Maria
Szlajter
Trener p/mobbingu,
autor programów
szkoleniowych -
superw...
Temat: Granice odpowiedzialności w psychoterapii
Do założenia tego wątku przyczyniła się przeczytana przeze mnie, opinia części środowiska terapeutycznego, dotyczącą sprawy 29-latka, który pozwał swoich rodziców o alimenty. Sprawa, której dotyczy opinia, jest dosyć znana i można o niej znaleźć wiele materiałów w internecieCzęść treści owej opinii
"Ta sprawa od kilku dni jest coraz bardziej popularna w mediach i coraz bardziej bulwersująca dla środowiska psychoterapeutycznego.
Z informacji pojawiających się w mediach, głównym inspiratorem dla działań tego Pana jest jego psychoterapeutka, która
1/zamiast leczyć wykształca w kliencie coraz bardziej rozbudowaną traumę wyobrażeniową - w tej chwili jej klient nie nadaje się do społecznego funkcjonowania i jeśli natychmiast nie zmieni terapeuty, to skończy tragicznie.
2/buntuje klienta przeciwko jego najbliższym, co w konsekwencji ma dla niego skutki w postaci pojawienia się coraz większych zaburzeń przywiązania.
3/w ramach "przejmowania kontroli" pozwala klientowi na doświadczanie traumy reaktywnej, bo ta sprawa nie jest dla żadnej ze stron obojętna emocjonalnie.Tym bardziej, że postanowiono zainteresować sprawą media dzięki temu ten Pan spotyka się ze społecznym ostracyzmem.
4/sama aktywnie uczestniczy w procederze "rozliczenia rodziców", co jest ewidentnym przykładem występowania u niej przeciwprzeniesienia.
5/ złamała wszystkie zasady prowadzenia psychoterapii - jakim prawem klient określa winnego (sprawcę) w sprawie, w której nie można takiej osoby fizycznie określić.
Do tej pory, terapeuta zamiast leczyć, zaburzyła całkowicie poczucie bezpieczeństwa u swojego klienta, niszczy jego rdzeń funkcjonowania społecznego. W ramach swoich działań "wyprodukowała" psychopatę, który za moment może zacząć strzelać do ludzi albo popełni samobójstwo."
Zgadzam się z tą wypowiedzią, bo akurat jestem w trakcie opracowywania do swojej pracy materiałów w zakresie traumy wyobrażeniowej.
Zastanawia mnie, na ile w dobie swobodnego dostępu do wyników badań neurobiologicznych i światowych opracowań dotyczących prawidłowego prowadzenia psychoterapii, specjaliści mają prawo bezkarnie niszczyć psychikę klientów zasłaniając się brakiem badań i opracowań w tym zakresie?
Jak to będzie rzutować na ogólną opinię o skuteczności psychoterapii?
Jak jeszcze długo będzie można usłyszeć opinie, że psychoterapeuta nie jest w stanie wywołać kolejnych zaburzeń w psychice klienta lub pogłębić dotychczasowe, skoro jest w stanie wpłynąć na poprawę jego funkcjonowania psychologicznego?
Znam opinię na ten temat psychoterapeutów amerykańskich i australijskich, którzy uważają, że psychoterapia jest jedną z form leczenia inwazyjnego, ponieważ wpływa bezpośrednio na zmiany funkcjonowania układu neurohormonalnego na poziomie neurologicznym (biologicznym).
Czy psychoterapeuci i psycholodzy, powinni podobnie do lekarzy rozliczać się ze śledzenia najnowszych zdobyczy wiedzy w temacie w którym się specjalizują? Czy dojdzie do podobnego zjawiska oskarżania psychoterapeutów, psychologów i specjalistów pochodnych, o błędy w sztuce, jak ma to miejsce obecnie w świecie medycznym?
Proponuję nie oceniać konkretnej osoby, której działania zacytowałam (nie znam jej, jej pracy, etc i nie taki cel pragnę osiągnąć tą dyskusją). Zależy mi na podjęciu dyskusji dotyczącej szeroko pojętego tematu odpowiedzialności psychoterapeutów.
pozdrawiam i życzę udanego dnia