Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Przypowieść

Złote pióro

Pewien wódz
narodu wybrany demokratycznie
niepoprawnie
śniący o dyktaturze nad Europą i Światem
długo zwlekał
z czynnością prostą manualnie ale
nie politycznie
podpisania ważnego dokumentu
co obiecywał
solennie wszem i wobec
przez pięćset dni z kawałkiem

Kiedy wreszcie skupił na sobie
oczy całej demokratycznej Europy
i Świata
rozłożył w pałacu czerwony dywan
zadął w fanfary
i zaprosił znamienitych gości
usiadł w blasku fleszów
i zaniemógł
przenosząc tę niedyspozycję
na pióro
piękne złote wysadzane
drogimi kamieniami którym miał
uwiecznić
swą obietnicę i powinność
zarazem
pióro wyprzedziło właściciela
przeszło niechlubnie
do historii kompromitacji Narodu
Europy i Świata

Z tego morał taki
nie zwlekaj za długo z obietnicami
i powinnościami
bo nawet głupie pióro może
pokazać ci wała
mimo że jest piękne
złote
i wysadzane drogimi kamieniami
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Przypowieść

Denis Levertov*

Kontrabanda


Drzewo wiadomości było drzewem rozumu.
Toteż smak jego
wygnał nas z Edenu. Ten owoc
był po to, żeby go ususzyć i zemleć
na drobny proszek i używać
po szczypcie, jako przyprawy.
Bóg pewnie zamierzał powiedzieć nam później
O tych nowych rozkoszach. My nim napchaliśmy usta.
Pochłanialiśmy, ale, jeżeli oraz jak,
i znów ale, z lekkomyślnym zapałem.
Jest trujący w większej ilości, jego opar
kłębił się nam w głowie i dokoła nas,
aż zbił się w chmurę i stwardniał na stal,
wznosząc ścianę między nami i Bogiem. Bóg jest Rajem.
Nie żeby Bóg był nierozumny – ale rozum
w takim nadmiarze stał się tyranią
i zamknął nas w swoich granicach, w polerowanej celi
odbijającej naszą twarz. Bóg mieszka
po drugiej stronie tego lustra,
ale przez szparę, tam gdzie ściana prawie
dotyka ziemi, umie jeszcze
wcisnąć się – jako promień światła,
odpryski ognia, muzyczna nuta
usłyszana, gubiona, słyszana na nowo.

tłum. Czesław Miłosz

*notka o autorce, inne jej wiersze i linki
w temacie Poezja anglojęzyczna
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Przypowieść

Richard Wilbur*

Przypowieść


Czytałem, jak Don Kichot w swej błędnej podróży
Trafił na skrzyżowanie i, chcąc zdać się znowu
Na czysty traf, rumakiem swoim się posłużył:

Dokąd się udać, wybór zostawił koniowi,
Bo gdzie by się nie zwrócił, sławy był zwyczajny.
Dumną głowę niósł lekko, lecz końskie podkowy

Były ciężkie, zaniosły go prosto do stajni.

z tomu „Ceremony and Other Poems”, 1950

tłum. Ludmiła Marjańska

*notka o autorze, inne jego wiersze w wersji oryginalnej i linki
do polskich przekładów w temacie Poezja anglojęzyczna
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 06.06.12 o godzinie 18:06
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Przypowieść

Wacław Oszajca

Syn Marnotrawny - Rembrandt


szedłeś okrężną drogą i
przyszedłeś za późno
kiedy ojciec twój wypatrzył
za tobą oczy i ogłuchł od ciszy
teraz usiłuje cię zobaczyć opuszkami
na próżno
palce zdrętwiały od różańców
za ciebie

Wiersz znajduje się również w temacie Poezja i malarstwo - M.M.
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Przypowieść

Jan Kochanowski

Pieśń 5


Wieczna sromota i nienagrodzona
Szkoda, Polaku! Ziemia spustoszona
Podolska leży, a pohaniec sprosny,
Nad Niestrem siedząc, dzieli łup żałosny!

Niewierny Turczyn psy zapuścił swoje,
Którzy zagnali piękne łanie twoje
Z dziećmi pospołu, a nie masz nadzieje,
By kiedy miały nawiedzić swe knieje.

