J C.

J C. Niedawna katastrofa
budowlana mostu
autostradowego w
Genu...

Temat: Zachodni kanon- a wschodni kanon medycyny, kultura...

By jakakolwiek dyskusja miała sens i prowadziła do jakichś konstruktywnych wniosków ( a nie była tylko dwoma monologami biorących w niej osób) na jej wstępie zawsze trzeba bardzo precyzyjnie zdefiniowąc stosowane przez obie strony pojecie i zakresy ich rozumienia przez biorące w dyskusji osoby- bo to rozumienie wcale nie musi byc identyczne.

W latach 70-tych doświadczyłem osobiście sytuacji kiedy dopiero po długiej dyskusji z moim bratem (który był wówczas kapitanem Ludowego wojska Polskiego) na "temat potrzeby tolerancji" uświadomiłem sobie że mój brat w ogóle nie zna właściwego znaczenia filozoficznego pojęcia "tolerancja" . Choc wprawdzie znał on
to słowo i używał je w dyskusji ze mną , jak się jedyne na koniec okazało jedyne
dostępne wówczas rozumienie tego słowa było ... rozumieniem tolerancji w
odniesieniu np do "dopuszczalnego odchyłku gwintu w procesie produkcji np śruby".
A okazało się to gdy po długiej naszej dyskusji w której w ogóle nie mogliśmy dojśc do konstruktywnych wniosków, on wreszcie sięgnął po jedyny słownik jaki stał na jego półce,
czyli po "Słownik pojęc Techniki" i spytał mnie co ja rozumiem pod słowem "tolerancja" , bo przecież... i tu odczytał mi znaleziona w tym słowniku definicję "dopuszczalnego odchyłku w produkcji"
No cóż były to faktycznie czasy w których cenzura dbała o to nawet by pewne słowa jak wolnośc, tolerancja, prawa człowieka i dyskusje na ich temat w ogóle w mediach się nie pajawiał.

PRL wprawdzie upadł już ponad 20 lat ale niekiedy można odnieśc wrażenie w niektórych dyskusjach że zniektórymi osobami równie trudno jest się porozumiec, bo stosują rozumienia słów równie zawężone jak w powyższym przykładzie rozuminie tolerancji jako "dopuszczanego odchyłku gwintu śruby"

Zacznijmy więc od ustalenia pojec co to jest kultura i co to jest kanon
1. Kultura:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kultura
Kultura (z łac. colere = "uprawa, dbać, pielęgnować, kształcenie") – termin ten jest wieloznaczny, pochodzi od łac. cultus agri ("uprawa ziemi"), interpretuje się go w różny sposób przez przedstawicieli różnych nauk. Kulturę można określić jako ogół wytworów ludzi, zarówno materialnych, jak i niematerialnych: duchowych, symbolicznych (takich jak wzory myślenia i zachowania).
Najczęściej rozumiana jest jako całokształt duchowego i materialnego dorobku społeczeństwa. Bywa utożsamiana z cywilizacją. Również charakterystyczne dla danego społeczeństwa wzory postępowania, także to, co w zachowaniu ludzkim jest wyuczone, w odróżnieniu od tego, co jest biologicznie odziedziczone.

W nauce, inaczej niż w języku potocznym, termin "kultura" nie ma charakteru wartościującego.

2.Kanon:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kanon_medycyny
Kanon
-ogólnie przyjęta zasada, wzór, reguła, norma
-lista ksiąg o podstawowym znaczeniu

Kanon medycyny (Tib konunlari; Kanun fi't-tibb; łac. Canon medicinae) - dzieło Ibn Siny, zwanego Awicenną. Przyjęty europejski tytuł to Canon medicinae. Kanon składał się pięciu ksiąg. Każda księga dzieliła się na traktaty a te na rozdziały. Zagadnienia dotyczące ćwiczeń fizycznych i ich zastosowanie zostały przedstawiony w księdze I.
Kanon medycyny był używany jako podręcznik w uczelniach medycznych do schyłku wieku osiemnastego.

--------------------------------------------------------------------------------------------------

SŁOWA KLUCZE I SŁOWA WYTRYCHY.

Są słowa "klucze" i słowa "wytrychy". Właśnie na takie dwa różne sposoby używa się słowa "ekologia" ( oraz np. medycyna chińska), które obecnie w Polsce jest niewątpliwie jednym z najbardziej nadużywanych słów i pojęć.
Klucz to narzędzie gospodarza, który chroni i rozwija w sposób odpowiedzialny i pełen troski to, co zostało mu powierzone. Wytrych to narzędzie bezprawnej uzurpacji. Sposób przywłaszczenia sobie tytułu do bycia jedynym ekspertem i specjalistą, uprawnionym do kompetentnego wypowiadania się w danej dziedzinie lub bycia nowym prorokiem, który zamierza uzdrowić świat.

Gospodarz działa w pełnym świetle dziennym dnia i nie musi ukrywać, kim jest, co, jak i dlaczego robi, na jakiej podstawie, z zastosowaniem jakich narzędzi, jakie są jego intencje, dlaczego o tym właśnie mówi czy pisze. Włamywacz działa po ciemku, choć po dokonaniu zawłaszczenia przedstawia się jako "książę iluminat jasności" oraz dobroczyńca ludzkości. Włamywacz pierwszy najgłośniej krzyczy: "łapać złodzieja!" Ale uzurpator manipulator i propagandzista nic nie mówi, skąd przychodzi, dlaczego, i jakie są jego własne zamiary i intencje. Robi natomiast dużo krzyku frazesów i chwytów demagogicznych, za którym łatwo, jak za zasłoną dymną jest mu się samemu ukryć.

Gdy się nie nazywa rzeczy po imieniu i nie wnika w głąb istoty rzeczy, można bez problemu i bardzo długo, jeżeli ma się tylko trochę biegłości w piórze, dowolnie ślizgać po każdym temacie i problemie, jak po zamarzniętej tafli jeziora. Ale ślizgający się dla rozrywki lub profesjonalnego wyczynu, nie jest w stanie sięgnąć swą percepcją głębiej, niż sama powierzchnia lodu, gdzie właśnie być może obumierają ryby, którym gruby lód i "ręką ludzką" wpuszczone do wody ścieki odebrały tlen niezbędny do życia. Zresztą zauważyć problem, nawet natychmiast, gdy się on pojawi, to nie znaczy jeszcze umieć, chcieć i móc przedsięwziąć odpowiednie i odpowiedzialne działania.
(...)
Nazywanie rzeczy po imieniu zawsze zaczyna się od precyzowania tez, definiowania pojęć, zakresu ich stosowania oraz wskazania, które z podawanych twierdzeń uznaje się a priori za podstawowe i nie wymagające udowadniania (czyli od aksjologii i aksjomatyki).

Jerzy Czerny "Recenzja książki o ekologii" http://zb.eco.pl/bzb/37/rekomend.htmJerzy Czerny edytował(a) ten post dnia 10.02.12 o godzinie 23:27

konto usunięte

Temat: Zachodni kanon- a wschodni kanon medycyny, kultura...

Jerzy Czerny:

Jest ogromna liczba pojęć przewartościowanych, co utraciło swoje pierwotne znaczenie. Np. kapitalizm, tolerancja (również!!!), socjalizm, faszyzm itd.
J C.

J C. Niedawna katastrofa
budowlana mostu
autostradowego w
Genu...

Temat: Zachodni kanon- a wschodni kanon medycyny, kultura...

Marek C.:

Jest ogromna liczba pojęć przewartościowanych, co utraciło swoje pierwotne znaczenie. Np. kapitalizm, tolerancja (również!!!), socjalizm, faszyzm itd.

Dokładnie Tak!
I na tym Forum - na którym goszczą i dyskutują bądź co badź profesjonaliści- by jakakolwiek dyskusja miała sens i prowadziła do konstruktywnych dla wszystkich wniosków
należy zacząc od przynajmniej osiągnięcia consensusu co do pojęc i teorii podstawowych dla rzetelnego i skutecznego wykonywania profesji masażysty oraz fizjoterapeuty.

Inaczej grozi nam istna "wierza Babel" nieporozumień.
J C.

J C. Niedawna katastrofa
budowlana mostu
autostradowego w
Genu...

Temat: Zachodni kanon- a wschodni kanon medycyny, kultura...

Marek C.:

Co do gelentologi-
http://pl.wikipedia.org/wiki/Gelotologia
-Jak najbardziej popieram!

Ale jak każda dziedzina profesjonalnie i leczniczo i szerzej stosowanej (np sanatoryjnie) terapii wymagała by ona też doprecyzowań np kontekstu społecznego jej stosowania, czy może znane są Panu jakieś polskie naukowe opracowania na ten temat?

No bo o tym że śmiech bywa nie tyko leczniczy - przestrzegał już
Ignacy Krasicki w znanym wierszu:

"Dzieci i żaby"
Koło jeziora
Z wieczora
Chłopcy wkoło biegały
I na żaby czuwały.
Skoro która wypływała,
Kamieniem w łeb dostawała.
Jedna z nich, śmielszej natury,
Wystawiwszy łeb do góry,
Rzekła:"Chłopcy, przestańcie, bo się źle bawicie!
Dla was to jest igraszką, nam idzie o życie".
J C.

J C. Niedawna katastrofa
budowlana mostu
autostradowego w
Genu...

Temat: Zachodni kanon- a wschodni kanon medycyny, kultura...

WSCHODNI KANON TRADYCYJNEJ MEDYCYNY CHIŃSKIEJ OPIERA SIĘ NA BARDZO GŁĘBOKIM ODDZIAŁYWANIU TERAPEUTYCZNYM I REGULUJĄCYM HOMEOSTAZĘ ORGANIZMU POPRZEZ ODDZIAŁYWANIE NA UKŁAD 12 MERIDIANÓW CHIŃSKICH

Słowo wstępne profesora AWF w Krakowie Tadeusza Kasperczyka
do wydanej w 2007 ksiązki "Meridiany, punkty i recepty chińskie" :

W chwili obecnej w Polsce metody medycyny naturalnej nie cieszą się należytym uznaniem.
Bardzo często przedstawiciele medycyny oficjalnej (farmakologiczno-alleopatycznej) nie uznają walorów metod leczenia alternatywnego i krytykują je.

W mojej opinii to duży błąd, wynikający z nieznajomości tych metod.

Tylko połączenie metod akademickich z metodami niekonwencjonalnymi należy uznac za prawidłowe podejście do leczenia , co słusznie Anglicy nazywają medycyna komplementarną.

