Zbigniew J Piskorz

Zbigniew J Piskorz www.PISKORZ.pl
sMs692094788
kreowanie wizerunku
...

Temat: 2010 dieta!

Eviva la dieta!

Po raz pierwszy od dłuższego czasu weszłam na wagę i, co tu dużo ukrywać, przeraziłam się conieco. Co prawda już wcześniej zauważyłam, że tu i ówdzie pookrąglałam, nie myślałam jednak, że sytuacja jest az tak zła. Nie zwlekajac przeszłam na dietę - zero pieczywa, precz ze słodyczami, mięso, warzywa i małe ilości owoców (tuczą), no i spatki bez kolacji. Wspomagałam się przy tym aż dwoma patentowanymi środkami - jednym, zawierającym składniki aktywne, i drugim, złożonym głównie z błonnika. Po dwóch miesiącach zważyłam się znowu. Dieta przyniosła efekt... przybyło mi dwa kilo. Stwierdziwszy to, wygłosiłam dłuższy monolog, na pewno interesujący dla postronnego słuchacza, wszelako ze względu na moralność publiczną nie nadający się do zamieszczenia tutaj, nawet w formie stenogramu. Po wygłoszeniu tej oracji oklapłam i swierdziłam z rezygnacją, że "wola boska i skrzypce", czyli, jeśli jakieś bliżej niesprecyzowane moce niebieskie życzą sobie, żebym wyglądała jak serdelek, nie jak wiotka sylfida, to kimże ja jestem, by sprzeciwiać się ich wyrokom?

Zdolność magazynowania tkanki tłuszczowej jest reliktem bardzo dawnych czasów, kiedy po udanym polowaniu cały klan obżerał się do rozpuku, by mieć siłę doczekać do kolejnego mamuta, który łaskawie da się zabić i zjeść. Z tego wniosek, że moim odległym przodkom musiało się wieść nienajlepiej, skoro ta zdolność się u nich rozwinęła dość dobrze i w dodatku bezinteresownie przekazali ją dalszym pokoleniom, w tym mnie. Na dodatek mam mało ruchu i to już w całości moja wina. Bene. Do tego dodajmy prosty fakt, że po czterdziestce każdy człowiek łatwiej tyje, niż chudnie, gdyż sypie się cała endokrynologia. Z tego wniosek, że raczej już nie schudnę, choć dietę postanowiłam jednak zachować, by dalej mi nie przybywało. Co prawda taki William Shatner zaczął dostawać ciekawsze i bardziej ambitne propozycje filmowe dopiero wtedy, gdy postarzał się i utył, a ja go bardzo lubię i niezmiernie wręcz szanuję, ale, co tu ukrywać, ja nie jestem Shatner i wolałabym nie przypominać go rozmiarem w pasie. Dlaczego? Ano, nasze społeczeństwo pomiędzy różnymi formami dyskryminacji dyskryminuje też grubasów. Traktuje się ich pogardliwie, mają mniejsze szanse przy staraniu się o pracę niż ludzie szczupli, ale o mniejszych kwalifikacjach niż oni, a ubrania "dla puszystych" są drogie jak diabli, w dodatku są sztampowe i niemodne. Dla kobiet to przeważnie przedpotopowe w kroju garsonki i suknie-namioty. O dostaniu modnych, haftowanych dżinsów na nieco szerszą pupę szkoda marzyć. Nie da się zrobić? Bzdura. Dostosować krój modnych ubrań do tęższej sylwetki można, ale nie byłoby to trendy, skoro propaguje się sylwetkę anorektyczną i zdrowy tryb życia. Reklamy zachęcają do spożywania jogurtów (które z prawdziwym jogurtem mają wspólną tylko nazwę) i płatków śniadaniowych fittnes (jak na ironię składających sie w 1/4 z cukru. Gdzież by tam popełniono takie faux-pas jak wypuszczenie wersji najmodniejszej kolekcji dla młodych dziewczyn w rozmiarze 42-46! Z tego powodu modne ciuszki noszą właśnie głównie nastolatki, bo one jeszcze się w nie mieszczą.

Ja już dawno nie.

http://outsidelando7.blog.onet.pl/Eviva-la-dieta,2,ID4...