Paweł Gorczanin

Quality Controller

Wypowiedzi

  • Paweł Gorczanin
    Wpis na grupie Kino w temacie The Avengers Assembly
    20.06.2012, 02:25

    Kuba E.:
    najgorszy minus filmu - żenujący dubbing, i przeszło 35 minut ogłupiających reklam

    Dubbing faktycznie psuł odbiór filmu, na szczęście była dostępna też wersja z napisami.
    35 minut reklam? Nie wyobrażam sobie tego, u mnie jest najwięcej 15 - 16 minut..

  • Paweł Gorczanin
    Wpis na grupie Blogerzy w temacie Pochwal się swoim blogiem
    12.04.2012, 23:11

    Raczkujący dopiero blog na tematy kręcące się pomiędzy filmem, książką, grą z dodatkiem publicystyki. Postaram się w miarę regularnie dodawać nowe teksty.

    http://tekstomania.blogspot.com/

  • Paweł Gorczanin
    Wpis na grupie Kino w temacie "Wyjazd integracyjny" reż.Przemysław Angerman
    28.11.2011, 22:42

    http://www.film.org.pl/prace/wyjazd_integracyjny.html ---- podpisuję się obięma ręcoma ;) pod tą recenzją.

  • Paweł Gorczanin
    Wpis na grupie Kino w temacie "Wyjazd integracyjny" reż.Przemysław Angerman
    27.11.2011, 15:40

    Bezsensowna fabuła, przewidywalny do bólu, gra aktorska na miernym poziomie,głupie dialogi ale za to fajnie dobrana muzyka, uroki Glinki i parę śmiesznych gagów. Czyli nie odstaje poziomem od tego do czego przyzwyczaiły nas inne polskie komedie ostatnich lat. Dla mnie średniak, bo widziałem dużo gorsze produkcje. I może mam spaczone poczucie humoru, ale parę razy nieźle się uśmiałem.

    Magdalena B. >>>>>>Ja mam chyba jakieś spaczone poczucie humoru, ale z czego pośmiać? Z facetów w sukienkach? Z Figury z pejczem? Z pijackiego bełkotu? >>>>>>>>>>

    Każdy, kto wybrał się na Wyjazd Integracyjny, po obejrzeniu zwiastuna nie powinien na to narzekać, gdyż już w nim było pokazane, na czym będzie opierał się humor w produkcji. Poza tym, tak, z tych elementów można się śmiać :)

    Joanna Carpenter >>>>>>>>> Właśnie wróciłam z Kinoteki gdzie pewna firma za-sponsorowała bilety na ten film.

    a TEN FILM JEST TOTALNA PORAŻKĄ

    Jednak reakcja publiczności również była porażką - smutne. Naprawdę były osoby którym ten film się podobał :/>>>>>>>>>>>>

    Bardziej smutne jest to, że uważasz swoje zdanie za nieomylne i denerwują cię reakcje ludzi, które są inne niż twoje. A takich ludzi jest naprawdę dużo, jeśli patrzeć po ilości wybuchów śmiechu podczas seansów.

    PS. Wie ktoś gdzie znajduje się hotel, w którym dzieje się akcja filmu?

  • Paweł Gorczanin
    Wpis na grupie Kino w temacie Nudzi, żenuje, pozbawia złudzeń.....
    4.09.2011, 21:06

    Przydałoby się dać tytuł filmu w nazwie tematu, by od razu był wiadomo jaki film chodzi...

  • Paweł Gorczanin
    Wpis na grupie Kino w temacie Dlaczego bilety do kina są takie drogie?
    3.09.2011, 16:28

    Czy za obiad dla czteroosobowej rodziny w średniej klasy restauracji...

  • Paweł Gorczanin
    Wpis na grupie Seriale TV w temacie Niedokończone historie… - Rzecz o anulowanych serialach.
    3.09.2011, 12:32

    Nie ma nic bardziej denerwującego, niż przerwanie dobrej historii w jej środku. Niestety amerykańskie stacje telewizyjne, za nic mają sobie nerwy widzów i anulują dobrze zapowiadające się seriale gdy słupki oglądalności zaczynają lecieć w dół. Nie biorą pod uwagę, że oglądalność w dniu premiery stanowi tylko cząstkę zysków jaki może przynieść serial. Przytoczone poniżej seriale dowodzą, że wielu ludzi ogląda film w parę dni po premierze przez Internet (VOD). Jedna z produkcji przyniosła krocie twórcom sprzedając się w milionach egzemplarzy DVD.
    Przedstawione seriale łączy kilka rzeczy – wszystkie zostały anulowane mimo protestu fanów, wszystkie miały mniej lub bardziej fantastyczną fabułę i przede wszystkim we wszystkich wystąpiła amerykańska aktorka…

    Summer Glau

    Urodzona w 1981 aktorka nie ma zbyt długiej filmografii, ale powinna być znana każdemu fanowi
    sci-fi. Zagrała m.in. w Firefly, Serenity, The 4400, Terminator Kroniki Sary Connor, Dollhouse, The Cape. W młodości była tancerką baletową, jednak z powodu kontuzji musiała zakończyć karierę i przerzuciła się na aktorstwo. Mimo, że nie wielkiego talentu, bardzo miło ogląda się ją na ekranie. Na uznanie zasługuje, że sama wykonuje trudne sceny kaskaderskie i sceny walk. Uznawana jest za specjalistkę w kopaniu tyłków niemilcom. Ma jednak wielkiego pecha – większość seriali, w których grała została anulowana w wyniku małej oglądalności, a pierwszym z nich był…