Sytuacja ta sprawia, że metody alternatywne nie są przedmiotem publikacji, ale co ważniejsze nie stanowią celu badan naukowych. Nieliczne w tym zakresie wyjątki tylko potwierdzają wyrażoną tu opinię . Mam zaszczyt pracowac od lat na Wydziale WF AWF w Krakowie, gdzie mogę bez przeszkód rozwijac moje zainteresowania i kształtowac w tym zakresie studentów.
Jedną z najważniejszych metod medycyny naturalnej , która jest przedmiotem nauczania i badan naukowych jest refleksoterapia.[...]

Refleksoterapię dzielimy na dwa nieco różniące się od siebie systemy.

Przez makrosystem refleksoterapii rozumiemy system oparty o teorie tradycyjnej medycyny chińskiej (TCM). Główne jej kierunki to akupunktura , akupresura , a także japońskie siatsu , elktro -magneto -lasero -śwaitłopunktura i inne.
Do mikro systemów refleksoterapii należą stopa, ręka, ucho.
W obszarze naszych zainteresowań i badań pozostają takie metody , jak bioenergia, , chiropraktyka , a także terapia vacum. " [...]
Jerzy Czerny edytował(a) ten post dnia 11.02.12 o godziJerzy Czerny edytował(a) ten post dnia 11.02.12 o godzinie 20:52
J C.

J C. Niedawna katastrofa
budowlana mostu
autostradowego w
Genu...

Temat: Zachodni kanon- a wschodni kanon medycyny, kultura...

"KANON ZACHODNI MASAŻU" również rozpoznaje wiele z tych szczególnych punktów bioaktywnych, nazywając je punktami spustowymi lub receptorami zwłaszcza jeżeli są to punkty położone w mikro układach stopu czy dłoni.

Jednak podejście zachodnie do pracy na tych punktach jest bardzo ograniczone i jak sama zachodnia ich nazwa "punkty spustowe" wskazuje są one głównie wykorzystywane "w pracy nad tkankami miękkimi" do usuwania napięcia z napiętych mięśni.

Jednak o takim zawężonym podejściu do masażu i akupresury jeden z chińskich lekarzy powiedział:
"Ciało ludzkie przecież to coś znacznie więcej niż ciasto do ugniecenia irozwałkowania, praca z nim wymaga więc głębszego zrozumienia istoty układu meridianów akupunktury i możliwości oddziaływania na nie i poprzez
nie na poszczególne organy i na cały organizm. "

Podczas gdy "Kanon zachodni" nie ma nawet nazw dla poszczególnych z "wyróżnionych punktów spustowych" każdy z około 400 punktów ma swoją nazwę opisową oraz wskazanie lecznicze:

JG4 – główny punkt przeciwbólowy
Ż36 – „wielki lekarz”
ŚL6 – główny punkt ginekologiczny
W3 – punkt źródłowy wątroby
JG11 – główny punkt laryngologiczny
GRP6 – „ morze energii” -
O6 – punkt „miłości doskonałej”
S7 – „wrota bogów”
PŻ34 - główny punkt pęcherzyka żółciowego
PŻ20 - klucz do karku i potylicy
PŻ21 - „studnia trosk”
GRT20 - punkt „stu spotkań”

http://www.akupunktura.katowice.pl/czyleczy.html
Czy akupunktura leczy?

Skuteczność

Im szybciej podejmie się leczenie, tym większa jest szansa na ostateczny sukces terapeutyczny. Ta sama zasada dotyczy również innych metod leczenia.

O tym, że akupunktura leczy, i to skutecznie, przekonałem się już na początku mojej przygody z tą metodą leczenia. Najłatwiej jest uwierzyć, kiedy efekty można zobaczyć gołym okiem. Oczywiście, akupunktura - jak każda inna metoda leczenia - nie leczy wszystkiego i nie pomaga zawsze. Z moich obserwacji wynika, że pomóc można znaczącej większości pacjentów (około 70-80%) z czego część zostaje całkowicie wyleczona, a u części udaje sie uzyskać złagodzenie dolegliwości. Oczywiście należy przestrzegać wskazań do zabiegu - ja zajmuję się leczeniem przede wszystkim różnego rodzaju zespołów bólowych (bóle kręgosłupa, choroby stawów, bóle głowy). Zauważyłem również, że im szybciej podejmie się leczenie, tym lepszy jest jego efekt, a liczba zabiegów koniecznych do wyleczenia jest mniejsza.
Mechanizm działania

Jak to się zatem dzieje, że wkłucie igły w skórę wpływa na funkcję tak wielu organów w maszym organiźmie? Chińczycy tłumaczą działanie akupunktury w oparciu o swoją filozofię. Jednak dla współczesnego euopejczyka uzasadnienie działania akupunktury teorią Yin-Yang czy Pięciu Elemetów jest bardzo trudne do zaakceptowania. Dysponujemy dziś wiedzą, do której mędrcy starożytnych Chin nie mieli dostępu, a która często ich teoriom zaprzecza. Potrzebujemy zatem jakiegoś innego, bardziej naukowego wytłumaczenia.

Niektórzy europejscy lekarze, widząc ogromną skuteczność akupunktury, przyjęli ją razem z chińską filozofią i podobnie tłumaczą jej działanie. Istnieją jednak również naukowe dowody przemawiające za działaniem akupunktury.

Pierwszym dowodem na niewątpliwe oddziaływanie akupunktury na nasz organizm jest fakt, że punkty akupunkturowe rzeczywiście istnieją. Przeprowadzono badania wycinków skóry pochodzących z miejsc lokalizacji punktów akupunkturowych. Okazało się, że w miejscach tych istnieje wyraźnie zwiększona ilość zakończeń nerwowych typu Krausego, Golgiego, Ruffiniego, Vater-Pacciniego i Meissnera w stosunku do skóry otaczającej. Badano również właściwości bioelektryczne puntów akupunkturowych i stwierdzono, ze w stosunku do otaczającej skóry punkty te mają znacząco mniejszy opór elektryczny (20-250 ohmów w stosunku do ponad 300 ohmów w skórze otaczającej) i wyraźnie większą pojemność elektryczną. Oznacza to, że
istnienie punktów akupunkturowych o specyficznych właściwościach biologiczno-fizycznych jest faktem.
Kiedy potwierdzono ich istnienie, zaczęto sprawdzać, jaki wpływ na organizm ma pobudzanie tychże punktów. Istnieje bardzo wiele badań i wiele mechanizmów, tłumaczących działanie lecznicze akupunktury. Jednym z nich jest mechanizm neurofizjologiczny. Zaobsewowano, że odczucie bólu jest przewodzone w układzie nerwowym dwoma grupami włókien o różnym czasie przewodzenia impulsu. Wiadomo również, że bodziec, który dotrze do ośrodkowego układu nerwowego szybciej, może blokować bodziec po nim następujący. Bodziec powstały po nakłuciu wędruje poprzez "szybsze" włókna i hamuje odczucie bólu przewodzone wolniej. Innym mechanizmem działania akupunktury jest mechanizm neurohormonalny. Okazało się, że po zabiegu w tkance mózgowej rośnie poziom beta-endorfin, serotoniny i wielu innych związków, które powodują podniesienie progu odczuwania bólu i poprawę samopoczucia.
Niewyjaśnione problemy

Wiemy już, że akupunktura wpływa na mózg, wiemy że zwiększa stężenie rozmaitych neuroprzekaźników - ale nie wiemy w jaki sposób, ani też jakie jeszcze reakcje wywołuje. Odkryciem tych tajemnic zajmują się naukowcy z całego świata. Dziś możemy powiedzieć, że nauka udowadnia oddziaływanie akupunktury na ośrodkowy układ nerwowy, ale nie wyjaśnia nadal, jak daleko to oddziaływanie sięga.
Podsumowanie

Dzisiejsza nauka udowadnia zatem, że w akupunkturę nie trzeba wierzyć,
trzeba tylko o niej... wiedzieć. Akupunktura działa i daje efekty lecznicze, których dokładne zbadanie wymaga jeszcze wiele czasu. Na pewno sprawdza się w terapii przeciwbólowej, a efekty tego działania widać codziennie w gabinetach lekarskich.Jerzy Czerny edytował(a) ten post dnia 11.02.12 o godzinie 21:05
J C.

J C. Niedawna katastrofa
budowlana mostu
autostradowego w
Genu...

Temat: Zachodni kanon- a wschodni kanon medycyny, kultura...

Piotr Szczotka:
>

Pozytywne energie.

Jakiś czas temu napisałem krótki komentarz do jednego z pism [1] w artykule: „Pozytywne energie”. Nie spodziewałem się jednak tak zróżnicowanego odzewu, reakcji, właściwie na zwrócenie uwagi – co jest dla mnie oczywiste - iż posługiwanie się pojęciem energie jest bardzo uniwersalne i nie jest domeną jedynie myśli wschodniej. Podobnie jak posługiwanie się pojęciem leczenie holistyczne. Ufam, że nie jestem w tym przekonaniu osamotniony.

http://www.imbw.pl/?p=3880

>"Podstawa to zrozumienie z jakimi energiami się stykamy, o czym tak naprawdę mówimy >potocznie a z czym mamy kontakt w praktyce. Może w gruncie rzeczy to jedno i to samo, a jedyny >konflikt polega na próbach przywłaszczania sobie tych pojęć, teorii?
>
>Oswojenie się z pojęciem energii w procesie terapeutycznym przełamie nie jedno tabu. Może też >skończy się potrzeba wiecznego tłumaczenia, z jakimi to rzekomo tajemniczymi energiami pracuje >się w medycynie wschodniej. W każdym bądź razie kiedy tajemnicze, bliżej niezrozumiane energie >ustąpią miejsca procesom energetycznym rozumianym na wzór chociażby ładowania i >rozładowania baterii, opadnie tabu tajemniczych energii.
>
>Pozostanie pytanie, co będzie wtedy fascynować neofitów? Czym będziemy tłumaczyć >subiektywność w niektórych metodach terapii? Czy takie „obnażenie” i uniwersalne zrozumienie >energii będzie przyczyną harmonii pomiędzy zwolennikami różnych koncepcji? "

Święte słowa! Nic dodac nic ując całkowicie sie pod tym co napisałeś podpisuje!

W gruncie rzeczy jeżeli mówimy o akupunkturze czy akupresurze, przecież to nie są żadne chińskie punkty i meridiany tylko ...ludzkie meridiany i każdy z nas je posiada i każdy z naszych klientów-pacjentów!

