Temat: 2007-07-10 wtorek
Ja mam takie doświadczenie, które pewnie działa w obie strony: to, co usłyszałam było dla mnie jasne i logiczne. Po pewnym czasie dowiedziałam się, że chodziło o coś zupełnie innego. Narobiłam sobie przez to bałaganu w życiu. Ale to z kolei nauczyło mnie , że dobrze jest swojego rozmówcę od czasu do czasu „zmonitorować” , to znaczy zapytać , co zrozumiał lub jak on to zrozumiał, co do niego powiedziałam. Wtedy mogę się odnieść lub sprostować te wypowiedzi, które druga strona bierze według swojego zrozumienia. W kontaktach z ludźmi uczę się każdego dnia, że czarne wcale nie musi być czarne dla kogoś drugiego i na odwrót, dopóki każdy z osobna nie poda swojej definicji.
Od tygodnia mam nowego szefa. Któregoś dnia zwołał kadrę kierowniczą, żeby się bliżej poznać. Jeszcze przed rozpoczęciem narady każdy chciał zrobić jakieś (pewnie dobre) wrażenie na nowym szefie, dowcipkowano... Nawet kadrowa przyszła przed czasem, co oczywiście wszyscy skomentowali jako dobry żart: „O, nawet kadrowa już jest!”… i takie tam prześmiewki. Na co szef, po chwili przysłuchiwania się żartom podsumował: Czy ja dobrze zrozumiałem – jest wśród nas osoba, która się notorycznie spóźnia? … Wszystkich zatkało i dyscyplina zabierania głosu była do końca bez zarzutu., to znaczy nikt się nie odezwał bez poproszenia go o zabranie głosu. Wystarczyło, że nadał znaczenie temu zjawisku, z którym poprzednik nie mógł sobie poradzić i punktualność chyba wszystkim weszła w krew w ciągu sekundy. Jasno i wyraźnie dał do zrozumienia…