    Firefly

    Opowieść składająca się z 15 odcinków. W XXIV wieku galaktyka jest rządzona przez totalitarny reżim, grupa ludzi, którzy zbuntowali się władzy, przemierza kosmos na pokładzie transportowca Firefly. By się utrzymać przyjmują każde zlecenie – czy to napad na pociąg, czy wyciągnięcie kogoś z więzienia. Do załogi przez przypadek dołącza rodzeństwo – brat i siostra, która w wyniku eksperymentów na jej mózgu jest niezrównoważona psychicznie. Jak się później okazuje, te eksperymenty miały jeden cel – stworzyć broń doskonałą. Firefly to wybuchowe połączenie sci-fi (walki w kosmosie, ludzkie kolonie na wielu planetach) z westernem (ludzie noszą się po kowbojsku, pojedynki rewolwerowców i barowe bijatyki są na porządku dziennym) z dużą dawką humoru. Za reżyserię odpowiada Joss Wheadon, twórca takich hitów jak Buffy Postrach Wampirów czy scenarzysta Obcy: Przebudzenie oraz nadchodzących The Avengers. Zebrał on znakomity zespół aktorski (m.in. Nathan Fillion, Adam Baldwin, Alan Tudyk, a postacie przez nie grane są naprawdę charyzmatyczne i wzbudzające sympatię. Dla Summer Glau grającą chorą psychicznie River Tam, dzięki temu serialowi otworzyły się drzwi do kariery. Mimo, że jej postać była drugoplanowa, zagrała tak wyraziście, że nie spotkałem się z negatywną opinią względem jej roli.
    Serial zyskał ogromną sympatię widzów (średnia ocen na imid 9.4/10) i uznanie krytyków ( wygrał Emmy za najlepsze efekty specjalne i dwa Saturny, został nominowany do nagrody Hugo i Złotych Satelit), mimo to został zdjęty z anteny. Na pewno przyczyną była mała oglądalność, ale nie tylko. Producentom nie spodobało się np. to, że serialu podczas kosmicznych bitew nie było dźwięków, w tle leciała tylko muzyka. Tak! Jedyna produkcja, w której realistycznie odwzorowano kosmiczne starcia (dźwięk nie rozchodzi się w próżni, do wybuchu potrzebny jest tlen) została za to skrytykowana przez paru gości w koszmarnie drogich garniturkach! Po zdjęciu serialu fani rozpoczęli bunt. Pisali petycja do stacji telewizyjnej. W między czasie ukazało się wydanie DVD serialu, które z miejsca stało się hitem, zajmując najwyższe miejsca na liście sprzedaży. To wszystko nie skłoniło jednak włodarzy stacji Fox do dania kolejnej szansy produkcji. Na szczęście Joss Wheadon pozyskał środki na realizację filmu pod tytułem Serenity, który domyka wątki rozpoczęte w serialu. Film stał się hitem i przez niektórych uważany jest za najlepszy w film, w swoim gatunku, ostatnich lat. Mimo wszystko, pozostaje żal i niedosyt i złość, że tak wspaniała historia, w świetnie wykreowanym świecie nie została kontynuowana. Mimo, że liczba fanów ciągle rośnie, szansę są praktycznie zerowe, gdyż od zakończenia serialu minęło już osiem lat..

    The 4400

    Przez cały XX wiek w różnych zakątkach Ziemi ludzie znikali w niewyjaśnionych okolicznościach. Pewnego dnia wszyscy z nich pojawiają się w kuli energii na środku wyschniętego jeziora. Dokładnie 4400 osób. Początkowo rząd USA zamyka ich w izolacji, ale po badaniach postanawia wypóścić. Zostaje utworzona organizacja mająca na celu kontrolę i badania nad przybyszami. Wkrótce okazuje się, że każdy z 4400 (zwanych też Pasażerami) przejawia nie zwykłe zdolności. Niektórzy nie umieją, nad nimi zapanować, inni wykorzystują ją do własnych celów, co może być bardzo nie bezpieczne. Jeśli ktoś oglądał serial Heroes będzie wiedział o co chodzi. Dlaczego Pasażerowie zostali porwani i dlaczego znów przybyli? Czy to robota kosmitów czy może ludzi z przyszłości? Jak wielkim niebezpieczeństwem są, a może nadzieją na uratowanie ludzkości? Na te pytania odpwiedzi będzie szukać para agentów organizacji, których losy będziemy śledzić.

