Temat: Licencjat
Ja osobiście widzę jednak różnicę w pomocy na zasadzie ruszenia z miejsca w obliczeniach, bo czegoś nie pamiętam czy nie zrozumiałam do końca, a zrobienia całej statystyki w pracy za kogoś. Widzę też różnicę w pisaniu przemówień dla kogoś, kto może być niezłym strategiem a np. kiepskim w stylistyce, do momentu aż ktoś za tą osobę odwala całą robotę, a osoba wygłaszająca mowę nawet nie ma pojęcia o czym mówi i plecie kompletne bzdury. Wtedy tego też nie popieram. Więc nie mam poczucia życia w moralnej schizofrenii ;-)
I na samym końcu - widzę różnicę w pisaniu sporej części pracy, która ma być podstawą przyznania tytułu naukowego, zawodowego i potwierdzać czyjeś umiejętności, a np. pomocą w nauce do jednego kolokwium. Przy czym znów podkreślam - mam na myśli pomoc, a nie napisanie całego kolokwium ze ściągi czy napisaniem go przez kolegę/koleżankę w całości.
Nie mam za złe nikomu tego, że pracuje. Nie mam za złe tego, że Barbara zrobi statystyki z badań policjantom czy lekarzom. Nie zaakceptuję natomiast tego, że przy systemie nauczania w Polsce, który gwarantuje każdemu socjologowi zajęcia ze statystyki, nie umieją oni zrobić PROSTYCH obliczeń. Nie zaakceptuję też nigdy pisania za kogoś całego rozdziału pracy. I nadal nie rozumiem, czym się statystyka różni od metod i technik badań. W skutkach lekarz, który się nie nauczył anatomii, jest bardziej niebezpieczny od socjologa, który w ogóle nie umie statystyki. Ale pod kątem etyki zawodowej są dla mnie tak samo niebezpieczni.