Artur
Król
Profil nieaktywny,
proszę o kontakt
mailowy. Psycholog,
t...
Temat: Zasługuję, bo jestem
„Zasługuję, bo jestem”Nie, nie zasługujesz. Krótka piłka.
W wielu ideologiach rozwojowych i duchowych pojawia się podejście do samoakceptacji p.t. „zasługujesz na wszystko co dobre tylko dlatego, że jesteś”. Rozumiem nawet skąd mogło się ono wziąć i czemu miało przeciwdziałać. Niekiedy ludzie mogą uwierzyć, że sami muszą starać się wielokrotnie bardziej niż inni, żeby uzyskać taki sam efekt jak oni. „Zasługujesz, bo jesteś” może takim osobom faktycznie pomóc dostrzec, że wcale nie muszą pracować ciężej niż inni na te same rezultaty, że mają też czasem prawo dać sobie odpocząć. Problem w tym, że narzędzie przeznaczone dla konkretnych ludzi w konkretnym czasie i warunkach zostało skrajnie uogólnione, przez co przynosi więcej szkód, niż pożytku.
Zasługa nie jest czymś, co się po prostu ma. Zasługa to coś, co się wypracowuje, to, jak sama nazwa wskazuje, coś, co uzyskuje się za służbę. Jasno pokazuje to pierwotny, łaciński źródłosłów tego terminu, meritum – czyli zapłata uzyskana za dobrą pracę.
Termin ten wypaczyło dodatkowo używanie go zamiennie z innymi terminami o odmiennym znaczeniu. Np. jeśli ktoś twierdzi, że każde dziecko zasługuje na szczęśliwe życie, tak naprawdę ma prawdopodobnie na myśli coś w rodzaju „Dobrze byłoby, gdyby wszystkie dzieci miały szczęśliwe życie.” I o ile z tym drugim osądem można się zgodzić, o tyle z tym pierwszym już niekoniecznie – bo bardzo niewiele dzieci faktycznie na to szczęśliwe życie pracowało, stąd nie można powiedzieć, że na takie życie zasłużyło.
To nieporozumienie prowadzi niestety u wielu ludzi do nadmiernie rozdmuchanego poczucia własnej wartości i własnych praw. W końcu „zasługują” na sukces w życiu. Na szczęście. Na miłość. Bo dlaczego by nie?
Właśnie dlatego, że nie służyli, jedynie oczekiwali. Dlatego, że mylą „dobrze by było, żebym to miał” z „zapracowałem na to.” Niekiedy również mylą „mam prawo mieć możliwość uzyskania tego” z „zapracowałem na to.” Tak czy tak, dużo tam oczekiwania, mało pracy.
Jeśli sam masz taką postawę w jakimś obszarze, jeśli uważasz, że zasługujesz na cokolwiek – warto ją zmienić. Zasłużysz na to coś, gdy wykonasz odpowiednią pracę, gdy odbędziesz służbę. Jeśli uważasz, że zasługujesz na szacunek młodszych od siebie – jak sobie na ten szacunek u nich zapracowałeś? Jeśli uważasz, że zasługujesz na sukces w życiu – co zrobiłeś, żeby ten sukces osiągnąć? Jeśli uważasz, że zasługujesz na podwyżkę – jaką pracę na rzecz tej podwyżki wykonałeś?
Nie chodzi tu o stwierdzenie, że nie możesz nigdy na nic zasłużyć, ani nawet, że nie będzie sytuacji w której zasłużyłeś na coś, a tego nie dostałeś. W życiu już tak jest, że czasem nawet za uczciwą i ciężką pracę nie dostanie się zapłaty. To o czym piszę, to propozycja, żebyś, ilekroć poczujesz lub pomyślisz, że na coś zasługujesz, albo nie dostajesz czegoś na co zasługujesz, przyjrzał się uważnie temu, czy faktycznie na to za-służyłeś. Jeśli tak – doceń i to, doceń swoją pracę. Jeśli nie – weź się do pracy, najwyższy czas!