Bo to nic innego jak linie ( pod skórne) i punkty na powierzchni skóry o wyższej przewodności i wyższej pojemności elektrycznej.

Gdy spojrzysz "elektroniczna płytkę drukowana "

http://aksjomatykabioelektorniki.blogspot.com/

zarówno na te linie widoczne na powierzchni jak i te mniej widoczne łączące niektóre miedzy sobą punkty pod spodem - dokładnie podobnie działają linie meridianów na i pod skórą, niestety ( albo raczej naszczęscie) natura nie wyróżniłe je pigmentem więc musimy by na nich pracowac wyczuwac je palcami.

A przecież ty jako osoba niedowidząca, powinieneś miec wyostrzona percepcje by je wyczuwac- ale oczywiście najpierw musiałbyś chciec uwierzyc -ze te linie i punkty faktycznie istnieją i warto nauczyc się na nich pracowac w celach leczniczych.


A jedyny konflikt jaki zachodzi ...
" polega na próbach przywłaszczania sobie pojęć, teorii," lub używania lub nadużywania ich bez zrozumienia jako truizmów na tyle wypranych z głębszych znaczeń by mogły wnosic coś nowego poza zasłanianiem istoty rzeczy.

Tylko zwracam Ci uwagę Piotrze że ładowanie baterii może nastąpic tylko i wyłącznie w ściśle i precyzyjnie określonych warunkach : istnienia dużej pojemności układu, stworzenia różnicy potencjałów napięcia elektrycznego, oraz zamkniętego obwodu elektrycznego , zaś rozładowanie akumulatora wymaga jego uziemienia - i dokładnie tego samego warunku wymaga masaż akupresurowy opracowany przeze mnie by był skuteczny i własnie od ponad roku m.in Tobie staram się to wytłumaczyc , ale do tej pory nie docierało to w ogóle (czyli" jak grochem o ścianę")

Ale ciesze że jednak moje wysiłki wcale nie poszły jaka się okazuje na marne, bo w tym co napisałeś zaczynamy byc jednomyślni:)

Oczywiście z tego jeszcze trzeba wyciągnąc wnioski terapeutyczne.

Warto wiec w tym samym bioelektronicnzym duchu zapytac po co organizm wytwarza te linie meridianów?
Otóż okazuje się że nie mógł by on funkcjonowac bez nich gdyż:
-służą one do utrzymywania równowagi organizmu z otoczeniem ( chińczycy mówią metaforycznie że to są dla naszego organizmu okna i drzwi naszego na świat zewnętrzny
i dlatego kto nauczy się pracowac z punktami akupunktury , zauważa jak zmienia i się ich praca
w poszczególnych porach roku np w zimie, podobnie tez w poszczególnych godzinach dnia ( ale te zmiany nie są aż tak zauważalne)

Przecież my tez wyróżniamy 4 pory roku i 4 okresy przejściowe.
Chińczycy jedynie znacznie dokładniej i wnikliwiej opisali jak te zmiany pór roku wpływają na nasz organizm a zwłaszcza na organy 5 żywiołów związanych z tymi porami

Zima - to woda - nerki - pęcherz moczowy oraz "korzenie tych organów" czyli ich meridiany
a w tym wypadku również cały kręgosłup otoczony meridianem PM, a także uszy.
Wiosna- drzewo- to wątroba i pęcherzyk żółciowy i ich meridiany- również oczy
Lato to ogień- serce i jelito cienkie i ich meridiany oraz nos i dłonie.
Jesień to metal -płuca, jelito grube oraz cała skóra.
Jest jeszcze piąty żywioł -ziemia śledziona, trzustka - żołądek
to okresy równowagi pomiędzy zima a przedwiośniem, oraz latem , a polska złota jesienią - którą tak się zachwycasz :) Piotrze zapewne dążąc podświadomie do równowagi i harmonii.

No i ten sposób automatycznie rodzi się medycyna holistyczna - bo tu wszystko wpływa na wszystko a każda przemiana następuje jedna po drugie, a choroba np przeziębienie jest niczym innym jak nie możnością dostosowania się organizmu do zmiany otoczenia , a ty jako masażysta jeżeli uświadomisz sobie te zmiany oraz gdzie leża poszczególne meridiany
lepiej będziesz mógł pomagac pacjentom osiągnąc harmonie z każda z pór roku.

Szczególnie zima i wiosna jest trudnym okresem ze względu na zamkniecie się porów skóry i punktów meridianów - dla tego gdy poznasz meridiany ,swoja prace na tkankach miękkich będziesz mógł uzupełnic o impuls oczyszczający cały organizm po zimie.

Myślę że warto byś wzbogacił Body work o takie głęboko lecznicze spojrzenie na cały organizm.
Bo przecież taka jest konsekwencja spojrzenia bioelektronicznego na organizm że wszystkie organy są ze sobą ściśle poprzez przewodnictwo elektryczne powiązane a nie pooddzielane od siebie jak na rycinach anatomicznych pokazujących poszczególne warstwy mięśni , powięzi ,ścięgien, kości itd

A może czas już na wspólne storzenie "Masażu miedzy wschodem a zachodem" czyli BODY WORK Leczniczego?

To nie jest więc tak jak piszesz Piotrze że filozofia chińska mówi o tajemniczych i trudnych do zweryfikowania energiach oddziaływania przyrody na człowieka - bo widac to po 'otwieraniu się lub zamykaniu się punktów akupunktury czy chocby porów skóry - tylko trzeba najpierw uwierzyc że punkty akupunktury faktycznie istnieją i warto zacząc je dostrzegac, zamiast koncentrowac się tylko na mięśniach powięziach i głębokich tkankach miękkich.

A z dobrodziejstwem zachodnich analiza, metodyk badawczych, teorii i praktyki to choc tak się tymi metodami chwalimy - jakoś do tej pory nie możemy odstrzegac i badac punktów które co chińczycy dostrzegają i badają od 5000 lat, może więc chyba czas by nie tyko doceniac że ludzie wschodu bez trudu uczą się naszych metod , ale samemu spróbowac podobnie wobec metod TCM .

I JESZCZE JEDNA UWAGA:
MERIDIANY SA TUŻ POD SKÓRA I SIE "ZAMYKAJĄ" GDY PRACUJESZ ZBYT GŁĘBOKO
NA SKÓRZE!
DLATEGO ZASAKUJECE- ALE SZYBCIEJ MOJEJ METODY NA KURSACH UCZA SIĘ
OSOBY KTÓRE NIE WIELE MIAŁY Z MASAŻEM DO CZYNIENIA, BO MASAŻYSTÓW
NAJPIERW TRZEBA REEDUKOWAC W ICH DOTYCHCZASOWYCH NAWYKACH PRACY .. Jerzy Czerny edytował(a) ten post dnia 11.02.12 o godzinie 23:59
J C.

J C. Niedawna katastrofa
budowlana mostu
autostradowego w
Genu...

Temat: Zachodni kanon- a wschodni kanon medycyny, kultura...

Nauka nie wartościuje kultur, lecz je opisuje.
Spór o to czy stosowac w medycynie i masażu tylko kanon zachodni czy również wschodni jest jałowy.
Wcale nie w tym problem, ale w tym by dorobek TCM obecnie zbada Ci opisac współczesnym nam językiem naukowym.

Myślę, że nie zwykle pomocna w tym może się okazac teoria bioelektroniki prof Sedlaka

-------------------------------------------------------------------------------------
Prof. Włodzimierz Sedlak

Włodzimierz Sedlak urodził się 31 października 1911 r. w Sosnowcu w rodzinie górniczej. Tworzył, unikalne, niekonwencjonalne koncepcje badawcze. Był filozofem przyrody i wybitnym biologiem.
Do najważniejszych sformułowanych przez niego teorii należą:
koncepcje powstania życia przy istotnym udziale związków krzemu
koncepcja bioplazmy
koncepcja elektromagnetycznej natury życia

Wczesne lata

Jako dziecko interesował się przyrodą, chemią. Kiedy miał niespełna 11 lat, zakupił podręcznik do chemii autorstwa S. Tołłoczki. 5 lat później marzył już o wynalazkach. Zajmował się naukami o ziemi i techniką. Interesował się także teologią. Był religijnym młodzieńcem – uciekł nawet z domu, aby wstąpić do nowicjatu ojców dominikanów. Tam polecono mu najpierw zdać maturę. Wtedy właśnie Włodzimierz Sedlak zaczął odczuwać palącą potrzebę nauki.

Praca i edukacja

Po maturze (Gimnazjum matematyczno-przyrodnicze w Skarżysku-Kamiennej), w 1935 roku, otrzymał święcenia kapłańskie. W czasie okupacji brał udział w tajnym nauczaniu. Pomagał budować placówki edukacyjnie i jednocześnie był nauczycielem. Po wojnie studiował na Wydziale Matematyczno-Przyrodniczym UMCS (1946-1950), był jednocześnie katechetą.

W r. 1949 otrzymał magisterium z antropologii, a w 1950 r. z pedagogiki. W 1951 r. obronił rozprawę doktorską pt. „Zmienność organizmu jako podstawa biologiczna wychowania”. Promotorem był prof. Mieczysław Ziemnowicz.

Działalność naukowa

Ksiądz Włodzimierz Sedlak, w 1960 r., został zatrudniony na Wydziale Filozofii Chrześcijańskiej KUL jako adiunkt, podejmując z początku wykłady z zakresu filozofii przyrody ożywionej.

W 1966 r., dzięki rozprawie z filozofii przyrody ożywionej, pt. „Możliwość odtworzenia początków ewolucji organicznej na podstawie komponenta krzemowego”, uzyskał habilitację z zakresu biologii teoretycznej.

W 1967 r ogłosił hipotezę istnienia analogii struktur i funkcji układów elektronicznych tworzonych z półprzewodników krzemowych a struktur i funkcjonowania organizmów żywych zbudowanych z półprzewodników białkowych w teorii bioelektroniki.
W swojej teorii Prof Sedlak udowadnia że reakcje chemiczne i procesy elektroniczne w organicznych półprzewodnikach są związane zależnościami kwantowo-mechanicznymi . W 1967 opublikował też pracę, w której pojawiła się wzmianka o możliwości istnienia bioplazmy – piątego stanu materii obecnego jedynie w organizmach żywych.
1968 powstał spór z naukowcami radzieckimi pierwszeństwo autorstw wprowadzenia
pojęcia "bioplazma" który został rozstrzygnięty na korzyśc prof Sedlaka po przedstawienu publikacji ogłoszonych przez prof Sedlaka już w 1967
W prof Sedlak 1969 sformułował koncepcję elektromagnetycznej teorii życia mówiącą, iż wszystkie procesy życiowe zachodzą na poziomie kwantowym dzięki sprzężeniom reakcji chemicznych z procesami elektronicznymi w środowisku półprzewodnikowym takim jakim są białka i przejawiają się emisją światła lub innych fal elektromagnetycznych ("kwantowy szef życia" http://aksjomatykabioelektorniki.blogspot.com/).