    Film doczekał się czterech sezonów (łącznie 45 odcinków), z których każdy lepszy od poprzedniego. Serial naprawdę potrafił wciągnąć i trzymał w napięciu. Miał dużo niespodziewanych zwrotów fabuły i ciekawe postacie. Jedną z nich była, pojawiająca się epizodycznie w kilku odcinkach Tess Doerner. Postać grana przez Summer Glau była jedną z Pasażerów, niezrównoważona psychicznie (w kolejnym serialu Summer gra chorą na umyśle postać!) potrafiła kontrolować innych ludzi siłą umysłu. W każdym odcinku, oprócz wątku głównego, agenci rozwiązywali sprawę jednego z niezwykłych. Serial skończył się po czterech sezonach, po rewolcie fabularnej, która mogła całkowicie odmienić oblicze serialu. A szkoda, bo produkcja trzymała wysoki poziom, dyskutowałbym czy nie wyższy niż Herosi. Szanse na wznowienie raczej zerowe.

    Terminator: Kroniki Sary Connor.

    Serialowy Terminator rozgrywał się w parę lat po wydarzeniach z drugiej części, całkowicie ignorując trzecią część filmu. Moim zdaniem, to dobry zamysł, gdyż „trójka” Jonathana Mostowa była po prostu słabym filmem. Ciekawym zabiegiem było przedstawienie akcji z punktu widzenia Sary Connor, matki przyszłego przywódcy ludzkości. Serial łączył efektowną akcję z dramatem. Walkę z terminatorami, pościgi, ukrywanie się przed policją, próbą nie dopuszczenia do nadejścia Dnia Sądu z rozterkami matki samotnie wychowującej dziecko, z problemami dorastającego Johna Connora. Pierwszy sezon serialu był naprawdę świetny i dopracowany. Napięcie rosło w każdym odcinku i mimo, że oglądalność nie była najwyższa stacja Fox podarowała produkcji drugi sezon. Ten składał się 22 odcinków (w porównaniu do 9 w pierwszym sezonie) i okazał się totalną klapą. Przez kilka pierwszych odcinków drugiego sezonu było jeszcze bardzo dobrze, jednak później twórcy postanowili przerobić film na melodramat. Poskutkowało to tym, że produkcja zrobiła się nudna jak flaki z olejem. Nie pomógł fakt, że scenariusze do każdego odcinka pisała inna osoba, przez co ogólna wizja była bardzo nie spójna. Oglądalność poleciała na łeb na szyję. Co prawda w ostatnich odcinkach serial wrócił do poziomu pierwszej serii, stał się bardzo dynamiczny, znów zaczął wciągać, a ludzie z powrotem zasiedli przed telewizorami, ale i tak serial nie dostał szansy na trzeci sezon.

    Główny powód, dla którego oglądałem Kroniki Sary Connor i nie posłałem ich w diabły, gdy inni tak zrobili to rola Summer Glau. Aktorka wcieliła się w serialu w postać Cameron (jej imię było hołdem dla reżysera dwóch pierwszych części Elektronicznego Zabójcy), terminatora model TOK715 zaprogramowanego by chronić Johna. Była prototypowym modelem nastawionym na jak najlepszą symulację ludzkiego zachowania i uczuć. Dość powiedzieć, że Summer za swoją rolę otrzymała Saturna, a Internet roi się od ludzi wprost zakochanych w jej roli. Sam, pisząc dawniej recenzję serialu, dodawałem dwa oczka do oceny za Summer. Naprawdę świetnie oglądała się ją, gdy dawała popalić innym terminatorom, czy dziwiła się nad ludzkimi zachowaniami. No i jej relacje z Johnem – to trzeba zobaczyć. Dobrze wypadła również Lena Headey („300”)wcielająca się w postać matki Johna. Co do kreacji Johna, znacznie bardzie przypadła mi ona do gustu niż w filmowym Terminatorze 3. Wolę oglądać zbuntowanego nastolatka, denerwującego, ale odważnego i posiadającego cechy przywódcze, niż menela spod mostu, który tylko pałęta się między nogami, jakim uczynił go Jonathan Mostov.

    Pomimo wyraźnego spadku formy w połowie drugiego sezonu, bardzo lubiłem ten serial. Szansę na jego kontynuację są raczej małe, chociaż aktorzy wyrażają chęć współpracy w razie reanimacji serii. Myślano, że bum przy okazji premiery Terminatora 4 zwiększy zainteresowanie serialem, tak się jednak nie stało. Na plus należy zaliczyć także fanów serialu - nie spotkałem się by inny serial miał tak oddanych fanów. Gdy Fox zastanawiał się czy pozwolić na realizację drugiego sezonu serialu, fani zasypali ich skrzynkę mailową tysiącami mailów. Drugi sezon miał początkowo liczyć 13 odcinków, jednak fani wymusili wręcz na Foxie wydłużenie sezonu. Ale stacja pozostała nieugięta mimo petycji zawierającej setki tysięcy podpisów za trzecim sezonem.