Jedny za Dunaj Turkom zaprzedano,
Drugie do hordy dalekiej zagnano;
Córy szlacheckie (żal się mocny Boże!)
Psom bisurmańskim brzydkie ścielą łoże.

Zbójce, niestety, zbójce nas wojują,
Którzy ani miast, ani wsi budują,
Pod kotarzami tylko w polach siedzą,
A nas nierządne, ach, nierządne, jedzą.

Tak odbieżałe stado więc drapają
Rozbojce wilcy, gdy po woli mają,
Że ani pasterz nad owcami chodzi,
Ani ostrożnych psów za sobą wodzi.

Jakiego serca Turkowi dodamy,
Jesli tak lekkim ludziom nie zdołamy?
Ledwieć nam i tak króla nie podawa;
Kto sie przypatrzy, mała nie dostawa.

Zetrzy sen z oczu, a czuj w czas o sobie,
Cny Lachu! Kto wie, jemu czyli tobie
Szczęście chce służyć? A dokąd wyroku
Mars nie uczyni, nie ustępuj kroku!

A teraz k temu obróć myśli swoje,
Jakobyć szkody nieprzyjaciel twoje
Krwią swą nagrodził i omył tę zmazę,
Którą dziś niesiesz prze swej ziemie skazę.

Wsiadamy? Czy nas półmiski trzymają?
Biedne półmiski, czego te czekają?
To pan, i jadać na śrebrze godniejszy,
Komu żelazny Mars będzie chętniejszy.

Skujmy talerze na talery, skujmy,
A żołnierzowi pieniądze gotujmy!
Inszy to darmo po drogach miotali,
A my nie damy, bychmy w cale trwali?

Dajmy; a naprzód dajmy! Sami siebie
Ku gwałtowniejszej chowajmy potrzebie.
Tarczej niż piersi pierwej nastawiają,
Pozno puklerza przebici macają.

Cieszy mię ten rym: "Polak mądr po szkodzie";
Lecz jesli prawda i z tego nas zbodzie,
Nową przypowieść Polak sobie kupi,
Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.

z cyklu "Pieśni - księgi wtóre"

Wiersz jest również w temacie Wiersze "zaangażowane" - M.M.Michał M. edytował(a) ten post dnia 23.11.09 o godzinie 14:55
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Przypowieść

Vachel Lindsay

Wróżka z pestki od jabłka


Pesteczko jabłka, którą płytko zasadziłem, jak kto głupi,
W czarze z kutego srebra, w ziemi Sangamonu,
Dzieciątko, drzewko, któreś wzeszło i nie dało plonu,
I rosło mi malutkie, ale coraz grubiej,
Z węzłowatymi ramionami, liśćmi z drżącego welonu.

Którejś nocy pień pękł i rozkołysała się ciężka czara,
Gałęzie miotały się tu i tam, szum był jak szarańczy chmara
I z drzewa jak zabawka wyszła driada mała,
Na konarach miała dłonie, jak ze słoniowej kości
I czarnymi włosami wokół trzepotała.
I wspięła się, i papląc wesoło jadła
Jabłka, co nagle wyrosły, z tego drzewa.
Odtąd czuwa u drzwi mej pracowni,
A poza tym w liściach kryje się i śpiewa.

Strzeże tych drzwi jak czujny pies,
Każdy złodziej blednie.
Ma oczy przez całą noc jak uniesione włócznie,
A za to gołębie we dnie.
I jest dziwniejsza, dzielniejsza
Niż ten ludzki ród, śmieszny i głupi.
Świętsza jest jej twarz i postać śliczniejsza.
Żywi mnie kwiatami i owocami
Z wdziękiem szczególnym, który czasem aż osłupi.
Odziewa się w jabłoni liść
Zwiewniejszy od welonu.
Dziewczyna, co się wylęgła z ziemi Sangamonu
W czarze z połyskującego srebra,
Z pesteczki, którą zasadziłem płytko, jak kto głupi.

przeł. Robert Stiller
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Przypowieść

Brian Patten*

Najpiękniejszy sen muła


Kiedy muł zaśpiewa, zmilkną wszystkie ptaki.
Spośród siebie wybiorą posłańca.
Poleci do dworu Cesarza
I wśród najwyszukańszych ukłonów
Poskarżą mu się gorzko.