Jego dzieło wpłynęło na decyzję o utworzeniu Katedry Biologii Teoretycznej. Ksiądz Sedlak został jej kierownikiem. Tytuł profesora nadzwyczajnego uzyskał w 1974 r., a profesora zwyczajnego w 1981 r. Był promotorem 5 rozpraw doktorskich i dziesiątek prac magisterskich. Prowadził seminaria doktoranckie. Został również jednym z fundatorów Fundacji Bioelektroniki http://fbs.org.pl
Ks. Sedlak zmarł w 1993 r.

Ksiądz Sedlak patrzył na przyrodę z wielu stron. Interesowała go ochrona przyrody, ale także antropologia, archeologia, badania nad pochodzeniem i ewolucją życia, bioelektronika, filozofia przyrody, geologia, paleobiochemia, paleobiofizyka, paleontologia itd.

Zajmował się problematyką rozwoju geologicznego gór. W obszarze jego badań znalazła się także paleontologia oraz bioelektronika. Ksiądz Sedlak patrzył na przyrodę z perspektywy interdyscyplinarnego badacza. Nie uważał się jednak za filozofa, a raczej za biologa, którego teorie miały inspirować badania techniczne. Marian Wnuk napisał kiedyś, że być może nie zatraciliśmy jeszcze szansy na wykorzystanie nowatorskich spostrzeżeń księdza. Wymienił w tym kontekście sprawę biokomputerów.

Bibliografia

Książki naukowe

1. Rola krzemu w ewolucji biochemicznej życia, 1967
2. Bioelektronika 1967-1977, 1979
3. Postępy fizyki życia, 1984
4. Kierunek – początek życia. Narodziny paleobiochemii krzemu, 1985
5. Wprowadzenie w bioelektronikę, 1988

Książki popularnonaukowe

1. U źródeł nowej nauki. Paleobiochemia, 1973
2. Bioelektronika – środowisko – człowiek, 1980
3. Homo electronicus, 1980, 1994
4. Na początku było jednak światło, 1986

Książki autobiograficzne

1. Życie jest światłem, 1985
2. W pogoni za nieznanym, 1990
3. Człowiek i Góry Świętokrzyskie, 1993
4. Listy do Matki, 1997
5. Boży kram, 1998
6. Pamiętnik I. Antek z Ćmielowa, 1999
7. Pamiętnik II. Uciekaj do dziury, 2001
8. Pamiętnik III. Nie dla głupich, 2003
9. Pamiętnik IV. Ziemia Święta i nie tylko..., 2004

Inne pozycje książkowe

1. Wykłady o bioelektronice, 1987
2. Inną drogą, 1988
3. Technologia Ewangelii, 1989
4. Teologia światła, czyli sięganie nieskończoności, 1997Jerzy Czerny edytował(a) ten post dnia 12.02.12 o godzinie 19:44
J C.

J C. Niedawna katastrofa
budowlana mostu
autostradowego w
Genu...

Temat: Zachodni kanon- a wschodni kanon medycyny, kultura...

Jeżeli ktoś chce uczciwie dyskutować o ,,kanonie zachodnim masażu ,medycyny, kultury i nauki" - ba więcej używać tej nazwy nie tylko do promocji świadczonych przez siebie i swoją firmę usług ( oraz odróżnienia ich od innych świadczonych usług na ,,podzielonym już dawno torcie usług masażu,,) ale by również uczynić siebie w ten sposób jednym z głównych opiniotwórczych i ,,nieomylnych,, autorytetów środowiska masażystów w Polscem, moim zdaniem powinien zacąć od lektury i dyskusji nad jednym z podstawowym...KANONÓW ZACHODNIEJ FILOZOFII I NAUKI A MIANOWICIE TRAKTATU PLATONA ,,PAŃSTWO ,,

http://jakubfrankiewicz.eu Jakub Frankiewicz – Omówienie mitu platońskiej jaskini
http://jakubfrankiewicz.eu/index.php/component/virtuem...

W VII księdze, jednego ze swych najważniejszych dzieł tj.
„Państwie”,( Platon, „Państwo”, przeł. Władysław Witwicki, wyd. Antyk, Kęty 1997, s. 220)
Platon prezentuje nam opis jaskini zamieszkałej
przez ludzi zakutych w kajdany. Bez wątpienia jest to chyba
najbardziej znany fragment jego twórczości. Ów mit „platońskiej
jaskini” był przez wieki wielokrotnie poddawany najrozmaitszym analizom, a
kolejne pokolenia badaczy chciały dotrzeć do jeszcze niższego poziomu
interpretacji. Pamiętać przecież musimy o tym, iż wizja ta jest wieloznaczna i w
związku z tym można doszukiwać się w niej coraz to innych wskazówek i
znaczeń. Nigdy też nie uzyskamy stuprocentowej pewności co do oryginalnego
zamysłu Platona na tą kwestię. Najbardziej trafną i zarazem najczęściej
spotykaną interpretacją tego tekstu wydaje się określenie, iż byty rzeczywiste są
tylko odbiciem bytów idealnych. Spróbujmy zatem prześledzić krok po kroku
tok myślenia Platona:
Stykamy się o to z ludźmi, którzy od dziecięcych lat przebywają w ciemnej
i głębokiej jaskini. Siedzą oni przykuci do ziemi kajdanami, które skutecznie
ograniczają im ruchy, w ten sposób że nie mogą poruszyć nawet głowami
i z trudem jedynie dostrzegają innych współtowarzyszy niedoli. Ich wzrok
skierowany jest bowiem nieustannie na znajdującą się przed nimi skalną ścianę.
To na niej widzą tylko różne cienie, które docierają do nich od strony wejścia.
Jak pisze Platon: Do groty prowadzi od góry wejście zwrócone ku światłu,
szerokie na całą szerokość jaskini […]. Z góry i z daleka pada na nich światło
ognia, który się pali za ich plecami, a pomiędzy ogniem i ludźmi przykutymi
biegnie górą ścieżka, wzdłuż której widzisz murek zbudowany równolegle do
niej, podobnie jak u kuglarzy przed publicznością stoi przepierzenie, nad którym
oni pokazują swoje sztuczki.1 Drogą ta każdego dnia wędrują ludzie niosący
różne przedmioty np. posągi. Rzeczy te za każdym razem wystają niewiele
ponad murek okalający ścieżkę i tym samym stają się „pierwowzorem” cieni
widzialnych wewnątrz jaskini. Dodać trzeba również, że wielu z tych
wędrowców niosących swe towary prowadzi między sobą ożywione dyskusje.
Niekiedy zdarza się, że echo tych rozmów dociera do najniższego poziomu
groty, gdzie siedzą nasi kajdaniarze. Postawmy się na chwile w ich sytuacji.
Siedzimy w głębokiej i mrocznej jaskini. Widzimy jedynie cienie przelatujące
przez ścianę na wprost nas. I kiedy przyglądamy się tak temu pokazowi, do
naszych uszu dobiegają jakieś dziwne i nieznane dźwięki. Nie możemy się
jednak poruszać i w związku z tym ustalić źródła skąd dźwięki te do nas
docierają. Jakie zatem nasunie nam się wyjaśnienie? Zapewne takie, że odgłosy
te wydają cienie pojawiające się na ścianie. Tym samym tropem podążyli
również nasi uwięzieni w jaskini. Głównym, jeśli nie jedynym, tematem ich
rozmów są właśnie wspomniane cienie. Miedzy nimi wytworzyła się nawet
mała rywalizacja o to, kto lepiej rozpozna, spamięta i nazwie obrazy ujrzane na
świecie. Osoba, która będzie w tej grze najlepsza z wszystkich, cieszyć się
będzie szacunkiem i uznaniem współtowarzyszy.
W dalszej części swojej opowieści Platon zachęca swego rozmówcę do tego,
aby zastanowić się nad nową okolicznością. Zakładamy bowiem, że jeden
z więźniów oswobodzony zostaje z kajdan i może swobodnie opuścić jaskinie.
Pierwszą reakcją organizmu po wyjściu tego człowieka z groty, będzie
niewątpliwie uczucie bólu. Jego wzrok do tej pory przyzwyczajony był do życia
w półmroku i nie jest gotowy na konfrontacje ze światłem słonecznym.
Konieczne jest stopniowe przyzwyczajenie się do światła dziennego. Jak pisze
Platon, najlepiej żeby zacząć od poznania cienia, ludzkiego odbicia w wodzie,
a dopiero potem nadejdzie kolej na inne rzeczy. Z czasem człowiek ten nauczy
się otaczającego go świata. W jego przypadku będzie to o tyle trudne, że świata
tego nie znał wcześniej w ogóle i ciężko mu będzie zaakceptować fakt, że to co
widział przedtem było tylko złudzeniem. Prawdziwy świat jest tu i teraz. Platon
jest jednak optymistą. Przekonany jest bowiem, że pomimo początkowego bólu
osoba taka uważałby się za szczęściarza i żal byłoby jej dawnych
współtowarzyszy. Z pewnością nie zapragnęłaby także ponownego powrotu do
jaskini, nawet jeśli cieszyła się tam poważaniem i szacunkiem innych więźniów.
Platon nie ma jednak zamiaru oszczędzać naszego nieszczęśnika, który
dopiero co uzyskał wolność. Proponuje bowiem, aby człowieka tego posłać
jednak z powrotem do jaskini. Tam z kolei opowiedzieć będzie mógł innym o
poznanym, „realnym świecie”. Zanim znajdzie jednak z nimi wspólny język,
będzie musiał przyzwyczaić na nowo swój wzrok do ciemności. Do tego czasu
nie będzie mógł rywalizować w grze na rozpoznawanie cieni i stanie się
obiektem żartów i drwin. Kajdaniarze orzekliby z pewnością, że nie warto
wychodzić na górę, bo stamtąd wraca człowiek z zepsutym wzrokiem. I gdyby
ich ktoś próbował wyzwalać i podprowadzać wyżej, to gdyby tylko mogli
chwycić coś w garść i zabić, na pewno by go zabili.
J C.