    The Cape

    Najnowszy i zarazem najsłabszy z prezentowanych seriali. Oglądałem tylko, ze względu na Summer wcielającą się w rolę charyzmatycznej, ale bardzo tajemniczej hakerki komputerowej Orwell. Jak zwykle spisała się na medal, szkoda tylko, że reszta jest mocno średnia. Same założenia serialu są oklepane jak mało które – policjant, w wyniku intryg wielkiej korporacji zostaje uznany za seryjnego mordercę. Wszyscy myślą, że ginie podczas wybuchu, jednak dzięki pomocy nieznajomych przeżywa. Nie mogąc wrócić do rodziny, postanawia przebrać się za bohatera z komiksów, które czyta jego syn i odzyskać dobre imię. Pomogą mu w tym wspomniana hakerka i trupa cyrkowa trudniąca się kradzieżami. Fabuła jest naciągana, gra aktorska raczej średnia, ale postacie ciekawie nakreślone. Serial jest przewidywalny i w porównaniu do wyżej wymienionych tytułów-słaby. Ale można by go był oglądnąć bez specjalnego krzywienia się, gdyby nie to, że kończy się w takim momencie, że widz ma ochotę pociąć się kromką chleba. Żaden z wątków nie zostaje rozwiązany, dochodzą nowe pytania, a widz ma wrażenie, że jeszcze pięć minut filmu mogłoby dopełnić historię.. Na plus można seriali zaliczyć ciekawie wykreowany świat, dobre sceny walki i efekty. Szanse na wznowienie są, chodzą plotki, że stacja SyFy chce zakupić prawa do tytułu. Jeśli tak się stanie, będę temu kibicował. Raz- ze względu na Summer, dwa – dlatego, że produkcja miała potencjał, który może być odpowiednio wykorzystany pod skrzydłami stacji SyFy.

    Słowo na niedziele

    Na dzisiaj koniec opowieści o anulowanych produkcjach. Serial może być genialny czy kiepski, ale nikt nie lubi, gdy producenci postanawiają urwać mu fabułę w momencie, w którym powinna była dopiero zacząć rozkwitać. Trzymam kciuki za Summer Glau, by w końcu otrzymywała rolę na jakie zasługuję. Bo do tej pory seriale, w których grała były likwidowane, a w produkcjach kinowych jakoś nie odnalazła na razie swojego miejsca.

    Temat powstał by dyskutować o serialach, które zostały anulowane, mimo, że miały świetny potencjał, a więc zapraszam do dyskusji :)

  • Paweł Gorczanin
    Wpis na grupie Kino w temacie SMERFY na dużym ekranie
    2.09.2011, 17:10

    Zniszczyli mi dzieciństwo, zszargali legendę, jak mogli przenieść Smerfy do Nowego Jorku, stworzyli kolejny komercyjny gniot! - powyższe epitety skierowane wobec nowej produkcji twórcy Cziłały z Beverly Hills podają na rozmaitych forach internetowych. Czy aby na pewno są zasadne?
    Czytając te wszystkie opinie wybierałem się na seans Smerfów z mocno mieszanymi uczuciami. W sumie spodziewałem się najgorszego, ale nie było tak źle.

    .....Polisz langłydż

    Z perspektywy polskiego widza jednym z najważniejszych aspektów filmu dla najmłodszych jest profesjonalnie zrobiony dubbing. Na naszym, polskim poletku zdarzają się przykłady mistrzowskiego dubbingu, przez niektórych uważanego za lepszy od oryginału (np. Shrek) jak i kompletnych porażek (Kot w butach z Borysem Szycem). Na szczęście za polską wersją językową niebieskich ludzików stał Bartosz Wierzbięta , który nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Jednym słowem jest zabawnie. Głosy są dobrze dobrane, szczególne uznanie budzi głos Smerfa Narratora i Śmiałka. Jerzy Stuhr początkowa trochę razi w roli Gargamela, bo odbiega znacznie od tego, co mogliśmy usłyszeć w kreskówkach, ale już po paru minutach można się przyzwyczaić. Jest inaczej, ale również bardzo fajnie.

    .....Niebiesko mi..

    Smerfy w Nowym Jorku? Któż mógł wpaść na tak idiotyczny pomysł? Odpowiadam, pomysł nie jest idiotyczny, albowiem wbrew powszechnemu mniemaniu osób, które widziały tylko zwiastun filmu i narzekają – Smerfy nie mieszkają w naszym świecie. Nadal, jak w oryginale żyją w domkach z muchomorów, w swojej smerfnej wiosce. Podczas ucieczki przed Gargamelem wpadają w magiczny wir, który przenosi je do współczesnego Nowego Jorku. Tam będą poznawać nasz świat, jednak ich priorytetem będzie odnalezienie drogi powrotnej do domu. Historia nie jest ambitna ani oryginalna. Można powiedzieć, że jest trochę naiwna, ale nie o to w tej produkcji chodzi. Najważniejsze, że jest ciepła, zabawna i wzruszająca.

    ......Jaki Smerf jest każdy widzi

    Z technicznego punktu widzenia nie mam nic do zarzucenia nowym Smerfom. Bohaterowie są wykonani szczegółowo, każdy wygląda troszkę inaczej, można bez problemu rozpoznać Marudę czy Ciamajdę. Fajnie wyglądają efekty czarów, wioska Smerfów jest bardzo kolorowa i starannie zrobiona. Efekty 3D także dają radę.

    .....Posmerfiło cię?