A Cesarz, który dawno już temu zabronił posiadania klatek
I do tej pory zachwycał się
Lotem i śpiewem ptaków
Otworzy okna i przysłuchując się
Odkryje w pieśni muła
Kilka miłych uchu dźwięków

I powie do ptaka: "O, głuptasie
Niechże muł śpiewa
Bo nadszedł czas gdy trzeba zmiany
Teraz jest moda
Na różne style".

Oto sen muła ulubiony.
On sam go wymyślił.
W głębi swego mózgu rozkwitłych pokładów.

z tomu "Grave Gossip", 1979

tłum. Leszek Elektorowicz

*notka o autorze, inne jego wiersze w oryginale i linki
do polskich przekładów w temacie Poezja anglojęzyczna
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 01.03.11 o godzinie 17:41
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Przypowieść

William S. Merwin*

Ostatni


Więc cóż, zapragnęli być wszędzie, czemu nie?
A wszędzie – ich było – tak postanowili
Dwulistni, którymi ptaki wzgardziły
W kręgu kamieni naradziwszy się
Jęli ciąć.

Cięli co bądź, cóż, czemu nie?
A co bądź – ich było –tak postanowili.
Więc co w swój cień wpadło – brali ich oboje
Jedno aby mieć, a drugie na spalenie.

Cóż, tak ścinając wszystko, dotarli nas wodę.
Do końca doszli dnia, a jeszcze im zostało.
Zetniemy jutro – odeszli.
Lecz w ocalonych gałęziach noc stężała
I stężał jej cień w cieniu wody.
Cień i noc przybrały kształt głowy.
I głowa rzekła: Teraz.

Więc cóż, o poranku już ostatnie cięli
Które, jak tamte inne, w swój cień upadały.
Ale jedno upadło w własny cień na wodzie
Który tam pozostał, chociaż to zabrali.

Przelękli się, cień jęli zdzierać z wody
Do dna go wycinali, został niewzruszony.
Przykryli go deskami – a cień wypełz nie.
Lampami poświęcili, cień gęstniał i ciemniał.
Od petard w wodę ni drgnął
Wzniecili ogień z korzeni
By ciemny stożek dymu oddzielił słońce od cienia
Lecz nowy cień zeń się wysnuł, tamtego nie ruszając
Więc się przelękli, poszli po kamienie.

Wrócili – cień rósł
I rósł, gdy kładli kamienie
Patrząc jak rośnie uradzili,
by go zmienić w kamień.
Przynieśli do wody i cień kamieniowali.
Rzucali je, rzucali, ale szły na dno
Cienia nie zapełniwszy i rósł cień dalej.
Tak było dnia pierwszego.

Rankiem rósł więc zrobili wszystko
Od nowa. I znów nic to nie dało, więc wodę ze stawu
Spuścić uradziwszy, spuszczali ją, spuszczali
Aż spuścili całą. Cień stał niewzruszony.
I rósł dalej i zrastał się z ziemią, więc go maszynami
Zdzierać
Zaczęli bić cień pałkami. Lecz ledwie pałka go tknęła –
Brał ją. Zaczęli bić cień rękami. Lecz ledwie dłoń go tknęła- brał ją.

A rankiem znów rósł, więc reflektory
puścili, lecz gasły zaledwie padły w cień.
Zaczęli deptać brzeg cienia, bo już do stóp
Im sięgał, ale zaledwie go stopa tknęła – padali
A ledwie ich oczu tknął – ślepli.

Upadłych brał cień i znikali.
A ci oślepli – pędzili w cień i znikali.
Więc jeszcze drudzy stali, którzy wciąż widzieli,
Tym wpierw odbierał ich cień
Aż samych ich brał i znikali.
Cóż, uciekał kto mógł.

Kto mógł – uchodził żyć za przyzwoleniem cienia.
Daleko, byle dalej,
Szczęśliwy, ze swym cieniem.

z tomu "The Lice", 1969

tłum. Grzegorz Musiał

*notka o autorze, inne jego wiersze w wersji oryginalnej i linki
do polskich przekładów w temacie Poezja anglojęzyczna
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 01.09.12 o godzinie 10:03
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Przypowieść

Robert Francis

Papierowych ludzi w powietrze nadzieje i lęki


Pierwszy mówca rzekł
Lękajcie się ognia. Palenisk.
Popielników, wysypisk śmieci
Cichego trzasku zapałki.