J C. Niedawna katastrofa
budowlana mostu
autostradowego w
Genu...

Temat: Zachodni kanon- a wschodni kanon medycyny, kultura...

Odsyłam do lektury darmowego e-booka na ten temat który można pobrać pod poniższym linkiem:
http://jakubfrankiewicz.eu/index.php/component/virtuem...

Tutaj tylko krótko z niego omówienie zacytuje najbardziej rozpowszechniona interpretacje w filozofii tego fragmentu.:

Spróbujmy teraz zastanowić się przez chwilę nad tym, jak rozumieć
powinniśmy tą platońską opowiastkę. Sama „jaskinia” symbolizuje zapewne
nasz świat, rzeczywistość którą każdego dnia odbieramy przy pomocy zmysłów.
Spostrzegamy tylko i wyłącznie przedmioty jednostkowe, zmysłowe
i materialne, a i to nie do końca. Potrafimy dostrzec jedynie ich cieni, które są
zmienne i szybko przemijają. Stąd też pogląd Platona, że żyjemy nieustannie
w pewnym zamknięciu, owym więzieniu z którego nie możemy się wydostać,
a otaczający nas świat to nic innego jak tylko iluzja. Z kolei „kajdany”, które
skutecznie przytwierdziły nas do podłoża, to nasze zmysły. Musimy spostrzegać
zmysłami, a zmysły dają nam tylko pozory rzeczy a nie rzeczy same. Jesteśmy
jakby przykuci do naszych oczu i uszu i skazani na przezywanie widziadeł
zmysłowych od urodzenia Aż do śmierci. Kto się ogranicza do spostrzeżeń
zmysłowych i opartych na nich mniemań, jest jak więzień w jaskini, który by
nigdy nie mógł głowy odwrócić i patrzeć.Jerzy Czerny edytował(a) ten post dnia 06.07.12 o godzinie 11:41
J C.

J C. Niedawna katastrofa
budowlana mostu
autostradowego w
Genu...

Temat: Zachodni kanon- a wschodni kanon medycyny, kultura...

Jaskinia zbójców. Dlaczego tak łatwo podzielić nas na swoich i obcych?
niedziela, 03 stycznia 2010 11:11 Krzysztof Szymborski / Polityka

Dlaczego tak łatwo podzielić nas na swoich i obcych?

Co sprawia, że ludzie wyznający te same poglądy i nawet lubiący się, często stają się w końcu wrogami?

W lecie 1954 r. obóz skautów w parku stanowym Robbers Cave (Jaskinia Zbójców) niedaleko miasteczka Watonga, w stanie Oklahoma, był miejscem jednego z najsłynniejszych eksperymentów z dziedziny psychologii społecznej. Jego inicjatorem był wybitny, urodzony w Turcji, amerykański psycholog Muzafer Sherif, autor realistycznej teorii konfliktu.

Jego pomysł polegał na tym, żeby spośród 12-letnich chłopców z protestanckich rodzin klasy średniej, mieszkających w akademickim mieście Norman, wybrać 22, których podzielił na dwie nieróżniące się zasadniczo grupy. Obie przewieziono osobno do Jaskini Zbójców, gdzie przez kilka pierwszych dni nie miały ze sobą kontaktu, a organizatorzy w każdej z nich starali się wytworzyć poczucie wewnętrznej więzi, solidarności i hierarchii. Po tej wstępnej fazie rozpoczął się właściwy eksperyment, którego celem było zbadanie, czy grupy zaczną ze sobą współpracować, czy też rywalizować? Czy pojawi się poczucie wrogości wobec onych, które w jakimś stopniu podzielane będzie przez wszystkich członków obu grup?

Eksperyment powiódł się ponad oczekiwania. W pierwszej fazie obie grupy wybrały sobie nazwy Orłów i Grzechotników (równie dobrze mogły nazwać się Platformersami i Pisiorami), uszyły "narodowe flagi" i wyłoniły przywództwo. Kiedy zaczęły rywalizować, wnet doszło do wrogich incydentów, wzajemnego ostracyzmu, a wreszcie nocnych rajdów zakończonych bezczeszczeniem flagi oponentów i zaborem przedmiotów o symbolicznym znaczeniu. Towarzyszyły temu, jak należało oczekiwać, wzajemne oszczerstwa i pomówienia. Sherif zdecydował dość szybko zakończyć eksperyment i pozostałe dni turnusu poświęcił na szukanie sposobu integracji zwaśnionych grup.

Sherif, interpretując swe obserwacje, wysunął hipotezę, że główną przyczyną, dla której grupy ludzkie posługują się wobec innych stereotypami i zaczynają ich dyskryminować, jest współzawodnictwo o dostęp do ograniczonych zasobów. Teoria ta, zwana realistyczną teorią konfliktu, wydaje się echem marksistowskiej wizji społeczeństwa i próbą racjonalnego (ekonomicznego) wyjaśnienia głębokich ludzkich motywacji. Niewątpliwie realny konflikt interesów (np. prezydentem kraju może zostać tylko jeden z kandydatów i jego wybór wydać się może pozostałym krzywdzący) łatwo prowadzi do wrogości. Późniejsze badania psychologów społecznych ujawniły jednak niepokojący fakt, że stereotypizacja i niechęć wobec innych grup pojawia się częstokroć, nawet gdy nie ma rzeczywistego konfliktu interesów.

Więcej:
http://www.jakubfrankiewicz.eu/index.php/baza-wiedzy/s...
J C.

J C. Niedawna katastrofa
budowlana mostu
autostradowego w
Genu...

Temat: Zachodni kanon- a wschodni kanon medycyny, kultura...

Prawda w nauce - a za taka chcemy uważac medycyne i fizjoterapie- to nie jest kwestia ,,plebisytu popualrności,, ani ,,obpowiednio skutecznej promocji własnych usług i poglądów jako masażysty.

Bardzo mocno i dosadnie na temat własnie takiego rozpowszechnionego w Poslce od 20 lat pogldu i tendencji wypowiadał się wielokrotnie np pisarz Waldemar Łysiak:

http://pl.wikiquote.org/wiki/Waldemar_%C5%81ysiak
Gdy tylu ludzi pochwala to samo, wtedy łatwo jest dojść do wniosku: jedzmy gówna, przecież miliony much nie mogą się mylić!
Jeśli większość ma rację – jedzmy gówno... – Miliony much nie mogą się mylić

W historii nauki wielktrotnie przyszłosc przyznawała rację nie większosci lecz osmonitnonym w swoich pogladach :Sokratesowi, Kopernikowi , Galileuszowi , Giordano Brunu, Krzystofowi Kolumbowi.
Ten ostatni zas powiedział:
,,To nie prawda ze wielkie odkrycia dokonują się przy entuzjazmie tłumu , bo one się dokonuje wbrew jego oporowi!"

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TM/wolnosc_prawda...
Kard. Avery Dulles SJ

Jan Paweł II i prawda o wolności

Zakorzenienie wolności w prawdzie jest niezmiennym i kluczowym tematem w pismach Jana Pawła II. Już w roku 1964 Karol Wojtyła jako młody biskup, uczestnik Soboru Watykańskiego II, krytykował projekt deklaracji o wolności religijnej za to, że niewystarczająco uwypukla on związek między wolnością i prawdą. „Bowiem wolność jest, z jednej strony, dla dobra prawdy, ale z drugiej strony nie może doskonalić się inaczej jak poprzez prawdę. Nasz Pan mówi wyraźnie: «prawda was wyzwoli» (J 8,32). Nie ma wolności bez prawdy”.

W swej pierwszej encyklice Redemptor hominis (1979) Jan Paweł II ponownie zacytował słowa Chrystusa „poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”. Następnie dodał: „W słowach tych zawiera się podstawowe wymaganie i przestroga zarazem. Jest to wymaganie rzetelnego stosunku do prawdy jako warunek prawdziwej wolności. Jest to równocześnie przestroga przed jakąkolwiek pozorną wolnością, przed wolnością rozumianą powierzchownie, jednostronnie, bez wniknięcia w całą prawdę o człowieku i o świecie”.

W encyklice z roku 1993, Veritatis splendor, Papież odrzuca cały szereg systemów etycznych, proponujących nowe kryteria moralnego osądu ludzkich czynów. Mimo różnorodności tych systemów — stwierdza — są one ze sobą zgodne w tym, że minimalizują zależność wolności od prawdy lub nawet jej zaprzeczają. Ta zależność — mówi — znajduje najbardziej jasny i autorytatywny wyraz w słowach Chrystusa „poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”. Nierozerwalny związek pomiędzy wolnością a prawdą potwierdza Papież w Evangelium vitae (1995).

Papieska filozofia wolności sprzeczna jest z wolnymi od wartościowania pojęciami tak rozpowszechnionymi we współczesnej kulturze, być może szczególnie w Stanach Zjednoczonych. Wielu ludzi powiedziałoby dziś, że wolność i prawda są w pełni rozłączne, skoro każdy może głosić prawdę i się do niej stosować, może ją lekceważyć, a nawet jej zaprzeczać i działać przeciw niej. Gdyby wolność była związana z prawdą — pytają — cóż to byłaby za wolność? W trakcie dyskusji o wolności i prawie, zawartej w Veritatis splendor, Papież przedstawia swoją odpowiedź na tego rodzaju pytania.

I

Zanim podejmiemy się odpowiedzi na te trudności, dobrze byłoby, jak sądzę, przyjrzeć się uważnie znaczeniu słowa „wolność”, które ma różne konsekwencje na poziomie natury i na poziomie osobowym.

Na niższym poziomie — natury — wolność oznacza brak fizycznego przymusu. Balon wolny to taki, którego nic nie zatrzymuje w jego wzlocie. Kamień spada wolno (w sensie: swobodnie), gdy nic mu nie przeszkadza. Pies puszczony wolno to taki, którego smycz nie powstrzymuje przed podążaniem za swymi instynktami. W tym sensie być wolnym oznacza działać zgodnie ze swymi wewnętrznymi skłonnościami, a brak wolności to niezaspokojenie tych skłonności.

Na poziomie wyższym, charakterystycznym dla osób, wolność wymaga dodatkowo braku przymusu psychicznego. Moja wolność jako osoby ograniczona jest w takim stopniu, w jakim instynkt lub namiętność zmuszają mnie do działania w określony sposób, np. do ucieczki przed niebezpieczeństwem albo do skrzywienia się z bólu.

