. Więc postanowiłem, że:

    1. najpierw zrobię kilka krótkich szkoleń i pochodzę na Kluby coacha i itp. Zrobiłem też kilka staży w firmach szkoleniowych/coachignowych. Byłem wtedy studentem, to miałem na to czas.

    2. Po 2 latach całkiem dobrze radziłem sobie z prowadzeniem coachingu i dopiero wtedy poszedłem na kurs duży i tani - taki dla kompetencji, bez znanych certyfikatów. Zrobiłem Szkołę Profesjonalnego Coachingu. Wtedy była tańsza :)

    3. Potem zrobiłem trochę szkoleń specjalistycznych z różnych podejść psychologicznych, coachingowych i biznesowych. Współpracowałem tez z różnymi coachami i uczyłem się w praktyce.

    4. a na koniec zrobię znany i drogi kurs zagranicą - tak dla prestiżu i certyfikatu :) Tego jeszcze nie zrobiłem. Planuję zrobić CTI. Zrobię gdzieś koło 2017 roku. Wtedy zamierzam prowadzić głównie executive coaching (dyrektorzy, zarządy), a dla korporacji znany certyfikat ma jakieś tam znaczenie. Dla moich obecnych klientów (małe firmy) nie ma prawie wcale znaczenia. Większość z nich nawet nie wie co to jest CTI, czy ICF. Liczą się moje kompetencje i wyniki.

    Może kiedyś zrobię znany certyfikat. Na razie nie odczuwam bardzo pilnej potrzeby jego robienia. Dlatego odkładam to w czasie. Przez 6 lat nauczyłem się funkcjonować bez znanego certyfikatu i chyba dobrze mi idzie, bo nawet z managerem struktur europejskich jednej z największych na świecie korporacji współpracowałem.
    Oczywiście jest to tylko moja perspektywa. Wielu osobom certyfikat jest potrzebny i go robią.

    Podsumowując, mój kurs coachingu trwa 6 lat i jeszcze trochę potrwa. Mam więc duży, dobry i tani kurs :) Patrzą w kategorii jakość/cena moja edukacja jest tania, a przynajmniej nie jest bardzo droga. Szybko licząc, zapłaciłem z kilkanaście tysięcy za 600 h szkoleń i jeszcze w tym mam superwizję coachingową. W sumie to za 120h drogiego kursu można tyle samo zapłacić.

    Mam nadzieję, że pomogłem moją historią :)

    Pytanie: Co dla Ciebie znaczy "dobry" kurs?
    A na to pytanie odpowiesz sobie, jak odbędziesz kilka krótkich szkoleń i zorientujesz się w tematyce coachingu.Tomasz Dulewicz edytował(a) ten post dnia 12.03.13 o godzinie 17:38

  • Tomasz Dulewicz
    Wpis na grupie Coaching sztuką możliwości w temacie Studia coachingowe
    12.03.2013, 12:58

    Agnieszka K.:
    Padają czasem podpowiedzi w takich tematach, żeby popatrzec na podejscie, metodologię danej szkoly.... no ale, będąc nieco "zielona" w temacie, nie jestem po prostu w stanie zrobic takich porównań - jakie własciwie znaczenie ma taka metodologia lub inna i skąd wiedzieć, że akurat ta, a nie inna będzie mi pasować?.

    Agnieszko, jeśli chcesz wybrać duży i drogi kurs coachingu to nie rób tego w ciemno, ani w oparciu o szczątkowe informacje osób trzecich. Spotkałem wiele osób, które zainwestowały w kurs kilkanaście tysięcy złotych i po kilku dniach kursu dochodziły do wniosku, ze to nie dla nich... Kończyli go na siłę, bo skoro już zapłacili... A po skończeniu kursu zapominali o coachingu, albo kończyli drugi kurs już świadomie go wybierając.

    Dlatego moja uniwersalna rada dla osób "zielonych" w temacie brzmi:

    1. Pójdź na krótkie i tanie szkolenie z coachingu. A nawet na kilka krótkich i tanich. Na nich nie nauczysz się wszystkiego, ale zdobędziesz podstawową wiedzę z podejść, metodologii, narzędzi itp. Przy okazji poznasz kilku trenerów uczących coachingu. Porozmawiasz też z innymi uczestnikami na temat szkół coachingu.

    2. Dopiero teraz wybierz długi i drogi kurs pasujący do Ciebie. Dopiero teraz będziesz w stanie zrobić to w miarę trafnie, a nie na oślep :)
    Po za tym idąc już na ten długi kurs będziesz miała podstawową wiedzę w temacie coachingu i prawdopodobnie w większym stopniu wykorzystasz go. Będziesz bardziej aktywna na nim - prawdopodobnie będziesz częściej zgłaszała się na ochotnika, będziesz zadawała więcej pytań i uzyskiwała więcej odpowiedzi.