Drugi mówca rzekł
Lękajcie się wody. Ulewy
Mżawek, oceanów, kałuż, dżdżystych
Dni i spłuczki klozetowej.

Trzeci mówca rzekł
Lękajcie się powietrza. Nawet nie
Huraganu. Przeciągów, otwartych
Okien, wentylatorów.

Czwarty mówca rzekł
Lękajcie się noży. Wszystkiego
Co tnie, maszyn, szczypiec,
Nożyczek, kosiarek do trawy.

Piąty mówca rzekł
Miejcie nadzieję. Wierzcie w najlepsze
Gładką teczkę w stalowym segregatorze.

tłum. Grzegorz Musiał

wersja oryginalna pt. „Paper Men To Air Hopes And Fears”
w temacie Poezja anglojęzyczna

wiersz jest też w temacie Cztery żywioły
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Przypowieść

Miguel de Unamuno*

Rzekł Lope...


Rzekł Lope, tak jak zwykł, niespodziewanie:
„Jeżeli ciało chce ziemią na ziemi,
dusza pragnęłaby niebem być w niebie.”
ale poprawki wymaga to zdanie:
„Jeżeli ciało chce niebem na ziemi,
dusza pragnęłaby ziemią być w niebie.”

tłum. Janusz Strasburger

*notka o poecie, inne jego wiersze w oryginale i linki do polskich
przekładów w temacie Poezja iberyjska i iberoamerykańska
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Przypowieść

Piotr Sommer

Był świadkiem


1

Był świadkiem jak gra konik polny
Nie spłoszył go tylko cały czas patrzył
aż konik przyzwyczaił się do niego -
udami pocierał o skrzydła
i wydawał dźwięk -
a on widział to
i jednocześnie słyszał

2

Mamo, widziałem pięć motyli
a motyle są zwiastunami ciepła i słońca
Cztery rusałki pokrzywniki
i jedna rusałka pawik
Tam gdzie koniki polne
Widziałem również je
Są po tej po tamtej stronie

z tomu "Dni i noce", Biuro Literackie, 2010
(nominacja do Nagrody Literackiej NIKE 2010)
Michał M. edytował(a) ten post dnia 11.01.11 o godzinie 14:30
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Przypowieść