    Przyznam się, że już dawno się tak nie śmiałem na żadnej produkcji. Twórcy mieli wiele pomysłów, jak rozśmieszyć widza – mamy tu zarówno humor sytuacyjny, zabawne postacie (szczególnie Klakier) jak i śmieszne dialogi. Niebieskie ludziki cały czas śpiewają, bądź nucą charakterystyczne „la la lalala”, a do wszystkiego wplatają słowo Smerf, co bardzo irytuje innych bohaterów filmu. Rozmiesza też proces poznawania naszego świata przez małych bohaterów, a w szczególności Garmela (który np. myśli że zwariowany kloszard to nasz lokalny czarownik).
    Podsumowując, wbrew niepochlebnym opiniom Smerfy okazały się kawałkiem niezłego familijnego filmu. Nie wejdzie on do kanonu, daleko mu do produkcji Pixara czy Dreamworks, ale jak głosi powiedzenie „nie taki wilk zły jak go malują”. Dla mnie 7/10.

  • Paweł Gorczanin
    Wpis na grupie GRY KOMPUTEROWE w temacie W co aktualnie gracie?

    Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy GRY KOMPUTEROWE

  • Paweł Gorczanin
    Wpis na grupie GRY KOMPUTEROWE w temacie W co aktualnie gracie?

    Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy GRY KOMPUTEROWE

  • Paweł Gorczanin
    Wpis na grupie Kino w temacie Transformers: Dark of the Moon (aka Transformers 3) - 2011
    1.07.2011, 23:06

    Jedynka była dość fajnym filmem i powiewem świeżości w letnim kinie. Miała super efekty specjalne i charyzmatycznych bohaterów. No i jakąś tam fabułę. Dwójka miała super efekty i... i nic więcej. Do efektów też można by się przyczepić, że ich natężenie było tak wielkie, że nie było wiadomo co się dzieje na ekranie przez większość filmu. A poczucie humoru wręcz żenujące..

    Teraz na ekrany wchodzi trzecia część bajki o robotach z planety Cybertron. Do części pierwszej sporo jej brakuje, ale jest o niebo lepsze od Zemsty Upadłych. Na pewno "trójka" znacznie spoważniała i to z korzyścią dla obrazu. Przez dwie części mieliśmy okazję nieźle się pośmiać (albo uśmiechnąć z zażenowania jak kto woli) podczas potyczek między Autobotami i Deceptikonami. Ale teraz nie mamy do czynienia z potyczkami, lecz z prawdziwą wojną, która przynosi zniszczenie, rany i śmierć, także tych dobrych i lubianych. Tutaj nie ma miejsca na tony nisko latających żartów (jest tu ich najwyżej parę kilo)
    Efekty specjalne osiągnęły swoje mistrzostwo. Ostateczną scenę walki w Chicago dopracowano w każdym szczególe i zapiera ona dech w piersiach. I nawet 3d, mimo, że poziomu Avatara nie osiąga, nie służy tylko podniesieniu cen biletów jak w "Starciu Tytanów" czy najnowszych "Piratach.." Końcowa scena w ogóle przypomina trochę film "Inwazja, bitwa o Los Angeles", filmu który pomijając fabułę i aktorów, miał świetne zaplecze militarystyczne. I tak jest z opisywaną tu produkcją No i nie zdarza się tutaj motyw z części drugie Transformersów gdzie widz myśli "ale o co chodzi, co się do diaska dzieje na tym ekranie?"

    W porównaniu z drugą częścią mamy tutaj dość sporo dialogów i nawet jakąś fabułę. Sam jest jak zwykle trochę sztywny, ale za to fajnie się patrzy na jego partnerkę, która ma tu trochę więcej do powiedzenia niż Megan Fox.

    Autor tematu, napisał, że nie ma wątku Sam i Bee. Z jednej strony trochę szkoda, ale w kontekście fabuły, każdy z nich ma pełne ręce roboty. Każdy z nich walczy o przetrwanie. A Sam nie jest już w tej części wybrańcem, którego należy ochraniać. Przede wszystkim ciężar tej części został przeniesiony, tutaj znacznie większą rolę odgrywają ludzie, nie są już zdani wyłącznie na łaskę robotów jak poprzednio.

    Ciekawe jest także zakończenie. Mamy tu mały zwrot akcji (oklepany do bólu, ale tutaj ciężko było go przewidzieć). Zwróćcie uwagę na zachowanie Optimusa (SPOILER - nie jest tak poprawny politycznie jak ostatnio)

    No i macie teraz dwie recenzje, sami zdecydujcie czy warto jest iść na ten film. Ani ja, ani autor tematu nie twierdzi, że to kino wysokich lotów. Zgadzamy się, że film ma wiele wad. Różnimy się w tym, że dla mnie film idealnie sprawdził się jako odmóżdżadż. Dostałem to czego się spodziewałem, a ostatnie 20 minut filmu mógłbym oglądać jeszcze wiele razy.

  • Paweł Gorczanin
    Wpis na grupie Kino w temacie Super 8
    27.06.2011, 18:14

    Film naprawdę dobry ze świetnym klimatem końca lat 70tych. Najważniejsze, że mamy doczynienia z "żywymi" bohaterami, którzy nie są trendy, sexy i "top model".

    Co do straszności filmu, wydaje mi się, że to wymóg naszych czasów i trzynastolatkowie nie będą specjalnie zaszokowani. W końcu mają youtube i csi w telewizji. W bajkach dedykowanych dla nich jest pełno przemocy i grozy więc i filmach to staje się normą...