    Taka "dłuższa" droga edukacji i wyboru szkoły coachów jest bardziej racjonalna i bardziej korzystna dla samej edukacji.Tomasz Dulewicz edytował(a) ten post dnia 12.03.13 o godzinie 13:05

  • Tomasz Dulewicz
    Wpis na grupie Poradnik.Trenera.pl w temacie Tematyka bloga Poradnik.Trenera.pl

    Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Poradnik.Trenera.pl

  • Tomasz Dulewicz
    Wpis na grupie Coaching sztuką możliwości w temacie Przesłanki oraz możliwości stosowania coachingu.
    12.10.2012, 18:40

    Ilona B.:
    Czy nie uważacie że przedsiębiorstwa w Polsce raczej testują coaching?
    Ja spotkałem się z trzema podejściami do coachingu:

    1. Stosują najlepiej jak się da - kompleksowo zabierają się za wdrożenie "systemu" stosowania coachingu w firmie.

    2. Stosują na zasadzie "a może coś z tym coachingiem zrobimy" - zwykle kilka osób wysyłają na szkolenie z coachingu i te osoby coś mają zrobić z tym coachingiem.

    3. Wcale nie zaprzątają sobie tym głowy.
    Czy według Was skupiają się na konkretnych warunkach oraz perspektywach jakie niesie stosowanie coachingu?
    Grupa nr 1 z powyższych, tak.
    Grupa nr 2 raczej nie.

    Znam też 3-4 firmy, które planowały wdrażać metodologię stosowania coachingu, ale ze względu na trudności finansowe odłożyły to w czasie o kilka lat.

    Znam też ludzi z firm, w których przeprowadzono szkolenia z umiejetności prowadzenia coachingu, nawet dość drogie szkolenia, ale coachingu się nie stosuje. Stosuje się raczej doradztwo, trening i mentoring. Coaching natomiast uznano za coś, co w polskich realiach się nie sprawdza.

    Podsumowując moją wypowiedź, co firma, to inne podejście do coachingu. Coraz więcej firm decyduje się na wdrażanie coachingu, jednak ciągle jest jeszcze wiele, gdzie coaching jest znany tylko ze słyszenia, albo w ogóle nie znany.

    W swojej praktyce coachingowej współpracowałem z osobami pracującymi w polskich oddziałach zagranicznych firm m.in. z Niemiec, Wielkiej Brytanii, Holandii i Danii. Zupełnie inne jest podejście do coachingu w firmach "matkach" na zachodzie, a zupełnie inne w polskich oddziałach tych firm.

    Posługując się metaforą - na zachodzie mają pola obsiane zbożem, a u nas dopiero przymierzają się do wycięcia krzaków, zaorania pola i siewu :)

    Wewnętrznego coachingu prawie wcale nie mają. Okazjonalnie sięgają po coaching zewnętrzny dla pojedynczych menedżerów, dyrektorów, bo w firmie matce na zachodzie tak się robi. W pewnym sensie jakby testowali, ale ich pojedyncze korzystanie z coachingu często wynika z braku środków finansowych - np. przeprowadziłem projekt coachingowy dla 1 menedżera, cele osiągnięte, wszyscy zadowoleni z coachingu, ale w prost mi mówią, że nie ma pieniędzy na kolejnych 50 menedżerów. W przyszłym roku zakupimy coaching dla 1-2 kolejnych.

    Oczywiście są tez firmy, które mają duże budżety szkoleniowe i "wysyłają" niemal całą kadrę kierowniczą na coaching, bo to modne, a pieniądze trzeba wydać, bo jak nie wydamy, to centrala z zachodu w przyszłym roku da nam mniej :) Tomasz Dulewicz edytował(a) ten post dnia 12.10.12 o godzinie 18:49

  • Tomasz Dulewicz
    Wpis na grupie Poradnik.Trenera.pl w temacie Tematyka bloga Poradnik.Trenera.pl

    Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Poradnik.Trenera.pl

  • Tomasz Dulewicz
    Wpis na grupie Trenerzy Biznesu/Szkolenia "miękkie" w temacie Gra - budowanie wieży, zdobywanie punktów
    18.09.2012, 15:21

    Ja to ćwiczenie przeprowadzam w trochę urozmaiconej wersji. Po tym jak kiedyś zaproponowałem budowę wieży i usłyszałem jęk zawodu „znowu wieża”, postanowiłem je trochę rozbudować :)

    Całość mojej wersji z obszerną instrukcją można pobrać tutaj:
    http://sklep.trenera.pl/public/nasze-mozliwosci.pdf

    A tu krótki spis urozmaiceń:

    Zamieniam wieżę na inne elementy konstrukcyjne, trudniejsze do zbudowania np. dźwig budowlany (żuraw).