Gienrich Sapgir

Ryba


Nadmorską osadę otoczył żółty zmierzch.
Starowinka, krzątająca się w ogrodzie, spojrzała na mnie przenikliwie i wytchnęła różową rybę z ogromną głową.
Ryba popłynęła, kołysząc się nad rozgrzaną drogą niczym jakieś fioletowo-różowe urojenie...
Coś mi mówiło, żeby się nie odwracać i – oczywiście – obejrzałem się: ryba stała w powietrzu w odległości pięciu-sześciu kroków.
Potrząsnąłem głową: ryba zniknęła, staruszka - nie, czujnie spoglądała ponad krzewami więdnących róż.
Wytłumaczyłem sobie, że to złudzenie, poszedłem dalej pod górkę, obejrzałem się: ryba podążała za mną, pozostając nieco w tyle.
Pośpiesznie skręciłem za róg i przyczaiłem się w krzakach akacji. Ryba z godnością przepłynęła obok. Ucieszyło mnie to. Ryba wróciła i myszkowała jak pies, który zgubił ślad. Wyraźnie była zakłopotana.
Żal mi się zrobiło ryby. Być może długo cierpiała męki w głowie staruszki - takie jakieś niespełnione pragnienie. I oto szczęśliwy przypadek, albo może mój szczególnie dla niej powabny zapach (bywa i tak) sprawił, że ryba wydostała się na wolność i zmaterializowała.
Wyszedłem z krzaków, pokazałem się rybie i nie spojrzawszy nawet za siebie, poszedłem
w dół wąską uliczką do swojej furtki.
W domu napiłem się herbaty, rybie dałem to, co miałem - cały talerz zimnych kotletów. Zeżarła wszystko.
Nocą spałem źle - przeszkadzała mi ryba: wciąż drapała, szturchała moje ramię ościstymi płetwami (czy czymś takim).
Rano rzuciłem jej pół bochenka - przeraziłem się - o mało nie odgryzła mi ręki po łokieć,
z chrzęstem zaczęła miażdżyć suchy chleb swoim ościstym pancerzem.
Zamyśliłem się: czym będę karmił cudzą fantazję? Swoim ciałem? I po co mi ona?
Gdyby to jeszcze było pragnienie młodej dziewczyny z ledwie zarysowanymi piersiami,
a nie ogorzałej staruchy w wyblakłym kaftanie – szyja i dłonie, jak u żołnierza.
Postanowiłem odprowadzić rybę z powrotem.
Nie oglądając się, szedłem w górę krętą uliczką. Byłem pewien - ryba podąża za mną.
Oto i biała ściana domu, róże za sterczącymi sztachetami płotu. Gospodyni, tak jak wczoraj, mętnym wzrokiem patrzy na mnie – przeze mnie.
Ryba podpłynęła, zwróciła ku niej ścięty pysk. Teraz obie – ryba i gospodyni – spoglądają
na mnie. Dość tego, o co mi chodzi, czyżby ta leciwa kobieta była aż tak bardzo stara
i odpychająca?
Coś we mnie potężniało, nieznacznie łamiąc mi żebra i gniotąc wnętrzności. Nagle szaro-srebrzysta długa ryba wyskoczyła ze mnie i poczułem, że jestem pusty jak kartonik.
Przewracała moimi zielonkawymi oczami, w ustach jej poruszał się mój język - rozpoznałem swój brakujący ząb; coś mówiła, jakieś głupstwa... Czułem, że jestem zupełnie płaski, bez zawartości, jak puszka konserw na tramwajowych szynach.
Ryba gospodyni rada była mojej - piwne oczy z żółtym odcieniem zdziwione znieruchomiały, po wywiniętej wardze przemknął uśmiech. Obie ryby jakoś tak nienaturalnie dopadły siebie
i z pasją zaczęły się nawzajem pożerać, zachłystując się, parząc, ze świstem wsysały mózg
i wnętrzności.
Ani o mnie, ani o żadnej kobiecie - młodej czy starej - nie było już nawet mowy. Po prostu mogliśmy nie istnieć.

tłum. Anna Skotnicka-Maj

wersja oryginalna pt. "Рыба" w temacie Стихи – czyli w języku Puszkina
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 10.02.11 o godzinie 06:06
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Przypowieść

Pier Paolo Pasolini

Komunikat dla Ansy (pies)


Ach, pies stoi przy krawężniku via Prenestina
rozgląda się tu i tam, nim przebiegnie przez jezdnię.
Niczemu się nie sprzeciwia: przyjmuje wszystko.
Nie musi bronic swojej godności z uwagi na swoją dobroć.
Oto zatem mój wniosek:
rezygnacja nie ma heroizmowi nic do pozazdroszczenia.

z tomu „Trasumanar e organizzar”, 1971

tłum. Jarosław Mikołajewski

wersja oryginalna pt. „Comunicato all’Ansa (Un cane)”
w temacie W języku Dantego
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 13.03.11 o godzinie 13:47
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Przypowieść

Mark Strand

Człowiek i wielbłąd


W wigilię czterdziestych urodzin
siedziałem z fajką na ganku,
kiedy ni stąd, ni zowąd zjawił się
człowiek i wielbłąd. Nie odezwali się słowem,
lecz gdy już byli daleko i opuszczali miasteczko,
obaj zaczęli śpiewać.
Co właściwie śpiewali, nadal jest dla mnie zagadką:
słowa nie były wyraźne, a melodia pokrętna,
zbyt trudna, bym ja spamiętał. Szli tak dalej
w pustynię, a ich splecione głosy
niosły się do mnie na wietrze
wraz z suchym wzdychaniem piasku.
Ten ich przedziwny śpiew,
subtelne pomieszanie człowieka i wielbłąda,
zdawał się ideałem dla wszystkich niezwykłych par.
czyżby to była ta noc, na którą tak długo czekałem?
Chciałem wierzyć, że tak, ale w ostatniej chwili,
gdy już znikali mi z oczu, obaj, człowiek i wielbłąd,
przestali nagle śpiewać i galopem pognali
z powrotem do miasteczka. Stanęli przed moim gankiem
i wpiwszy we mnie wzrok, oznajmili:
Wszystko popsułeś. Popsułeś wszystko na zawsze.