Jeśli pobudki mego działania nigdy nie mogą wykroczyć poza mój własny interes albo też zbiorowy interes mojej grupy — nigdy nie mogę być naprawdę wolny. Zawsze mogę zostać zmanipulowany i zmuszony do działania w określony sposób ze strachu przed karą lub w nadziei na nagrodę. Tak jak zwierzęta mogą być prowadzone w ten sposób, że wymachuje im się przed nosem marchewką czy bananem, tak samo dziecko można skłonić do określonego zachowania perspektywą gratyfikacji lub obawą przed bólem. Niezdolni do uniknięcia determinizmu instynktu czy pragnienia, możemy być zmuszeni do działania groźbami lub obietnicami.

Jednym z pożytków płynących z kształcenia i dyscypliny jest poszerzanie naszej sfery wewnętrznej wolności. Poprzez edukację i ćwiczenie doskonalimy charakter, co umożliwia nam opieranie się naciskom fizycznym, a zwłaszcza psychicznym, dostarczając nam zarazem odpowiedniej motywacji. Niektórzy uczą się obywać się przez dłuższy czas bez snu, powstrzymywać od jedzenia albo znosić dotkliwy ból fizyczny bez utraty determinacji. Takie osoby mają więcej wolności niż inne. Ich sfera wewnętrznego samostanowienia jest obszerniejsza.

Określając mój własny sposób postępowania, nie mogę abstrahować od moich pobudek. Gdyby wybory były całkowicie arbitralne, wolność byłaby bezsensowna i ostatecznie niemożliwa. W swobodnie podejmowanych przeze mnie czynach kieruję się tym, co uznaję za dobre i warte wybrania, ale ten wybór nie jest mi narzucony. Zgadzam się czynić to, co mnie pociąga, ponieważ pochwala to mój rozum. W moim swobodnym działaniu doświadczam samego siebie jako źródła mych czynów i jako kogoś odpowiedzialnego za ich skutki. Moje działania w pewnym stopniu odbijają się na mnie i w ten sposób czynią ze mnie to, czym jestem. Wolność decydowania o własnym działaniu jest zatem równocześnie samookreślaniem siebie. Jan Paweł II wyjaśnia to dość obszernie w swym ważnym dziele Osoba i czyn i w różnych tekstach filozoficznych, które napisał zanim został papieżem.

W Veritatis splendor Jan Paweł II cytuje słowa św. Grzegorza z Nyssy o królewskiej godności przynależnej tym, którzy posiedli tego rodzaju władzę nad sobą. „Dusza ujawnia swą królewskość i wielkość [...] przez to, że jest niezależna i wolna, rządzi sobą samowładnie, kierując się własną wolą. Komuż innemu jest to dane, jeśli nie królowi?” Według Papieża, wolność nie osiąga tej królewskiej godności, zanim nie wzniesie się na poziom dokonywania wyborów, które ugruntowują skierowany ku Bogu dynamizm ludzkiego ducha, kierującego się pobudkami, wymagającymi tego, by duch przyjął je w sposób wolny. W tym sensie Papież cytuje II Sobór Watykański:

„Bóg bowiem zechciał człowieka pozostawić w ręku rady jego, żeby Stworzyciela swego szukał z własnej ochoty i Jego się trzymając, dobrowolnie dochodził do pełnej błogosławionej doskonałości” (Gaudium et spes [dalej: GS], 17; Veritatis splendor [dalej: VS], 38).

Jak już powiedziałem, posiadamy taką wolność tylko wtedy, gdy wykraczamy poza indywidualny i grupowy egoizm i sięgamy ku temu, co rozum postrzega jako obiektywnie dobre i prawdziwe. Używanie naszej wolności do osiągnięcia prawdziwego dobra nie tylko jej nie pomniejsza, ale ją rozwija i wypełnia. Takie jest — znów — nauczanie Soboru Watykańskiego II:

„...godność człowieka wymaga, aby działał ze świadomego i wolnego wyboru, to znaczy osobowo, od wewnątrz poruszony i naprowadzony, a nie pod wpływem ślepego popędu wewnętrznego lub też zgoła przymusu zewnętrznego. Taką zaś wolność zdobywa człowiek, gdy uwalniając się od wszelkiej niewoli namiętności, dąży do swego celu drogą wolnego wyboru oraz zapewnia sobie skutecznie i pilnie odpowiednie pomoce” (GS, 17; VS, 42).

Ponieważ prawo moralne, jakie poznajemy rozumem, nas nie ogranicza, pozostawia nam ono fizyczną i psychiczną wolność podporządkowania się mu lub jego pogwałcenia. Jeśli jednak odrzucimy prawdziwe dobro, nieuchronnie ulegniemy namiętnościom i instynktom niższej części naszej natury i tym samym podważymy naszą autentyczną wolność. Działanie w sposób swobodny przeciw prawdzie to podkopywanie samej wolności.

Michael Polanyi, wielki filozof nauki, używa bardzo podobnych kategorii co Jan Paweł II. Pisze on:

„Podczas gdy przymus wynikający z siły lub neurotycznej obsesji wyklucza odpowiedzialność, przymus wynikający z intencji o charakterze uniwersalnym odpowiedzialność ustanawia. [...] Wolność osoby subiektywnej czynienia tego, co jej się podoba, jest uchylana przez wolność osoby odpowiedzialnej czynienia tego, co czynić musi”.

Lord Acton twierdził, że wolność to „nie moc czynienia tego, co chcemy, lecz prawo bycia zdolnym do czynienia naszej powinności”. Jak wskazuje to określenie, Actona interesuje nie tyle filozoficzna, ile polityczna definicja wolności. Ci, którzy mają konstytucyjne prawo czynienia tego, co powinni, mają wolność polityczną, a jeśli nie napotykają fizycznych lub psychicznych przeszkód w kierowaniu się imperatywem moralnym, są wolni także w filozoficznym sensie tego słowa.

II

W pracy pod tytułem Osobowa struktura samostanowienia Jan Paweł II idzie dalej w swym wnioskowaniu opartym na relacyjnym charakterze osoby. Każda osoba — jak twierdzi — jest zarazem bytem chcianym przez Boga dla niego samego, jak i bytem zwróconym ku innym. Izolacja od innych jest formą samouwięzienia. Stajemy się najprawdziwiej ludzcy w takim stopniu, w jakim wychodzimy poza siebie i dajemy się innym. To „prawo daru”, jak je nazywa Papież, jest głęboko wpisane w dynamiczną strukturę osoby jako ukształtowanej na obraz Boży. Jan Paweł II potwierdza to spostrzeżenie, cytując nauczanie Soboru Watykańskiego II: „człowiek będąc jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego, nie może odnaleźć się w pełni inaczej jak tylko poprzez bezinteresowny dar z siebie samego” (GS, 24). Obywatel służy dobru wspólnemu na zasadzie swobodnego zaangażowania lub poświęcenia. Ci, którzy kochają Boga, służą mu dobrowolnie, a jeśli odmawiają Mu tej służby, podważają wolność, którą daje im miłość. Ci, którzy przestrzegają przykazań ze strachu, nie są w pełni wolni, ale gdy dla zaspokojenia swych zachcianek okazują Bogu nieposłuszeństwo, popadają w jeszcze głębszą niewolę. Naprawdę wolna jest osoba, która to, co dobre, czyni z miłości do samego dobra.

Myśliciele, którzy prawo Boże uważają za przeszkodę dla ludzkiej wolności, mylnie uznają posłuszeństwo za formę heteronomii lub samoalienacji, tak jakby Bóg był nieprzyjacielską władzą narzucającą warunki ludzkości jako pokonanemu wrogowi. W rzeczywistości prawo Boże rodzi się jedynie z dobroci wobec stworzeń, które Bóg kocha. Prawo moralne ma chronić ludzką godność. Ludzka wolność i prawo Boże sprzysięgają się w tym samym celu.

Odnośnie do tego związku Jan Paweł II mówi o „teonomii”. Racjonalna wiedza umożliwia nam uczestniczenie w świetle wiecznej mądrości, która wyraża się w prawie Bożym. Przestrzegając go, skłaniam się przed Jego Boskim majestatem, a zarazem postępuję zgodnie z moim najgłębszym powołaniem jako stworzenia. Jak to ujął sam Papież, „poddając się prawu, wolność poddaje się prawdzie stworzenia. Dlatego trzeba dostrzec w wolności człowieka obraz i bliskość Boga, który jest obecny we wszystkich [...]; podobnie należy głosić majestat Boga wszechświata i czcić świętość prawa ustanowionego przez Boga nieskończenie transcendentnego. Deus semper maior” (VS, 41).

Dla Jana Pawła II najdoskonalszym wzorem wolności są męczennicy. Są osobami heroicznymi, do tego stopnia wiernymi określonemu dobru, że stawiają czoło naciskom, które pokonałyby siłę woli większości innych ludzi. Postawieni wobec wyboru pomiędzy zaprzeczeniem swym zasadom a utratą życia, oddają życie w sposób wolny i tym samym dają świadectwo prawdzie. Jezus, który w sposób wolny oddał za nas życie, wyznaczył wzór dla męczenników.

Męczennicy realizują wolność w stopniu przekraczającym możliwości znacznej większości ludzi. Inspirują nas swym przykładem do tego, byśmy wznieśli się ponad bardziej ograniczoną miarę wolności, która może wydawać się nam właściwa. Dla teologii wolności ważne jest dostrzeżenie, że wolność, z którą się rodzimy, jest słaba i ograniczona. Jan Paweł II porównuje ją do nasienia, które musi być poddane uprawie. Pewien poziom wolności stanowi zasadniczą część refleksji o Bogu, konstytutywnej dla natury ludzkiej, nasza wolność jest jednak niepełna. Zranieni przez grzech pierworodny, często przedkładamy dobra ograniczone i ulotne nad czyste i nieprzemijające. Jesteśmy nawet kuszeni, by domagać się wolności przeciwko naszemu Stwórcy, tak jakby wolność mogła istnieć bez oglądania się na prawdę. Zbawcze działanie Boga w Chrystusie pomaga nam uwolnić się od tego złudzenia. Jak pisze Paweł w Liście do Galatów, „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus” (Ga 5,1). Skoro sam Chrystus jest prawdą (J 14,6), poprawne jest także stwierdzenie, że prawda nas wyzwoli (J 8,32).