  • Paweł Gorczanin
    Wpis na grupie Kino w temacie Oszukani w kinie
    27.06.2011, 16:58

    Michał Pytel:
    Parę lat temu byłem w Multikinie na filmie "300". Krewa lała się strumieniami, do tego jedna dosyć odważna scena erotyczna, a dwa siedzenia obok mnie 30-letni tatuś z 6-7 letnim synkiem i jego 3 kolegami w podobnym wieku...

    - Tatusiu idziemy do kina na 300?
    - A co to jest?
    - No film zrobili z komiksu
    - No nie wiem..
    - A pamiętasz tatuś Spidermana też z komiksu zrobili i pozwoliłeś oglądać..
    - No rzeczywiście no to chodźmy...
    No i tatuś zabrał dzieciaki do kina nie zapoznając się z żadnymi innymi informacjami.

    głupota rodzica to raz, ale w kinach kompletnie olewają problem.
    Kiedy miałem 7-8 lat uprosiłem ojca by pójść na "Miłość szmaragd i krokodyl". Film był od 15 lat ze względu na jedną scenę gdy krokodyl odgryza komuś rękę. Ojciec wykonywał 30 minutową "jogę" pod kasą używając wielu argumentów, mieliśmy fart i bileterka się zlitowała...bo tego dnia pszczoła ugryzła mnie w wargę i wyglądałem jak mały Balboa...no cóż inne czasy, szkoda tylko że dzieciakom robi się dziś sieczkę z mózgu pozwalając im za wcześnie na pewne rzeczy.

    To nie do końca tak, że kino olewa sprawę. W porównaniu z czasami, o których piszesz całkowicie zmieniła się mentalność narodu. Dawniej ludzie grzecznie stali całymi dniami w kolejkach, z "karteczkami" w ręku, dzisiaj wszczynają awanturę po 10 minutach stania w kolejce w hipermarkecie. Jeśli nie wpuścimy klienta na film zrobi na awanturę (ba awanturę robi nawet jeśli nie chce mu się sprzedać biletu ulgowego z powodu braku legitymacji), czasami lecą wyzwiska w kierunku obsługi kina. Jeszcze obsmaruje kino w internecie, że mu chamy biletu nie sprzedały, co to ma się znaczyć itp. A jak my nie sprzedamy biletu to pójdzie do kina obok, gdzie bilet mu sprzedadzą.. Life is brutal

    I przede wszytskim, jak już pisałem wcześniej nie mamy prawa odmówić osobie dorosłej sprzedaży biletu, nawet jeśli ma ze sobą małe dzieci. Możemy edukować, nie możemy zabronić...Paweł Gorczanin edytował(a) ten post dnia 27.06.11 o godzinie 16:59

  • Paweł Gorczanin
    Wpis na grupie Kino w temacie Oszukani w kinie
    24.06.2011, 16:16

    Rafał P.:
    Problemem jest głównie ignorancja widzów. Jest mnóstwo sposobów dowiedzenia się czegoś o filmie na który się wybieramy.
    Byłem świadkiem sytuacji gdzie na film Slumdog, facet zabrał dzieci mniej więcej w wieku 4 i 6 lat... Wyszli dopiero po kolejnej drastycznej scenie. Inną sprawą jest, kto ich w ogóle wpuścił na ten seans...
    Moim zdaniem, jeżeli ktoś czuje się oszukany w takiej sytuacji, to równie dobrze może czuć się oszukany gdy nie smakuje mu jogurt, nad którego walorami smakowymi rozpływała się cała rodzinka ...w reklamie telewizyjnej :)

    Wpuścił ich facet z którym były dzieciaki. Jeśli dzieci idą do kina wraz z dorosłym opiekunem (rodzice, dziadkowie, ciocia, wujek, nauczyciel itp.) to pracownik kina nie może ich nie wpuścić na seans. Oczywiście uprzedzamy opiekuna, że film nie nadaje się zbytnio dla widzów w tak młodym wieku, ale to opiekun podejmuje ostateczną decyzję i tym samym przyjmuje odpowiedzialność za swoich podopiecznych. Zdarzały się sytuacje, że odmawialiśmy sprzedania biletów 12 letnim dzieciakom na film Oszukać Przeznaczenie, po czym przychodzili z rodzicem, który się awanturował, że nie wpuściliśmy jego pociech na seans. Że to dla dorosłych? Panie oni gorsze rzeczy w tv oglądają...

  • Paweł Gorczanin
    Wpis na grupie Kino w temacie Oszukani w kinie
    24.06.2011, 16:08

    Określenia "oszustwo" użyłem troszkę na wyrost, można by rzec, że w celach reklamowych :) Tak naprawdę dystrybutorzy, reklamodawcy, portale filmowe (które też nie jako reklamują film) wykorzystują nasze przywary jak choćby lenistwo. Kategoryzacja "Melancholii" wygląda następująco: Dramat, Thriller, Sci-Fi, Katastroficzny. A filmu "Pojutrze": Dramat, Sci-Fi, Katastroficzny. To nic, że niżej są podane dokładne opisu obu filmów, recenzje, komentarze - wielu użytkowników przez lenistwo zerknie tylko na kategorię filmową i srodze się zawiedzie.. Zresztą jeśli ktoś miałby się czepiać kategoryzacji filmów jako takiej to "Pojutrze" + thriller (czyli ogólnie rzecz biorąc napięcie, atmosfera niepokoju)= "Melancholia". Równie dobrze z tych składników dodawania ("Pojuttrze" czyli koniec świata + thriller) może wyjść film Zapowiedź z N.Cagem. I teraz ciekawe ile osób wybierając się na "Melancholię" powiedziało: "o czym to film? zdaje się, że podobny do "zapowiedzi"". A wystarczyło jeszcze dwie minuty poczytać zawartość strony...