z tomu „Man and Camel”, 2006

tłum. Agnieszka Kołakowska

wersja oryginalna pt. „Man and Camel” w temacie
Poezja anglojęzyczna



Obrazek
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 07.12.11 o godzinie 18:06
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Przypowieść

Przypowieść
o niedoszłym zbawicielu


Im więcej łgał i fałszował historię
manipulował
i wymyślał obłudne komunały
tym stawał się mniejszy i mniejszy
a przecież nie był wysoki

Kiedy przybrał już rozmiary
małego robaka
czmychnął gdzieś do dziury
w obawie
by go rozhisteryzowany tłum
wielbicieli nie rozdeptał

Pomimo ogromnych wysiłków i
chęci nie zbawił ani
wybranego narodu wszech-
polaków
ani wszystkich błogosławionych
i świętych

wysechł między kartkami
jakiejś zakurzonej
od dawna nieczytanej księgiRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 13.12.11 o godzinie 11:11
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Przypowieść

Max Jacob        
        
   
* * *


Gdy cesarz, który musiał zrzec się władzy ponad światem,
otrzymał to polecenie, dopił swej herbaty
w pokoju kobiet, obok prosiaczka, który był mu najwierniejszy.
Potem położył lewą rękę nieco wyżej piersi
i wyrzekł cicho, z wielką gorliwością
słowa zakłopotane, brzemienne nieśmiertelnością:
„Źle napisałem prawa, naprawić je trzeba,
bo oto jest zbyt późno, ażeby je zmieniać”.
Płomienie na kominku strzeliły szponami,
papier w agonii wił się logogryfami,
a stary król ruszył w drogę do klasztornych krat.
To odejście ogłupiło cały świat.

z tomu „Le Laboratoire central”, 1921

tłum. z francuskiego Marian Miszalski

wersja oryginalna pt. „***[Lorsque l’empereur qui devait renoncer
à la souveraineté...] ” w temacie W języku Baudelaire'a
Ten post został edytowany przez Autora dnia 12.03.14 o godzinie 05:20
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Przypowieść

Jonathan Galassi
       
      
Precle


Jesteś zwinięty przez siebie
samego w precla,
starasz się tolerować
coś, czego nienawidzisz
we mnie, a co
było istotne. Czy
to znaczy, że też powinienem
zwinąć się w
precla, próbując nie
być tym, co
ciebie w niego
zwija? Będąc
słony i
skręcony na tak
długo, że jest ulgą, którą
odnajduję, kiedy mogę się rozwinąć i
po prostu być wygiętym, ale
nie zwiniętym. Żaden
z nas nie może być prec-
lem dłużej. Dlaczego
jest to tak trudne do
zrozumienia? Jest mi też przykro
z tego powodu, ale
nie jestem rozgniewany. Nie,
jestem zadowolony, że nie jestem
zwinięty w prec-
la. Ty też bądź zadowolony.

z tomu „Left-Handed”, 2012

tłum. z angielskiego Ryszard Mierzejewski

wersja oryginalna pt. „Pretzels”
w temacie Poezja anglojęzyczna
Ten post został edytowany przez Autora dnia 12.03.14 o godzinie 05:20
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Przypowieść

Richard Wilbur
       
      
Na Moorditch


„Teraz”, powiedział głos zamka i okiennej żaluzji,
„Musisz zmierzyć się z istotą rzeczy, ale bez iluzji.
Otwórz w końcu oczy i spójrz na oczywistości,
Na spustoszony przylądek rzeczywistości.”

„Rzeczy mają”, rzekłem, „w oczach blade, puste odblaski,
Są jak w książce do kolorowania niewypełnione obrazki.”

„Teraz już te łuski spadły z twoich oczu”
Powiedziały smutne korytarze „sam musisz poczuć
Jak kształtuje twój wzrok dziecinnie łaskawy
Posolony świat rozkoszy i sławy”.