III

Bóg wyzwala swój lud także w ten sposób, że objawia mu prawo. Już w Starym Testamencie Bóg wybawił pokolenia Izraela z niewoli i związał je ze sobą Przymierzem na Synaju, które obejmowało podstawowe nakazy prawa moralnego. To przymierze zostało ugruntowane przez nowe prawo Ewangelii, które Pismo opisuje jako wewnętrzne prawo napisane „nie atramentem, lecz duchem Boga żywego; nie na kamiennych tablicach, lecz na żywych tablicach serc” (2 Kor 3,3, zacytowane w VS, 45).

Ewangelia — jako nowe, wewnętrzne prawo — naucza nas, zarówno oświecając nasze umysły, jak i wzbudzając w nas miłość i przywiązanie do prawdy. Dany od Boga pociąg ku prawdziwemu celowi ludzkiej egzystencji, którym jest ni mniej ni więcej tylko sam Bóg, nie przeszkadza naszej wolności wyboru, skoro skłania nas ku temu samemu, co wybrałby właściwie ukształtowany rozum. Wewnętrzny instynkt łaski leczy nasze buntownicze chęci i nakłania nas do czynienia tego, co jest wolą Boga. W ten sposób usuwa przeszkodę dla wolności — naszą wrodzoną skłonność do dążenia raczej ku dobru najbliższemu i pozornemu niż najwyższemu i prawdziwemu. Zbliża nas to ku ostatecznej kondycji błogosławionych w niebie, którzy nie mogą robić nic innego niż kochać Boga, ale czynią to w sposób wolny, ponieważ widzą, jak bardzo godny jest On miłości.

IV

Mówiąc o wewnętrznym prawie Ewangelii wyrytym przez Boga w ludzkim sercu, w sposób nieunikniony przywołuję kwestię sumienia, które w naszych czasach jest przedmiotem znaczących nieporozumień. Jan Paweł II zauważa, że idea sumienia została zdeformowana przez współczesnych myślicieli, którzy utracili zmysł transcendencji, a część z nich jest ateistami. Myśliciele ci często przedstawiają sumienie jako najwyższy i nieomylny trybunał, który zwalnia nas od namysłu nad prawem i prawdą, podstawiając w ich miejsce kryteria czysto subiektywne i indywidualistyczne, takie jak szczerość, autentyczność czy zgoda z samym sobą (VS, 32). Przeciwstawiając się tej tendencji, Jan Paweł II wykazuje w Veritatis splendor, że sumienie jest aktem inteligencji odnoszącym się do obiektywnych norm. Wolność sumienia jest zabezpieczona przez jego zgodność z prawdą.

Jan Paweł II cytuje klasyczny tekst biblijny na temat sumienia — fragment z Listu do Rzymian (2,14-15): „Bo gdy poganie, którzy Prawa nie mają, idąc za naturą, czynią to, co Prawo nakazuje, chociaż Prawa nie mają, sami dla siebie są Prawem. Wykazują oni, że treść Prawa wypisana jest w ich sercach, gdy jednocześnie ich sumienie staje jako świadek, a mianowicie ich myśli naprzemian ich oskarżające lub uniewinniające” (por. VS, 57).

Znaczenie tego głębokiego i skomplikowanego fragmentu wyjaśnia ustęp z nauczania Soboru Watykańskiego II, także zacytowany przez Jana Pawła II:

W głębi sumienia człowiek odkrywa prawo, którego sam sobie nie nakłada, lecz któremu winien być posłuszny i którego głos wzywający go zawsze tam, gdzie potrzeba, do miłowania i czynienia dobra, a unikania zła, rozbrzmiewa w sercu nakazem: czyń to, tamtego unikaj. Człowiek bowiem ma w swym sercu wypisane przez Boga prawo, wobec którego posłuszeństwo stanowi o jego godności i według którego będzie sądzony (GS, 16, zacytowany w VS, 54).

Zgodnie z tymi autorytatywnymi tekstami, sumienie nie jest zasadą czysto subiektywną i autonomiczną: w żaden sposób nie przeciwstawia się prawdzie Bożego prawa, która jest jego podstawą. Sądy sumienia zawsze zakładają pierwszą zasadę praktycznego rozumu — zobowiązanie do czynienia dobra i unikania zła.

Jak zobaczyliśmy, Paweł opisuje sumienie jako niepisane prawo wyryte przez Boga w ludzkim sercu. Św. Bonawentura przedstawia ten związek dobitniej. W tekście cytowanym przez Jana Pawła II pisze: „Sumienie jest jakby Bożym zwiastunem i posłańcem, tak że nie głosi nakazów własnych, ale nakazy pochodzące od Boga, na sposób herolda, który ogłasza królewskie rozporządzenia. Dlatego właśnie sumienie ma moc wiążącą”.

John Henry Newman zaznaczył się w historii teologii katolickiej swoim wyjaśnieniem związku między sumieniem a Bogiem. Jak pisze w Liście do Księcia Norfolk, sumienie to głos Boga w naturze i sercu człowieka. We fragmencie, który zdobył zasłużoną sławę, stwierdza: „Sumienie jest pierwotnym namiestnikiem Chrystusa, prorokiem w swoich doniesieniach, monarchą w swojej stanowczości, kapłanem w swoich błogosławieństwach i klątwach”1. W Logice wiary nazywa sumienie „naszym wielkim wewnętrznym nauczycielem religii. [...] Sumienie uczy nas nie tylko tego, że Bóg jest, lecz także, czym jest. Dostarcza umysłowi realnego obrazu Boga jako pomocniczego środka czci”2. Dalej Newman wyjaśnia, w jaki sposób sumienie ukazuje Boga jako prawodawcę, sędziego i nagradzającego.

Newman zestawia to prawdziwe, tradycyjne pojęcie sumienia z czymś, co nazywa jego współczesną podróbką. Podczas gdy niektórzy filozofowie atakują samo pojęcie sumienia jako siłę prymitywną oraz irracjonalną, potoczna mentalność, popierając tak zwane prawa sumienia, pragnie w istocie zamanifestować ludzki upór, nie myśląc w ogóle o Bogu. Sumienie staje się zatem „uznaną praktyką, że można przyjąć jakąkolwiek religię”3. Dla Newmana — przeciwnie: jest srogim kontrolerem, nade wszystko będąc powiązane z uznaniem Boga. „Sumienie ma prawa, ponieważ ma obowiązki”4.

Opierając się na takich stwierdzeniach, Jan Paweł II może wykazać, że sumienie wcale nie jest siłą, dzięki której można podejmować decyzje w sposób autonomiczny i twórczy, ale że — ponosząc odpowiedzialność wobec Boga — zobowiązuje nas ono wobec Jego prawa. Dalej Papież zauważa, że sumienie jako źródło wskazań moralnych nie jest ani wystarczające, ani nieomylne. Ponieważ zaświadcza o wyższej inteligencji i woli, którym podlega, wzbudza u człowieka troskę lub niepokój o to, by odkryć, jakich działań wymaga się od niego, by czynił dobro i unikał zła.

Sumienie skłania do poszukiwania autorytatywnego kierunku. Newman dobitnie pokazuje opatrznościową rolę Kościoła w zaspokajaniu tej potrzeby. W Liście do Księcia Norfolk pisze:

„Wszystkie nauki, z wyjątkiem religii, czerpią pewność z siebie. Ponieważ są naukami, składają się z koniecznych wniosków pochodzących od niezaprzeczalnych przesłanek lub zjawisk wkomponowanych w kategorię ogólnych praw poprzez nieodpartą indukcję. Ale poczucie dobra i zła, które stanowi fundament religii, jest tak delikatne, tak kapryśne, tak łatwo wprawić je w zakłopotanie, tak łatwo przysłonić, zdeprawować, jest ono tak subtelne w sposobach argumentowania, tak podatne na wpływy nauki, tak stronnicze, powodowane dumą i namiętnością, tak niepewne w swoim biegu, że w walce o byt wśród różnych praktyk i tryumfów ludzkiego intelektu, jest zarazem najwyższym ze wszystkich nauczycieli i najmniej widocznym, a Kościół, papież, hierarchia są, w Boskim Zamiarze, dostawcą odpowiadającym na pilny popyt”5.

Sumienie w żaden sposób nie jest więc przeciwstawne czynieniu użytku z zewnętrznych źródeł tradycyjnej lub objawionej mądrości. Przy kształtowaniu swych sądów szuka pomocy u autorytetu. Nie jest wcale wyjątkiem od generalnej zasady, że wolność ukierunkowana jest ku obiektywnej prawdzie. Doświadczenie podejmowania decyzji moralnych potwierdza zasadę, że — jak wyraził to Papież — wolność sumienia nie jest nigdy wolnością od prawdy, ale zawsze wolnością w prawdzie (VS, 64).

V

Próbowałem dotychczas dowieść tego, że wolność jest bezsensowna i autodestrukcyjna, jeśli nie jest używana w służbie tego, co prawdziwie dobre. Taka wolność, która obywa się bez troski o prawdę, może jedynie być wolnością fałszywą i iluzoryczną. Nie wynika z tego jednak, że cały bieg naszego życia jest zawczasu nakazany przez obiektywny porządek prawdy, wykluczający jakąkolwiek oryginalność i inwencję twórczą z naszej strony. W większości sytuacji stajemy w obliczu wyboru pomiędzy kilkoma konkurencyjnymi dobrami. Tak samo jak mogę zamówić na kolację groszek lub marchewkę albo też nosić koszulę gładką lub w paski, tak też — w szerszej skali — mogę wybrać jakiegokolwiek zajęcie, zawód czy powołanie, które są honorowe same w sobie oraz zgodne z mymi zdolnościami i usposobieniem. Błędne byłoby wyobrażenie, że istnieje tylko jeden dopuszczalny sposób postępowania. Nie nakazując niczego zawczasu, Bóg zachęca nas do podejmowania twórczych decyzji w zgodzie z prawem moralnym.