  • Paweł Gorczanin
    Wpis na grupie Kino w temacie Oszukani w kinie
    24.06.2011, 14:48

    Czy miałeś kiedyś uczucie, że trafiłeś do złej sali kinowej? Czy podczas seansu czułeś się oszukany? Oszukany przez dystrybutora, reklamy czy portale filmowe które zamieszczają złe opisy filmów lub przyporządkowują produkcję do niewłaściwego gatunku? W końcu czy kiedykolwiek do tego stopnia zmylił cię tytuł filmu, że na produkcję dla dorosłego widza zabrałeś swoje pociechy albo poszedłeś z kumplami na komedię romantyczną? Jeśli na którekolwiek pytanie odpowiedziałeś twierdzącą, to wiedz, że nie jesteś jedyną osobą która dała się nabrać.

    Od pewnego czasu pracuję w kinie, gdzie dane jest mi obserwować reakcję widzów podczas oglądania filmów jak i po seansie. Bardzo często ludzie wychodzą z projekcji niezadowoleni, często daje się słyszeć komentarze, że nie tego się spodziewali. Dlaczego tak się dzieje? Przyczyny są co najmniej dwie – błędne opisy dystrybutorów i fałszywe reklamy oraz ignorancja samego widza.

    Podczas premiery, swoją drogą znakomitego filmu Jak zostać królem byliśmy bombardowani spotami telewizyjnymi określającymi film jako najśmieszniejszą komedię roku. Jak zostać królem było miejscami zabawne, ale określanie go komedią to zbyt wiele. Natomiast epitet „najśmieszniejsza” sugeruje, że widz będzie wydawał salwy śmiechu na sali kinowej. Wiele wchodzących na salę z popcornem i nachosami musiało się mocno zdziwić, że trafili na film z gatunku dramat. Nie wychodzili chyba tylko dlatego, że film bronił się świetnie poprowadzoną historią.

    Często idziemy do kina na konkretny tytuł filmowy sugerując się tylko obejrzanym zwiastunem. W takim wypadku też może nasz spotkać zawód i rozczarowanie. Sam dałem się oszukać zwiastunowi gdy wybierałem się na seans filmu Istota. Zwiastun zapowiadał horror s-f na miarę Gatunku pomieszanego Obcym, do tego z udziałem Adriena Brody. Istota okazała się pseudo dramatem, bardzo trudnym w odbiorze, do tego naszpikowanym kontrowersyjnymi, wręcz obrzydliwymi scenami. Z seansu wyszedłem zniesmaczony, jednak wiele mnie to nie nauczyło, gdyż parę miesięcy temu zachęcony zwiastunami Rytuału poszedłem na seans. Rozczarowanie było mniejsze, gdyż Rytuał okazał się filmem dobrym, jednak zwiastun zasugerował mi film pokroju Egzorcysty a otrzymałem dramat traktujący o utracie wiary, gdzie tytułowy rytuał jest tylko elementem mającym na celu odzyskanie powołania nie zaś osią fabuły filmu.

    Informacji o filmie często szukamy na dużych portalach tematycznych. Należy jednak i do tych wielkich źródeł wiedzy na temat filmów mieć ograniczone zaufanie. Przykładowo, wg. jednej z tych stron zarówno Shrek jak i Jeż Jerzy mają identyczną kategorię: animacja – komedia. Niby jest to prawdą, obie produkcje należą do tych gatunków, jednak skierowane są do zupełnie innego odbiorcy. Shrek to produkcja familijna dla całej rodziny, natomiast Jeż Jerzy to film tylko dla dorosłych, pełen wulgarnych treści i erotyzmu. Niedawno na nasze ekrany wszedł film Super 8, stworzony przez panów Spielberga i Abramsa. Nie każdy wie, że większość produkcji Spielberga przeznaczonych jest do seansów rodzinnych i Super 8 bliżej jest do filmów takich jak E.T czy Indiana Jones niż do Obcego albo Predatora, co sugeruje podany gatunek – thriller/sci-fi. Nic dziwnego, że nowy obraz wizjonera kina otrzymuje niskie noty, wydane przez pryzmat zawiedzionych oczekiwań maniaków kina grozy. Na tym samym portalu internauci obsmarowywali superprodukcję Thor, jeszcze przed jej obejrzeniem, po przeczytaniu błędnego opisu filmu. Opis dotyczył komiksu, na którym film się wzorował, ale film miał zupełnie zmienioną fabułę, dostosowaną do dzisiejszych czasów.