„To nie może być świat”, rzekłem, „Nie będzie też owy
Dla serca wypełniony lśniący obrazek pastelowy.”

z tomu „Mayflies. New Poems and Translations”, 2000

tłum. z angielskiego Ryszard Mierzejewski

wersja oryginalna pt. „At Moorditch” w temacie
Poezja anglojęzyczna
Ten post został edytowany przez Autora dnia 29.09.13 o godzinie 06:49
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Przypowieść

Harriet Löwenhjelm

Syn marnotrawny


Tam koło domu sosna rośnie
na dziedzińcu, który lśni czerwony.
W stajni głośno rżą konie
i pachnie chleb świeżo upieczony.
Chcę iść, chcę iść do mojego ojca
bo dusza moja tkwi w niepokoju i nędzy
- Ale mój ojciec jest już daleko stąd martwy.

Siedzę przy piecu na ławie,
moja matka zajęta jest gotowaniem.
W kuchni tak ciepłej łaskawie
częstuje mnie kawą i bimbrem.
Próbuje być przyjazna i wesoła,
przekonuje mnie do starego obyczaju.
- Ale! W moim umyśle nie ma już spokoju.

z tomu “Dikter”, 1946

tłum. ze szwedzkiego Ryszard Mierzejewski

Wersja oryginalna pt. “Den förlorade sonen”
w temacie Poezja skandynawska
Ten post został edytowany przez Autora dnia 15.03.15 o godzinie 04:26
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Przypowieść

Helen Hunt Jackson

Jodła i potok


Jodła patrzyła na gwiazdy, ale potok kochała!
„O srebro dźwięczne! Jeśli możesz zaczekać,
Moja miłość tak wytworna, co też pokazała.”
Ale twarz potoku przestała się uśmiechać:
„Za późno! Za późno! Idę poślubić morze. Nie wiem,
Czy przeklinałbym cię czy błogosławił moją miłością?
Może nie, nie ośmieliłbym się ociągać z całowaniem,
Ach, nie podążaj za mną!”

Jodła do wiosny wylewała swe żale,
Potem śmiała się do uczuć z maniakalną radością,
Aż pewnego dnia, wcześnie, królewscy drwale
Oznakowali ją rozgrzaną do białości stalą.
Pierwsza do ścięcia. „Teraz uciekaj, najszybszy potoku,
Możesz mnie przeklinać lub błogosławić twoją miłością,
Nie dbam o to, jeśli choć raz nie pożałujesz mi pocałunku,
Ach, potoku, podążam za tobą!”

Wszystko rozdarte i zranione ze śladami topora i łańcucha,
Po śliskim piachu w dół z zawrotną prędkością spuszczone,
Podrzucane przez wielkie fale w ekstazie cierpienia,
W końcu brutalnie na ziemię rzucone.
A jodła usłyszała: „Ach, widzisz, muszę cię pieścić
Teraz taką gwałtowną miłością!
A ostrzegałem, mogłem cię przeklinać lub błogosławić,
Dlaczego nie podążałaś za mną?”

Spięte okazale klamrami i linami, płynęły ścięte pale,
A z nimi stanęła jodła i żeglowała, i żeglowała.
W najdzikszym sztormie, kiedy cały statek tracił nadzieję
Jodła nigdy nie trzęsła się ze strachu i nie truchlała.
Nie przestawała też mówić: „O potoku, wolny jesteś!
Ale kiedyś pieściłeś mnie twoją miłością,
Na śmieć i życie, przeklinałeś mnie albo błogosławiłeś,
Popatrz, podążam za tobą!”

Zagubiona w nocy, brak do rozmowy chętnego,
Zmiażdżona w akcji przez olbrzymią górę lodową,
Statek zatonął bez pieśni, bez podzwonnego,
A jodła dryfuje wciąż dniem i nocą.
Wciąż swoje żale wylewa do morza,
Głos: „O jodło, musisz być poza swą namiętnością
Na wieczność, będę cię pieścił, moja ukochana,
Zmarły moją miłością!”

z tomu „Sonnets and Lyrics”, 1888

tłum. z angielskiego Ryszard Mierzejewski

Wersja oryginalna pt. „The Fir-Tree and the Brook”
w temacie Poezja anglojęzyczna



Wyślij zaproszenie do