    Można też polecić zbudować wieżę/dźwig dwukrotnie, ale z różnych materiałów, np. za pierwszym razem z papieru, tektury itp., a za drugim z zapałek i plasteliny, kloców itp.

    Można wprowadzić budowę wieży o określonej przez zespół wysokości i punktację zależną od osiągnięcia celu, lub nie.

    Przed budową wieży/dźwigu można też dołożyć małe ćwiczenie na rozgrzewkę np. przekładanie ziarnek grochu z jednego naczynia do drugiego na czas.

  • Tomasz Dulewicz
    Wpis na grupie Coaching sztuką możliwości w temacie Coaching - Studia Podyplomowe - Warszawa, Kraków, Wrocław...
    16.08.2012, 20:49

    (Ogłoszenie o studiach podyplomowych przeniosłem do wątku z ogłoszeniami.)

    Adam Suliga:
    Czy istnieją warsztaty, pokazy, prezentacje itp., itd. podczas których mógłbym zapoznać się z pracą coacha od kuchni?
    Niektóre szkoły coachów organizują kilkugodzinne spotkania informacyjne, na których m.in. można zobaczyć demonstracyjne sesje coachingowe. Które? Szczerze mówiąc nie wiem, bo nie śledzę tego na bieżąco.

    Można tez pójść na spotkania dla coachów np.
    - Coaching Cafe ICF-u. Strona ICF:
    http://icf.org.pl/

    Innych można poszukać w wątku z ogłoszeniami. Czasem jakieś się pojawiały.
    http://www.goldenline.pl/forum/338589/ogloszenia-prosz...
    Może jest w tym wszystkim coś np. z doradztwa ubezpieczeniowego lub finansowego?

    Z doradztwa to nie bardzo, ale z komunikacji, określania celów, czy planowania jak najbardziej.

  • Tomasz Dulewicz
    Wpis na grupie Coaching sztuką możliwości w temacie "ABC Coachingu" - bezpłatny e-book o coachingu
    30.06.2012, 12:18

    Barbaro, miło mi czytać, że ebook spodobał Ci się. Pod koniec wakacji opublikuję nowy ebook. Będzie bardziej konkretny - coś w rodzaju poradnika coacha.

    Poprawka:
    Ze względu na dużą ilość pracy, postanowiłem zawiesić prace nad nowym ebookiem. Powinien ukazać się wiosną 2013 r. Tomasz Dulewicz edytował(a) ten post dnia 23.12.12 o godzinie 13:33

  • Tomasz Dulewicz
    Wpis na grupie Coaching sztuką możliwości w temacie Porozmawiajmy wreszcie o skuteczności
    28.06.2012, 18:51

    Kamilo, chyba źle zrozumiałem Twoją wypowiedź. Myślałem że to mnie pytasz jak rozumiem kwestie dorosłości. A Ty chyba tylko podałaś przykład ze swoim klientem.

    Rozumiem, że Twój klient na coachingu nie chciał rozmawiać o dorosłości. Ta sytuacja jest dla Ciebie podobna do tego, że ja nie chcę zajmować się rozmyślaniem nad kwestią dyrektywności w coachingu. Tak?

    Pozostaje jeszcze pytanie o kryteria dorosłości (oprócz wieku). Pytasz o konkretny przypadek Twojego klienta? Czy tak w ogóle o kryteria dorosłości?

  • Tomasz Dulewicz
    Wpis na grupie Coaching sztuką możliwości w temacie Porozmawiajmy wreszcie o skuteczności
    27.06.2012, 21:11

    Kamila W.:

    jak rozumiesz kwestie dorosłości etc.

    Ja oddzielam dorosłość od dojrzałości.

    Dla mnie dorosłość to 18 lat - przyjmuję tu definicję z polskiego prawa. Człowiek dorosły ma 18 lat.

    Dojrzałość natomiast wiążę głównie z dojrzałością emocjonalną oraz nabyciem kluczowych kompetencji do wykonania działania, przed którym stajemy.

    Np. człowiek dojrzały do funkcji prezesa zarządu to człowiek dojrzały emocjonalnie oraz posiadający odpowiednie do tego kompetencje biznesowe (przywódcze, strategiczne, organizacyjne itp.).

    PS. Niby temat rzeka, a u mnie wszystko w kilku zdaniach :)Tomasz Dulewicz edytował(a) ten post dnia 27.06.12 o godzinie 21:12

Dołącz do GoldenLine

Oferty pracy

Sprawdź aktualne oferty pracy

Aplikuj w łatwy sposób

Aplikuj jednym kliknięciem

Wyślij zaproszenie do