    Ignorancja dużej części widzów to temat rzeka. Spotkałem się z sytuacją gdy na seans Skrzydlatych Świń przedstawiających codzienność kibiców jednego z klubów piłkarskich przyszło małżeństwo z małymi dziećmi. Zasugerowali się tytułem, nie sprawdzając żadnych innych informacji o filmie. Myśleli, że idą na animację z latającymi świnkami w rolach głównych. Z kolei na Maraton Tańca przyszła grupa młodzieży gimnazjalnej wraz z opiekunami spodziewając się polskiego Step Up. Wyszli w połowie filmu domagając się zwrotu biletów...
    Na plakatach filmu Melancholia widnieje hasło „to będzie piękny koniec świata”. Doprawdy, już dawno nie widziałem by tak duża grupa ludzi ewakuowała się z sali kinowej jeszcze w czasie projekcji. Nie wiem jak wielkim trzeba być ignorantem by na film Larsa von Triera, reżysera znanego z raczej depresyjnych obrazów iść z oczekiwanie na... no na co? Nowy Armagedon albo Pojutrze? Ludzie zacznijcie szanować swoje portfele i sprawdzajcie na co się wybieracie do kina.

    Powyższy tekst to tylko kilka przykładów na to jak sami dajemy robić się w bambuko różnej maści dystrybutorom czy portalom filmowych. Jeśli chcemy uniknąć rozczarowań w czasie filmów i nie żałować wydanych pieniędzy sprawdzajmy dostępne informacje. Nie sugerujmy się tytułem, zwiastunem, gatunkiem czy informacją dystrybutora. Zapoznajmy się dodatkowa z recenzją i opiniami osób, które dany film widziały. Tylko wszystkie powyższe elementy pozwolą nam wyciągnąć średnią, wniosek jakiego filmu należy się spodziewać. Apel do nauczycieli – internet to nie dzieło szatana, zapoznajcie się czy produkcja na którą idziecie nadaje się dla waszych podopiecznych. Nie wrzucajcie wszystkich animacji do jednego worka, bo młodzież wynudzi się na Delfinku Plum a przedszkolaki wystraszą na Jak wytresować smoka. Bez sprawdzenia dostępnych źródeł wiedzy (podstawowe informacje może udzielić nawet pracownik kina, ale trzeba się go o to zapytać!) możecie zepsuć wyjście do kina nie tylko sobie, ale i swoim podopiecznych.

    _____________________
    Zachęcam do komentowania zarówno samego artykułu, jak i do podawania własnych przykładów niespełnionych oczekiwań względem filmów :)

  • Paweł Gorczanin
    Wpis na grupie Kino w temacie "Hangover part2" czyli "Kac Vegas w Bangkoku"
    5.06.2011, 09:35

    Filmu jeszcze nie widziałem, ale sądząc po salwach śmiechu na sali kinowej może być dobry film :) Może dzisiaj obejrzę.

  • Paweł Gorczanin
    Wpis na grupie Kino w temacie Nabity w 3D
    3.06.2011, 11:17

    Przed filmem 3d często grane są zwiastuny filmów w tej technologii, wyświetlane jeszcze gdy światła na sali są zgaszone do połowy - więc nie tylko pracownik kina ale także zwykły widz może stwierdzić, że wtedy, za przeproszeniem kupę widać :)

    Ale to tylko moje odczucia, bo jak już ktoś pisał każdy trochę inaczej odbiera to całe 3d :)Paweł Gorczanin edytował(a) ten post dnia 03.06.11 o godzinie 11:19

  • Paweł Gorczanin
    Wpis na grupie Informatyka w temacie Infromatyk,który pomoze przez goldenline?
    1.06.2011, 22:35

    Zacznijmy od końca - skoro nie wywaliłeś jeszcze Visty to poco już chcesz dane odzyskiwać? Dwa czy mówiąc Dos masz na myśli okno wyboru systemów? Jeśli tak to żeby coś z tamtąd wywalić to trzeba edytować plik BOOT.ini. I następnym razem napisz na spokojnie o co dokładnie chodzi bo na razie wiem tyle, że chcesz wywalić Viste 64 (po trzykroć to wiem :)) i że masz w niej Dos, którego być tam nie powinno :D I napisz coś więcej jak te dane utraciłeś, że chcesz je odzyskać...Paweł Gorczanin edytował(a) ten post dnia 02.06.11 o godzinie 00:59

  • Paweł Gorczanin
    Wpis na grupie Kino w temacie Nabity w 3D
    1.06.2011, 22:06

    Nie mam tv 3d, ale chodząc po rozmaitych elektromarketach często przyglądam się różnym modelom i powiem, że jakość 3d w znaczniej mierze zależy od typu i marki telewizora. Nie wiem, od czego to zależy ale na jednym efekt 3d jak i sama jakość obrazu jest lepsza a na innym dużo gorsza (przy porównywalnych parametrach telewizorów czyli full hd).

    Jednak generalnie wydaje mi się, że 3d w tv jest lepsze od tego w kinie. Przede wszystkim obraz jest jaśniejszy, a efekt 3d jest widoczny przy pełnym oświetleniu, gdzie w kinie musi być całkowita ciemność na sali by dało się to to oglądać.

Dołącz do GoldenLine

Oferty pracy

Sprawdź aktualne oferty pracy

Aplikuj w łatwy sposób

Aplikuj jednym kliknięciem

Wyślij zaproszenie do