W takim połączeniu trzeba rozpatrywać ideę powołania. Bóg może nas zachęcać, nie zmuszając, do tego, byśmy czynili więcej niż wymaga obowiązek. W medytacji nad powołaniem bogatego młodzieńca na początku Veritatis splendor Jan Paweł II zwraca uwagę na rozróżnienie między przestrzeganiem przykazań, które jest wymagane do zbawienia, a specyficznym powołaniem, które może człowiekowi umożliwić osiągnięcie doskonalszej wolności. Wielu autorów piszących o duchowości utrzymuje, że Jezus, który wezwał bogatego młodzieńca do rozdania swych dóbr ubogim, nie wymagał od niego ścisłego dokonania tego wielkodusznego czynu. Młodzieniec mógł prawdopodobnie ocalić duszę, przestrzegając w dalszym ciągu przykazań, tak jak to czynił od lat. Zazwyczaj przynajmniej powołanie do życia według rad ewangelicznych nie przychodzi jako rozkaz, ale jako pełne miłosierdzia zaproszenie. Chociaż nie możemy osiągnąć doskonałej wolności, jeśli nie przyjmiemy najwyższych możliwości, które przed nami otwiera Boża łaska, mamy moralną wolność czynienia wszystkiego, czego Bóg nie zabrania.

VI

Dotąd skupiałem się na wolności jednostki. Teraz chciałbym się zająć wolnym społeczeństwem. Trudniej sobie wyobrazić, w jaki sposób społeczeństwo może kierować się prawdą i zarazem nie lekceważyć przekonań wielu członków tego społeczeństwa, a gdyby do takiego lekceważenia doszło — takie społeczeństwo trudno byłoby nazwać wolnym. Jan Paweł II, w pełni świadom tego problemu, proponuje pewne ważne myśli, które spróbuję streścić.

Wolne społeczeństwo opiera się na założeniu, że jego członkowie obdarzeni są niezbywalnymi prawami. Gdyby prawa jednostek nadawane były przez państwo lub społeczeństwo, mogłyby być zniesione przez ludzką władzę, a wtedy droga ku tyranii byłaby otwarta. Jak zauważyli autorzy naszej Deklaracji Niepodległości, sam Stwórca nadał ludziom niezbywalne prawo do życia, wolności i dążenia do szczęścia, choć oczywiście korzystanie z tych praw musi być uregulowane z uwzględnieniem dobra wspólnego.

Nawiązując do biblijnej i patrystycznej doktryny, że ludzie stworzeni są na obraz Boga, Papież stwierdza, że osoba ludzka, jako widzialny obraz niewidzialnego Boga, jest z natury podmiotem praw, których nie może pogwałcić żaden człowiek, grupa, klasa, naród, ani państwo. Tam, gdzie zaprzecza się temu, że ludzka godność ma źródło transcendentne, otwiera się droga ku totalitaryzmowi i innym formom despotyzmu, w którym panuje naga siła, umożliwiająca narzucanie interesów konkretnej osoby czy grupy reszcie społeczeństwa.

Jak następnie wyjaśnia Papież (Centesimus annus, 46), autentyczna demokracja jest możliwa tylko na podstawie rządów prawa i poprawnej koncepcji osoby ludzkiej: „[...] w sytuacji, w której nie istnieje żadna ostateczna prawda, będąca przewodnikiem dla działalności politycznej i nadająca jej kierunek, łatwo o instrumentalizację idei i przekonań dla celów, jakie stawia sobie władza. [...] w świecie bez prawdy wolność traci swoją treść, a człowiek zostaje wystawiony na pastwę namiętności i uwarunkowań jawnych lub ukrytych”.

Wciąż jednak pojawia się następujące zastrzeżenie: ludzie nie są wolni, jeśli nie mogą ustalić własnej formy rządów i uczestniczyć w tworzeniu własnych praw. Wydawałoby się zatem, że jeśli nie mogą zaprzeczyć transcendentnej prawdzie, nie są naprawdę wolni. Kierując się czysto polityczną definicją wolności, możemy uznać, że naród może w sposób wolny ustanowić niewolnictwo lub przyjąć totalitarną formę rządów, jednak tym samym naraża na szwank lub wręcz niszczy własną wolność. Trwała wolność wymaga consensusu opartego na transcendentnej prawdzie. Tak samo jak osoby tracą wolność, gdy próbują uwolnić się od norm moralnych, tak społeczeństwo zrzeka się wolności, gdy nie szanuje osobowej godności swych członków.

Pojęcie społecznego consensusu nie zawsze jest właściwie rozumiane. Według szeroko rozpowszechnionego poglądu, oznacza ono po prostu opinię większości, która to opinia może wynikać z mody lub emocji albo też ideologii, opartej na interesie jakiejś klasy. John Courtney Murray w swym mistrzowskim dziele Uznajemy następujące prawdy6 wyjaśnia, że zgodnie z klasyczną tradycją myśli politycznej consensus to coś zupełnie odmiennego: jest to doktryna lub pogląd, cieszący się powszechnym uznaniem z powodu wartości argumentów za nim przemawiających.

Według Murraya, społeczny consensus wykracza poza czyste doświadczenie i względy praktyczne, będąc zasadniczo pojęciem moralnym. Consensus wyrażają ci, których św. Tomasz z Akwinu nazywa „mądrymi” (sapientes), a George Washington — „mądrymi i uczciwymi”. Zdolność do rozpoznania, jakie prawa i środki polityczne najlepiej chronią godność i uprawnienia obywateli, opiera się na starannym badaniu, w którym opiekunami inteligencji są doświadczenie i refleksja, a przewodnikiem — instynkt słuszności i dobra. Rozum mądrych i dobrych jest odpowiedzialny, przeniknięty wiernością zasadom moralnym i dojrzały dzięki zaznajomieniu się ze złożonością ludzkiej sytuacji w jej rozwoju.

Dlatego consensus muszą formułować ci, którzy celują w praktycznej mądrości. By jednak był on naprawdę consensusem, musi także zostać zaakceptowany przez naród. Jak wyjaśnia Murray, u podstaw amerykańskiego eksperymentu zorganizowanej wolności leżą prawdy. „My, naród”7 uznajemy te prawdy i — okazując „należny szacunek opiniom ludzkości” — proklamujemy je w publicznych dokumentach. Amerykański consensus obejmuje nie tylko ogólne zasady wyrażone w Deklaracji Niepodległości, ale także bardziej szczegółowe postanowienia Konstytucji i Karty Praw, także wyrażające prawdy sformułowane przez mądrych i zaakceptowane przez ogół.

W atmosferze współczesnego pluralizmu istnieje tendencja do niedostrzegania nierozerwalnego związku między wolnością i prawdą, tak jakby z wolności wynikało prawo do skonstruowania własnego uniwersum moralnego bez odpowiedzialności wobec jakiejkolwiek wyższej instancji. Václav Havel mówi w związku z tym o głębokim kryzysie moralnym w społeczeństwie posttotalitarnym.

Ktoś, kto jest kuszony przez konsumpcyjny system wartości, czyja tożsamość rozpływa się w amalgamacie atrybutów cywilizacji masowej i komu brak zakorzenienia w porządku bytu, a także poczucia odpowiedzialności wobec czegokolwiek wyższego niż jego osobiste przetrwanie — jest osobą zdemoralizowaną. Od tej demoralizacji system zależy, pogłębia ją, jest w istocie jej rzutowaniem na społeczeństwo.

Jan Paweł II z podobnego punktu widzenia mówi o „kryzysie wokół zagadnienia prawdy” (VS, 32). Wszędzie wokół — mówi Papież — zbawcza moc prawdy podawana jest w wątpliwość, a sama wolność, oderwana od wszystkiego, co obiektywne, ma samodzielnie decydować, co jest dobre, a co złe (VS, 84). Jak pisze Papież w Centesimus annus (46):

„Dziś zwykło się twierdzić, że filozofią i postawą odpowiadającą demokratycznym formom polityki są agnostycyzm i sceptyczny relatywizm, ci zaś, którzy żywią przekonanie, że znają prawdę, i zdecydowanie za nią idą, nie są, z demokratycznego punktu widzenia, godni zaufania, nie godzą się bowiem z tym, że o prawdzie decyduje większość, czy też, że prawda się zmienia w zależności od zmiennej równowagi politycznej”.

Demokracja — jak stanowczo twierdzi Murray — nie jest jedynie eksperymentem politycznym. Jest przedsięwzięciem duchowym i moralnym, którego sukces zależy od cnoty obywateli. Wolność polityczna jest zagrożona, jeśli instytucje przestają służyć celom cnoty i jeśli zawodzi samodyscyplina ludu. Dlatego kryzys społeczeństwa jest po prostu kryzysem jednostki wypisanym wielkimi literami. Tak samo jak wolność jednostki nie przetrwa bez jej osobistego przywiązania do prawdy, tak i wolne społeczeństwo nie może rozkwitać bez cnotliwych obywateli, skłonnych do urzeczywistniania swej tożsamości dzieci Bożych oraz braci i sióstr we wspólnym człowieczeństwie. Ogólny consensus nie może się żywić nieuporządkowaną namiętnością, ale wewnętrznym poczuciem odpowiedzialności wobec wyższego prawa, interpretowanego przez mądrych i uczciwych. Ponieważ tak wielu z nas żyje według czysto pragmatycznych standardów przyjemności, bogactwa i władzy, zagraża nam utrata moralnych i duchowych podstaw, na których opiera się nasza wolność.

Dlatego współczesny kryzys wolności jest u swych źródeł kryzysem prawdy. Lord Acton zauważył to ponad sto lat temu. John Courtney Murray doszedł do podobnych wniosków na podstawie badań amerykańskiej tradycji politycznej. Dziś Jan Paweł II jasno wykazał nierozerwalny związek między wolnością i prawdą. W ciągu swej długiej działalności dobitnie i z mocą głosi zasady, które muszą leżeć u podstaw każdego wolnego społeczeństwa, także amerykańskiego eksperymentu zorganizowanej wolności.

Przypisy

1 Kard. John H. Newman, List do Księcia Norfolk. O sumieniu, tłum. A. Muranty, Bydgoszcz 2002, s. 44.

2 Tenże, Logika wiary, tłum. P. Boharczyk, Warszawa 1989, s. 296, 297.

3 Tenże, List..., dz. cyt., s. 46.

4 Tamże.

5 Tamże, s. 50.

6 Tytuł odwołuje się do sformułowania z początku amerykańskiej Deklaracji Niepodległości (przyp. tłum.).

7 Także nawiązanie do początkowych słów Deklaracji Niepodległości (przyp. tłum.).

Kard. Avery Dulles SJ emerytowany profesor Fordham University w Nowym Jorku. Przez kilkadziesiąt lat wykładał na uczelniach w Stanach Zjednoczonych i Europie, opublikował 21 książek i ponad 650 artykułów, poświęconych głównie eklezjologii, nauce o Objawieniu i problemom ekumenizmu.

Tłum. Tomasz Wiścicki



Wyślij zaproszenie do